piątek, 27 czerwca 2014

Osiemnastka

Dwa dni Zbyszek jest już w Spale, a ja w końcu zdecydowałam się
na wizytę u Anastazji. Po głębszym zastanowieniu Bartman doszedł
do wniosku, że powinnam zaczekać na niego. Nie lubi gdy robi się coś wbrew jego woli, ale nie widzę powodu, bym miała sobie sama z tym nie poradzić. Mnie przynajmniej Wolska nie upije i nie sprawi, że zacznę postrzegać ją w dobrym świetle. Dla mnie szatynka jest uosobieniem zła na ziemi i gdybym mogła, to bym ją wytargała za kudły, ale nie zrobię tego. Chcę ją tylko zmusić do tego, by nie sprzeciwiła się, gdy wystąpię ze Zbyszkiem do sądu o przyznanie nam praw do opieki nad Alą. Najlepiej byłoby, gdyby całkowicie zrezygnowała z praw do niej, ale jestem realistką i wiem, że nie odpuści nam tak łatwo. Trudno. Ja nie jestem w ciemię bita i choć może nie wyglądam, to potrafię zawalczyć o to co dla mnie ważne. Podjechałam samochodem Zbyszka pod blok Wolskiej i wysiadłam z niego. Za szybko wstałam i zakręciło mi się w głowie. Wróciłam z powrotem do samochodu, bo sprawy nie ułatwiają mi moje wysokie buty. Odetchnęłam, złapałam kilka głębszych oddechów i wysiadłam na powrót. Tym razem o wiele lepiej mi poszło. Zamknęłam samochód, wrzuciłam klucze do torby i zakładając na nos przeciwsłoneczne okulary, ruszyłam przed siebie. Od samego początku mi się wydawało, że to osiedle jest jakieś dziwne. Co prawda rzadko tu bywałam i najczęściej ze Zbyszkiem, ale zawsze wtedy pod blokiem Nastki stały samochody, które nieodparcie kojarzyły mi się z bandytami. Dlatego mam też jakąś dziwną niechęć do samochodu Zbyszka, bo choć dobrze mi się nim jeździ to jednak BMW robi na mnie złe wrażenie. Dobrze, że przynajmniej nie czarne, bo mogłabym nim małe dzieci straszyć. Dziś na całe szczęście nie zauważam nic nadzwyczajnego, więc śmiem twierdzić, że Anastazji albo nie ma w domu albo jest sama. Ta druga opcja satysfakcjonowałaby mnie bardziej, bo chciałabym mieć to już za sobą. Przed orzechowymi drzwiami Wolskiej znów czuję się jakoś dziwnie nie dobrze i zdaję sobie sprawę, że nie jadłam śniadania, nie miałam nic w ustach od 14 poprzedniego dnia. Nic nie poradzę na to, że myśl o spotkaniu z szatynką nie działało i nie działa nadal najlepiej na mój żołądek. To na pewno musi chodzić o to, więc odrzucam od siebie symptomy jakiejkolwiek choroby. Gdy cała sytuacja się skończy, podjadę na jakąś zapiekankę albo kiełbaskę z grilla. W końcu pukam do drzwi. Nikt nie otwiera, więc ponawiam czynność. Zaraz potem pojawia się Anastazja. Jest jakaś dziwna. Jej twarz wygląda tak, jakby płakała. Nie wiem też czy przypadkiem pod prawym okiem nie ma siniaka, ale być może to tylko moje domysły. No nic, nie przyszłam tu z pierwszą pomocą i tego będę się trzymać. Wolska ma niebywały talent do tego, by brać ludzi na litość, a ja nie zamierzam się uginać.
-Wpuścisz mnie? Musimy poważnie porozmawiać i wyjaśnić sobie kilka kwestii.- w mgnieniu oka wyraz jej twarzy nagle się zmienia. Z nieopisanej wcześniej apatii nie pozostał już ślad. Z ożywaniem wciąga mnie do mieszkania, szarpiąc boleśnie za ramię. Zaczyna mi się coraz mniej podobać ta sytuacja, ale nie ma już od niej odwrotu. Zastanawiam się gdzie jest Ala, bo nieznośny odór alkoholu i papierosów nie daje mi spokoju. Oddycham z ulgą, gdy uświadamiam sobie, że mała jest u rodziców Zbyszka i razem z nimi ma jechać do Spały w odwiedziny do Bartmana. Ja się wykręciłam. Po pierwsze mam trochę pracy związanej już z zakończeniem roku szkolnego, a nie chce  tego zostawiać sobie na czas po wycieczce klasowej, a po drugie to jakoś nie widzi mi się jeszcze spotkanie z „teściami”. Mam świadomość tego, że mnie nie lubią, ale też wiem, że w końcu będę musiała im stawić czoła, bo nie chciałabym ograniczać w żaden sposób kontaktów Zibiego z rodziną.
-Chciałam z tobą porozmawiać, ale widzę, że nie jest to najlepsza pora. Może innym razem- w jej salonie na kanapie leży jakiś podchmielony mięśniak, który pożera mnie wzrokiem. Nie wiem, gdzie mam podziać oczy, by nasze spojrzenia się nie skrzyżowały. Szkoda, że nie ma przy mnie teraz Zbyszka. Po pierwsze czułabym się na pewno bezpieczniej, a po drugie zobaczyłby jak wygląda tak naprawdę praca Nastki, bo na pewno nie ma ona nic wspólnego z zaopatrzeniem klubu.
