niedziela, 8 grudnia 2013

Dziesiątka

Udało się! Alicja jedzie ze mną do moich rodziców, w konspiracji i
ukryciu przed Anastazją. Zbyszek powiedział jej, że mała będzie w czasie ferii znajdować się pod opieką jego rodziców. Muszę jej strzec jak oka w głowie, bo gdyby nie daj Boże coś się stało, to Zbyszek pierwsze lata naszego związku spędzałby za kratami w Rzeszowskim więzieniu. Jak to w ogóle brzmi co? Antonina Łukowska, nauczycielka w klasach 1-3 w związku ze Zbyszkiem Bartmanem, mistrzem Europy, Świata i Bóg wie czego jeszcze. Czy to się w ogóle może udać? Są dni kiedy jestem niesamowicie szczęśliwa z tego, że on jest, że mogę na niego liczyć, a i sama wspierać podczas meczów na hali. Zaraz jednak zastanawiam się czy my w ogóle mamy jakieś szanse na to, by nasz związek mógł przetrwać. Jesteśmy kompletnie z dwóch różnych światów. Już coś takiego przerabiałam w swoim życiu i nie chciałabym po raz kolejny słyszeć, że jestem nikim w odniesieniu do swojego partnera. Co prawda brunet powtarza mi ciągle, że jestem fantastyczna, ale to nie zmienia postaci rzeczy, że i tak się martwię. Zaryzykowałam i nie chciałabym się sparzyć.
W miejscowości Suche pojawiłyśmy się z Alą po 15. Nie miałam prawa liczyć na to, że uda nam się złapać jakiś środek transportu z autobusowego przystanku, ale na całe szczęście jakoś się udało, bo mój sąsiad akurat wracał z pobliskiego miasteczka i zgodził się nas podrzucić. Janek nie poznał mnie. Cóż, nie mam prawa się mu dziwić. Wyjechałam stąd zaraz po zakończeniu podstawówki, a od tego czasu wiele w moim wyglądzie się zmieniło. Urosłam kilka centymetrów, nabrałam masy i chyba wyładniałam, bo przestałam się borykać już z niedoskonałościami skóry w postaci młodzieńczego trądziku.
-To twoja córka?- oho, zaczyna się to czego się obawiałam i co mnie niewątpliwie śmieszy. Wiedziałam, że jeśli pojawię się tutaj z Alą, to wszyscy będą myśleli, że to moje nieślubne dziecko. Nie dbam o to, ale nie chciałabym, by moi rodzice na tym ucierpieli, bo na takiej wsi z której pochodzę, to ludzie potrafią zatruć życie innym.
-Nie. Wiesz co Janek jak możesz tu wysadź nas już tutaj, pokażę Alicji trochę okolicy. W końcu jak to mają być nasze ferie, to nie możemy tylko siedzieć w domu.- niezręczna sytuacja, dlatego chciałam się jak najszybciej ewakuować z samochodu kolegi z klasy, by nie tłumaczyć moich rzeszowskich zawiłości. Szatyn spełnił moją prośbę, proponując spotkanie. Odpowiedziałam wykrętnie. Nie wiem czy mam ochotę na spotkanie po latach. Ja tu dla nich jestem jak kosmita, jak ktoś obcy.
Biorę nasze bagaże do ręki i kroczę z Wolską po ośnieżonych polnych drogach. Alicja wpada nie raz po pas w zaspy śnieżne, ale nic sobie z tego nie robi. Uśmiecha się radośnie i rzuca we mnie śnieżkami, próbując trafić w moją głowę.
-Bo się pogniewamy panno Alicjo!- grożę jej palcem, ale zarówna i ona i ja wiemy, że to tylko dla żartów.
-Wie pani, że ja się bardzo cieszę, że Zbyszek panią pokochał? Tej jego Joanny to ja nie lubiłam.- zaczęła ją przedrzeźniać i choć nie powinnam tego robić, to śmiałam się do rozpuku. Jesteśmy dwie, które nie lubimy byłej dziewczyny Bartmana, a razem zawsze raźniej. Z każdym dniem Ala jest mi bliższa coraz bardziej i nie mogę powiedzieć, że traktuję ją jak każdego innego ucznia mojej klasy. Po pierwsze jej sytuacja jest inna, a po drugie to spędzam z nią dużo czasu i myśląc o przyszłości ze Zbyszkiem nie mogę zapominać, że mała Wolska będzie jej częścią. Może nawet dużą częścią?
Stajemy zmarznięte i nieco zdrożone w progu mojego rodzinnego domu. Wzrokiem omiatam teren obejścia i ze smutkiem stwierdzam, że zbyt długo mnie tu nie było. Wiele się zmieniło od dnia, w którym rodzice wywieźli mnie na autobusowy przystanek, życząc powodzenia. Smutku i łez w ich oczach nie da się zapomnieć. Do tego czasu starałam się usprawiedliwiać i szukać wymówek dla mojego postępowania. Nie mitrężyłam czasu w warszawskich klubach, nie skakałam z kwiatka na kwiatek. Ciężko walczyłam o swoją pozycję i uważam, że coś udało mi się osiągnąć. Mimo wszystko to chyba nie jest wystarczające tłumaczenie, by zostawić rodziców na pastwę losu i interesować się nimi tylko od święta. Nie mogę już nigdy do tego dopuścić, nie chcę.
-Tosieńko!- matczyne ręce obejmują mnie mocno w pasie. Mama nic się nie zmieniła poza tym, że na jej włosach pojawiło się już kilka siwych włosów. Trzymając Alę za rękę, wchodzimy obie do środka. Wyczuwam zapach ulubionego placka drożdżowego i pierogów z kapustą i grzybami. Zajadałam się nimi w dzieciństwie.
