wtorek, 19 listopada 2013

Dziewiątka

Nowy rok kalendarzowy zawsze przynosi nowe nadzieje na lepsze życie. Zamieszanie związane z chorobą Zbyszka nie pozwoliło mi nawet porządnie go rozliczyć i powziąć postanowień do realizacji na najbliższych dwanaście miesięcy. Na pewno chciałabym zagrzać w Rzeszowie na dłużej, bo jeśli w czerwcu przyjdzie mi zawinąć manatki i znów zaczynać wszystko od nowa, to chyba popadnę w depresję. Pod koniec stycznia na pewno chcę jechać do rodziców. I to chyba tyle. Życie nauczyło mnie, by nie wybiegać zbyt daleko w przyszłość, bo jej planowanie często okazuje się zajęciem zupełnie niepotrzebnym.
Do mojej głowy wpadł też pewien pomysł, ale do jego realizacji będzie mi potrzebny Zbyszek. Nie, nie planuje ślubu w najbliższym czasie i nie szukam potencjalnego kandydata. Po prostu chciałabym do swojej rodzinnej miejscowości zabrać Alę, a bez pomocy siatkarza mi się to nie uda. Dlaczego? Bo ja nie mam prawa jej nigdzie zabrać. Jest na to jednak inne rozwiązanie. Poproszę bruneta, by on udawał, że wziął do siebie Alicję, a w między czasie ja będę się nią opiekować, zażywając natury na wsi. Myślę, że będzie zdecydowanie bardziej zadowolona z dużej ilości śniegu, niż promieni słonecznych w jakimś innym miejscu świata. Ta cała Nastka to chyba musi nie lubić zimy, skoro robi wszystko, by każdy możliwy wolny czas spędzać w ciepłych krajach.
O swoim pomyśle będę mogła z Bartmanem porozmawiać zaraz po meczu Resovii z Politechniką Warszawską, bo umówiłam się z nim na kolacje. Czysto koleżeńską i nic poza tym. Od sylwestra się nie widzieliśmy. Wydaje mi się, że oboje nie wiemy jak mamy odnieść się do tego co się wtedy wydarzyło. Cóż, wypadałoby przejść nad tym do porządku dziennego, ale mi się to nie udaje. Każdego dnia łapę się na tym, że o tym rozmyślam i analizuję. Zastanawiam się czemu tak dobrze mi się z nim rozmawia i dlaczego lubię z nim spędzać czas. Ostatnio też mogę się pochwalić, że zaprzestałam tego toksycznego układu z Fabianem. Cóż, Drzyzga jest zawiedziony i stara mi się pokazać, że zrobiłam duży błąd, ale nie zważam na to. Mam czyste sumienie względem jego dziewczyny. Może za nią nie przepadam, ale to nie znaczy, że za jej plecami mam pieprzyć się z jej chłopakiem. Ja taka nie jestem, a te kilka spotkań z finałem w łóżku to chwila słabości i nic więcej.
-Widzę, że wkręciłaś się w kibicowanie z nami co?- no tak, można tak powiedzieć. Wcześniej raczej siadałam gdzie popadnie, byleby tylko być na meczu i czuć tę atmosferę sportowej rywalizacji. Od jakiegoś czasu regularnie siadam w towarzystwie drugich połówek rzeszowskiego zespołu, a Iwona Ignaczak stara się mi uzmysłowić, że to nie jest przypadek. Dla niej i wielu innych dziewczyn jestem związana ze Zbyszkiem. Nie boją się nawet używać tych określeń, gdy w pobliżu siada Aśka. Robi to wyjątkowo rzadko, bo częściej można ją zobaczyć w towarzystwie państwa Bartman. Też raz siedziałam ramię w ramię z Leonem Bartmanem, ale tylko dlatego, że Alicja mnie tam zaprowadziła. Dziewczynka dziś jest u dziadków i nie mogła przyjechać na mecz.
