Jest dziwnie spokojnie. Wszystko w moim życiu
zaczęło się
układać. Może i dni lecą za szybko, a ukochana pora roku przestaje
się już podobać za sprawą topniejącego śniegu i chlapy na drogach, ale
przynajmniej jest do kogo przytulić się w jeszcze mroźne wieczory i ponarzekać
na całe zło świata. Przy Zbyszku znalazłam spokój. I choć uważam, że to szalony
człowiek i ciężko za nim nadążyć, to mimo wszystko czuję się przy nim
bezpiecznie i naprawdę zaczynam myśleć o nim poważnie. Pierwsza faza związku
już za nami. Jesteśmy ze sobą trzy miesiące. Jak to mawiała moja nauczycielka
od polskiego, faza fascynacji już dawno powinna minąć i albo zostaje po niej
jakieś uczucie albo nie zostaje nic. Mi zostało i myślę, że śmiało na tym można
coś fajnego zbudować w kontekście wspólnej przyszłości naszej trójki, to znaczy
mojej, Zbyszka i Ali, bo nie wyobrażam sobie, że jeśli udałoby się nam założyć
rodzinę, to nie będziemy się starali adoptować małej i stworzyć jej prawdziwej rodziny. Zdążyłam już na własnej skórze odczuć, że Anastazja Wolska jest
potworem, który bezpodstawnie oskarża Zbyszka za śmierć swojej siostry i robi
wszystko, by mu dopiec. Ostatnio pofatygowała się również na wywiadówkę i
równając mnie z błotem powiedziała co myśli o mojej relacji z jej wychowanką. Nie
muszę chyba tłumaczyć jak do tego wszystkiego sceptycznie odnieśli się rodzice
pozostałych dzieci? Pojawiły się słuchy, że mogę traktować Alicję lepiej niż
inny dzieci i, że do takiej sytuacji w ogóle nie powinno dojść. Na całe
szczęście dyrektor szkoły okazała się zupełnie wyrozumiała w tej sprawie i
jasno dała mi do zrozumienia, że nie zamierza wyciągać żadnych konsekwencji. No
kurde, nie mam prawa być szczęśliwa z Bartmanem tylko dla tego, że jakiejś
histeryczce to się nie podoba?!
-Ann co myślisz o tym, byśmy w te święta pojechali
do moich rodziców?- odsuwam się od niego, patrząc zdziwionym spojrzeniem. Nie
uważam, żeby było to najszczęśliwszy pomysł. Jesteśmy ze sobą zbyt krótko, bym
miała poznawać jego rodziców. Już raz w życiu nasłuchałam się, że jestem
wymarzoną kandydatką na synową i nic z tego nie wyszło. Nie mówię, że nigdy nie
będę chciała poznać rodziców Zbyszka, ale na pewno nie teraz i nie na pewno
przy okazji świąt Wielkanocnych. Zresztą obiecałam już rodzicom, że przyjmę ich
u siebie w Rzeszowie. Może w moim mieszkaniu nie ma warunków na to, by urządzać
jakieś przyjęcia, ale we troje na pewno sobie poradzimy.
-Nie obraź się Zbyszek, ale nie pojadę z tobą do
Warszawy. Zależy mi na tobie i chcę z tobą być, ale uważam, że powinniśmy się
lepiej dotrzeć, by podejmować aż tak poważne kroki. Ty niedawno miałeś jeszcze
narzeczoną i uważam, że to nie czas na to, by przedstawiać mnie jako swoją
dziewczynę w czasie świąt. Dajmy sobie więcej czasu, dobrze?- staram się
brzmieć tak, by Bartman nie wysnuł po mojej odmowie jakiś pochopnych wniosków.
To w żadnym wypadku nie chodzi o niego czy nawet i o nas. Po prostu to nie jest
według mnie najlepszy czas na to, bym miała już wejść tak poważnie do jego
rodziny.
-Ale ja te wolny dni chciałbym spędzić z tobą
kochanie…- mruczy mi do ucha, szepcąc miłe słówka. Ja również chciałabym
spędzać z nim jak najwięcej czasu, ale w sumie te dwa dni nas nie zbawią.