-Bardzo dobrze się składa, że jesteś. Siadaj Antosiu, bo ja też mam ci coś do powiedzenia.- łapie mnie za nadgarstek i siłą zmusza do tego, by usiadła obok tego obleśnego kolesia, który ślini się na mój widok jak zbyszkowy Bobek na porcję rosołową. Przysuwa się do mnie bliżej, a mnie momentalnie mdli na zapach płynący od mężczyzny. Zbyszek mówił bym nie przychodziła i gdybym go posłuchała, to pewnie teraz oglądałabym powtórkę White Collar, a nie drżała o swoje życie.
-Od samego początku węszysz jak pies wokół mojej osoby. Tyle czasu żyłam sobie tu w nienawiści ze Zbyszkiem, ale on nawet przez chwilę nie zainteresował się tym co robię i nie przyszło mu do głowy by mnie sprawdzać. I co? I pojawiła się pani nauczycielka, pragnąca zbawić cały świat. Od momentu w którym pojawiłaś się w życiu Bartmana i Ali, ja nie mam spokoju. Tak bardzo cię interesuję czym się zajmuję? Proszę bardzo, sama ci wszystko powiem, bo zamierzam cię wykorzystać. Odpowiadam w klubie „Hot” za handel żywym towarem. Wiesz, od czasu do czasu w prasie pojawia się ogłoszenie, że potrzebujemy kelnerki albo barmanki. Zaznaczamy, że mile widziane są licealistki i studentki. Jesteś na tyle bystra, by zrozumieć jak skończyły te wszystkie dziewczyny? Nasz szef nawiązał kontakty z Turcją i głównie tam wozimy nasze dziewczyny, w zamian otrzymując kupę szmalu. Od czasu do czasu łapiemy też ekstra okazje, porywając córki czy żony nadzianych facetów, licząc na potężny okup. Jak myślisz dlaczego pomyślałam o tobie?- o kurwa! Ona chce mnie wywieźć do jakiejś Turcji, gdzie będę musiała sprzedawać swoje ciało w publicznym domu? To jakiś koszmar! Scena jak z taniego filmu kryminalnego, nie może dziać się naprawdę. Dobrze wiem, że Anastazja liczy  na to, że Zbyszek zapłaci za mnie jakiś horrendalny okup, ale czy ona nie wzięła pod uwagę tego, że brunet postawiłby na nogi całą policję i w ten sposób starałby się mnie uwolnić? Tu w tym wszystkim musi być ukryty jakiś haczyk. Muszą mieć jakiś sposób na to, by tuszować swoje przestępstwa i do tego jeszcze zastraszać ludzi, by bali się nawet słówkiem o tym pisnąć komuś. 
-Myślisz, że Zbysiu nie zapłaci żądanej przez nas kwoty, gdy zobaczy jak kilku kolesi gwałci jego dziewczynę? Uwierz mi malutka, my mamy swoje sposoby i jesteśmy naprawdę skuteczni. Na rynku utrzymujemy się od kilku lat i do tej pory nie mieliśmy ani razu problemów z prawem.- wszystkie wnętrzności podchodzą mi do gardła. Nie mogę tego wszystkiego pojąć.
-Za co ty się tak właściwie na nas mścisz co? Co my ci ze Zbyszkiem zrobiliśmy? Wmówiłaś sobie, że to on jest winny śmierci twojej siostry choć doskonale wiesz, że to nie prawda? Kto o zdrowych zmysłach oskarża o wypadek osobę, która znajdowała się o kilkaset kilometrów od miejsca wydarzeń? Tobie jest po prostu tak łatwiej. Dobrze wiesz, że byłaś gównianą siostrą, że razem z rodzicami odwróciłaś się od Ani, gdy ta zaszła w ciążę, a teraz próbujesz udawać dobrą siostrzyczkę, która mści się za krzywdę Anki? Dorośnij dziewczyno i zobacz co zrobiłaś ze swoim życiem! Zamiast pogodzić się ze stratą siostry i cieszyć się obecnością Ali, weszłaś na drogę przestępstwa. Nie wiem ile jest prawdy w tym co mówisz, ale zastanów się jaką krzywdę wyrządzasz innym i do tego czerpiesz jeszcze z tego satysfakcję. Trudno mi uwierzyć, że można być tak do szpiku kości przesiąkniętym złem i nienawiścią.- musiałam to powiedzieć. Nawet za cenę tego ciosu w twarz, który otrzymałam od Wolskiej. Przyłożyła mi z całej siły, rozcinając porządnie wargę. Wytrzymałam ten cios i nie osunęłam się na ziemię, ale trochę mnie zamroczyło. Ona może mnie bić ile chce, ale nie zniosę dotyku innego mężczyzny. Jeszcze tak bolesnego dotyku. Zaczynam się szamotać, gdy jego dłoń zacisnęła się wokół mojej piersi. Druga zrobiła to samo. Próbowałam się szarpać, ale przytrzymał mnie za włosy, owijając sobie mój kucyk obok ręki.
-Jak myślisz ile warta jesteś dla tego swojego siatkarzyny co? No ile?!- strasznie boli mnie skóra głowy, gdy tak mną szarpie, ale nie odzywam się ani słowem. Spod moich powiek uwalniają się łzy. Trafiłam do piekła i nie mam pewności, że wyjdę z niego cała. Nie mam pewności, że wyjdę z niego żywa…

~*~

Piątkowy trening jak zawsze skończył się wcześniej niż zwykle, ale na ten pierwszy weekend zgrupowania trener poprosił byśmy zostali na miejscu, bo od razu chce załatwić dzień otwarty z mediami. Nie ma też nic przeciwko wizytom naszych najbliższych, dla tego już od 10 minut drę się na Ruciaka, by w końcu zostawił laptop w spokoju i w końcu wziął się do roboty, bo za chwilę powinni się tu pojawić moi rodzice z Alą. Ze wszystkich sił próbowałem namówić na przyjazd Tosię, ale nie dała się przekonać. Mam świadomość tego, że jest to spowodowane stosunkiem moich rodziców do niej. Staram się ze wszystkich sił by poznali jej dobre strony, ale z drugiej strony nie próżnuje pewnie też Joanna.
-Najpierw ty idziesz ze swoimi do sali gier czy ja?- chwilę zastanawiam się nad pytaniem mojego współlokatora, by w końcu zdecydować się w pierwszej kolejności na pokój. Chciałbym szczerze porozmawiać z rodzicami i wyjaśnić im, że Antosia nie jest żadną łowczynią posagów, że nie zależy jej na moich pieniądzach i naprawdę jestem z nią szczęśliwy. To przecież powinno być dla rodziców najważniejsze, szczęście ich dziecka.
-Ok., to ja posprzątam kibel, a ty się zajmij tym syfem tutaj.- rzeczywiście dziada i baby tu brakuje. Pod łóżkiem walają się brudne skarpetki i inne elementy sportowej garderoby, a stojący w kącie buty nie pachną cynamonem. Cały czas w między czasie próbuję się skontaktować z Łukowską, ale nie odbiera. Mam nadzieję, że w końcu zrezygnowała z tego wyjścia do Anastazji i zdecydowała się poczekać na mnie. Z początku nie byłem przeciwny, ale zaraz potem przypomniałem sobie jak dla mnie skończyła się jedna z wizyt w mieszkaniu Wolskiej i nie chciałbym, by szatynce stała się krzywda.
-Wiesz, że to niesprawiedliwe? Zawsze zostawiasz mi do sprzątania pokój, a sobie bierzesz na głowę względnie czystą łazienkę. Za karę ty będziesz chodził przez najbliższy tydzień do bufetu po kawę rano.- nie wstaję z łóżka, gdy po omacku nie zwilżę ust mocną kawą. Ten napój stawia mnie nogi i może kawa parzona przez panią Kazię to nie jest to co serwuje mi Tośka w Rzeszowie, ale znacznie lepiej wstać mi z łóżka nawet po cienkiej lurze.
Wynosząc śmieci, trzymam przy uchu telefon, próbując skontaktować się z dziewczyną. Za każdym razem odpowiada mi automatyczna sekretarka, więc nie mogę mieć złudzeń. Łukowska na pewno poszła do Nastki i dlatego ma wyłączony telefon, by moje upominające połączenia nie przerywały ich rozmowy. Będę próbował później, bo skoro już do niej poszła, to chcę wiedzieć jak przebiegła konwersacja i czy coś z niej wyniknęło. Na podjeździe przed ośrodkiem pojawia się Opel mojego ojca. W szybie już widzę machającą do mnie Alicję. Kocham to dziecko i jestem niezmiernie szczęśliwy, że te zabiegi Anastazji, które miały zniszczyć naszą relację, nic nie zdziałały.
-Zbyszek! Jesteśmy!- dziewczynka wybiega z ledwo zatrzymanego samochodu i biegnie w moją stronę, wpadając w moje ramiona. Chowam nos w jej włoskach, całując czubek jej głowy i czoło. Witam się z rodzicami, cały czas trzymając Alę na rękach. Do pełni szczęście brakuje mi tylko Antosi, ale nie można mieć przecież wszystkiego. Zbliża się godzina 17, więc na parkingu pojawia się więcej samochodów. Koledzy z drużyny idą im na spotkanie, nie mogąc się doczekać bliskich w swoich pokojach. Zapowiada się naprawdę rodzinna atmosfera przy grillu, zarządzonym na dzisiejszym treningu przez Anastasiego. Najpierw mamy czas tylko dla siebie, a potem spotykamy się pod altanką za ośrodkiem.
-Ta twoja dziewczyna nie przyjechała? Widać, że bardzo jej na tobie zależy.- mama nie mogła sobie darować tej uszczypliwości, ale puszczam ją mimo uszu, nie siląc się nawet na wyjaśnienia, dlaczego Tosia nie może się pojawić w Spale. Wchodzimy wszyscy razem do środka. Od samego wejścia słucham narzekań ojca na moją dyspozycję. Podobno rozmawiałam na mój temat z AA i trener nie do końca jest zadowolony z moich poczynań na boisku. To są właśnie moi rodzice. Kocham ich miłością bezgraniczną, ale z roku na rok stają się coraz bardziej apodyktyczni. Uważam, że skończyły się czasy, w których dostawałem bury za brak postępów w nauce czy nieumiejętne korzystanie z lekcji gry na pianinie.
-Zbyszku a ciocia Tosia postara się załatwić dziś sprawę z ciocią Anastazją, bym mogła z wami mieszkać?- rodzice są zdziwieni. Myśleli, że Łukowska ma w dupie moje zajęcie, a tu takie zaskoczenie.
-Dlaczego nam nie powiedziałeś, że staracie się o prawo do opieki nad Alą? Wiesz kochanie, wcześniej się nie paliłeś do tego, więc myśleliśmy, że z Joanną nie chcecie tego zrobić.-nie jestem przekonany czy Ala powinna być świadkiem tej rozmowy, dlatego proszę ją by poszła do bufetu i przyniosła sobie jakieś batonika i pomarańczowy sok, bo zapomniałem wcześniej zrobić zakupy. Ala rezolutnie zgadza się spełnić moją prośbę i wychodzi z pokoju. Jestem z rodzicami sam, dlatego zamierzam im wszystko wyjaśnić.
-Joanna nie była zachwycona moim pomysłem adopcji Ali, dlatego odkładała to w czasie jak tylko mogła aż w końcu się rozstaliśmy. Z Tosią jest zupełnie inaczej. To właśnie opieka nad małą nas do siebie zbliżyła. Zobaczyłem, że dobro innych jest dla niej ważne, że nie zostawia tych, którzy potrzebują pomocy. Naprawdę jest wspaniała i kocham ją, dlatego tak bardzo mi zależy byście w końcu ją zaakceptowali i postarali się poznać, a nie wierzyli w słowa Joanny. Nie widzicie tego, że ona próbuje was zniechęcić do Antosi, bo chciałaby do mnie wrócić? Zamknąłem ten etap w swoim życiu, w momencie w którym Aśka ode mnie odeszła do innego, a wy musicie się z tym w końcu pogodzić.-staram się być spokojny. Mama nigdy nie kryła się z tym, że Michalska jest jej faworytką w drodze do mojego serca. Tata także się przyzwyczaił, że to przy jej boku zamierzam założyć rodzinę. Mam nadzieję, że się przestawią, gdy zrozumieją, że jestem szczęśliwy z Antosią.
-Przepraszam cię synu. Nie miałam pojęcia, bo tak mało nam mówisz. Zawsze radziłeś ze sobie wszystkim sam, więcej mówiłeś Ani niż nam. Jeśli jesteś szczęśliwy z tą kob… z Antosią, to my z ojcem nie będziemy stać wam na drodze. Pozwól, że chcielibyśmy zaprosić was do nas na obiad. Przyjedzie Kasia, musimy się poznać, skoro w przyszłości mamy być rodziną.- nie mam do nich żalu. Nie potrafię. Sam jestem porywczy i często najpierw powiem, a potem dopiero pomyślę.
-Dobrze mamo, a teraz pozwolisz, że zadzwonię do niej, bo od rana nie mam z nią kontaktu i trochę się martwię.-wyciągam z kieszeni telefon i wystukuje z pamięci ciąg cyfr, układających się w numer Łukowskiej. Znów nie odpowiada. Zaczynam się denerwować, ale staram się tego nie okazywać…

…w nocy budzi mnie telefon. Nie czuję się zbyt dobrze, bo grill nie skończył się tylko na kiełbaskach, ale i na kilku butelkach piwa. Podnoszę głowę i staram się wyswobodzić ze szczelnego uścisku Ali.
-Słucham?- mówię schrypniętym głosem, nie patrząc nawet na wyświetlacz.
Zbyszek… Oni chcą mnie wywieźć. Proszę cię, pom…- zrywam się na równe nogi jak poparzony. Czuję się tak, jakby z twarzy odpłynęła mi cała krew, a nogi zrobiły się jak z waty. Jest środek nocy, a moja kobieta jest w niebezpieczeństwie!


~*~
Wymyśliłam co? Ja nie wiem skąd mi się to bierze, ale tak to sobie zaplanowałam :) I wiecie co Wam jeszcze powiem? ZDAŁAM MATURĘ! :D 
Pozdrawiam :***


czwartek, 19 czerwca 2014

Siedemnastka

Trochę niepoważnie się zachowałem, ale na szczęście w miarę szybko zdałem sobie z tego sprawę. Pamiętam z rodzinnego domu, że tata zawsze po przeskrobaniu czegoś względem mamy biegł z samego rana po bukiet kwiatów, a mama z początku niechętnie, ale w końcu dawała się przeprosić. Oczywiście mówię tu o jakiś drobnych sprzeczkach, a nie poważnych kłótniach. Zaraz po tym jak stężenie alkoholu w moim ciele zmalało i byłem w stanie w miarę „trzeźwo” rozpatrzeć się w sytuacji, chciałem porozmawiać z Łukowską, ale nam się nie powiodło z mojego powodu, bo nagle zacząłem przedstawiać Anastazję w pozytywnym świetle. Po kilku głębszych mi się wydawało, że szatynka w głębi siebie jest dobrą osobą. Zobaczymy jak będzie dziś, gdy skonfrontuje jej postawę dzisiejszą z tą wczorajszą.
Jeszcze dwa dni zostały mi do zgrupowania w Spale. To będzie pierwsza poważna podróż w wykonaniu Tośki bo umówiliśmy się, że to właśnie ona zawiezie mnie i Michała do ośrodka w spalskich lasach. Po części jestem już przygotowany do tego, że oddam swój samochód pod jej panowanie, ale nie wiem czy będę spokojnie spędzał czas z myślą, że ona rozbija się w nim po Rzeszowie. Nie chodzi o to, że szkoda mi auta, ja po prostu się o nią boję.
-Jesteśmy!- zamyśliłem się i nie zauważyłem nawet, że w samochodzie pojawiła się już Antosia z Alą po skończonych zajęciach w szkole. Przywitałem się ze swoją dziewczyną buziakiem w policzek, a z małą Wolską przybiłem piątkę. Po obydwu paniach widać już trudy roku szkolnego, ale już naprawdę jest jego ostatnia prosta.
-Macie ochotę na pizzę?- pytam, bo sam jestem głodny jak wilk i chętnie bym wrzucił coś na ruszt przed wizytą u Anastazji. Dziewczyny z radością kiwają głowami, co przyjmuje z uśmiechem. Nie wyjdę przynajmniej na jakiegoś głodomora w ich oczach.
Tu w Rzeszowie mam jedną ulubioną restaurację i jeśli już decyduję się na tego rodzaju posiłek, tu zawsze melduję się tylko tutaj. Nie wiem czym jest to spowodowane, ale najprawdopodobniej chodzi o to, że sporo czasu spędziłem we Włoszech, a jedząc tamtejszą pizzę człowiek tak zaostrza sobie smak, że każda kolejna pizza smakuje gorzej.
-My z Alą bierzemy klasyczną, a ty szalej z tymi swoimi owocami morza.- o tak. Zdecydowanie tego rodzaju pizza jest moją ulubioną, ale dziś również mam ochotę na swojską szyneczkę i pieczarki. Gdy pojawia się obok nas kelnerka zamawiam klasyczną pizzę XXL i trzy coca-cole. Oczekiwanie na posiłek umila nam rozmowa.
-A kiedy pojedziemy na zakupy przed wycieczką? Ciocia powiedziała, że będę mogła z wami.- już od jakiegoś tygodnia ekscytujemy się wyjazdem klasy Antoniny, a co za tym idzie także Ali. Wszystko postaram się dziś uzgodnić z Anastazją podczas spotkania. Teraz już nie chcę roztrząsać tego tematu, bo przed moim nosem pojawił się pachnący placek pizzy. Z boku wygląda to pewnie tak, jakby był to mój pierwszy posiłek tego dnia, ale nic nie poradzę, że lubię tutejszą pizzę i gdyby nie granice zdrowego rozsądku, to mógłbym spróbować zjeść tą ogromną pizzę sam...

...-Już nie mogę.- uśmiecham się pod nosem, gdy Ala rezygnuje ze swojego kawałka na moją rzecz.
-Jeśli będziesz miał dzisiejszego dnia problemu z żołądkiem to miej świadomość, że nie będę ci parzyć mięty i rozpuszczać kropli żołądkowych.-myślę, że nie będzie takiej potrzeby. Antosia nie ma chyba pojęcia ile mój żołądek jest w stanie pomieścić. Nigdy nie była z nami w Spale podczas wolnego dnia. Od czasu do czasu mamy taki dzień podczas treningowych przygotowań, gdzie wolno nam mieć kompletnego lenia i zamienić masę składników odżywczych na miliony pustych kalorii. Lokalne bary szybkiej obsługi i pizzerie mają pełne ręce roboty, bo zamawiamy na potęgę.
-Ale się najadłem…- przeciągam się krótko i w między czasie wołam kelnerkę, by przyniosła nasz rachunek. Nie trwa to długo, bo po 5 minutach jesteśmy już w drodze do samochodu. Chyba jeszcze nie do końca wszystko uleżało się w moim brzuchu, bo poczułem się niezbyt dobrze. Nie mogłem jednak dać satysfakcji dziewczynom, więc nie odzywałem się ani słowem. Na szczęście po paru minutach mi przeszło. W momencie, gdy Alicja pukała do drzwi mieszkania Anastazji, wszystko było już ze mną w porządku.
-Co tam jest tak głośno?- rzeczywiście, z mieszkania Nastki dochodziła dość głośna rozmowa. Najprawdopodobniej przez to szatynka nie słyszała naszego pukania do drzwi. Jakoś tak nieopacznie chwyciłem za klamkę i zdziwiłem się, że drzwi do mieszkania otworzyły się. Weszliśmy do środka, a nasza obecność nie została odnotowana.
-Co ty sobie do cholery myślisz, że będziesz ze mną pogrywać?! Miałaś się wywiązać z umowy, a do tej pory na moim biurku nie ma listy dziewczyn, które miały pójść transportem do Turcji!- czułem, że razem z Łukowską i Alą znaleźliśmy się w środku jakiś dziwnych porachunków, najprawdopodobniej nielegalnych. Najlepiej byłoby odwrócić się na pięcie i wyjść stąd, ale na nasze nieszczęście coś zakręciło się w moim nosie i chcąc nie chcąc, kichnąłem na cały głos. W przedpokoju nie pojawiła się Nastka, a jakiś facet, rodem z filmu gangsterskiego. Zazwyczaj nie boję się ludzi, ale chyba nie ma osoby, na której nie zrobiłaby wrażenia łysa głowa, masywne karczycho i góra mięśni.
-Ty ździro! Nasłałaś na mnie kogoś?!- mięśniak podszedł do Wolskiej i tak po prostu uderzył ją z całej siły w twarz. Jestem mężczyzną i nigdy nie będzie mojej zgody na to, by w mojej obecności ktoś w ten sposób traktował kobietę. Być może porwałem się z motyką na słońce, ale zaatakowałem go. Próbowałem go jakoś ubezwłasnowolnić za co dostałem potężne uderzenie z łokcia w centralną część brzucha. Nie muszę chyba mówić jak to się skończyło? Wystarczy wspomnieć na moją niedawną wyżerkę i już wiadomo, że niestrawiona jeszcze pizza znalazła ujście na zewnątrz. Na moje nieszczęście na buty tego chama…
~*~
W momencie, kiedy ten facet uderzył Anastazję, chciałam dać nogę z tego mieszkania.Nie przewidziałam jednak, że Zbyszek tak bohatersko porwie się na pomoc Wolskiej. Chwali mu się to, że stanął w obronie czci kobiety, ale to trzeba nie mieć zupełnie pomyślunku, by startować do kogoś o takiej posturze, który na oko zajmuje się biciem innych, jak on siatkówką. Musiałam zostać, gdy wymiociny Bartmana znalazły się na butach tego typa, bo on gotów jest go za to zabić.
-Zimny nie rób głupot! On na pewno nie chciał tego robić!- Nastka próbowała od samego początku studzić zapał swojego znajomego, ale on nie zamierzał jej słuchać. Wytarł swoje buty ścierką podaną mu przez Wolską i z całej siły kopnął Zibiego w twarz. Od razu z jego nosa poleciała krew. Puściłam rękę Ali i ruszyłam mu na pomoc. Na całe szczęście nie stracił przytomności. Pomogłam mu się podnieść. Spojrzeliśmy z wyrzutem na Anastazję. Jak ona może zadawać się kimś takim? Przecież ona zajmuje się małą dziewczynką i dopuszcza do tego, by ktoś taki był w pobliżu córki jej zmarłej siostry? Już nie chce mi się dociekać czy to jest ten tajemniczy kochaś. Pewne jest natomiast to, że Alicja nie zostanie tutaj na noc, a ja zrobię wszystko, by już nigdy nie musiała tutaj wracać!
-Zapłacisz mi za to! Nie pozwolę, by ktoś tak traktował Zbyszka i nie pozwolę, by Ala przebywała choć minutę z takich warunkach z kobietą, która sprowadza sobie do domu zwyrodnialców! No co się tak na mnie patrzysz? Mnie też uderzysz?!- teraz to ja zachowuję się jak idiotka. Przecież wystarczy, że uderzy mnie z całej siły w twarz i najprawdopodobniej stracę całe uzębienie, jeśli w ogóle ujdę z życiem.