-No nie powiem, żeby kibicowanie w doborowym towarzystwie nie sprawiało większej przyjemności.- uśmiecham się do niej kokieteryjnie, jakbym chciała się podlizać. Oczywiście robię to dla żartu. Nie mam potrzeby wkupienia się w łaski dziewczyn, bo między mną a Zbyszkiem niczego nie ma. Na jednym pocałunku nie można budować przyszłości, życie to nie film.
Mecz tradycyjnie już kończy się zwycięstwem naszych „pasiaków”. To, że mieszkałam tyle lat w Warszawie wcale nie obligowało mnie do tego, bym kibicowała stołecznemu klubowi. Zresztą, jak ktoś choć raz był na Podpromiu wie, że w tak magicznym miejscu czuje się po prostu jedność tylko z jednym zespołem. Wszyscy patrzą w jednym kierunku z nadzieją na kolejny zwycięstwa, na kolejne sukcesy. Dziewczyny nie raz mówiły mi, że to dopiero początek, bo to runda zasadnicza. Prawdziwe cuda zaczynają się podobno dopiero w fazie play-off, więc już dziś z utęsknieniem na nią czekam. Obok mnie zdążyło się już przewinąć kilku siatkarzy, którzy przyszli podziękować swoim partnerką za doping. Ja nie mam takich zmartwień, więc grzecznie czekam na to, aż Zbyszek się z wszystkim upora i będzie mógł wyjść z hali. Pewnie teraz rozmawia ze swoimi rodzicami i nie mogę się mu dziwić. To piękne, że jeżdżą w sumie zanim na każdy mecz po całej Polsce i wspierają go. Nie mogę mieć do niego żalu o to, że nie podchodzi do mnie. Jestem tylko znajomą, dobrą koleżanką.
-Mogę liczyć na buziak w ramach gratulacji? W końcu dostałem nagrodę najlepszego zawodnika meczu.- nie wierzę, że pojawia się obok mnie i jak gdyby nigdy nic siada na jednym z krzesełek, zagarniając mnie do siebie ramieniem. Jestem tak zaskoczona, że wręcz machinalnie przyklejam usta do jego policzka. Na jego twarzy pojawia się uśmiech.
-Myślałam, że rozmawiasz z rodzicami.- kręci głową. Dopiero teraz zauważam, że jest już przebrany w cywilne odzienie i można powiedzieć, że gotowy do wyjścia.
-Chcę cię przedstawić rodzicom. Moja mama chce koniecznie poznać sanitariuszkę, która postawiła na nogi jej ukochanego synka.- zamieram, gdy wstaje i podaje mi rękę. Na coś takiego to my się nie umawialiśmy. Ja nie wiem w ogóle co mam myśleć o nas, o on chce mnie przedstawiać swoim rodzicom?! Jako kogo?! Dobrze wiem co sobie o mnie pomyślą. Łowczyni posagów, która poleciała na ich bogatego synka, jak tylko jego drogi z narzeczoną się rozeszły. Ja widziałam ich zdjęcia z blondyną i widać było na nich, że uwielbiają przyszłą synową. Nie chcę być porównywana do niej.
-Przepraszam Zbyszek, ale to nie jest najlepszy pomysł. Idź sam, a ja na ciebie poczekam na zewnątrz.-tchórzę, ale nie potrafię inaczej. My najpierw między sobą musimy wszystko wyjaśnić, bym mogła robić zapoznania z jego rodzicami. Nie jest tym faktem pocieszony, ale nie naciska na mnie. Wygrzebuje z kieszeni spodni kluczyki do samochodu i mi je daje. Mam nadzieję, że się na mnie nie obraził i zrozumiał, dlaczego tak postąpiłam.
Gdy wychodzę na parking nie muszę się zbytnio wysilać, by odnaleźć jego wóz. Wyróżnia się dość wyraźnie spośród aut innych siatkarzy. Do tego jeszcze ta rejestracja. Nie mogę mieć wątpliwości, że wsiadam do właściwego wozu. Nie czekam na niego zbyt długo. Pojawia się na miejscu kierowcy za jakieś 15 minut. Nie wraca do rozmowy na hali. Zachowuje się tak, jakby nic się nie stało. Ja tak nie umiem, choć sama też nie podejmuje próby wyjaśnienia tego.