Obiecaliśmy sobie, że jeden z weekendów przed jego zgrupowaniem w Spale
spędzimy w Pradze.
-Zbysiu nie utrudniaj i uszanuj moją decyzję. Jestem
starsza i chociażby przez wzgląd na szacunek dla starszych powinieneś mnie
posłuchać.- zawsze się tak z nim drażnię, gdy nie chce się przychylić do mojego
zdania. I na razie nie mogę narzekać, bo najczęściej staje na moim. W tym
przypadku Zbyszek także odpuszcza i oboje zajmujemy się rozgrywanym przed naszymi
oczami na ekranie telewizora filmie. Nawet w tym przypadku stanęło na moim, bo zamiast
filmu akcji, oglądamy melodramat. Zatapiamy się w najważniejszej części
„Odrobiny nieba”. Bohaterowie żyją ze świadomością, że jedno z nich w
najbliższym czasie będzie musiało umrzeć. Oglądałam ten film już kilka razy i
za każdym razem zastanawiam się jak ja postąpiłabym w takiej sytuacji. Biorąc
pod uwagę osobę Fabiana to na pewno nie mogłabym na niego liczyć. On jest nadal
strasznie dziecinny. Pokazał mi to, gdy spotkałam się z nim, by wyjaśnić naszą
sprawę i ostatecznie zakończyć ten chory układ między nami. Im dalej to brnęło,
tym gorzej się czułam ze świadomością co robię. Nadal mam myśli, że powinnam o
wszystkim powiedzieć Zbyszkowi, ale z drugiej strony nie byliśmy razem, gdy
Fabian zbyt często pojawiał się w moim mieszkaniu. To raczej rozgrywający ma
problem, bo każdego dnia patrzy swojej dziewczynie w oczy i udaje, że nic się
nie stało. Właściwie nic się nie stało, a ja tylko utwierdziłam się w
przekonaniu, że między nami nie ma już nic. Było kilka chwil cielesności i
seksualnych uniesień, ale nic poza tym. O czym jak w ogóle myślę?! Zbyszek
zagarnia mnie do siebie bliżej, otulając silnym ramieniem.
-Nigdy nie chciałbym przechodzić przez to co on…-
patrzymy oboje w telewizor. Scena, w której grana przez Kate Hudson bohaterka
umiera, jest najbardziej dobijającym momentem w filmie. I co ja mam powiedzieć
na słowa bruneta? Chciałabym powiedzieć, że nigdy go nie zostawię, ale przecież
nie jestem w stanie mu tego obiecać, bo to nie leży w mojej mocy.
-Nie myślmy o tym. Obiecałeś, że pomożesz mi
sprawdzić sprawdziany…- przypominam mu, że po skończonej projekcji mieliśmy
zająć się pracą, ale Zibi ma zupełnie inny pomysł na dalszą część wieczoru.
Odgarnia moje włosy z szyi i całuje ją kawałek po kawałku, dochodząc do
odkrytego obojczyka. Choć rozum mówi, że powinnam to przerwać i zabrać się do
roboty choćby sama, to serce zupełnie oddaje się tym pieszczotom. Z każdą
chwilą czuję narastające pożądanie względem jego osoby, a on nie zwykł marnować
takich okazji.
-Kocham cię.-mówi, patrząc na mnie z czułością.
Widzę w jego oczach tę miłość i oddanie mojej osobie. Każdy jego gest jest
jakby zmaterializowaniem jego ciepłych słów. Podnosi delikatnie moje ręce do
góry, by pozbyć się swetra. Poddaję mu się w całości, nie opierając się. Nie
mam najmniejszej ochoty, by bawić się z nim w jakieś przydługie gry wstępne bo
i tak wiem, że przegram z nim i z pożądaniem. Podczas gdy on stara się
wyswobodzić moje piersi z pancerzu biustonosza, ja szukam po omacku paska jego
spodni. Zbyszek trąca mnie do tyłu w ten sposób, że leżę przed nim tylko w
spodniach. Na razie tylko, bo już jeden z guzików został przez niego odpięty.
