Ostatni dzień w roku spędzony w łóżku z prawie
40-stopniową
gorączką i zapaleniem górnych dróg oddechowych nie jest niczym
przyjemnym.
Leżę sam jak kołek w mokrym od potu łóżku bez szans na to by wstać
i zmienić sobie obleczenie. Nie mogę poprosić Michała o pomoc, bo młody tatuś
nie powinien lawirować między małym dzieckiem a chorym przyjacielem. Kubiak
Junior rośnie jak na drożdżach, a dumny Misiek nie posiada się ze szczęścia.
Wcale się mu nie dziwię, a nawet zazdroszczę, że to ma. Od kiedy on i Monia zostali
rodzicami, a ja obserwuję jak dobrze sobie z tym radzą, jeszcze bardziej
zapragnąłem dać dom i miłość Alicji. Od rozmowy z Nastką wiem, dlaczego nie
chcą się na to zgodzić rodzice i sama Wolska. Obwiniają mnie o śmierć córki i
siostry, a ja sam zacząłem wierzyć, że to moja wina. Co z tego, że nie kazałem
jej do siebie przyjeżdżać, że nie miałem o tym pojęcia? Sam fakt tego, że
zginęła w drodze do mnie, jadąc ze słowem pocieszenia i wsparcia sprawia, że
każdego dnia walczę ze łzami i bolesnymi wspomnieniami. Chodzę jak cień samego
siebie, na nic nie mam ochoty i nic mi się nie chce. Nawet na boisku
odnotowałem spadek formy, ale na szczęście szybko wszyscy eksperci mnie
usprawiedliwili tłumacząc, że po tak dużej i ciężkiej imprezie jaką były
Mistrzostwa Świata, obniżka formy musiała kiedyś przyjść. Nikt nie pojęcia co
kołacze się w mojej głowie, co się ze mną dzieje. Chociaż nie. Jest jedna
osoba, która mnie rozumie i która mnie słucha. To Antosia. Niczego na mnie nie wymusza. Nie wyciąga
informacji na siłę. Po prostu daje mi tą pewność, że jak tylko poczuję się
gorzej, to mogę do niej zadzwonić. Czy po tak krótkim czasie można powiedzieć,
że z kimś się przyjaźni? Wydaje mi się, że nie, ale Łukowska to naprawdę
wartościowa osoba.
Czuję się tak, jakby przejechał po mnie pług do
odśnieżania dróg. Nie mam siły nawet choć na chwilę dźwignąć się na łóżku i
czegokolwiek napić, a co dopiero wstać i iść do toalety. Potrzeba fizjologiczna
nie daje mi spokoju już dłuższy czas, ale dopóki mogę, to się jej nie nadaje. Dotykam
dłonią czoła. Jest gorące jak piec. Temperatura powinna mnie opuszczać, a ona
daje jazzu już od rana. Jak to wszystko tak będzie wyglądać, to pewnie spełni
się najczarniejszy scenariusz i wyląduje w szpitalu. Nawet nie chcę o tym
myśleć. Przykrywam się kołdrą. Immanentna sprzeczność, jestem niewyobrażalnie
gorący, a moim ciałem targają dreszcze, jakbym co najmniej znajdował się teraz na
obrzeżach Syberii.
-Zbyszek! Zbyszek jesteś tam! To ja, Tośka!- co ona
tutaj robi?! Przecież umówiliśmy się, że nie będzie mnie odwiedzać, by się nie
zarazić tym paskudnym i wyniszczającym choróbskiem. Nie zdążyłem się jeszcze
zorientować, że Łukowska jest upartą kobietą i jak sobie coś postanowi, to nie
ma takiej siły, która by jej nie powstrzymała. Pytanie tylko jak ja mam wstać i
jej otworzyć, skoro nie mam siły nawet wesprzeć się na łokciu? No nic, muszę
próbować.
-Jestem! Poczekaj chwilę, bo to może potrwać!-
resztkami sił próbuję zdobyć się na mocniejszy ton głosu, ale nie wiem czy
osiągam swój cel. Odkrywam się i próbuję zepchnąć nogi na podłogę. Jej chłód
nieprzyjemnie drażni moje stopy. Pozycja siedząca z trudem została osiągnięta.