-To gdzie jedziemy? Mam jakieś preferencje co do narodowości kuchni?- o matko! Nie mam żadnych preferencji. Zapomniałam, że on dużo jeździ po świecie i jestem naprawdę mądrym człowiekiem. Ja zadowalam się schabowym z ziemniaki, a on jak mi kiedyś zapadał włoską nazwę swojej ulubionej potrawy, to nawet nie umiałam jej powtórzyć.
-Zdaję się na ciebie.-tak najłatwiej. Gorzej jak wywiezie mnie na jakieś sushi albo nie wiadomo co, to na pewno się nie najem, bo aż tak eksperymentować z jedzeniem to ja nie lubię. Zbyszek przyjmuje wyzwanie i zawozi mnie w miejsce po prostu żywcem wyjęte z moich myśli. Już od jakiegoś czasu chodziła za mną grillowana kiełbasa, a on przywozi mnie do oberży kilkaset metrów za Rzeszowem. Wysiadam ze święcącymi oczami, czując już zapach swojskiego jadła. Dzisiaj to sobie chyba nawet pofolguje z dietą, a co!
Zajmuje jeden ze stolików, uprzednio zapierając kartę dań z baru. Już od samego początku wiem, co padnie moim łupem. Zapach dobrze grillowanej kiełbasy przyjemnie drażni moje nozdrza, a żołądek daje o sobie znać zapominając, że to nie ładnie tak burczeć w obecności innych na głos.
-Widzę, że ktoś tu pościł cały dzień, by zjeść kolację.- coś w tym jest. Od zawsze tak mam, że jeśli umawiam się z kimś na kolację to staram się przegłodzić, by potem nie wybrzydzać i jeść więcej niż zwykle. Tak jest i teraz. Gdy na moim talerzu ląduje spory kawałek soczystej kiełbaski, milknę i zajmuję się jedzeniem. Kończę po jakiś 15 minutach z uśmiechem na twarzy i pełnym żołądkiem. Odsuwam od siebie talerz, popijając wszystko szklanką coca coli. Jestem w niebie, mogę rozmawiać o Ali.
-No to chcę ci powiedzieć, że chciałabym zabrać Alicję na ferie do moich rodziców. Chyba rozumiesz, że twoja pomoc jest nieodzowna, bo Anastazja na pewno nie pozwoliłaby na coś takiego.- cóż, nie dziwiłabym się, gdyby ona interesowała się córką swojej zmarłej siostry. W tym przypadku tak nie jest, a ja nie mogę patrzeć jak ten dzieciak z dnia na dzień traci entuzjazm i wiarę w to, że kiedyś i do niej uśmiechnie się szczęście. Wiem, że przy Zbyszku byłaby bardziej szczęśliwa dlatego chciałabym mu jakoś pomóc, by to on mógł starać się o uzyskanie prawo do opieki nad małą Wolską.
-Mówiłem ci już, że jesteś wyjątkowa?

***

Coraz więcej czasu chciałbym spędzać z Antosią. Świetnie się dogadujemy i rozumiemy. Mogę rozmawiać z nią prawie tak swobodnie jak z Anią. Dlaczego prawie? Bo w przypadku Wolskiej byłem pewien, że nie czuję do niej nic prócz miłości przyjacielskiej. Miałem wrażenie, że jest moją siostrzyczką, którą muszę się opiekować i pomagać jej, gdy tylko zajdzie taka potrzeba. Z Łukowską jest inaczej. Pierwszy raz od bardzo dawno czuję się przy niej sobą. Kiedy byłem z Joanną musiałem zważać na to co mówię i robię, bo nie wszystkie moje zachowania i nawyki słowne podobały się narzeczonej. Szatynka na większość rzeczy nie zwraca nawet uwagi. Do tego jeszcze troszczy się o Alicję. Podoba mi się jej pomysł, dlatego pomogę jej we wszystkim, w czym tylko będzie chciała.
