wtorek, 23 lipca 2013

Jedynka

Kolejny związek przeszedł do historii. Miała być biała sukienka, kareta z zaprzęgiem konnym i długie życie we dwoje, a skończyło się mega awanturą i rozstaniem. I po co się było tak zarzynać? Cały czas zastanawiałem co jeszcze mógłbym zrobić, by pokazać jej swoje uczucia, a ona tak z dnia na dzień powiedziała, że inaczej wyobrażała sobie życie ze mną. Myślała, że zawsze będziemy w świetle jupiterów, że nie będziemy schodzić z pierwszych stron gazet. Niestety mnie takie życie przestało interesować. Nie miałem ochoty na to, by brać udział w jakiś sztywnych bankiecikach czy pokazach mody. Szczytem okazała się propozycja wzięcia udziału w jakimś programie podobnym do realiów „Tańca z gwiazdami”. Uznałem, że przy boku Asi staję się jakimś medialnym zwierzęciem, a zawsze marzyłem tylko o tym, by być siatkarzem. Dla niej to było za mało, zawsze chciała więcej. W pewnym momencie zamarzyło jej się bym został gwiazdą filmu. Nawet znalazła dla mnie jakiś casting. Powiedziałem jej dobitnie, że zbyt mocno się zagalopowała, a ja nawet jako narzeczony nie zamierzam dla niej rezygnować ze swoich marzeń i pasji tylko dlatego, że ona ma dla inną wizję życia. Zerwane zaręczyny i odwołany ślub stały się pożywką dla mediów na jakieś dwa miesiące. Gazety prześmigiwały się w domysłach o powodach naszego rozstania. Najczęściej powtarzanym było domniemane posiadanie przeze mnie kochanki, a ja byłem wierny jak pies. Wiele mi można zarzucić, ale nie to, że tak bez skrupułów zdradzałbym na prawo i lewo. To Aśka doszła do wniosku, że już do siebie nie pasujemy. Nie jestem idiotą i wiem, że musiało chodzić o innego mężczyznę. Nie należę do osób, które o coś błagają i proszą. Potrafię sobie poradzić sam. Może wypijane przeze mnie kieliszki wódki nie są tego najlepszym dowodem, ale to tylko ten jeden, jedyny raz. Za chwilę obetrę buzię, schowam pierścionek zaręczynowy na dnie kieszeni moich jeansów i wyjdę z baru. Pojadę taksówką do naszego mieszkania i zrobię porządek. Zacznę od sypialni. Wyjmę spod poduszki jej seledynową koszulkę nocną, ostatni raz próbując przypomnieć sobie jej zapach. Pozbieram z parapetu ramki ze zdjęciami i włożę je do kartonu. Pójdę do łazienki. Na półce przy lusterko znajdę jej ulubione perfumy, które dostawała ode mnie za każdym razem przy okazji, gdzie wręczamy najbliższym prezenty. Pozbieram to, co po niej zostało. Uprzątnę to, co materialne i będę mógł powiedzieć, że już się rozprawiłem z przeszłością, ale to nie prawda. Nie tak łatwo wyrzucić z serca kogoś, kto miał być przy tobie do końca życia. Śmieją się ze mnie, że nie tak mocne uczucie do kobiety do mnie nie pasuje, ale ja naprawdę się zakochałem. Teraz żałuje, że porzuciłem dawny styl życia. Kiedyś zakończenie związku nie było taką tragedią.
-Następny poproszę.- już ostatni, więcej nie będzie. Cierpki smak czystej rozchodzi się w moim gardle. Trzymam wszystko w środku i przełykam całą zawartość. Jest mi lepiej. Ciężko głowa pozwala mieć nadzieję, że zaraz po powrocie do domu przyjdzie sen i pozwoli zregenerować siły. Wibrujący w kieszeni telefon nie daje mi spokoju. To pewnie Michał. Doskonale pamiętam. Od roku tego sezonu znów będziemy grać w jednym klubie. Nasza przyjaźń miała wzloty i upadki. Jeszcze do niedawna nie chciałem dopuścić do siebie świadomości, że to Asia stała za tym konfliktem. Oboje nigdy nie darzyli się większą sympatią, ale jeszcze na początku starali się to przede mną ukryć i zamaskować. Późniejsze sytuacje nie pozwoliły mi już stać z boku. Michalska jawnie mówiła, że Michał nie daje jej spokoju, że ciągle ma jakieś zarzuty w jej kierunku. Poróżniliśmy się. Nie chciałem słuchać jego argumentów. Dopiero po rozstaniu z nią przejrzałem na oczy i dowiedziałem się prawdy. Joanna nie pozostawiała suchej nitki na Monice, krytykując jej wygląd przy każdej możliwej okazji. Wcale się nie dziwię Miśkowi, że nie wytrzymał i powiedział jej kilka słów do słuchu, bo to zrozumiałe, że bronił żony. Co to w ogóle jest, by rozpatrywać ludzi w kategoriach osiągniętego przez nich wyniku na wadze? Ok., ja być może preferowałem szczupłe dziewczyny, ale to nie znaczy, że dyskryminowałem i dyskryminuję te, które mają więcej ciałka. Absolutnie nie. Na szczęście przejrzałem na oczy i nie pozwoliłem, by nasza przyjaźń z Kubiakiem wygasła. Może to nie zabrzmi zbyt dobrze, ale nie poradziłbym sobie bez niego po rozstaniu z blondynką. Jest dla mnie gwarancją, że w smutne i ponure wieczory będę mógł zameldować się w jego mieszkaniu bez obaw, że będę w nim niemile widzianym gościem.
-Zbyszek, a jak Ala wraca dziś ze szkoły? Bo jest już po 15, a ona ma dziś chyba do 14.20.- Ala! Na śmierć o niej zapomniałem. Zajęty swoimi sprawami i problemami przestałem się zajmować nią tak, jak obiecałem to mojej przyjaciółce. 
Poznaliśmy się z Anką jeszcze w przedszkolu. Uparcie twierdziłem, że mi się podoba i zostanie moją żoną. Z każdym kolejnym rokiem zaczynałem jednak zauważać, że ona ma rację powtarzając, że nic z tego nie będzie. My możemy się kochać, ale jak rodzeństwo, jak przyjaciele. Tak też zrobiliśmy. Szatynka była powierniczką moich wszystkich najskrytszych sekretów i tajemnic. To do niej biegłem z każdym problem, z każdym sukcesem. Nawet, gdy przebywałem poza granicami kraju, kontakt między nami się nie urwał, nawet nie przygasł. Codzienne telefony, rozmowy przez różne komunikatory czy meile. Przez ostatnie lata to ja starałem się podtrzymywać ją na duchu. Przygodna noc przyjaciółki zakończyła się nieplanową ciążą. Ojciec Ali nawet nie chciał o niej słyszeć. Jeszcze na początku dzwonił, proponując pieniądze na skrobankę, ale gdy Ania stanowczo mu odmówiła, spasował i w ogóle przestał się odzywać. Wziąłem na siebie obowiązek pomocy jej, bo rodzina odwróciła się od niej. Gdyby tego było mało, dwa lata temu Wolska miała samochodowy wypadek, niestety ze skutkiem śmiertelnym. Do dziś dnia nie umiem się z tym pogodzić, ale dla Ali nie mogę ciągle do tego wracać. Tego też Aśka nie rozumiała, przechodząc do tego wypadku do porządku dziennego. Śmieszyły ją moje łzy czy wyjazdy na cmentarz. Dla niej temat Anki zamknął się wraz w wpuszczeniem jej ciała do grobu, a dla mnie ona ciągle jest obecna, chociażby w postaci jej córeczki. Alicja ma 7 lat i w tym roku po raz pierwszy poszła do szkoły. Po śmierci Ani opiekę nad nią przyznano siostrze szatynki, Nastce. Nie uważam jednak, żeby opieka niedojrzałej emocjonalnie kobiety była odpowiednia dla małej dziewczynki, którą trzeba wprowadzić w życie. Nie mówię też, że moja osoba jest do tego odpowiednia, ale jak tylko mogę, to staram się zabierać ją do siebie i spędzać z Alą dużo czasu. W środy zawsze odbieram ją ze szkoły i zabieram do siebie. Dziś tego nie zrobiłem, zaślepiony rozstaniem z Aśką. Nie dość, że jest już grubo po czasie, to jeszcze musiałem wypić. Nie mogę po nią pojechać i nie mam też bardzo kogo poprosić o pomoc. Chcę zadzwonić po taksówkę, gdy drzwi baru otwierają się. Strudzona i zmarznięta Ala wchodzi dziarskim krokiem do środka, zajmuje miejsce obok mnie na barowym krześle.
