sobota, 8 listopada 2014

Dwudziestkaósemka

Postanowiłam, że natychmiast wrócę do Rzeszowa i nie będę czekać aż skończy się przymusowy urlop od rodzinnego życia, który otrzymałam od Zbyszka. Rodzice zgodzili się pożyczyć mi swój nowy samochód, który mąż sprezentował im na gwiazdkę. Mówiłam, że nie będą zachwyceni tym podarunkiem, ale w tym momencie dobrze się stało, że auto stoi na podwórku. Wizyta Fabiana tutaj całkowicie mnie rozstroiła. Od tamtej pory nie przespałam dobrze ani jednej nocy. Cały czas myślę o jego słowach oraz o tym jak teraz wygląda moje małżeństwo. Paradoksalnie dzięki Drzyzdze zrozumiałam, że muszę walczyć o mnie i Zbyszka. Jeśli oboje będziemy uciekać i udawać, że nie ma problemu, to nic dobrego z tego nie wyniknie. Ktoś musi wziąć sprawy w swoje ręce i to mogę być ja, nie przeszkadza mi to. Kocham Bartmana i nie pozwolę, by to uczucie tak po prostu się skończyło. Oboje popełniliśmy błędy, ale ktoś pierwszy musi wyciągnąć wnioski i zabrać się do działania.
-Może poczekaj do jutra? Warunki na drodze dziś nie są najlepsze.- na jutro też zapowiadają opady śniegu i siarczysty mróz. Nie mogę już dłużej czekać. Umieszczam Melę w samochodowym foteliku, a Alę na odpowiedniej podkładce. Trochę się boję tej podróży, bo jeszcze nie poruszałam się po drodze w takich warunkach, ale w końcu kiedyś musi być ten pierwszy raz.
-Muszę jechać dziś mamo. Nie martw się, będę jechać ostrożnie. Zadzwonię jak będę na miejscu.- trochę czasu mi to zajmie. Będę też musiała się zatrzymać na jakiejś stacji benzynowej czy przydrożnej restauracji, by nakarmić dziewczyny i przebrać najmłodszą latorośl. Kiedy bym nie dojechała do Rzeszowa, to muszę coś robić. Nie mogę siedzieć bezczynnie i czekać aż sprawa sama się wyjaśni, bo jeśli tak będę postępować, to mogę już powoli wyobrażać sobie siebie na sali rozpraw podczas sprawy rozwodowej.
-Uważajcie na siebie i pozdrówcie Zbyszka. Mam nadzieję córeczko, że wszystko się między wami ułoży.-ja też mam taką nadzieję. Gdybym jej nie miała, to nie decydowałabym się na tą podróż. Wsiadłam za kółko, zapięłam pasy i przeżegnałam się na drogę. Św. Krzysztof musi mi dopomóc szczęśliwie dojechać do celu…

…dziewczyny mi się pospały na kilka kilometrów przed Rzeszowem. Czy ja mogę się im dziwić? Jesteśmy już w drodze prawie 10 godzinę, mi samej kleją się oczy, ale jeszcze chwilę jestem w stanie wytrzymać. Gdy mijam zieloną tablicę z napisem „Rzeszów”, oddycham z ulgą. Udało mi się dojechać, a po drodze nie miałam większych problemów. Może parę razy wpadłam w delikatny poślizg, ale udało mi się wyjść za każdym razem obronną ręką.
-Ala! Ala obudź się i małą, bo jesteśmy już prawie na miejscu.- poprosiłam starszą córkę, by obudziła Amelkę, bo ja nie chcę się rozpraszać podczas jazdy. Chciałam zaparkować obok samochodu Zbyszka, ale miejsce zajęte było przez samochód Michała. Szukanie wolnego miejsca nie zajęło mi wiele czasu, bo prawie po sąsiedzku udało mi się zaparkować auto rodziców. Wzięłam Amelię do nosidełka i Alę za rękę. Na razie zostawię walizki w samochodzie, później się nimi zajmę. Nie ma w nich końcu rzeczy, bez których przez najbliższy czas nie mogłybyśmy się z dziewczynami obejść.