-Mówiłem ci już, że jesteś wyjątkowa?- dotykam jej dłoni, patrząc głęboko w oczy. Nie ucieka. Nie chcę tu już byś w towarzystwie innych. Chciałbym ją zabrać gdzieś w ustronne miejsce i znów skosztować jej ust. I zrobiłbym wszystko, żeby już nie uciekła.
-Nie Zbyszek, ja wcale nie jestem wyjątkowa. To ty jesteś wyjątkowy. Nawet bym nie pomyślała szczerze mówiąc no bo wiesz, w Częstochowie to raczej żyłeś w stylu macho… - ma rację, nie mogę mieć o to pretensji. Zmieniłem się, wiele osób mi to już mówiło. Śmierć Anki mnie zmieniła, a Alicja jest dla mnie takim ograniczeniem, bym nigdy nie wrócił już do tamtego życia. Patrząc na nią, zapragnąłem założenia rodziny, zostania mężem i ojcem. To, że nie udało się z Joanną nie znaczy, że się poddam. Nie poddam się.
-Chodź.- impulsywnie wstaję z miejsca i podaję rękę Łukowskiej. Wychodzimy z karczmy, kierując się do samochodu. Nie wsiadamy jednak do niego. Przypieram ciało Antosi do maski auta i raptownie napieram na jej usta. Odgarniam jej włosy, które kaskadami spadają na jej twarz. Trzymając w ręku kluczyki do samochodu, automatycznie otwieram zamki. Po omacku szukam klamki tylnych drzwi, nie przestając całować Antoniny. Otwieram je i wpycham szatynkę do środka. Siedzenia z tyły w moim samochodzie są dość duże, więc nie powinno być problemu, byśmy tu i teraz mogli cieszyć się sobą w pełni. Chcę tego, a i Tośka  nie wnosi żadnych sprzeciwów. Schodzę pocałunki wzdłuż jej szyi, odpinając guziki jej płaszcza. O pełnym roznegliżowaniu w takich warunkach nie może być mowy, ale to nic.
-Zbyszek a jakieś zabezpieczenie? Bo ja tabletek nie łykam jak tic taców, więc wiesz…- uśmiecham się lubieżnie, przejeżdżając językiem po brzegu jej ust. Wyciągam ze schowka pudełko prezerwatyw. Ściągam spodnie razem z bokserkami. Na widok mojego penisa oczy Tosi błysnęły. Z podziwu? Sam nie wiem, ale cieszy mnie ten widok.
-Ej a mogę ja to ulokować tam, gdzie trzeba?- unosi się do pozycji siedzącej, wyjmując z mojej dłoni opakowanie ogólnodostępnej antykoncepcji. Poddaję się, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. To co dzieje się później, przechodzi moje najśmielsze oczekiwania. Nie spodziewałem się, że mój członek wyląduje w pełnych ustach Tosi. Chwytam za nagłówek siedzenia, bo nie mogę opanować wstrząsu, jaki przechodzi przez moje ciało. Chyba jeszcze nigdy się tak nie czułem. Zawsze lubiłem patrzeć, jak kobiecie jest dobrze z mojej przyczyny. Teraz to kobieta sprawia, że jest mi nieziemsko i nie chciałbym tego przerywać, choć moje ciało jest już na skraju wytrzymałości.
-Tośka wystarczy, bo nie dam już rady!- krzyczę, w porę wyjmując z jej ust nabrzmiałą męskość. Założona prezerwatywa nie pozwala mi już dłużej czekać. Rozpinam jej jeansy, odgarniam na bok figi i bez certolenia rozkoszuję się posuwistymi ruchami w jej wnętrzu. Widzę, że jest jej dobrze, a i więc i na moją twarz znowu wpływa błogi uśmiech. Może zaczynamy od dupy strony? Może to powinny być najpierw kwiaty, kolacje przy świecach i spotkania w kinie? Chrzanić to! Owszem, tak jest pięknie, ale nikt nie powiedział, że i w naszym przypadku pięknie nie może być.