Teraz wystarczy tylko podrzucić dupę do góry i się podnieść. Próbuję to zrobić,
ale za pierwszym razem z hukiem upadam obok łóżka, zrzucając za sobą lampkę z
nocnej szafki. Michał mnie zabije bo to był prezent od niego z podróży
poślubnej.
-Zbyszek co tam się dzieje do cholery?! Bo zaraz wyważę drzwi!- nie boję się tego. Te drzwi kosztowały mnie majątek, ale są
podobno przeciwpancerne. Kolejna próba uzyskania pozycji pionowej przynosi
oczekiwane rezultaty. Stoję na własnych nogach, ale ledwo. Wszystko wiruje
razem ze mną. Kiedy staję przed wejściowymi drzwiami i otwieram je, czuję jakbym
obszedł cały Rzeszów pieszo. Chciałem wziąć od Antosi siatki, z którymi tu
przyszła, ale to był za gwałtowny ruch w moim wykonaniu. Ległem jak długi u jej
stóp. Nie dość, że z czoła cieknie mi krew, bo musiałem skaleczyć się o jakiś
odłamek potłuczonej lampy, to jeszcze teraz uderzyłem głową o ścianę.
-Dlaczego nie powiedziałeś, że tak źle z tobą?! To
ja siedzę w domu i myślę, że dochodzisz do siebie, a z tobą z dnia na dzień
jest coraz gorzej! Jak dobrze, że udało mi się znaleźć coś, co być może w
szybkim czasie postawi cię na nogi. Na razie jednak musisz skorzystać z mojego
ramienia.- szatynka rozpłaszcza się w ekspresowym tempie i pomaga mi wstać.
Prowadzi do kuchni, gdzie na jednej z górnych półek znajduje apteczkę. Przemywa
mi ranę utlenioną wodą. Jestem tak obolały, że już nie zrobiło na mnie wrażenia
to nieprzyjemne pieczenie po zetknięciu z płynnym medykamentem. Do nabitego na
głowie guza Tosia przyłożyła mi ostrze noża. Czuję się teraz jak uczniak, który
wrócił po bójce w szkole wrócił do domu i oddał się w zbawienne ręce matki.
-Co ty masz w tych torebkach? Jeśli jedzenie to
zupełnie niepotrzebnie się fatygowałaś z zakupami, bo ostatnio przyniosła mi
coś na ząb Iwona i sąsiadka z dołu. Ja i tak nie mam kompletnie apetytu, więc
wiesz…- mam katar, a mimo wszystko moje nozdrza przyjemnie drażni zapach jej
perfum. Calvin Klein? Podobne kupowałem Joannie.
-Jak trochę cię ogarnę i napasę, to postawię ci
bańki. Mam nadzieje, że słyszałeś o ich zbawiennym wpływie na osoby
przechodzące ciężkie przeziębienia? Nie zawsze można je wykonywać, ale ja
dzwoniłam do lekarza rodzinnego i on nie widzi przeciwwskazań.- uśmiecha się
radośnie, a ja zamieram. Wiem co to są bańki i wiem też, jakie zajebiście one
bolą. Babcia stawiała je mi i mojej siostrze, gdy byliśmy mali. Potem też
chciała, ale ja miałem już swój rozum i umiałem się przeciwstawić. Co ja mam
zrobić teraz? Przecież nie zrobię z siebie kompletnego mięczaka i nie powiem,
że się boję! Już i tak z tym opatrunkiem na czole wyglądam jak ofiara losu.
-A może to jeszcze za wcześnie? Może dajmy szansę
antybiotykom, skoro i tak muszę je brać?- próbuję się z tego jakoś wycofać, ale
zupełnie nieskutecznie. Antosia kiwa głową jakby dając mi znak, że nie
zrezygnuje z tego. Muszę więc zacisnąć zęby i pokazać, że jestem mężczyzną,
choć w tym momencie kompletnie tego nie czuję.