-Jesteś piękna. Mam cholerne poczucie, że właśnie na
ciebie czekałem.- czy to niezbyt górnolotne słowa? Nie czas i miejsce by się o
tym zastanawiać. Ja też uważam, że jest piękny. Cały od góry do dołu, dlatego
nie chcę patrzeć na niego przez pryzmat jego koszuli i spodni. Rozpinam guziki
jego wierzchniego odzienia. Uwielbiam widok jego wyrzeźbionego torsu. Palcem
wskazującym znaczę ślad od klatki piersiowej po pasek od spodni. Jego pozbycie
się nie zajmuje mi dużo czasu.
-Jesteś piękny.-uśmiecham się lubieżnie, powodując
uśmiech i na zbyszkowej twarzy. Sytuacja, w której jestem ubrana w spodnie nie
trwa długo. Zbyszek rozprawia się z nimi w sposób bestialski, rzucając kawałek
jeansu gdzieś za nas. Najgorzej w tym wszystkim ucierpiały moje figi, ale nie
będę podnosić alarmu o niewielki skrawek materiału.
Brunet nachyla się nade mną i odnajduję drogę do
moich ust. Zaabsorbowana tym faktem nie zauważam, że znajduje się już we mnie. Pierwszy ruch niezbyt mocny, ale kolejne już bardziej zdecydowane. Bartman
koryguje nasze ułożenie na kanapie. Teraz to on siedzi, a ja opadam bezwładnie
na jego członka. Niby kontroluje sytuację, ale jestem zupełnie poddana jego
woli. Mógłby teraz zrobić ze mną wszystko i myślę, że ma taki pomysł w głowie…
…gdy przychodzę za łazienki Zbyszka nie ma łóżku.
Wcale mu się nie dziwię, że nie chciał się położyć, bo alkowa przypomina raczej
pobojowisko, a nie miejsce do spoczynku. Staram się jakaś to wszystko
uprzątnąć, ale jestem tak zmęczona, że układam się do poduszki nie zważając na
to, że prześcieradło we zdecydowanie części leży po drugiej stronie łóżka, a
mój partner błąka się gdzieś po mieszkaniu i dobrze byłoby zasnąć w jego
ramionach.
-Zbyszek! Chodż, jestem w sypialni!- nawołuję go,
ale nie uzyskuję żadnego odzewu. Podnoszę się niechętnie z łóżka i wtedy moją
uwagę przykuwa biała kartka oparta o budzik na szafce nocnej. Biorę ją do ręki
i czytam.
Przepraszam,
ale musiałem wyjść. Zadzwoniła Nastka i powiedziała, że coś złego dzieje się z
Alą. Chyba jest przeziębiona i muszę ją zawieźć na pogotowie. Nie chciałem cię
martwić, nie po takiej nocy. Śpij dobrze, a ja jutro rano zadzwonię do Ciebie i
powiem co z małą.
Słodkich
snów kochanie
ZB
No i on myśli, że ja teraz usnę tak bez problemu?
Przecież to oczywiste, że będę się zamartwiać. Jeszcze dziś w szkole nic nie
wskazywało na to, że Alicja może paść ofiarą przeziębienia, choć w sumie
choróbsko potrafi wyjść w przeciągu kilku godzin, więc może rzeczywiście Ala
się rozchorowała. Myśląc o tym, ale i nie tylko, moja głowa opadła w końcu na
poduszkę i poddała się. Trzymałam ciągle telefon w ręku na wypadek tego, gdyby
Zbyszek zdecydował się zadzwonić wcześniej, ale nic takiego nie miało miejsca.
~*~
Przyjechałem do mieszkania Anastazji najszybciej jak
tylko potrafiłem. Otworzyła mi mocno zdenerwowana, ale nie odezwała się ani
słowem. Nie zdjąłem nawet kurtki, bo być może zaraz ubiorę Alicję i pojadę z
nią na pogotowie. Kiedy wszedłem do jej pokoju leżała z jakimś okładem na
czole, ale poza tym nie wyglądała na chorą. Nie miała kataru, jej policzki nie
były oblane purpurą.
-Myszko co się dzieje? Jesteś chora?- dostrzegłem na
biurko
termometr. Jest elektroniczny, więc bez problemu można rzucić okiem na
ostatni pomiar. Wynik 39,4 budzi duży niepokój, ale czemu ja mam wrażenie, że
to tylko ściema? Alicja zaczyna się do mnie uśmiechać, ściągając z czoła mokrą
ścierkę.
-Nie patrz tak na mnie Zbyszku. Chciałam cię po
prostu zobaczyć i taki pomysł wpadł mi do głowy.- nigdy się na nią nie
denerwowałem. Nawet nie krzyczałem za to, że biła się w szkole z rówieśnikami.
To co zrobiła teraz kompletnie mi się nie podoba. Nie lubię kłamstw i takich
podchodów. Gdyby do mnie zadzwoniła i powiedziała, że chce się ze mną zobaczyć,
na pewno bym temu zaradził.
-Wiesz, że nie lubię gdy kłamiesz? Ala dlaczego to
zrobiłaś? Jechałem do ciebie w strachu, że coś się stało, a ty mnie oszukałaś?
Chcesz żebyśmy się pogniewali?- błysk w oku zamienia się na smutek. Jeszcze przed
chwilą cieszyła się, że udało się jej wymyślić taki przekręt, a teraz chlipie w
poduszkę. Cholera jasna, przesadziłem.
-Aluś nie płacz. Przepraszam, nie powinienem tak
mówić-nie przestaje płakać. Zdejmuję kurtkę i układam się obok niej na tym
maleńkim łóżku. Bez mała połowa ciała wystaje mi za jego powierzchnię, ale to
nie jest teraz istotne. Głowa Wolskiej ląduje na moim ramieniu. Zapalona lampka
nocna delikatnie oświetla jej pokój. Tak właśnie wyobrażałem sobie wieczory, w
które będę układał swoje dzieci do snu. Ala nie jest moim dzieckiem, ale tak
właśnie ją traktuję i kocham jak córkę.
-Ciocia powiedziała, że wyjeżdża za granicę i
zabiera mnie ze sobą. Nie chcę z nią jechać, chcę zostać z tobą!- jej cieniutki
głosik łamie się, a z oczu płyną małe perełki łez. To stąd jej zachowanie i
próba zainteresowania mnie swoją osobą. Chce zrobić wszystko, by mogła ze mną
zostać. Nie wyobrażam sobie, że Ala nie będzie obecna w moim życiu. Może nie
spędzam z nią tyle czasu ile bym chciał, ale jestem przyzwyczajony do naszych
spotkań i wspólnego spędzenia czasu. Ostatnio dołączyła do nas Antosia. Razem
chodzimy do kina i na plac zabaw przy moim osiedlu. To nie może tak po prostu
się rozpaść tylko dlatego, że Nastka postanowiła pobawić się trochę za granicą.
-Kochanie nie płacz. Nigdzie nie pozwolę ci
wyjechać. Myślisz, że zrezygnowałbym z naszych naleśnikowych spotkań?- staram
się ją jakoś pocieszyć i chyba mi się udaje, bo uspokaja się, a następnie
zasypia. Wyswobadzam się z jej objęć i wychodzę z pokoju, by porozmawiać z
Anastazją. Czeka w kuchni, ale nie wiem czy na mnie. Odpala drugiego papierosa,
gdy zauważa mnie. Ironicznie się uśmiecha.
-Pogotowie nocne zakończone?- siadam z nią przy
stole. Sam jestem w takim nastroju, że wyciągam z jej paczki fajkę i odpalam ją
w buzi. Próbuję zgrywać twardego faceta, ale kompletnie mi to nie wychodzi.