-Zbyszek!- krzyczy, wbijając mi paznokcie w szyję. Czuję, że bez zadrapań się nie obejdzie, ale co tam. Dla takich chwil warto czuć nieprzyjemne szczypanie i krew, ściekającą wąską stróżką po szyi w okolice klatki piersiowej. Nawet nie wiedziałem, że aż tak ją pożądam, aż tak bardzo jej pragnę.
Po skończonej akcji siadamy oboje na siedzeniu, wtuleni w siebie. Powinniśmy jechać teraz do domu, dla naszych ciał wskazany jest teraz zimny prysznic. Całuję czubek jej głowy, splatając moją dłoń z jej dłonią.
-I co teraz panie Bartman? Każde w swoją stroną?- ona myśli, że dla mnie to był tylko szybki numerek, jeden z wielu. A ja wcale tak do tego nie podchodzę. Nie kochałem się z nią tylko dlatego, by poprawić swoje statystyki, by poprawić swoje ego.
-Może nie od tego powinniśmy zacząć, ale to co się między nami wydarzyło to oznaka tego, że chciałbym z tobą być. Nigdy nie czułem się tak dobrze jak przy tobie. Nie chcę prorokować o naszej przyszłości, bo już raz planowałem ślub i nic z tego nie wyszło. Nie wiem jakie jest twoje zdanie na ten temat, ale ja chciałbym spróbować. Chciałbym z tobą być…- cholera! musiałem powiedzieć coś nie tak, bo w jej oczach pojawiły się łzy. Ocieram je, nie było ich wiele. Zaraz po nich na uśmiechnęła się.
-To najpiękniejsze wyznanie jakie do tej pory słyszałam. A moje odpowiedź brzmi „tak”. Nie mogę powiedzieć jeszcze, że kocham cię nad życie, ale obojętny mi nie jesteś.- całuję jej czoło. I w ten oto sposób zostaliśmy parą. Niby dziecinne, niby banalne, ale nasze. Jej i moje. WSPÓLNE!




~*~
Obiecane odejście od rzeczywistości. Na mnie Mel zawsze możesz liczyć :*
Nie mogę się pochwalić olbrzymim doświadczeniem w sprawach damsko-męskich, ale relację tej dwójki właśnie tak sobie założyłam. Szybko, intensywnie, ale jeszcze do końca nie wiem z jakim skutkiem.  Chcę Wam powiedzieć, że ten rozdział powstał 28 sierpnia, czyli w mojej głowie do tej pory przeleciało już milion scenariuszy. Jak będzie przekonacie się już za dwa tygodnie :D
Pozdrawiam, Paulinkaa



10 komentarzy:

  1. Paula Grey na ciepie ma zły i jednocześnie doskonały wpływ :P Widzę to tutaj, ale to dobrze. E tam naciągana rzeczywistość myślisz że co że tak nie jest na świecie, że pary nie zaczynają od seksu. Pewnie że zaczynają a dopiero czasami po tygodniach czy miesiącach dochodzą do tego że żyć bez siebie nie mogą i dopiero tytułują się moja dziewczyna, mój chłopak. Ucieszyły mnie ostatnie zdania że od razu to ze sobą rozwiązali, że pogadali a nie puścili w niepamięć i udawali że nic wielkiego się nie stało. Tośka mnie zadziwia, niezłe z niej ziółko, a taka niby niepozorna. o to teraz już nie będzie musiała zaprzeczać gdy ktoś ja weźmie za dziewczynę Zibiego bo to prawda. Widać na odległość że urzekła Zbyszka tym że chce pomóc Ali, że interesują się nią tak samo jak i on. Dzieci to jednak łączą :)
    Chyba trochę krótko mi wyszło wybacz ale zaraz lecę na drugi rzut do pracy

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooooooooooo nie spodziewałam się szczerze mówiąc, że zdecydują się na szybki numerek, no ale jeśli na tylnym siedzeniu jest na tyle miejsca żeby zwyobracać prawie 2 metrowego faceta to czemu nie?? Oboje napewno się pożądają i dali temu upust, ale mam nadzieję, ze to zmieni się w coś więcej. Polubili się i zaprzyjaźnili, a to są bardzo fajne podwaliny pod udany związek i dużą rodzinę:). Wyobrażam sobie że są razem, adoptują Alę i dorabiają się najmniej 3 własnych dzieci! Nie wiem dlaczego ale mężczyźni pokroju Zbigniewa wydają mi się idealnymi kandydatami na ojców. Z jednej strony stanowczy, a z drugiej pozwalający od czasu do czasu wejść sobie na głowę z wyznaczeniem twardych granic oczywiście. No i tak końcówka mnie rozwaliła:), mroźny wieczór, a oni półnadzy po bardzo namiętnym seksie mówią sobie, że coś między nimi jest, bez wielkich słów i jakichś górnolotnych wyznań. Do tego Zbyszek na moje oko jest bardziej kobiecy i empatyczny niż Tośka:)