-Ala przepraszam, że po ciebie nie pojechałem. Powiedz jak ty się tu dostałaś i skąd wiedziałaś, że akurat będę tutaj?- pomagam jej zdjąć kurtkę i szalik, wieszając je na oparciu krzesła.
-Zamów mi coś do jedzenia, bo głodna strasznie jestem.- co może zaoferować barowe menu tak młodej damie? Przecież nie zamówię jej tej ohydnej mrożonej pizzy czy tłustej kiełbasy z grilla.
-Janek mógłbyś na szybko zrobić jej jakąś kanapkę czy nie bardzo?- ten kiwa głowa. Tylko on jeden w tym barze stara się, by wszystko było świeże i robione tak jak trzeba. Reszta pracowników na czele z szefową robi co może, byleby tylko oszukać klienta i zyskać coś dla siebie. Znajomy barman kiwa ochoczo głową i ginie za drzwiami prowizorycznej kuchni, przynosząc Ali herbatę z cytryną.
-Dziękuję.-to, że jest tak dobrze wychowana, to ogromna zasługa Anki. Może i było im ciężko i nierzadko miały finansowe problemy, ale nie przyćmiły one wartości, które Wolska chciała wpoić swojej córce. W ogóle mała jest kopią mojej zmarłej przyjaciółki. Pytacie pewnie jak ona poradziła sobie ze śmiercią matki? Zaskakująco dobrze. Bałem się, że nie będzie potrafiła się z tego wyrwać, a ona po jakimś czasie powiedziała mi, że widocznie była potrzebna komuś w niebie bardziej niż jej. 6-letnia dziewczynka potrafiła zrozumieć, że komuś należy się coś bardziej niż jej samej?
-A wracając do twojego pytania Zbyszku, to kupiłam w kiosku bilet i przyjechałam tutaj, bo wiedziałam, że będziesz pił po Asi. Jakby jeszcze byłoby się czym smucić…- Ala nigdy nie mogła się przekonać do Michalskiej. Na swoje 7 lat potrafiła wydawać dość odważne osądy i do tego jeszcze dobrze je argumentowała. Wiem też, że Anka nie była zwolenniczką tyczkarki, ale ona należała do tych osób, które na pierwszym miejscu stawiały szczęście drugiej osoby, a nie własne opinie. Z Aśką przez ten czas byłem naprawdę szczęśliwy.
-Jedz szybko kanapkę i odwiozę cię do domu, bo pewnie ciocia się martwi.- głaszczę ją po głowie, podczas gdy jej minka diametralnie się zmienia. Nic nie mówi, a ja widzę, że najchętniej przeciągnęłaby jedzenie tej kanapki w nieskończoność. Nie od dziś wiem, że Anastazja nadaje się do opieki nad dzieckiem, jak ja do rozegrania. Niestety, to była jedyna szansa na to, by Ala nie trafiła do Domu Dziecka. Gdybym tylko zajmował się czym innym i dysponował odpowiednią ilością czasu, to nie zastanawiałbym się ani chwili i sam ubiegałbym się o to, by przyznano mi rodzicielskie prawa do małej Wolskiej. Problem w tym, że w moim przypadku adopcja nie wchodzi na chwilę obecną w rachubę, bo po pierwsze jestem gościem w domu, a po drugie musiałbym mieć ustabilizowaną w miarę sytuację rodzinną. Miałem nadzieję, że Asią uda nam się stworzyć rodzinę, w której swoje miejsce znalazłaby i Ala, ale teraz to już nie ma co się nad tym zastanawiać, bo i tak nic z tego nie wyniknie. Zresztą podejrzewam, że dziadkowie Ali nie wydaliby w razie potrzeby przychylnej mi opinii w sądzie. Najzwyczajniej w świecie mnie nie lubią od dnia, w którym Anka przyznała się im do ciąży. Byli, a może i nadal są przekonani, że to ja jestem jej ojcem, a Ania mnie kryła, bo nie chciała mi robić problemu. Gdy się o tym dowiedziałem w nerwach pojechałem do jej rodziców i wykrzyczałem, że gdyby to było moje dziecko, to na pewno ono jak i Ania nie musieliby się niczym martwić, bo nie jestem takim skurwysynem, że zostawiłby ich na lodzie. Nie pominąłem tego skurwysyna nawet…
-A nie mogłabym dziś spać u ciebie? Obiecuję, że będę grzeczna i nawet coś ci ugotuję.- przyłożyła rączkę do serca, jakby chciała mi to obiecać. Co prawda, miałem inny plany. Po odwiezieniu jej do domu, wstąpiłbym pewnie do sklepu i kupił coś na smutki. Nie mniej jednak nie potrafię jej odmówić. Kiwam głową, a ona rzuca mi się na szyję, całując moje policzki.
-No już dobrze, bo zacałujesz mnie na śmierć i kto ci będzie wtedy pozwalał na wszystko, co?- pocałowałem czubek jej głowy i wyciągnąłem telefon, by zadzwonić do cioci Ali. Odebrała dopiero za trzecim razem, wyraźnie niezadowolona.

Czego chcesz? Nie mam ochoty na rozmowy. Przywieź Alkę i daj mi spokój.

-Ja właśnie w tej sprawie. Chciałbym zapytać czy Ala może zostać u mnie dzisiaj na noc? Jutro podjechalibyśmy rano po jej książki do waszego mieszkania.- tak niezręcznie się czuję, prosząc ją o cokolwiek.  Nie mniej jednak muszę tak zrobić, bo gotowa mnie jeszcze oskarżyć o porwanie. Anastazja ma ciężki charakter, zawsze miała. Nie raz Ania mówiła mi, jakie problemy stwarza zarówno rodzicom, ale i jej także. Mimo wszystko to zawsze Nastka była ukochaną córeczką państwa Wolskich, a Anka stała na uboczu. Ona miała się uczyć i pomagać w domu, a młodsza siostra mogła wypoczywać do woli. Złe oceny były zamiatane pod dywan. Nikt nie przeżywał, że za każdym razem miała problemy z przejściem do następnej klasy. Każda ocena niedostateczna otrzymana przez moją przyjaciółkę była traktowana jak zbrodnia, przez którą tygodniami nie mogła wychodzić z domu. Została wyklęta w dniu, w którym powiedziała, że jest w ciąży. To Nastka została wyniesiona prawie pod samo niebo za jej prawość i dobre prowadzenie się. Nikt nie mówił o tym, że jara zioło i zadaje się z szemranym towarzystwem. Ona się nie puściła, więc jest zajebista.

Nie ma sprawy. Taki obrót sprawy jest mi zdecydowanie na rękę. Gdyby nie moi starzy, rzuciłabym to niańczenie w cholerę, ale im się ciągle wydaje, że tak nie można, bo to jednak rodzina…

Gdyby nie fakt, że obok mnie jest Ala, a bar powoli napełnia się ludźmi po brzegi, to bym jej powiedział coś takiego, że weszłoby jej w buty. Nie mniej jednak, nie ciągnę dalej tej rozmowy, bo tylko się wpieniam niepotrzebnie. Najważniejsze, że dostałem zgodę, a reszta nie ma znaczenia.
-Zgodziła się. Możemy jechać do mnie.- zanim wychodzimy na zewnątrz, zakładam jej kurtkę i resztę umundurowania. Gdzieś obok słyszę szepty, że to moja ukrywana córka, a jeszcze ktoś dalej mówi, że do twarzy mi z dzieciakiem. Zlewam to wszystko, bo użeranie się z takimi opiniami nie ma najmniejszego sensu. Już kiedyś nawet w jakimś szmatławcu ktoś napisał, że Ala jest moją córką, a ja w jednym z wywiadów powiedziałem jak się ma sytuacja i więcej nie zamierzam tego tłumaczyć.
-Zbyszku, a możemy iść tak, jak chodziłeś z Asią na spacery?- uśmiecham się promiennie i wyciągam w jej kierunku otwartą dłoń. Jej mała rączka ginie w moim uścisku i naprawdę muszę uważać, by nie zrobić jej krzywdy. Lubię sprawiać jej przyjemność, a widzę, że trzymanie mnie za rękę jest dla niej ważne.
-Co powiesz na to, że na kolację upieczemy naleśniki i zjemy je z Nutellą?
-I zadzwonimy po Monię i Michała?!- cieszy się niesamowicie, gdy przystaję na tę propozycję. Co prawda nie wiem czy Monika jest teraz w domu, bo coś mówiła o wyjeździe do rodziców i powrocie dopiero na próbę, ale Kubiak na pewno nam nie odmówi. No może nie nam, a naleśnikom z Nutellą i bananami.
Kiedy wchodzimy do mieszkania od razu zamierzamy zabrać się do pracy. Na chwilę obecną moją głowę przestało zaprzątać rozstanie z Aśką. Co prawda po chwilowym wejściu do sypialni uderzył mnie zapach jej perfum i wiszące na ścianie zdjęcie, ale głębiej się nad tym nie zastanawiałem. Wróciłem do Ali, która na kuchennym blat zdążyła wystawić wszystkie potrzebne nam artykuły. Zabraliśmy się ochoczo do pracy. Na oko pół kilo mąki znajduje się w tym momencie na podłodze, ale to sprawia taką radość,  gdy człowiek obrzuca się nią dla zabawy.
-To pewnie Michał!- ten to ma wyczucie czasy. Gdy już wszystko jest prawie gotowe, a ostatni placem dopieka się na patelni, w mojej kuchni pojawia się przyjaciel z torbą bananów i Nutellą pod pachą. Pewnie się bał, że mogłoby dla niego zabraknąć. Krótkie przywitania, wymiana uścisków i zasiadamy do wspólnej kolacji. Alicja jest wniebowzięta. Siedzi między mną a Kubim, a ja zauważam jak bardzo brakuje jej zainteresowania innych jej osobą. Rodzina Wolskich po śmierci Anki próbuje się odciąć od tego, co z nią związane. Ich spotkania z Alką ograniczają się do sporadycznych widzeń, zazwyczaj na urodziny i święta. Łasi się do mnie i do Michała, próbuje zainteresować swoją osobą. Po zjedzonej kolacji, Alicja pada jak mucha na kanapie przed telewizorem. Nawet nie zdążyła się umyć, ale nie mam serca jej budzić. Jutro rano postaram się zgarnąć ją wcześniej z łóżka. Przeniosłem ją do sypialni i ułożyłem w łóżku, przykrywając kołdrą. Musiała być mocno zmęczona, bo nawet nie drgnęła. Na dobranoc ucałowałem jej czoło i wyszedłem z sypialni, mijając opartego o futrynę Kubiaka.
-Mówiłem ci już kiedyś, że w przyszłości będziesz zajebistym ojcem?- kiedyś pewnie mówił. Wiele osób uważa, że mam podejście do dzieci i chyba mają rację, bo nie mam problemów w kontaktach z nimi. Sam nigdy się nie zastanawiałem nad tym jakim będę ojcem, choć dzieci bardzo chciałbym mieć. Na chwilę obecną jednak wszystko mocno się skomplikowała. Rozstanie z Aśką znacznie utrudni mi założenie rodziny, ale może kiedyś jeszcze spotkam kobietę, którą pokocham i która pokocha mnie.
-Uważam, że powinieneś powalczyć o ty, by ją adoptować. Musi być na to jakiś sposób.- pewnie, że jest sposób. U mojego boku musi pojawić się kobieta, z którą będę gotowy założyć podstawową komórkę społeczną. W innym przypadku sąd w życiu nie zezwoli na adopcję facetowi, który jest sam i do tego jest gościem w domu.
-Wiesz, że gdyby to było takie proste, to Ala już mieszkałaby ze mną. Pewnych rzeczy jednak nie przeskoczę…


***
To, że jestem nienormalna wiem nie od dziś. Już nie wiem, która historia miała być tą ostatnią, ale co zrobić, gdy głowa nie daje za wygraną i nadal wymyśla te moje bzdety?
Myślałam, że już ze Zbyszkiem pożegnałam się przy okazji błędów młodości, ale jak widać wraca do mnie ten chłopak. Obyś tylko nie wkurzył mnie zbytnio, gdy będę wymyślać dalszą część tej historii. Cóż, bez bicia przyznaję, że może być emocjonalnie, że mogą być potrzebne chusteczki. Mnie rozczula samo patrzenie na nagłówek, za który ukłony należą się Happiness, a co dopiero, gdy będę pisać to, o czym chcę pisać. Wytrzymacie ze mną trochę? Nie wiem ile będzie to trwało, ale mam nadzieję, że dużo więcej niż 30 razy nie będę Was informować o nowości.
Zakładka informacja jest dla Was, zostawiajce kontakt, jeśli chcecie być informowane :)
Pozdrawiam, zakręcona Paulinkaa