Lubię się napić, lubię się powygłupiać, ale palić nigdy nie lubiłem. Dusi mnie
dym, nieprzyjemnie drażni płuca.
-Nie zgadzam się na to byś wyjechała gdzieś z Alą. Wiem, że nie mam do niej żadnych praw, ale ją kocham i chcę uczestniczyć w jej życiu.-nie lubię tego jej uśmiechu.
-Ty już masz kogoś do kochania. Ta twoja lok piękność nie ma nic przeciwko?
-Nie, nie ma. Myślę też, że w przyszłości będziemy mogli się zmierzyć z tym, by na stałe zająć się Alą. Będziesz wtedy mogła robić to, na co tylko będziesz miała ochotę, a ja wreszcie będę mógł w pełni wywiązać się z tego, co obiecałem Ance.- zaciska nerwowo pięści na stole, by po chwili podnieść i zacząć na mnie krzyczeć.
-Jak śmiesz wspominać o Ance?! To przez ciebie nie żyje! Gdyby wtedy spotkała się ze mną, a nie jechała jak na złamanie karku by cię pocieszyć, to dziś ona zajmowałaby się swoją córką i patrzyła jak dorasta! Chyba już czas, by mała poznała prawdę i zobaczyła, że jej ukochany Zbyszek stoi za śmiercią jej matki?!- podniosła głos do tego stopnia, że Alicja pojawiła się w drzwiach. Znów miała łzy w oczach, ale nie chciała już do mnie podejść. Nie chciała w moich ramionach uspokoić się i odgonić złe myśli. Spojrzałem na Nastkę z wyrzutem w oczach. Odegrała się na mnie najlepiej jak tylko potrafiła…
-Kotku nie wiesz cioci, bo to nie prawda…- jak mam wytłumaczyć 7-letniemu dziecku, że jej mamusia zginęła w wypadku, a ja nie miałem z tym nic wspólnego?
-Nie zgadzam się na to byś wyjechała gdzieś z Alą. Wiem, że nie mam do niej żadnych praw, ale ją kocham i chcę uczestniczyć w jej życiu.-nie lubię tego jej uśmiechu.
-Ty już masz kogoś do kochania. Ta twoja lok piękność nie ma nic przeciwko?
-Nie, nie ma. Myślę też, że w przyszłości będziemy mogli się zmierzyć z tym, by na stałe zająć się Alą. Będziesz wtedy mogła robić to, na co tylko będziesz miała ochotę, a ja wreszcie będę mógł w pełni wywiązać się z tego, co obiecałem Ance.- zaciska nerwowo pięści na stole, by po chwili podnieść i zacząć na mnie krzyczeć.
-Jak śmiesz wspominać o Ance?! To przez ciebie nie żyje! Gdyby wtedy spotkała się ze mną, a nie jechała jak na złamanie karku by cię pocieszyć, to dziś ona zajmowałaby się swoją córką i patrzyła jak dorasta! Chyba już czas, by mała poznała prawdę i zobaczyła, że jej ukochany Zbyszek stoi za śmiercią jej matki?!- podniosła głos do tego stopnia, że Alicja pojawiła się w drzwiach. Znów miała łzy w oczach, ale nie chciała już do mnie podejść. Nie chciała w moich ramionach uspokoić się i odgonić złe myśli. Spojrzałem na Nastkę z wyrzutem w oczach. Odegrała się na mnie najlepiej jak tylko potrafiła…
-Kotku nie wiesz cioci, bo to nie prawda…- jak mam wytłumaczyć 7-letniemu dziecku, że jej mamusia zginęła w wypadku, a ja nie miałem z tym nic wspólnego?
~*~
Ktoś gdzieś narzekał, że mało jest Zbyszka w opowiadaniach, więc mam nadzieję, że poprawiłam statystykę :)
Nie umiem składać życzeń, ale naprawdę chciałabym wszystkim Wam życzyć, byście realizowały się w swoim życiu w zdrowiu i szczęściu, bo bez tego nic nie można zdziałać. Wesołych i zdrowych świąt! :*
Pozdrawiam, Paulinkaa