***
Gdybym wiedziała, że Zbyszek jest w takim stanie już
wcześniej pokusiłabym się o wizytę u niego. Co prawda zdawałam sobie sprawę, że
jego zapalenie oskrzeli jest dosyć ciężkie, ale nie pomyślałabym nigdy, że aż
tak osłabi go ta choroba. Od dnia wizyty u lekarza, na którą osobiście go
dostarczyłam taksówką, myślałam o tym jak wykombinować w Rzeszowie kilka baniek
chińskich, by postawić Bartmanowi "bańki". Moja mama zawsze to robiła, gdy byłam
chora i nigdy moja rekonwalescencja nie trwała długo. Kiedyś pokazała mi jak to
się robi na przykładzie taty i od tamtej pory uważam, że potrafię to zrobić,
choć Zbyszek będzie moim pierwszym pacjentem. Cóż, nie będę mu tego mówić, bo
na pewno się nie położy na brzuchu i nie odda w moje ręce.
-Jedz ten rosół, a ja pójdę do twojej sypialni i
przygotuję co trzeba.- chcę zostawić go w kuchni samego, ale jak widzę
wypadającą z jego ręki łyżkę wiem, że mam do wykonania jeszcze jedno zadanie.
Siadam na krześle obok niego, biorę łyżkę i zaczynam go karmić, przy czym próbuje
nie patrzeć mu w oczy bo sama zdaję sobie sprawę, że wygląda to dość dziwnie i
jednoznacznie, a przecież robię to tylko z potrzeby serca i w imię naszej
znajomości, powoli wkraczającej na tory przyjaźni.
-Nie pamiętam, kiedy ostatni raz ktoś mnie karmił.
Chyba mama ponad 20 lat temu.- peszę się i zwiększam częstotliwość podawanych
mu łyżek. Kiedy kończy jeść przygotowany przeze mnie bulion, zaprowadzam go do
łazienki, bo kątem oka widziałam pod stołem jego skrzyżowane nogi. Nie jest to
pewnie dla niego komfortowa sytuacja, ale do wszystkiego człowiek się może
przyzwyczaić. Sama wchodzę do jego sypialni i nie powiem, by uderzył mnie w
niej zapach jaśminu czy cytrusów. Szybko otwieram okno, by choć przez chwilę
mroźne powietrze zrobiło tu porządek. Kiedy wyraźnie wzmocniony posiłkiem
Zbyszek pojawia się w sypialni, pytam go o jakiś czysty komplet pościeli, bo ta
jego obecna nadaje się co najwyżej do prania w krochmalu.
-Tam coś powinno być na górze.-wskazuje mi szafę, z
której wyciągam nowy komplet. Szybko rozprawiam się z oblekaniem i zapraszam
swojego królika doświadczalnego na łóżko.
-Zdejmij górę pidżamy.- chociaż nie wiem czy
treningową koszulkę jego klubu można nazwać pidżamą, ale właśnie to atakujący
ma aktualnie na sobie. Robi posłusznie to, o co go proszę i kładzie się na
łóżku. On się denerwuje, ale i ja nie jestem pozbawiona obaw. Wyciągam z
kieszeni zapaliczkę i zapalam małą pochodnie, uprzednio maczając ją w
specjalnym, łatwo palnym roztworze. Wypełniam ciepłem wnętrze bańki i licząc do
trzech w myślach przykładam ją do ciała Zbyszka. Wzdrygnął się. No cóż, mama
mówiła, że bańki bolą, ale jak bolą, to dobrze. Nigdy nie lubiłam nikomu
zadawać bólu, ale w tym przypadku przyświeca mi słuszny cel.
-Już ostatnia.- stawiam ją pod lewą łopatką i z podziwem
patrzę na jego plecy. Nie podpaliłam go, choć w pewnym momencie nie wiele
brakowało. Niektóre bańki są aż bordowe, ale to chyba nic złego, bo ja sama nie
raz miałam takie na plecach i żyje do tej pory, ciesząc się zdrowiem.
-Boli?- dotykam jednej z nich opuszkiem palców. Musi
boleć, bo Zbyszek nic nie mówi. Przykrywam go kołdrą, bo baniek nie wolno
przeziębić. Brunet delikatnie odwraca się na plecy. Żyje, choć jego twarz nadal
wykrzywiona jest w grymasie bólu. Kto by pomyślał, że on takie wrażliwy? W ostatnim
czasie jednak mogę w pełni zaznajomić się z jego wrażliwością i nie powiem, by
przez to Zbyszek nie zyskał w moich oczach.
-Ładnie się doprawiłem co?- mówiłam, że tak kończą
wypady na cmentarz w samej bluzie, ale kto bym tam słuchał biadolenia wiecznie
przewrażliwionej nauczycielki. Mam nadzieję, że Bartman będzie miał teraz
nauczkę i w taką pogodę, już nigdy nie zobaczę go bez ciepłego płaszcza, czapki
i szalika.
-Wiesz, właściwie to mogłabym się od ciebie zarazić,
to bym sobie zaraz po nowym roku na urlop poszła i pociągnęła tak do ferii.-
rozmarzam się, choć oczywiście żartuję, bo wcale nie uśmiecha mi się chorować,
a już na pewno nie tak jak Zbyszek.
-To połóż się obok mnie, to może coś uda nam się
załatwić.- odgarnia kołdrę na bok, a ja piorunuję go wzrokiem. Nie odpuszcza mi
jednak, przesuwając się na bok i robiąc mi miejsce obok siebie. A tam. Karmiłam
go, prowadziłam do łazienki i stawiałam bańki na plecach, więc to chyba nic
złego, by nie miała się położyć obok niego i nie poczekała aż zaśnie? Zanim to
robię, sięgam jeszcze po termometr i daję go siatkarzowi, by sprawdził stan
temperatury ciała. 39 i 2.kreski nie napawa na chwilę obecną optymizmem, ale
mam nadzieję, że już jutro będzie lepiej.
-Nie wiem czemu, ale uwielbiam zajmować się ludźmi.
Wolę to niż zajmowanie się samą sobą.
-W przyszłości będziesz świetną matką. Ania była
taka sama jak ty. Nigdy nie myślała o sobie, zawsze o innych.- Zbyszek od dnia
konfrontacji z Anastazją zdążył mi przedstawić pełny obraz mamy Ali. Usłyszałam
pod jej adresem tyle ciepłych słów, że nic dziwnego iż w moich oczach wyrosła
ona po prostu na wzór do naśladowania. Nurtuje mnie tylko jeden fakt, o który
wcześniej wstydziłam się go zapytać.
-Dlaczego nie chciałeś się z nią związać na dłużej?
Nigdy nie pomyślałeś, że moglibyście być razem?- szkoda, że w żaden sposób nie
mogę odtworzyć obrazu Anny w głowie, choć Zbyszek uparcie twierdzi, że w
Częstochowie musiałam ją widzieć, bo ona często przyjeżdżała na jego mecze.
Cóż, może i kiedyś ją widziałam, ale mimo wszystko nie wiem jak wyglądała. Nie
mniej jednak na pewno tworzyliby udany związek, a Bartman nie musiałby się
szlajać z pierwszymi lepszymi pannami, spotkanymi na swojej drodze.
-Byliśmy parą. Przez dwa dni. Zaraz po tym jak Ania
zgodziła się zostać moją dziewczyną, poszliśmy do łóżka. Mieliśmy wtedy po 16
lat i z perspektywy czasu wiem, że właśnie o to nam chodziło. Byliśmy ciekawi
jak to wygląda, o co w ogóle z tym seksem chodzi. Następnego ona doszła do
wniosku, że to strasznie przereklamowana sprawa, a mi się spodobało. Razem
jednak ustaliliśmy, że w naszym przypadku lepiej jest być przyjaciółmi niż
parą. Kochałem ją, ale jak siostrę.- ostatnio zawsze, gdy mówi o swojej zmarłej
przyjaciółce to płacze, a ja zawszę mięknę na ten widok, bo należę do grona tych
kobiet, które wzruszają się za każdym razem, gdy w oczach mężczyzny lśnią łzy.
Nasz wzrok się spotyka, gdy próbuję obetrzeć jego mokre policzki. Zbyszek
składa muska ustami moje palce, a mnie wskroś przeszywa dreszcz. Podsuwa się do
mnie bliżej, a ja się nie odsuwam. Czekam, aż jego spierzchnięte od temperatury
usta, znajdą drogę do moich. Rozchyla je językiem, torując sobie drogę.
Przyjemnie drażni moje podniebienie. Wkłada w to tyle siły i uczucia, że aż
dziw bierze, że osoba wycieńczona chorobą może tak całować. Odsuwam się od
niego, gdy przypominam sobie porównanie mnie i Ani. Jeśli traktuje mnie tylko
jak przyjaciółkę to nie mogę pozwolić na to, by mnie rozkochał w sobie. Wolska
przeszła do porządku dziennego po ich nieudanej próbie związku, a ja mogę nie
dać rady. Nie wtedy, gdy na kimś mi zależy, a na Zbyszku właśnie zaczyna.
-Przepraszam, ale muszę już iść.- wstaję z łóżka i
tak po prostu wychodzę. Przeraził mnie ten pocałunek. Przeraziła mnie skala
emocji, jaka targała mną przy każdym tańcu mojego języka z jego językiem.
Przeraził mnie ten dreszcz, który przeszywał mnie raz po raz, gdy jego
rozgrzane dłonie dotykały moich policzków. Przeraziła mnie moja reakcja.
-Przyjdziesz jeszcze kiedyś?- słyszę jego głos, gdy
zakładam płaszcz w przedpokoju. Nie odpowiadam z obawy przed tym, że spodoba mi
się tu tak bardzo, że już nigdy nie będę chciała stąd wychodzić.
~*~
Napisałam rozdział o stawianiu baniek, jestem zajebista. Wiele z Was pewnie czekało na świąteczny opis, ale ja mam na chwilę obecną taką awersję na święta, że postanowiłam zrobić coś takiego.
Melody czy ja przypadkiem nie zerżnęłam z Ciebie tej sytuacji z chorym Zbyszkiem i pomocą Żanet? Jeśli tak to przepraszam. Uświadomiłam to sobie, gdy poprawiałam błędy. Wybacz mi :*
A i jeszcze jedno. Widzę, że teraz ask jest bardziej popularny niż wywiader, więc i ja dałam się w to wciągnąć. Jeśli macie jakieś pytanie, to zapraszam <klik>
Pozdrawiam, Paulinkaa
Jajć ale mi żal Zbyszka. Nie dość, że cierpi z powodu wyrzutów sumienia to jeszcze dopadło go choróbsko! Ciekawe czy przy takiej gorączce będzie pamiętał, że pocałował Tośkę. Może będzie się wstydził, że przed obcą kobietą okazał tyle słabości, nie tylko fizycznej ale i psychicznej. Szczerze mówiąc jestem sobie w stanie wyobrazić Bartmana tak słabego, bo zwykle ci co pozuja na twardzieli i ludzi, których ciężko zranić najbardziej przeżywają trudne sytuacje.
OdpowiedzUsuńTosia chyba zaczyna do Zbyszka coś czuć i ciekawe jak w tej sytuacji rozwiąże sprawę z Fabianem.
świetny
OdpowiedzUsuńNapisałaś rozdział o stawianiu baniek a ja wiem ze nigdy, przenigdy nie dam sobie tego zrobić. Już po samym opisie miałam dreszcze. i dziękuję Bogu że nigdy mnie to nie spotkało. Opis choroby tak realistyczny ze ani myślę w tym roku poważnie się pochorować bo wszystkiego mi się odechciało. Tosia jest wspaniałą osobą, ta jej opieka nad Zbyszkiem, w ogóle widać że zbliżyli się do siebie i wcale nie mam tu namyśli tylko tego pocałunku, ale to ze Bartman zdobył się na zwierzenia. Cóż pokłony dla Zbyszka że w tej gorączce miał silę na pocałunek, szkoda że wystraszył nim Tośkę, a raczej wystraszyło ją to co poczuła w trakcie.
OdpowiedzUsuńUffff, godzina przed kompem i wszystko od początku pochłonięte jak dobra lektura :D całkowicie przypadkowo trafiłam na twojego bloga i powiem szczerze, że fabuła nieźle mnie wkręciła ! zbyszek kochający małą istotkę jak swoje własne dziecko, uczuciowy, dorosły, ogarnięty. Zdecydowanie mi się to podoba :D ! No i widać, że Tośka zaczyna się w nim zakochiwać ze wzajemnością ! Tak tak tak ! Zakochają się w sobie, wezmą ślub i adoptują Ale :D mam racja prawda? :D
OdpowiedzUsuńCo do stawiania baniek- moja zmora z dzieciństwa, wcale się Zbyszkowi nie dziwię, że się bał ! ja to zamykałam się w szafie, żeby tylko ich nie mieć :D haha :D No ale to duży facet i przyjął to na klate perfekcyjnie :D
Czekam na kolejny rozdział i gdybyś mogła mnie informować to byłabym wdzięczna :) turnthislove.blogspot.com
Pozdrawiam
Gdybyś pod rozdziałem nie napisała o Żanecie i Zbyszku w życiu bym się nie połapała(cóż ta moja demencja starcza już nie pamiętam co we własnych historiach piszę :P) Zrobiłam analizę i widzę tylko maleńkie podobieństwo :) I nie mam ci tego za złe :* Cholera mnie też coś bierze, gardło mnie tak boli ze będę mieć pewnie przymusową dietę i aż mam ciarki na plecach na myśl że może czekać mnie to co Zbyszka. Dodajmy ze faceci 10 razy gorzej przechodzą nawet zwykłe przeziębienie to Zbyszek i tak wytrzymał dzielnie. Bańki...brrr nienawidziłam tego gdy tata katował mnie nimi gdy byłam mała. Teraz podobno są jakieś takie bez podpalania wystarczy zassać, czemu tego nie było jak byłam młodsza? Tośka mnie zaskoczyła że tak łatwo weszła "do łóżka" ale cóż choremu chyba się należało. Uwielbiam czytać o pierwszych pocałunkach pary, nawet jeżeli są one niewypałem, jedno wali drugie po twarzy bądź ucieka, to jest dla mnie takie słodkie każdy następny to już nie to samo. Jestem ciekawa jak oni to potraktują opuszczą zasłonę milczenia na to czy wręcz przeciwnie pogadają o tym. Tylko nie wiem jaki będzie skutek tej rozmowy?
OdpowiedzUsuńFantastyczny rozdział. Bańki zrobiły swoje :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że faktycznie Zbyszkowi się poprawi. Po tym pocałunku to powinno zdecydowanie ;)
Naprawdę świetnie opisane i jakoś naturalnie. Nic na siłę, zbliżyli się i zaznali wspólnej przyjemności. Zauroczyła mnie cała akcja opieki Antosi nad Zbyszkiem <3
Nie ma co uciekać, muszą szczerze pogadać. Chyba w ich przypadku nie skończy się na przyjaźni :)
Pozdrawiam
No, no :D Jeszcze się okaże, że nasz Zbyszek, tym bliższym kontaktem usta-usta z Tosią, może swoją uczynną i osobistą pielęgniarkę zaraził tym paskudnym choróbskiem. Ale przy takiej opiece jaką Bartman miał no to powinien szybko stanąć na nogach i może wtedy to właśnie Zbyszek zostanie uczynnym, osobistym i przystojnym pielęgniarzem Tośki? :D Oboje byliby zachwyceni z pewnością ;) Coś mi się zdaję, że w przypadku Tośki i Zbyszka przyjaźń nie wchodzi w grę, to jest coś więcej, pomiędzy nimi iskrzy ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Coś tak czułam, że to się kiedyś stanie. Tośka i Zbyszek pasują do Siebie i moim zdaniem, powinni być razem. Mogliby razem wychowywać małą. Mam tylko nadzieję, że Antonina się nie zaraziła xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na rozdział 1 :)
http://if-only-you-could-be-here.blogspot.com/2013/11/rozdzia-1-okamaes-julie.html
Ja wiedziałam jak to się skończy :) Achh rozdział o bańkach me gusta, wspomnienie dzieciństwa i pokoju babci. Do tej pory mam ciarki.
OdpowiedzUsuńZbyszek i Tosia stworzyliby idealny dom dla małej, ale oni jeszcze o tym nie wiedzą. :)
Pozdrawiam Wolna :)
To opowiadanie jest cudne i dobrze o tym wiesz. Czytałam zawsze każdy rozdział, ale brak czasu na komentarz. Jednak jestem i będę częściej.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy http://siatkarski-zakochany-klaun.blogspot.com/2013/11/rozdzia-2-szybsze-bicie-serca.html