    OdpowiedzUsuń
  3. No rzeczywiście się od dupy strony się do tego zabrał, ale mam nadzieję, że to ich połączy, bo są dla siebie stworzeni:) Widać, że Tośka polubiła Alę, a i Zbyszek czuje się przy niej dobrze;) Także ja czekam na rozwój sytuacji:) Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  4. od dupy strony czy nie, to czekałam na te scenę od pierwszego posta ! oni są po prostu stworzeni dla siebie ! niech teraz wezmą alkę pod swoje skrzydła i rodzinka wymarzona jak się patrzy !
    czekam niecierpliwie na c.d
    pozdrawiam ! :* [turnthislove.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  5. No proszę i stało się to, co stać się musiało. Być może oboje nie tak sobie to wyobrażali, może oboje myśleli, że ich pierwszy stosunek będzie w jakieś romantycznej scenerii i tak dalej, ale cóż poradzimy na to kiedy do głosu dojdą nasze uczucia i pożądania. Zbyszek i Tośka całkowicie oddali się spontanicznej chwili i jak widać na dobre im to wyszło. Mam nadzieję, że teraz razem będą walczyć o Alę ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wybacz mi że dziś będzie krótko ale mamy od kilku dni w naszej kamienicy awarie internetu i chodzi tak jam mu się podoba. Jestem zaskoczona ich zachowaniem. Nie tyle tym że zdali sobie sprawę że mogą ze sobą stworzyć coś więcej niż tylko znajomość, ale tym że tak szybko przeszli do konkretów, poważnych konkretów. Tośka chyba jest tu stylu sucha woda brzegi rwie. Zbyszek był mocno zaskoczony jej inwencją. Przynajmniej będzie ciekawie w ich łóżko :P Widać jednak ze to co w jej sferze potrzeb to w sferze potrzeb, jest też odpowiedzialna osobą co pokazuje tym jaki stosunek ma do Ali

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej po długim czasie nieobecności zapraszam na : http://mocnym-byc.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nowy rozdział zapraszam i zostaw coś po sobie jak możesz http://siatkarski-zakochany-klaun.blogspot.com/2013/11/rozdzia-4-rozkosz.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeden z moich ulubionych <3 naprawdę z chęcią czytam, ale zanim komentarz wyprodukuję :P
    Poszedłem z małą na molo hahahah wybacz, skojarzyło mi się :D Toż to Zbyszkowa piosenka i się zastosował do refrenu.
    Może szybko przeszli do tego etapu kontaktu fizycznego, ale na końcu wyszło mimo wszystko poważnie. Oczywiście, że to nie jednorazowy wyskok. Bartman chyba czekał na to od jakiegoś czasu :P
    Tak bardzo się chciał do niej zbliżyć, być kimś ważnym. Łączy ich sympatia do Ali :) I chyba tym Antonina sobie zaskarbiła po części serce siatkarza :)
    A teraz nie psuj za dużo!!! I hmm... może jakieś utarcie noska Fabiankowi? :D Publiczne :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej. :D Podoba mi się jak piszesz dlatego nominuję Cie do Liebster Blog Award. Szczegóły znajdziesz w zakładce o tym tytule na wherever-will-you-go.blogspot.com/
    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń