czwartek, 22 maja 2014

Piętnastka

Zamieszkałam ze Zbyszkiem. Śmiała decyzja i wymagają ode mnie 
wielu wyrzeczeń i poświęceń, ale z drugiej strony cieszę się, że dzielę z nim jego cztery rzeszowskie kąty. Pierwsze dni były dla mnie trudne, bo tak dawno nie dzieliłam z nikim żadnej przestrzeni, a już na pewno nie tak dużej jak mieszkanie Bartmana. Kiedy już odnalazłam się w nowej rzeczywistości, zaczęłam sobie śmielej poczynać, co niekoniecznie aprobował Zbyszek. Facet też się przyzwyczaił do jakiegoś rytmu dnia bez kobiety w mieszkaniu, a tu przyszła taka Antonina Łukowska, chcąca zaprowadzić swoje porządki. Już niejednokrotnie doszło między nami do ostrej wymiany zdań, ale efekt tego był taki, że w ramach naprawy relacji wylądowaliśmy w sypialni. Muszę powiedzieć, że w ostatnim czasie dość często zostawiamy dużo energii za jej drzwiami. Ostatnio się zastanowiłam, że może powinnam pójść do ginekologa i zacząć brać jakieś tabletki antykoncepcyjne, bo przerywane stosunki są niezdrowe, a cały czas na farcie nie możemy jechać. No właśnie, jechać… Mam dziś egzamin na prawo jazdy. O 9. Denerwuję się mocno, bo nie chciałabym przeciągać tego w nieskończoność. Pogodę trafiłam idealną. Jak na połowę marca, dosyć mocno świeci słońce i zniknęły już zaspy śniegu na poboczach rzeszowskich ulic. Taka aura ma też swoje minusy, bo im cieplej, tym więcej ludzi na drogach. Mam przeczucie, że obleję dziś właśnie na przejściu dla pieszych albo z powodu rowerzysty.
-Nie denerwuj się i pamiętaj, że najlepsi kierowcy zdają za drugim razem.-odezwał się ten, co wyrwał swoje prawko za pierwszym razem, to teraz łatwo mu się wymądrzać. Zaspany siada obok mnie przy stole, zabierając mi kanapkę z talerza. Uroki życia ze Zbyszkiem zdecydowanie przewyższają liczbę minusów. Nie jestem na niego zła o to, że zabrał mi kawałek chleba, bo i tak z nerwów nie jestem w stanie nic przegryźć.
-Będę leciała. Trzymaj za mnie kciuki jak będziesz u Kubiaków.- chłopaki powoli już zaczynają myśleć o przeprowadzce do Spały. Fajnie byłoby mieć prawo jazdy i móc sobie pozwolić na wypady do siedziby zgrupowania polskich siatkarzy chociażby w drugiej części sezonu reprezentacyjnego. Na razie będę zmuszona korzystać z pomocy Moniki, która zresztą z chęcią będzie mi służyć miejscem w samochodzie.
-Zdasz kochanie! Powodzenia!- żeby siła tego pocałunki, jakim obdarzył mnie brunet potrafiła działać cuda, to byłabym spokojna i nastawiona zdecydowanie na wynik pozytywny. Zrobiło mi się cieplej na sercu, ale wiem, że jak wyjdę z mieszkania i będę sukcesywnie zbliżać się do WORD-u, to będzie ze mną coraz gorzej.
Zibi chciał jechać ze mną na miejscu i podtrzymywać mnie na duchu, ale ja nie chciałam się na to zgodzić, bo jestem takim człowiekiem, że muszę się zawsze sama uporać z wszelkimi przeciwnościami. Podejrzewam, że jego obecność działaby na mnie jeszcze gorzej stresogennie, dlatego wolę tam jechać taksówką i liczyć na to, że wszystko się ułoży….

...w  tej poczekalni siedzi tak, jakby czekało się na wyrok śmierci.Co i róż otwierają się drzwi i pojawia się w nich egzaminator wyczytujący jakieś nazwisko. Do tej pory moje jeszcze nie padło. W między czasie dwie osoby zdążyły przyjechać na miejscu i wysiadły z samochód z zaliczonym pozytywnie egzaminem na prawko. Niestety byli też i tacy, którym się dziś nie powiodło, nie pierwszy zresztą raz. Jak tak sobie posłuchałam tych wszystkich opowieści o zdawaniu 13 czy 15 raz, to naprawdę miałam ochotę stamtąd uciec i już nigdy więcej się nie pojawić. Niestety nie zdążyłam wywiesić białej flagi, bo w poczekalni zabrzmiało moje nazwisko. Wstałam i przeżegnałam się, by w tej chwili Pan Bóg spojrzał na mnie łaskawszym okiem. Nie byłam w ostatnią niedzielę w kościele, ale to wszystko wina Zbyszka, by zgubił gdzieś kluczyki od samochodu i nigdzie nie mogliśmy ich znaleźć.
-Proszę pokazać mi swój dowód osobisty.- zrobiłam to o co poprosił mnie egzaminator, na oko 30-letni mężczyzna z lekkim zarostem dodającym mu jakiegoś tajemniczego, ale i też pozytywnego wyrazu twarzy.
-Dobrze, wszystko się zgadzam. Ja nazywam się Adam Tul i przeprowadzę dziś z panią państwowy egzamin praktyczny kategorii B. Czy znany jest pani przebieg egzaminu?- kiwnęłam głową. Do pokazania dostałam światła awaryjne i sygnał dźwiękowy. Gdy wszystko zrobiłam jak trzeba, wsiadłam do samochodu z zamiarem wykonania górki. Z początku noga z nerwów drżała mi na sprzęgle, ale tylko przez chwilę. Kiedy uporałam się z „najdroższym zakrętem świata” i pokonałam górkę, odetchnęłam z ulgą. Najbardziej bałam się placu, a skoro przeszłam go bez większego zarzutu, to może i na mieście pójdzie mi dobrze. Adaś wcale się do mnie nie odzywał, wydawał tylko polecenia dotyczące kierunku mojej jazdy. Zaparkowałam prostopadle, zawróciłam „ na raz” i z wykorzystaniem infrastruktury po prawej stronie oraz szereg innych manewrów, których nawet nie byłam świadoma, a które Tul odnotowywał na karcie przebiegu egzaminu. Pod nosem mówiłam sobie, że dobrze mi idzie i naprawdę jestem blisko tego upragnionego plastiku. Czułam, że wracamy już do WORD-u, więc powinno mi się udać. Dojeżdżałam do przejścia dla pieszych, przed którym stała znana mi blond czupryna, należąca do Joanny Michalskiej. Nie wyglądała na taką, która miałaby w tej chwili przejść przez przejście, więc byłam zdecydowanie przejechać przez nie śmiało.
-Co pani robi?!- egzaminator dał mi po hamulcach, co było dla mnie oczywistym sygnałem, że po jakiś 40 minut bezbłędnej jazdy mój egzamin zakończy się wynikiem negatywnym, bo Michalska chciała mi w ten sposób zagrać na nosie. Przecież to oczywiste, że zrobiła to specjalnie. Rozpoznała mnie i wtargnęła nagle na pasy, uniemożliwiając mi tym samym zdanie egzaminu. Gdyby chociaż przez chwilę wyglądała na osobę zainteresowaną przejściem w tej chwili, to dałabym sobie spokój i zatrzymała się. Ona jednak wyczekała mnie do końca i zrobiła najgorsze świństwo na jakie tylko mogło ją stać.
-Proszę wyjść z samochodu i na tych pasach poszukać swojego prawo jazdy, bo już byłem w trakcie pisania słowa „pozytywny”.- Tul na początku wydawał się być przyjemnym facetem, ale teraz to i on mnie wkurwił. Wysiadłam z tego samochodu naładowana jak bomba zegarowa, ale nie od razu zajęłam miejsce pasażera.
-Nie myśl sobie, że wygrałaś! Ja zrobię to prawo jazdy, a wtedy radzę ci nie pokazać mi się na pasach, bo będą cię musieli żyletką zeskrobywać z asfaltu!- dałam się ponieść jak gówniara z podstawówki, a tymczasem ta matrona obdarzyła mnie tylko ironicznym uśmiechem i po prostu sobie poszła, odwracając się na pięcie. Najpierw opluwa mnie w oczach rodziców Zbyszka, a teraz jeszcze robi coś takiego. Chce wojny? Nie ma problemu. Ja jestem człowiek ze wsi, a jak nam się zachodzi za skórę, to my tak łatwo nie odpuszczamy. Ja też nie odpuszczę, bo jej tylko chodzi o to, żeby mnie złamać.

~*~

Zdenerwowana Tosia położyła się w sypialni i zasnęła. Już sam nie wiem ile jest prawdy w jej opowieść o tym, że Joanna specjalnie weszła jej pod koła samochodu, by ta oblała egzamin. Nie urodziłem się na tym świecie wczoraj i wiem, że takie rzeczy podczas egzaminu się zdarzają. Być może to Łukowska się zagapiła, bo o to nie trudno. Nie zastanawiając się nad tym długo, zadzwoniłem do Michalskiej i umówiłem się z nią na spotkanie. Szatynce zostawiłem kartkę na szafce nocnej, ale nie napisałem jej, że zamierzam spotkać się ze swoją byłą. Po prostu napisałem, że muszę coś załatwić na mieście, starając się wrócić jak najszybciej do domu. z Michalską umówiłem się w kawiarni w pobliżu naszej hali. Czekała już na mnie z filiżanką kawy w ręku. Chciała się ze mną przywitać buziakiem w policzek, ale ostudziłem jej entuzjazm.
-Właściwie już dawno powinniśmy się spotkać, by wyjaśnić sobie kilka kwestii. Po pierwsze nie rozumiem jakim prawem wtrącasz się do mojego związku z Antosią i opowiadasz jakieś wyssane z palce historie moim rodzicom. Pragnę ci przypomnieć, że na własne życzenie zrezygnowałaś z nas, więc teraz już za późno na syndrom psa ogrodnika, nie uważasz?
-Mam uwierzyć, że tak szybko zapomniałeś o tym co było między nami? Fakt, zrobiłam błąd, myląc zauroczenie z uczuciem, ale każdy ma prawo do błędu. Chcę żebyś wiedział, że przemyślałam sobie wszystko i jestem gotowa o ciebie walczyć, choćby i nieczysto.- czyli jednak Tośka miała rację. Aśka naprawdę weszła jej celowo pod koła, byleby tylko Łukowska nie zdała egzaminu. Poczułem się jak skończony idiota ze świadomością, że nie uwierzyłem na słowo swojej dziewczynie. No właśnie, dziewczynie. To Antosia jest moją dziewczyną i to ją kocham. Owszem, Michalska przez długi czas była blisko memu sercu, ale teraz to Łukowska wyznacza sens mojego istnienia i to się nie zmieni, nie ma takiej opcji. Żadne plany blondynki nie są w stanie złamać tego uczucia, bo choć nie jest ono długie, to oparte na solidnej podstawie zrozumienia i wzajemnej akceptacji. Tyle lat zabiegałem o to, by czuć się wolnym i wreszcie udało mi się to osiągnąć. Nie zmarnuję tego tylko dlatego, że u Joanny w uczuciach nastąpiła nagła zmiana frontu. To już nie jest mój problem, że jej facet okazał się skończonym dupkiem, a ona pogubiła się w swoich uczuciach. Nie jest dzieckiem i powinna wiedzieć, że o miłości nie mówi się z dnia na dzień, bo wymaga ona czasu.
-Nie mam ochoty już o tym deliberować. Myślałem, że cechujesz się klasą, ale jak widać mylne były me przypuszczenia. Proszę cię daj mi spokój i przestań zachowywać się tak jak mała, rozpieszczona dziewczynka, która wyrzuciła lalkę na śmietnik, ale po kilku dniach zrozumiała, że właśnie nią bawiła się najlepiej.- podniosłem się i wyszedłem z kawiarni, nie czekając już na odpowiedź. Miałem wrażenie, że w moich oczach błysnął flesz, ale nigdzie nie mogłem zlokalizować jego źródła. Może to już tylko moje urojenia i jakieś fobie? Po zdobyciu „majstra” Polska znów oszalała na punkcie siatkówki i zainteresowanie nami-siatkarzami gwałtownie wzrosło. Mówi się o nas więcej, pisze się o nas więcej i chce się wiedzieć o nas więcej. Nie wiem jakim cudem w fakcie pojawiła się wiadomość, że zamieszkałem z Antoniną, ale jak widać mam wśród znajomych życzliwą osobę, która strzela z ucha w najbardziej poczytnych tabloidach w naszym kraju…

…w mieszkania czekała na mnie miła niespodzianka w postaci Ali. Dziewczynka przyjechała do nas sama uparcie przysięgając, że Anastazja wie o wszystkim i nie oskarży mnie o to, że namówiłem małą do ucieczki z domu. Obie dziewczyny bawiły się właśnie w salon fryzjerski, choć może czesanie warkocza dobieranego można nazwać w mniej górnolotny sposób.
-Mam coś dla ciebie.-Ala zeskoczyła z łóżka w naszej sypialni i wyjęła ze swojej torebki moją ulubioną czekoladę. Stanęła przede mną, a ja przykucnąłem, by łatwiej nam było nawiązać wzrokowy kontakt.
-Chcę żebyś wiedział, że nie wierzę w to, co mówi o tobie ciocia. Wiem, że nie skrzywdziłbyś mojej mamusi, bo była twoją przyjaciółką. Tak bardzo cię kocham, jak nikogo na świecie.-odłożyła czekoladę na bok i po prostu zarzuciła swoje malutkie rączki na moją szyję. Nie potrzebowałem czekolady, bo Ala sama w sobie była dla mnie największą słodyczą. Nie wiem czy kiedyś zdołam się nadziwić, że w jej małej główce jej tyle mądrych przemyśleń. Trudna sytuacja, która dla wielu ludzi dorosłych stawia trudne wymagania, dla niej jest czymś, z czym za wszelką cenę chce sobie radzić. Raz jest lepiej, raz gorzej.
-I jeszcze chcę was przeprosić za to, że w szkole zachowywałam się niegrzecznie. Już nie będę tak robić, ale proszę obiecajcie mi, że nigdzie stąd nie wyjadę i zawsze będę z wami.- Nastka straszy ciągle tym wyjazdem uparcie twierdząc, że od przyszłego roku szkolnego mała będzie poza granicami kraju tylko i wyłącznie pod jej opieką. Staram się jej uzmysłowić, że nie pozwolę jej na to bez walki, ale jestem też świadom tego, że to ona jest w prawie, bo jest prawną opiekunką.
-Nie wiem jak Zbyszek, ale ja cię nigdzie nie puszczę.-Antosia przytuliła się do Ali, całując jej czoło. Ja zrobiłem to samo. Z boku wyglądamy pewnie na kochającą się rodzinę. Szkoda, że nie możemy tego w racjonalny sposób zalegalizować. Kiedy byłem sam, a po rozstaniu z Joanną nie zanosiło na to, by pojawił się ktoś ważny w moim życiu, pojawiła się Antonina i wywróciła mój świat do góry nogami. Pokazała jak w prosty i zwyczajny sposób można cieszyć się życiem, nie szukając dodatkowych atrakcji na drogich wakacjach czy w sklepach z najbardziej ekskluzywną odzieżą. Przestawiłem się na inny tryb życia, bliski mojego sercu zza czasów młodości. Po postu byłem sobą, a Łukowska to akceptowała. Nie upominała, gdy używałem niewłaściwego słowa, nie wtrącała się nadto do moich wyborów odzieżowych, nie gospodarowała pod swoje dyktando naszym wspólnym czasem. Za każdym razem oboje przedstawiamy swoje racje i próbujemy wypracować wspólny kompromis. Nie jest tak, że wszystko idzie jak po maśle. Potrafimy się porządnie pokłócić, czasem o najmniejsze duperele.
-Wiecie, że ciocia ma chyba nowego chłopaka? Jakoś tak śmiesznie się nazywa, Alfons. Nigdy nie słyszałam takiego imienia, a wy?- otwieram szerzej oczy i spoglądam na szatynkę. Zaczynamy się śmiać, jakbyśmy spalili kilo zielska. Nieświadoma niczego Ala śmieje się razem z nami, ale nie wie, że takie imię ma też drugie, niezbyt przyjemne znaczenie.
-Stop! Zbyszek a co jeśli ona jest…- o cholera. Osoba, która zajmuje się córką mojej zmarłej przyjaciółki zarabia na życie własnym ciałem?!


~*~
Wróciłam, chyba na dobre... Z racji tego, że zdałam dziś maturę ustną z angielskiego to dodaję nowości prawie na wszystkich swoich blogach. Jeszcze nie wiem jak to będzie wyglądać jeśli chodzi o regularność. Chciałabym dodawać coś wszędzie raz na tydzień, ale nie wiem czy mi się uda :)
Zapraszam:
XXIII--->tutaj<klik>
2--->tutaj<klik>
#2--->tutaj<klik>

czwartek, 8 maja 2014

Czternastka

Swój urlop zamieniłem na weekendowy wyjazd z Antosią do Pragi. Szatynka nie mogła sobie pozwolić na urlop w ciągu roku szkolnego, więc brak czasu obeszliśmy z tej strony i spędzamy ze sobą dwa cudowne dni u naszych południowych sąsiadów. To już nie chodzi o walory turystyczne stolicy Czech, ale przede wszystkim o to, że mamy namiastkę tego, co czeka nas po ślubie. Oczywiście pewnie nie zawsze będę miał czas raczyć Łukowską śniadaniem do łóżka, a ona nie zawsze będzie chciała biegać po moje ulubione rożki francuskie do osiedlowego sklepiku, ale jestem pełen dobrych myśli jeśli chodzi o nasze wspólne życie. Ubolewam tylko nad tym, że Anastazja zablokowała wyjazd Alicji. Już dawno mówiłem jej o tym, że po zakończeniu sezonu będę chciał zabrać gdzieś małą i początkowo Wolska nie robiła żadnych wyrzutów i nie wymyślała bezsensownych wymówek, ale gdy dowiedziała się od Ali o tym, że zaręczyłem się z Tośką, to po raz kolejny pokazała mi, że to ona tutaj rządzi. Najbardziej szkoda mi jest małej, bo ona tak się na ten wyjazd nastawiła i ciężko jest jej zrozumieć, że nie miałem z tym wszystkim nic wspólnego. Kiedy dzwoniłem do niej z Pragi, nie miała ochoty ze mną rozmawiać, a na koniec powiedziała, że nie chce by pani Antosia zajęła jej miejsce. Jestem przekonany, że sprawy w swoje ręce wzięła Nastka i to ona naopowiadała małej tych głupot. Robi dzieciakowi wodę z mózgu, a ona biedna już sama nie wie komu ma wierzyć.
-Kochanie nie martw się już. Wiem, że się przejmujesz się tym wszystkim, ale to tylko kilkadziesiąt godzin dla nas i nie chciałabym, żebyś się smucił.-Antosia wtula się we mnie, gdy stoję zapatrzony na moście Karola w stolicy Czech. Widok stąd w godzinach zachodzącego słońca jest nieziemski. Do tego jeszcze obok mnie jest wspaniała kobieta. Nie chcę rzucać słów na wiatr, ale chyba naprawdę złapałem Pana Boga za nogi jeśli chodzi o wybrankę na całe życie. Z nią jest zupełnie inaczej niż dotychczas. Mam wrażenie, że Tośka pozwala mi być głową w tym związku, ale pewne decyzje całkowicie uzależnia od siebie i nie ma mowy, by wpłynąć na jej zdanie. Skubana potrafi tak argumentować swoje opinie, że nawet ja zapominam języka w gębie i nie wiem co mam powiedzieć. Myślę, że po prostu się uzupełniamy. Ona jest wyciszona, ja narwany. Ja nerwowy, a ona emanuje spokojem. Ale potrafi się też nieźle wkurzyć. Zwłaszcza wtedy, gdy w jej biologicznym kalendarzu pojawiają się ciężkie dni. Inne dziewczyny u moje boku przechodziły to w sposób „bezbolesny”, a już na pewno ja nie musiałem wysłuchać żali do całego rodzaju męskiego o to, że tylko płeć piękna musi przechodzić przez tę męczarnię.
-Jak to dobrze, że mam przy sobie kochaną i już w pełni dysponowaną Antosię. Byłaś kotku nie do zniesienia przez ostatnie dni.- wiem, że nie naskoczy już na mnie, bo sama pewnego dnia powiedziała mi, że była dla mnie okropna i jak tylko dojdzie do siebie, to mnie za swoje zachowanie przeprosi. Nie musi, rozumiem to.
-Ale już jestem do zniesienia. Więc może wrócilibyśmy do hotelu i spędzili owocnie ten czas, który nam został…?- uśmiecha się do mnie zalotnie, przygryzając dolną wargę. Dobrze wie, że działa na mnie jak magnez i gdyby to było możliwe, to nie wychodziłbym z nią z łóżka. Właściwie podziwianie uroków Pragi jest nieporównywalne z podziwianiem jej nagiego ciała. Biorę ją za rękę i nadaję naszym nogom rytm w kierunku hotelu.
-Lubię cię takiego zdecydowanego.-wspina się na palce i całuje mój policzek.
Gdy wchodzimy do hotelu, szybko proszę o kluczyk do naszego pokoju. Już na miejscu nie myślę o niczym innym jak tylko o niej.
-Ma pani na sobie zdecydowanie za dużo ubrań. Co my z tym zrobimy?- zaczynam wędrówkę po jej ciele od jej ust, zręcznie pozbywając się jej jeansowej kurtki. Ona zabrała się za moją koszulę. Nie odrywając się od siebie, pozbyliśmy się wszystkich wierzchnich ubrań. Zostaliśmy tylko w bieliźnie. Przesunęliśmy się w kierunku łóżka. Odsunąłem się od Antosi i z uśmiechem pełnym rozmarzenia przyjrzałem się jej.
-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo mnie pociągasz…- mruczę jej do ucha zdając sobie sprawę, że taki głos działa niezwykle podniecająco na kobiety. Działa to też w drugą stronę. Tośka wie, jak wznieść mnie wyżyny rozkoszy. Klęka przede mną, ściągając przy okazji bokserki. Wychodzę z nich, by nie przeszkadzały nam w dalszej afirmacji naszych ciał.
-Robiłaś to już kiedyś?
-Robiłam.-uśmiecha się lubieżnie, biorąc w dłoń mojego członka, a ja w tym momencie zdaję sobie sprawę, że musiała robić to z Fabianem. Odsuwam się od niej. Nigdy się nad tym nie zastanowiłem. Do tej pory miałem do czynienia z kobietami, w których życiu byłem pierwszym mężczyzną. Oczywiście nie zamierzam się kochać z Łukowską po raz pierwszy, ale jakoś dopiero w tej sytuacji doszło to do mnie i poczułem się jakoś dziwnie.
-Straciłem ochotę, przepraszam.-zebrałem bokserki z podłogi i założyłem je na siebie. Zostawiłem osłupiałą Tośkę i poszedłem do łazienki ochłonąć trochę. Uświadomiłem sobie, że zachowałem się jak idiota, bo nie mam prawa mieć pretensji za przeszłość szatynki. Ona równie dobrze mogłaby mieć obiekcje, bo przecież przed nią była Joanna. Odkręciłem kran i opłukałem twarz. Gdy wróciłem do pokoju, Antosi już w nim nie było. Na stoliku obok łóżka stała kartka, oparta o nocną lampkę.

„Poszłam na spacer. Nie szukaj mnie. Przemyśl to co się stało między nami, ja też to zrobię. Przeszłości nie da się zmienić i Ty musisz to zrozumieć.
A.”

Ma rację. Jestem idiotą.


~*~


Ocieram łzy, które ciurkiem spływają po moich policzkach. Wiem, 
że wzbudzam zdziwienie u przechodniów jednej z praskich ulic, ale nie zamierzam się tym przejmować. Niby nie powinnam się tym smucić, ale i tak to robię. Nigdy nie zgrywałam przed Zbyszkiem dziewicy orleańskiej, a i sama nie rozważałam tego ile kobiet miał przede mną. Nie rozumiem dlaczego teraz nagle wyciągnął tą kwestię i po prostu mnie odrzucił. Właściwie to dobrze, że ta sprawa wyszła już teraz, bo jak oboje trochę ochłoniemy, to będziemy musieli wyjaśnić sobie kilka kwestii. Lepiej teraz, niż po ślubie.
-Antosia!!!- za plecami słyszę jego głos, donośny i męski jak zawsze. Prosiłam go, żeby mnie nie szukał, ale mimo wszystko nie zamierzam mieć o to do niego pretensji. Odwracam się i czekam na to aż do mnie przyjdzie. Za plecami niesie ogromny bukiet czerwonych róż. Staje przede mną i wręcza mi naręcze kwiatów.
-Przepraszam, że zachowałem się jak idiota, jak szczeniak. Chcę żebyś wiedziała, że nie zamierzam wypominać i rozliczać cię z przeszłości. Obiecuję, że to się już więcej nie powtórzy.- daję się mu przytulić, nie robię tego z wymuszonej grzeczności. Nie chcę, żeby takie rzeczy stały między nami. Nie chcę, żeby Zibi był zazdrosny o Fabiana, a wiem że tak właśnie jest, bo inaczej nie zachowałby się w tej sposób. Splatam swoją dłoń z jego dłonią i prowadzę do najbliższej ławeczki. Siadam twarzą do niego, odkładając na bok przepiękny bukiet. Taki sam dostałam od niego w dniu naszych zaręczyn…
-Powiedz mi tak szczerze czy ty jesteś zazdrosny o Fabiana?-kompletnie nie ma powodu. Nawet gdy jesteśmy w tym samym towarzystwie, nie rozmawiamy ze sobą. Wymieniamy się tylko krótkim i zupełnie zimnym „cześć”. Drzyzga ma do mnie żal o to, że tak po prostu zrezygnowałam z naszego romansu. No, ale ja nie jestem aż tak zimna i nie potrafię żyć w relacji bez przyszłości, bez krzty uczucia. W dodatku pojawił się Zbyszek i uczucie, którym się obdarzyliśmy. Od czasu, gdy sobie uświadomiłam, że siatkarz nie jest mi obojętny, nawet nie pomyślałam o rozgrywającym.
-Szczerze ci powiem, że jestem. Dlatego nie lubię chodzić na te wszystkie klubowe uroczystości, bo ja widzę jak on na ciebie patrzy. Wiem, że nie mam podstaw, by to robić, ale jest to silniejsze ode mnie.- biorę jego dłonie w swoje dłonie. Zbyszek jest taki nieporadny, gdy przychodzi mu mówić o swoich słabościach i zmartwieniach.
-Zanim się związaliśmy, miałam romans z Fabianem. Nie mówiłam ci o tym, bo uznałam, że nie ma o czym mówić. Chyba sama sobie chciałam udowodnić, że decyzja o odejściu od niego była słuszna. I możesz mi wierzyć, że już nie myślę o nim i nie widzę żadnych szans na to, by jego osoba miała mi zawrócić w głowie. To dzieciak, wstrętny egoista i jest mi tylko żal tej jego dziewczyny, bo widać, że go kocha, a on na lewo ugania się za innymi kobietami.- chcę, żeby to wiedział. Jestem świadoma tego, że może mu się to nie spodobać, ale nie możemy żyć przeszłością, a tylko tym co tu i teraz.
-Teraz wiem skąd te jego docinki na treningach. Cóż, będę musiał się z tym zmierzyć. I nie obiecuję, że nie zrobię porządku z tym jego krzywym zgryzem.-upominam go wzrokiem. Nie chcę, by miał jakieś nieprzyjemności. Mam też nadzieję, że ta sprawa już nigdy nie stanie między nami, bo i tak mamy wystarczająco świeżych i bardziej palących problemów. Po pierwsze trzeba rozwiązać sprawę Ali, bo to nie może tak być, żeby Nastka wciskała jej jakieś historie o mającym ją w dupie Zbyszku, w obliczu zupełnie innej prawdy. Chcieliśmy zabrać małą do Pragi, ale to Wolska zablokowała ten wyjazd. Do tego ciągle straszy nas tym, że zabierze ją do Kanady i już nigdy nie wróci z nią do kraju.
-Musimy się Zbyszku zająć sprawą Ali. Udało ci się dowiedzieć coś odnośnie jej pracy?- pokiwał przecząco głową. Nie możemy od jakiegoś czasu ustalić miejsca zatrudnienia Nastki, ale mamy co do tego pewne podejrzenia. Mi wydaje się, że to ten jej Zygi jest nadziany i sponsoruje wszystkie jej zachcianki. Zbyszek jest ciut bardziej odważny w swoich osądach i twierdzi, że Wolska jest po prostu prostytutką. Nie chcę osądzać jej pochopnie, ale jeśli to miałaby być prawda, to musimy zrobić wszystko, by Alicja przestała być pod jej opieką.
-Musimy złożyć pozew o zabranie praw do opieki nad Alicją, potem szybko wziąć ślub i starać się o adopcję. Co myślisz o tym, by pobrać się na początku przyszłego roku?- totalnie mnie zaskakuje. Myśleliśmy na początku, że trochę pobędziemy w naszym narzeczeństwie, a dopiero później dojrzali i w pełni pewni swojej decyzji, staniemy przed ołtarzem. Mimo wszystko jednak dla małej szatynki jestem gotowa wziąć z nim ślub choćby za chwilę, biorąc za świadków przypadków przechodniów praskiej ulicy. Co ja gadam, sama dla siebie chcę żyć z nim u jednego boku.
-Jesteś pewien, że bierzesz mnie z całą moją przeszłością i chcesz żyć ze mną pod jednym dachem, to możesz się na to pisać. Kocham cię Zbyszek.-oplatam dłońmi jego szyję i siadam na jego kolanach. Chorobcia, chyba nawet tu ludzie znają osobę mojego narzeczonego, ale w ogóle nie powinnam się temu dziwić. Powinnam być dumna i jestem. Dumna z jego sukcesów, umiejętności.
-Coś mi się wydaję, że kocham cię bardziej. Myślę też, że chciałbym ci to udowodnić w naszym hotelowym pokoju.-całuje mnie namiętnie, ale tylko przez chwilę. Zdecydowanie za krótko. Zamyka moje ciało w swoim uścisku i podąża ze mną w ramionach w kierunku miejsca zakwaterowania. Chcę, żebyśmy udowodnili sobie nawzajem, że możemy śmiało i bez przeszkód żyć z naszą przeszłością. 


~*~
Mam sporo do wyjaśnienia...Żałuję, że wcześniej nie napisałam tu żadnego komunikatu, a wysłałam go jedynie przez gadu-gadu. W skrócie napiszę, że miałam pełno smutnych chwil, do tego jeszcze dochodzi matura i wszystko co z nią związane, dlatego też musiałam zrobić sobie przerwę. Przez ten czas nie napisałam ani jednego postu, bazuję na tym co napisałam już wcześniej. 
Myślę, że powinnam pojawiać się już częściej. Mam nadzieję, że obudzę w sobie głód pisania. 
Pozdrawiam, Paulinkaa