-Idźcie stąd! No już!- ten cały Zimny już zbliżał się do mnie, ale Anastazja zdążyła go powstrzymać, a my w tym czasie mieliśmy czas na to, by wyjść z mieszkania i zadzwonić po policję. Już sama nie wiem kto tu jest ofiarą w tym całym zamieszaniu. Nie wiem czy ma być mi szkoda Zbyszka, który trzyma przy rozciętej wardze kawałek papierowej chusteczki. Nie wiem czy mam współczuć Ali, która zapłakana i wstrząśnięta wtula się w nogi Bartmana. Jest mi też mimo wszystko szkoda Wolskiej, bo została w mieszkaniu z mężczyzną, który jest zdolny do wszystkiego.
Policja dość szybko pojawiła się pod blokiem Nastki. Wyjaśniliśmy im co się stało i pozwoliliśmy na to, by to oni zajęli się wyjaśnianiem tego wszystkiego. Na końcu języka miałam tą całą listę, składającą się z jakiś dziewczyn, której nie przygotowała Wolska. Jeśli jeszcze raz Zbyszek powie mi, że szatynka w burdelu zajmuje się zaopatrzeniem, to osobiście zdzielę go w twarz. Przecież ona najprawdopodobniej organizuje wyjazdy polskich dziewczyn do Turcji w celu prostytuowania się. To jest handel żywym towarem!
-Chcę do domu.-zapłakana Ala prosi mnie o to, byśmy pojechali do naszego mieszkania i chętnie się na to zgadzam, bo sama muszę ochłonąć i to wszystko przemyśleć. Dzieją się w naszym życiu dziwne rzeczy, rodem z filmów sensacyjnych. Chociaż o problemie zmuszaniu kobiet do nierządu słyszy się dość często to nigdy nie przypuszczałam, że będę tak blisko tej sprawy. Nie chcę rzucać oskarżeń na wiatr, bo łatwo zbryzgać komuś opinię, a zdecydowanie trudniej ją wybielić. Nie mniej jednak jestem przekonana, że mój dedukcyjny proces jest słuszny.
-Bardzo boli?- zapytałam Zbyszka, gdy weszliśmy do mieszkania. Alicja szybko pobiegła do swojego pokoju i zaszyła się pod kołdrą.
-Idź do małej, porozmawiamy jak Ala trochę się uspokoi.-brunet ma rację. Dużo dzieje się w życiu moim i Zbyszka, ale my jesteśmy dorośli, a co ma na to wszystko powiedzieć 7-letnia dziewczynka? Gdy wchodzę do jej pokoiku, mała leży i cichutko kwili w poduszkę. Jestem pedagogiem i powinnam powiedzieć jej coś mądrego, ale w tej chwili w mojej głowie panuje chaos. Nie stać mnie na nic innego, jak tylko na gest mocnego przytulenia się do Ali. Mimo wszystko widzę, że to wystarcza, bo Alicja uspokaja się i w końcu zasypia. Całuję jej czoło i zostawiam samą przy włączonym świetle. Nie chcę by się wystraszyła, gdy pierwsza faza mocnego snu opuści ją i wybudzi się.
-Zasnęła. Boże Zbyszek, jak ty wyglądasz.- warga spuchła mu do jakiś monstrualnych rozmiarów. Rozcięcie na dolnej już zabliźniło się, ale mimo wszystko przyłożyłam jeszcze do rozciętego miejsca zimny nóż. Zibi wzdrygnął się. Pocałowałam go delikatnie.
-Jeszcze nigdy nikt nie stanął w mojej obronie tak jak ty. To było bardzo nieodpowiedzialne z twojej strony, ale dziękuję ci za to. Czuję się trochę jak baba, bo to ja powinienem bronić swojej kobiety, ale zdałem sobie sprawę, że na świecie są mocniejsi ode mnie i muszę się z tym liczyć. I zgadzam się z tobą, że już nigdy Ala nie trafi pod opiekę Anastazji. Ja głupi myślałem, że ona nie robi nic złego w tym Hadesie, a ona handluje kobietami jak workami ziemniaków. Żałuję tylko, że nie powiedzieliśmy o tym od razu policji. Niech zamkną to wszystko w pizdu, dopóki nie stała się jeszcze żadna tragedia.- między wierszami czytam, że to ja muszę się tym wszystkim zająć pod nieobecność Zbyszka, który już niedługo znajdzie się w Spale. No nic, będę musiała się z tym zmierzyć. Zaraz po tym jak bezpiecznie odwiozę chłopaków na zgrupowanie, wrócę do Rzeszowa i zajmę się tym. Nie będę od razu szła na komendę, tylko jeszcze raz będę chciała porozmawiać z Nastką. Sprytnie będę chciała ją namówić do tego, by polubownie oddała opiekę nad Alą Zbyszkowi. Może nie powinno mnie to obchodzić, ale nie pozostawię też bez echa jej „zajęcia”. Będę starała się ją namówić do tego, by zrezygnowała z tego dopóki jest jeszcze na to stosunkowo wcześnie.
-Postaram się to wszystko załatwić pod twoją nieobecność. Nic się nie martw, będę na siebie uważać i nie będę już rzucać się z pięściami na silniejszych od siebie bo drugim razem może się to dla mnie zdecydowanie gorzej skończyć. Kto wie czy na tej liście nie znajdzie się miejsce na moje nazwisko?- chciałam rozładować jakoś nerwowe emocje, ale mój kiepski żart mi w tym nie pomógł, bo Zbyszek jeszcze bardziej się spiął zamiast rozluźnił.
-Nawet tak nie żartuj. Mów mi tak dalej, to zabiorę was ze sobą do Spały i będę miał na oku 24 godziny na dobę.-oboje dobrze wiemy, że nie ma na to najmniejszych szans. Zresztą, nie ma sensu popadać w panikę. Będę na siebie uważać, nie pchając się niepotrzebnie w ryzykowne sytuacje. Jeśli zauważę, że to wszystko zagraża mi i moim najbliższym to wycofam się, nawet za cenę niewyjaśnionej sytuacji. Życie i zdrowie jest dla mnie ważniejsze niż udowodnienie światu, że Anastazja nie prowadzi się na tyle dobrze, by być prawnym opiekunem Alicji.
-Straciłem już Ankę i nie mogę stracić ciebie. Nie przeżyłbym tego…


~*~
Zdążyłyście się już przyzwyczaić, że moje opowiadania czasem zjeżdżają na kryminalne zagadki rodem z Las Vegas bądź Miami? To wszystko dlatego, że w dzieciństwie wolałam oglądać seriale od 16 lat niż bajki i pewnie stąd moje zamiłowanie do takich historii...
Pozdrawiam :***

sobota, 7 czerwca 2014

Szesnastka

Bierzemy udział w jakimś dziwnym procederze, próbując zdemaskować Nastkę. Mógłbym ją podejrzewać o wszystko, ale nie o to, że zarabia na życie, sprzedając własne ciało. Nawet do głowy mi to nie przyszło, ale teraz zaczyna się to powoli układać w logiczną całość. Młodsza Wolska nie może pochwalić się jakimś znaczącym wykształceniem, bo z tego co wiem, skończyła tylko liceum i nie wiem nawet czy podeszła do matury. To nie jest ten czas, że praca czeka na ciebie zaraz po skończeniu szkoły. Trzeba najpierw skończyć studia, najlepiej jeszcze jakieś konkretne i do tego jeszcze szereg kursów. Owszem, zastanawiałem się już od dłuższego czasu skąd Anastazja czerpie kasę na te wszystkie przyjemności, ale wmawiałem sobie, że znalazła dzianego faceta i przeszła na jego utrzymanie.
Dzisiaj rano szatynka zadzwoniła do mnie i zapytała czy nie zająłbym się nadprogramowo Alicją, bo jej wyskoczyło coś pilnego. Nigdy wcześniej jej się nie zdarzało proponować mi takie rzeczy, bo najchętniej zupełnie ograniczyłaby mój kontakt z małą. Oczywiście przystałem na to, bo miałem nadzieję, że w ten sposób dowiem się więcej. Jak jakiś kompletny kretyn siedzę w samochodzie pod jej blokiem i czekam aż Wolska wyjdzie ze swojego mieszkania. Jej sportowe auto stoi jeszcze na parkingu, więc najprawdopodobniej jest w środku swojego M4. Na stałym łączu z Antosią, melduję jej o postępach swoich obserwacji.
-Przynajmniej choć ten jeden raz w życiu role się odwróciły i teraz ja śledzę, a nie jestem śledzony.- irytują mnie sytuację, gdy na spacerze z bliskimi czy zwyczajnym wyjściu po bułki do sklepu towarzyszy mi jakiś fotoreporter. Może w Rzeszowie nie działa to na taką skalę, ale gdy tylko pojawię się w rodzinnym domu, to zaraz ktoś życzliwy donosi o tym największym plotkarskim portalom i potem muszę oglądać się w kolorowych gazetach i czytać na swój temat niestworzone historie. Antosia mówi mi właśnie o tym co mnie czeka, gdy dobrze wypełnię swoje zadanie. Aż robię się czerwony na samą myśl o tym, co dziewczyna ma mi do powiedzenia. Kto by pomyślał, że niepozorna pani pedagog może skrywać w sobie taką nieposkromioną naturę dzikiej i nieokiełznanej kobiety. Czasami łapię się za głowę, gdy dochodzi między nami do zbliżeń.
-Wyszła z mieszkania!- muszę się otrząsnąć ze umysłowego zniewolenia słowami Łukowskiej, bo Nastka właśnie wyszła z mieszkania. Nie czekam nawet na pożegnanie ze strony szatynki, po prostu rozłączam się i rzucam telefon na siedzenie obok. Włączam silnik, bym był gotowy ruszyć od razu za Wolską. Nie powiem, żebym był jakoś szczególnie opanowany w tej sytuacji, ale staram się jakoś trzymać poziom i próbuję robić wszystko, by nie zdradzić swojej obecności za samochodem Anastazji. Specjalnie wziąłem nawet wóz od Moniki, bo mój rozpoznałaby bez problemu w pierwszej chwili. Dla niepoznaki staram się trzymać za nią dwa samochody dalej, a w duchu modlę się, by rzeszowska sygnalizacja świetlna sprzyjała moim poczynaniom.
-Niech to szlag!- ona przejeżdża na pomarańczowym świetle, a ja muszę się zatrzymać. Wiem tylko tyle, że skręciła na skrzyżowaniu w lewo, więc i ja robię to samo, gdy zielona barwa umożliwia mi kontynuowanie jazdy. Na całe szczęście szybko udało mi się zlokalizować ją na nowo, więc mogłem odetchnąć z ulgą. Jej samochód zatrzymał się pod znanym, a jednocześnie nieznanym mi lokalem. Od razu chcę zaznaczyć, że nigdy nie korzystałem i nie zamierzam korzystać z usług pań z „Hadesu”, ale co nie co o tym miejscu słyszałem. Nasze tropy zaprowadziły nas w miejsce, w którym kobiety oddają swoje ciało za pieniądze. Nie mam pojęcia jaki udział w tym wszystkim ma Wolska, ale na pewno nie przyjeżdża tu dla relaksu.
Wysiadam z samochodu i tylko modlę się, by nikt nie zauważył mojej osoby pod publicznym domem. Już widzę te nagłówki, że reprezentant Polski zabawia się w burdelach po godzinach, a w mediach udaję świątojebliwą osobę. Rozejrzałem się wokół siebie i nie będąc w 100% pewnych uznałem, że jestem w miarę bezpieczny. Zabezpieczyłem pojazd i ruszyłem przed siebie. Już od samego wejścia do „Hadesu” uderzyła mnie czerwień ścian i jakiś specyficzny, nieznany mi dotąd zapach. Nie potrafię go porównać z niczym innym. Niby pachnie pomarańczą, ale jakoś tak nienaturalnie, tak mdło. Nawet nie chcę mi się myśleć co może kryć się za tym zapachem, więc nie zastanawiam się nad tym dłużej. Robię kilka kroków dalej i napotykam na jakąś dziewczynę. Zdążyłem zauważyć, że ten burdel działa pod przykrywką kawiarni, bo bez problemu dostrzegam stoliki z krzesłami, a na jednej ze ścian ustawiona jest barowa lada.
-W czym mogę pomóc?- owa dziewczyna też niby ubrana jest normalnie, ale skąpa bluzka nie potrafi dostatecznie zakryć obfitego biustu, wylewającego się z miseczek biustonoszu. A może właśnie o to chodzi, by nie zakrywała?
-Szukam Anastazji Wolskiej.-widzę, że wypowiedziane przeze mnie nazwisko budzi konsternację. Ona nawet nie wie jak ja jestem zdziwiony, że szukam w takim miejscu prawnej opiekunki córki mojej zmarłej przyjaciółki. Powinienem się cieszyć, że w obliczu takich spraw łatwiej będzie mi starać się o opiekę nad Alą, ale jakoś tego nie robię.
-Ale ona już nie pracuje tutaj. To znaczy pracuje, ale ona nie…- rzeczywiście myślałby kto, że dziewczyna zapomniała języka w buzi i udaję cnotkę-niewydymkę.
-Może ją pani zawołać? Wiem, że jest w tym budynku.- zachowuję się być może jakiś napalony klient, ale jak już zabrnęliśmy do tego momentu to muszę zrobić wszystko, by wyjaśnić tę sprawę do końca. Na chwilę zostaję sam w tym dziwacznym miejscu. Mój wzrok kieruje się w stronę potężnej rury, która zdobi środek pomieszczenia. I ktoś tym ludziom tutaj wierzy, że prowadzą restaurację?
-Co ty tutaj robisz?!- standardowe zachowanie z jej strony. Atakuje mnie ode samego wejścia, choć w tym rozdaniu to ja rozdaję karty, bo to ona znalazła się w idiotycznym położeniu, nie ja. Patrzę na nią z wyższością, bo widzę jak się miota. Ucieka wzrokiem po ścianach, nie patrzy mi w oczy i nerwowo wykręca sobie palce.
-Może ty mi pierwsza odpowiesz co tutaj robisz? I proszę cię nie krzycz, bo krzykiem nic nie zdziałasz. Wydało się skąd masz pieniądze na takie wystawne życie, ale ja nie wierzę, że ty robisz to wszystko sama z siebie, musiało cię coś do tego skłonić.-nie wierzę, że zachowuje się tak, jak się zachowuję. Ona obwiniała mnie w oczach Ali za śmierć Anki, nie szczędziła kąśliwych uwag i robiła wszystko, bym czuł się nikim. Ja natomiast zamiast odpłacić jej pięknym za nadobne, pozwalam jej się do mnie przytulić i wypłakać.
-No już, spokojnie. Można tu gdzieś usiąść i pogadać czy wolisz stąd wyjść?- Nastka wyciąga z torby pęk kluczy i otwiera nimi jakąś niewielkich rozmiarów pakamerę. Wchodzimy do środka i siadamy na jednej z ustawianych pod ścianą kanap. Nie myślałem, że w mój rękaw Anastazja będzie wylewać łzy. Życie potrafi zaskakiwać…

~*~

Czekam na niego jak idiotka do późnych godzin nocnych. Zrobiłam Ali kolację, pomogłam jej się wykąpać i położyłam do łóżka. Przeczytałam ulubioną bajkę i poczekałam w jej pokoju do momentu, w którym oczy zamkną się na dobre. Sama wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w pidżamę i usiadłam przed telewizorem w oczekiwaniu na chłopaka. Miałam nadzieję, że oglądanie jakiegoś beznadziejnego programu kabaretowego umili mi czas, ale nic takiego nie miało miejsca. Zbyszkowy telefon milczy jak zaklęty od naszej ostatniej rozmowy, w której tak nagle ją urwał, bo najprawdopodobniej na horyzoncie pojawiła się Wolska. Zrozumiałam to, ale co można robić poza domem tyle czasu?! Naprawdę zaczynam się już zastanawiać czy aby na pewno nic złego się nie stało. Przez chwilę pojawiła się myśl, by zadzwonić do Michała, ale wtedy szanowny pan Bartman stanął w drzwiach salonu. Jego twarz wyglądała tak, jakby znajdowała się za mgłą. Nie musiałam go o nic pytać by zorientować się, że jest pod wpływem alkoholu. Ciśnienie w moich żyłach podniosło się na pewno kilka razy ponad normę.
-Gdzie ty byłeś tyle czasu?!- powiedziałam to głośno, ale ze świadomością, że za ścianą śpi Ala i nie mogę się wydzierać, bo mogę ją obudzić. Zbyszek rozwalił się na kanapie i najwyraźniej nie miał ochoty tłumaczyć mi swojej aż tak długiej nieobecności. Zamiast dowiedzieć się czegoś na temat Anastazji, to on przychodzi kompletnie zalany do domu i już prawie zasypia na siedząco. Mamrocze coś pod nosem, ale nie można z tego wyłapać żadnych konkretnych słów. Ok., ja nie będę się prosić. Z wysoko podniesioną głową poszłam do sypialni, zamykając ją na klucz. Nie mam ochoty użerać się z trzeźwiejącym Bartmanem, któremu może się zebrać w każdej chwili na amory.
Co z tego, że leżę w łóżku, skoro nie mogę zmrużyć oka. Słyszę donośne chrapanie bruneta z salonu i zazdroszczę mu, że już od dłuższego czasu znajduje się w innym wymiarze. Ja zamiast śnić, to rozmyślam o tym co Zbyszek robił tak dużo czasu z Nastką. To chyba normalne, że się tym martwię, bo jeśli nasze przypuszczenia odnośnie miejsca pracy szatynki potwierdzą, jakby nie patrzeć Bartman spędził pół dnia z prostytutką. Nigdy się nie zastanawiałam nad tym czy siatkarz byłby w stanie mnie zdradzić. Cholera, ja tak mało o nim wiem na dobrą sprawę. Takiej rzeczy powinnam być pewna, a nie jestem.
-Antosia otwórz, chcę porozmawiać.-patrzę na tarczę zegara stojącego na mojej szafce nocnej. Dochodzi godzina 4. Długo waham się czy mam mu otworzyć, ale w końcu to robię. Bez większych emocji wpuszczam go do środka, sama zakopuję się pod kołdrą w pozycji siedzącej. Czekam na jego wyjaśnienia, skoro zebrał się na odwagę i najprawdopodobniej otrzeźwiał z pierwszego upojenia alkoholowego.
-Rozmawiałem z Nastką. Faktycznie pracuje w domu publicznym, ale zapewniała mnie, że nie w charakterze prostytutki. Zajmuje się zaopatrzeniem.- nie wiem czy on od tego alkoholu to jakiegoś pomieszania z poplątaniem dostał czy co?! Jakie zaopatrzenie w burdelu?! W kondomy czy wazelinę?! Prycham ironicznie i stawiam oczy w słup.
-No nie patrz tak na mnie. Mi też na początku ciężko było w to uwierzyć, ale zorientowałem się w sprawie i jestem skłonny jej uwierzyć. W ogóle długo rozmawialiśmy o życiu i ona naprawdę nie jest złym człowiekiem.-nie no, teraz to już w ogóle uważam, że ta rozmowa nie ma sensu. Ta dziewczyna oskarżyła go o śmierć jego przyjaciółki, szykanowała na każdym kroku i buntowała przeciwko niemu Alicję, a on teraz mi wyskakuje z tym, że ona nie jest złym człowiekiem?!
-Wiesz co Zbyszek, może ty lepiej idź na tę kanapę i prześpij się, bo gadasz jakieś bzdury. Ja nie mam ochoty tego słuchać!- wskazałam brodą na drzwi. Chciał coś powiedzieć, ale ja ostentacyjnie wyłączyłam lampkę i kolokwialnie mówiąc, odwróciłam się do niego dupą. Nie protestował, nie nalegał. On jest za bardzo honorowy, by się o coś kogoś prosić…

…pierwsze ciche dni po mojej przeprowadzce do Zbyszka. Z moich doświadczeń z dzieciństwa pamiętam, że rodzice prowadzili dość ostrą wymianę zdań, gdy tata wracał od jakiegoś kolegi po kilku głębszych, ale zazwyczaj następnego dnia rano mama parzyła ojcu mocną kawę, a on ochoczo wypijał ją jednym haustem. Powieliłam rodzinny schemat, ale Bartman nie tknął ode mnie kawy. Bez słowa wyszedł z mieszkania i tyle go widziałam.
-Antosiu gdzie jest Zbyszek? Bo obiecał mi, że zawiezie mnie do szkoły.- no tak. Miał zawieźć do szkoły nas obie. Na całe szczęście pogoda za oknem jest tak piękna, że możemy z małą śmiało skorzystać z komunikacji miejskiej.
-Pojedziemy autobusem. Kochanie idź spakuj plecak, za 15 minut wychodzimy z domu.- głaszczę ją po główce i całuje w czoło. Kończę przygotować dla nas drugie śniadania. Swój jogurt pakuję do torby, a kanapki Ali do pojemnika na żywność. Gdy dziewczynka przynosi plecak, wkładam jej wszystko do jednej z przegródek, do tego jeszcze dokładając butelkę z piciem. Zamykałam właśnie drzwi, gdy na schodach do mieszkania pojawił się Zbyszek. Z bukietem czerwonych róż i z miną zbitego psa. Z wrażenia klucze wypadły mi z ręki.
-Kotku pobiegniesz do samochodu? Tu masz kluczyki, my zaraz przyjdziemy.- Alicja robi posłusznie to, o co prosi ją Zbyszek.
-Zanieś te kwiaty Anastazji, skoro jest takim dobrym człowiekiem…- ja też potrafię się unieść honorem, choć muszę powiedzieć, że ogrom bukietu zrobił na mnie wrażenie. Zbyszek nie mówił nic, po prostu patrzył na mnie tymi swoimi zielonymi ślepiami, aż w końcu zmiękłam i wzięłam kwiaty.
-Przepraszam cię za to, że wczoraj tak długo nie wracałem do domu. Faktycznie, trochę za dużo wypiłem i być może naiwnie podszedłem do słów Anastazji. Obiecuję, że porozmawiam z nią raz jeszcze, nie dam w siebie wlać grama wódki i nie dam wziąć się na litość. I chciałbym, żebyś i ty teraz była obecna podczas tej rozmowy. Możemy nawet jechać dziś po szkole, jeśli chcesz.-obejmuję szyję Zbyszka i zgadzam się skinieniem głowy na to, byśmy pojechali do Wolskiej. Fakt, będę się czuła pewniej, jeśli tym razem będę przy nim.




Zapraszam też tutaj:
XXIV-->tutaj<klik>
3-->tutaj<klik>
#3-->tutaj<klik