-Myślisz, że wujo Michał przyjechał z ciocią i Krzysiem?- spojrzałam na zegarek. Dochodzi 23 i nie chcę mi się wierzyć, że Monika trzymałaby swojego synka do tej godziny poza domem. Może Kubiak po prostu przyjechał w odwiedziny do przyjaciela, napili się piwa bądź innego trunku i musiał zostawić samochód pod blokiem, wracając do domu taksówką. Ledwo weszłam po schodach, mała Amelia już swoje waży, a ja jestem raczej słabą kobietą. Z radością dotarłam pod drzwi i wygrzebałam klucze. Z mieszkania nie dochodzą mnie żadne dźwięki, więc pewnie moja wersja z balującymi kolegami jest prawdziwa. Zbyszek pewnie teraz śpi, więc nie będę walić do drzwi. Otworzyłam je sama i weszłam do środka. Ala od razu pobiegła do łazienki, bo jeszcze w samochodzie mówiła, że chce jej się siku. Tak szybko biegła do łazienki, że potrąciła stojak na ubrania, który upadł z hukiem na podłogę. Amelka się rozpłakała, Ala się rozpłakała, a w przedpokoju pojawił się Zbyszek, kompletnie pijany.
-O proszęęeee, rodzinka wróciła…- sepleni się jak zawsze po alkoholu. Minęłam go i zaniosłam Amelkę do sypialni. Rozebrałam i położyłam na łóżku. Momentalnie obok mnie pojawił się Zbyszek. Odór alkoholu bije od niego na znaczną odległość.
-Co tam słychać u Łukaszka? Może go zaprosisz do nas i spotkamy się we trójkę? Porozmawiamy, poznamy się lepiej…- podchodzi do mnie blisko, bardzo blisko. Jest tak blisko mnie, że czuję jego oddech na swojej szyi. Czuję jeszcze jego nieświeży oddech z powodu wypitego alkoholu. Dziwnie się zachowuje i jeszcze wyjeżdża z tym Łukaszem. Ja naprawdę nie mam z nim takiego kontaktu, o jaki posądza mnie mój mąż. Raz czy dwa do mnie zadzwonił, ja potem oddzwoniłam i nic poza tym.
-Myślę, że powinieneś się położyć i trochę odpocząć. Wcześniej może weź prysznic. Idę do dziewczynek, położę je spać, a my porozmawiamy jutro.-chcę go wyminąć, ale mi na to nie pozwala. Zachodzi mi drogę i podnosi podbródek do góry.
-Możesz mi powiedzieć jaką masz grupę krwi?- nie rozumiem skąd to pytanie. Zresztą jestem przekona, że kiedyś już mu o tym mówiłam, a nie tak trudno zapamiętać „BRh+”. Ja przynajmniej pamiętam o tym jaką on ma grupę krwi, w razie jakiegoś nieszczęścia.
-Jeśli aż tak bardzo potrzebujesz tej informacji to ci powiem. Mam grupę krwi BRh+.
-A ja mam ARh+. Amelka? Amelka ma 0Rh-. Nie uważasz, że powinnaś mi coś powiedzieć kilkanaście miesięcy temu?- że niby co, że Mela nie jest jego córką?! Nie wiem co on pił z Michałem, ale dobrze to na niego nie zadziałało. Potraktowałabym jego słowa jako głupi dowcip i efekt wypitego alkoholu, ale ten jego wzrok, te jego oczy. Coś jest w nich nie tak, coś w jego zachowaniu jest nie tak.
-Połóż się spać Zbyszek, porozmawiamy kiedy będziesz mówił mądrzejsze rzeczy, bo dzisiaj to my się raczej nie dogadamy.-chciałam iść do dziewczynek, by położyć je spać, ale mój mąż zastawił mi drogę. Coraz mniej mi się to podoba, naprawdę coraz mniej.
-Wiem co mówię. Nigdy wcześniej o tym nie rozmawialiśmy, a przecież wtedy gdy cię porwali i przetrzymywali, to ty może z którymś z tych, może Ty z tym Łukaszem...- z moich oczu popłynęły łzy, grube i gęste. Starałam się za wszelką cenę wymazać tamte wydarzenia z głowy, bo wspomnienia o nich są dla mnie bardzo bolesne. Na całe szczęście oprócz obmacywania i bicia nie spotkało mnie nic gorszego, bo nie wiem czy umiałabym żyć ze świadomością, że zostałam zgwałcona. Po drugie nie wierzę, że Zbyszek podejrzewa, że nie jest ojcem Amelii. Przecież mała ma jego oczy, włoski i uśmiech. Podejrzewam, że gdy podrośnie będzie się do niego upodabniać coraz bardziej. Co on nigdy na biologii nie rozwiązywał krzyżówek genetycznych?!
-Przecież ci mówiłam, że do niczego złego nie doszło i mówiłam najszczerszą prawdę.
-No to może to nie było na siłę co? Może ten kontakt z Łukaszem to nie jest wcale tylko od tak sobie co? Może po prostu Amelka to jego dziecko tylko boisz się do tego przyznać i przez cały czas mnie oszukiwałaś? Ja nie jestem głupi Tosia i wiem, że dziecko nie musi mieć takiej samej grupy krwi jak rodzice, bo pamiętam z biologii krzyżówki, ale za dużo tu rzeczy układa się w całość. Ten ożywiony kontakt z Łukaszem, ta grupa krwi i to, że po narodzinach małej tak się ode mnie odsunęłaś. Ja tłumaczyłem to sobie, że to przez strach o dziecko, ale teraz już sam nie wiem co mam o tym myśleć. Wiesz dlaczego chciałem wyjechać do Rzeszowa sam? Byłem w areszcie u Nastki. Poprosiła o spotkanie, więc postanowiłem, że ją odwiedzę. Wiedziałem, że nie będziesz tym pomysłem zachwycona, dlatego ci nic nie powiedziałem. Chciałem też spotkać się z tym Łukaszem i jasno i wyraźnie mu wytłumaczyć by się od ciebie odczepił bo ja nie dopuszczę do tego by moje małżeństwo się rozpadło. Od tego czasu wszystko się zmieniło, nie wiem co mam myśleć...-jego słowa przeszyły mnie na wylot, a serce rozpadło się na miliony drobnych kawałeczków, które trudno będzie poskładać w całość, o ile w ogóle da się je poskładać. Tyle przykrych słów, tyle oszczerstw pod moim adresem i do tego jeszcze ten piekielny brak zaufania i sugerowanie się opiniami innych. Jak on może brać pod uwagę słowa kobiety, która przez pewien czas była źródłem wszystkich naszych nieszczęść. Insynuacje o tym, że Amelia nie jest jego córką są dla mnie po prostu chore. Był ze mną od momentu, w którym dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Starał się być na każdym badaniu USG, by następnego dnia nieść chłopakom na trening jego wydruk, chwaląc się pierwszym paszportowym zdjęciem swojej córki.
-Nie mogę uwierzyć, że po raz kolejny dajesz się zmanipulować Nastce? Jak możesz po tym wszystkim jej wierzyć? Powiedziałam ci o wszystkim co miało związek z porwaniem, widziałeś szramy po przypaleniach na moim brzuchu. Byłeś świadkiem wielu nocy, które przespałam niespokojnie, płacząc do poduszki. Nie wiem co miałam zrobić, byś wierzył, że to co przeżyłam było dla mnie traumą. Ja taka już jestem, że staram się szybko podnosić po życiowych porażkach i tragediach. Gdyby mnie ktoś zmusił do seksu na pewno bym ci o tym powiedziała. Twoje domysły na temat rzekomego ojcostwa Łukasza są chore i radzę ci się dobrze zastanowić nad tym co mówisz!- podniosłam głos, wypowiadając ostatnie zdanie. Wiem, że Zbyszek szybko otrzeźwiał, prowadząc ze mną tę rozmowę, dlatego nie muszę się martwić, że jutrzejszego dnia nie będzie niczego pamiętał i udawał, że nic się nie stało. Możemy sobie powiedzieć wszystko, co mamy do powiedzenia.
-Chcę żebyśmy zrobili testy na moje ojcostwo. Nie będę potrafił funkcjonować ze świadomością, że być może wychowuję nie swoje dziecko.- mój żołądek się zacisnął. Gdybym miała w nim więcej treści, to kto wie czy bym nie zwymiotowała. W oczach stanęły przezroczyste kropelki łez. Staram się je powstrzymywać, by nie płynęły ciurkiem po mojej twarzy, ale to takie trudne w takiej chwili, gdy mąż posądza o takie rzeczy i wykazuje się tak wielkim brakiem zaufania.
-Dobrze, jeśli chcesz tych badań to zrobimy je, ale ja też mam ci coś do powiedzenia. Pamiętasz jak składaliśmy przysięgę małżeńską. Tam padły takie słowa o ślubowaniu wierności. Ja przysięgi danej Bogu nie złamałam. Ksiądz mówił też coś o uczciwości. Uczciwie przyznałam ci się do tego co działo się podczas tamtych dni, gdy mojemu życiu zagrażało niebezpieczeństwo. Mówił też coś ksiądz o tym, że mamy się nie opuścić aż do śmierci. Tego ci nie obiecam, bo ja nie będę potrafiła żyć w obliczu twojego braku zaufania. Niezależnie od wyniku badań nie możemy być razem, już nie możemy być razem. Nie po słowach, które dziś tu padły. Jestem przekona, że badania potwierdzą twoje ojcostwo, ale czasu i powiedzianych słów już się nie cofnie. Odchodzę Zbyszek…- kurwa, tylko gdzie ja mam odejść?! Mam wrócić do rodziców i powiedzieć im o wszystkim? Za duże upokorzenie jak na jednego człowieka. Mam iść do Kubiaków? Będę mnie namawiać do tego, bym wybaczyła Zbyszkowi te głupoty, które wypowiedział. Pewnie padną słowa, że sama jestem sobie winna, bo go od siebie odpychałam, aż w końcu nabrał podejrzeń, że coś jest nie tak. To moja wina, że nasze małżeństwo się rozpada. Po części na pewno tak, bo wina nigdy nie leże po jednej stronie.
-Chcesz odejść? Po tym wszystkim co przeszliśmy?- no i to mnie właśnie najbardziej boli, że tyle potrafiliśmy przetrwać, a teraz rozdziela nas taka przepaść. Staje między nami sprawa, która jest niedorzeczna, a budzi tyle negatywnych emocji.
-Mam inne wyjście? Myślisz, że po wyniku tych badań wrócę do ciebie i powiem „No widzisz kochanie, Amelka to twoja córka, więc wszystko jest w normie. Już możemy być szczęśliwym małżeństwem, możemy sobie ufać”. Zbyszek ty ufasz bardziej obcym ludziom niż mi. Już przerabialiśmy to, gdy Fabian robił ci jakieś głupie docinki podczas treningów. Też wtedy myślałeś, że nadal coś nas łączy, choć od razu ci powiedziałam, że w momencie, gdy związaliśmy się na dobre, zakończyłam z nim ten chory układ. Potem dałeś się wpuścić Anastazji i uwierzyłeś w jej przemianę, choć od razu było wiadome, że ludzie jej pokroju nigdy się nie zmieniają. Teraz znów jej brednie sieją między nami niepewność, ale już tak dużego kalibru, że ja nie mogę się pogodzić z takim brakiem zaufania z twojej strony. Nie poznaję cię Zbyszek. Kiedyś miałeś swoje zdanie, byłeś pewny siebie, a dziś chwiejesz się jak chorągiewka na wietrze, a ja tak nie potrafię i nie chce.- puścił moją rękę niechętnie, gdy delikatnie ją szarpnęłam. Tylko gdzie ja się teraz podzieję w środku nocy z dwójką śpiących jak susły dzieci?..

…zadziałałam impulsywnie. Zostawiłam dzieci pod opieką Zbyszka do rana, upewniając się, że jest na tyle trzeźwy by sprostać temu zadaniu. Wiem, że nie stanie im się żadna krzywda. Sama błąkałam się po ulicach Rzeszowa przez prawie 3 godziny, szukając sensownego wyjaśnienia całej tej sytuacji. Najlepsze jest to, że nic nie przyszło mi do głowy. Zmarznięta i zmęczona zapukałam do drzwi, do których nie powinnam pukać o 4 rano. Po pierwsze jest bardzo późno i normalni ludzie o tej porze śpią, a nie rozmyślają nad swoim życie. Po drugie nie powinnam mu robić żadnych nadziei, bo nic z tego nie wyjdzie, a mimo to stanęłam przed drzwiami Fabiana i gdy tylko pojawił się zaspany w ich progu, podeszłam do niego, znajdując wsparcie w jego silnych ramionach. Wprowadził mnie do mieszkania, a ja wybuchłam takim szlochem, że jak nic obudziłam najbliższe sąsiedztwo Drzyzgi.
-Tosia co się stało? Dlaczego ty płaczesz i dlaczego przychodzisz do mnie o 4 nad ranem?- bo mój poukładany misternie świat legł w gruzach? Bo nie miałam do kogo pójść? Bo potrzebuję, by ktoś mnie przytulił właśnie tak ja Fabian i po prostu ze mną był, nie pytając o nic. Nie chcę mu teraz mówić o tym co się stało, bo jestem zmęczona, że ledwo trzymam się na nogach.
-Mogę dziś u ciebie przenocować? Chociaż te kilka godzin, bo muszę wracać koło 9 do dzieci.- wiem, że się zgodzi. Nie chcę tylko spać w jego łóżku, więc rozkładam się na kanapie, wyciągając spod poduszek koc. Znam ten koc. Przykrywałam się nim jeszcze w fabianowym mieszkaniu w Warszawie. Nawet nie poczekałam na odpowiedz Fabiana.
-Powiesz mi co się stało?

-Rozstałam się ze Zbyszkiem…



~*~
I tak to się wszystko przedstawia na kilka rozdziałów przed zakończeniem. Wiem, że daje du*y po całości, ale ja nigdy w zakończeniach nie byłam najlepsza, musicie mi wybaczyć i jeszcze trochę się pomęczyć...
Pozdrawiam :***