-Mamo to jest Ala o której ci mówiłam.- szatynka w ogóle się nie wstydzi, podając mojej rodzicielce rękę, a nawet nadstawiając czoło do ucałowania. Widzę, że ktoś tu będzie miał dobrze, bo mama jest tak ciepłą i opiekuńczą osobą, że z pewnością będzie chciała dać Alicji od siebie jak najwięcej ciepła, z którym teraz u niej krucho
-Chodźcie dzieci, jesteście pewne głodne po podróży.-jadłyśmy kanapki po drodze, ale mimo wszystko mój żołądek domaga się jakiejś porcji pożywienia. Ala także nie sprzeciwia się, gdy mama prowadzi ją do kuchni.
-A tata?
-Pojechał do miasta załatwić kilka spraw. Nie mógł się już was doczekać, aż w końcu wsiadł w samochód i pojechał. Nie mówiliśmy ci córeczko, ale trochę lepiej nam się zaczęło ostatnio powodzić, więc tata kupił samochód.- klaszczę w dłonie. Właśnie to chciałam usłyszeć. Sama też dookoła widzę, że standard życia się tu poprawił. Trochę mogę być zła, że dopiero teraz dowiaduje się o podjęciu przez rodziców pracy i sprzedaniu gospodarskiego elementarza. Już dawno wszyscy wiedzieliśmy, że z tak małego gospodarstwa ciężko jest się utrzymać na godziwym poziomie, a stała praca i pensja w znacznym stopniu mogą to ułatwić. Szkoda tylko, że tak późno pojawiła się dla rodziców szansa na poprawienie warunków życia, ale lepiej późno niż wcale.
-Bardzo pyszne te pierogi proszę pani.- cała Alicja, rezolutna i zupełnie niewystraszona gdy czuje, że ma wokół siebie osoby życzliwe. Mama głaszcze ją po głowie, dokładając na talerz jeszcze dwa pierogi. Sama nie wiem ile ich zjadłam, ale ledwo zapinające się spodnie są oznaką tego, że za bardzo sobie pofolgowałam.
-A co słychać u ciebie dziecko?- aż strach pomyśleć ile się działo i ile czasu musiałabym poświęcić, gdybym chciała opowiedzieć jej wszystko ze szczegółami. Trochę mi wstyd, że rodzice nie wiedzą za wiele o moim związku z Fabianem i ciąży, w której byłam. Teraz nie chcę już przed nimi ukrywać Zbyszka, więc opowiadam rodzicielce o tym jak nam się układa, jak się docieramy i staramy zbudować coś trwałego. Widać, że jest szczęśliwa, że czuje jakąś ulgę. No tak. Zapomniałam, że w naszej wsi panuje powszechny trend, że jeżeli dziewczyna nie wyjdzie za mąż do 25 roku życia to znaczy, że już trzeba okrzyknąć ją mianem starej panny.
-Nie wiem czy będą dzwonić dzwony w kościele z okazji naszego ślubu, ale mam nadzieję, że to coś poważnego.- uspokajam ją. Będzie mogła iść jutro do sąsiadek i powiedzieć im, że przyjechałam i wcale nie zanosi się na to, że zachowam swój wianek dla siebie do końca życia. Chociaż wianek to już dawno powinnam utopić w Wiśle, bo dziewicą się już legitymować nie mogę, ale tego mama nie musi wiedzieć. Zresztą czy ona się nie domyśla? Mam wrażenie, że dobrze wie na czym teraz oparty jest świat i jak to wszystko wygląda, a to całe średniowieczne podejście do życia to tylko taki pic na wodę.
-Cieszę się córeczko. A powiesz mi jeszcze jaki jest ten Zbyszek? Chciałabym go poznać, ale tu do nas to nawet nie ma jak przyjechać, bo nie mamy się czym pochwalić, ale może kiedyś i my będziemy mieli ładny dom.-oszczędzę mamie rewelacji na temat zajęcia Zbyszka. Opowiedziałam o nim najlepiej jak potrafiłam, ale bez przesadnej wazeliny. Nic nie poradzę, że on teraz zachowuje się tak, jakby był chodzącym ideałem po tym łez padole. Mama gdyby mogła, to pewnie piałaby z zachwytu. Cóż, ja też się często powstrzymuje, by nie rozpływać się nad nimi godzinami, bo to zakrawa już na jakąś obsesję…

***

Chętnie zgodziłem się na ten wyjazd, a teraz tego żałuję. Dlaczego? Bo tęsknie za dziewczynami jak diabli. Mam teraz niby czas na to, by spotykać się z kumplami na typowo męskie zajęcia, ale ja chyba już wyrosłem z oglądania filmów akcji do późnych godzin nocnych z butelką piwa w ręku i paczką chipsów na kolanach. Zresztą, paczka powoli nam się rozlatuje na poczet rodzinnych gniazdek. Cichy planuje ślub ze swoją Olą, który ma odbyć się w maju tego roku. Reszta chłopaków ma już rodziny, z którymi chce spędzać jak najwięcej czasu. Ostatnio ze składu wykruszył się Kubiak. Ześwirował w dniu, w którym na świecie powitał pierworodnego. W pełni popieram świadome i aktywne ojcostwo, ale to co wyczynia Michał czasami zakrawa na szaleństwo. Na treningi przychodzi z oczami wielkości szklanki. Kiedy pytamy go czy znów miał nieprzespaną noc z powodu płaczu Krzysia to mówi, że nie. Nie wysypia się, bo siada na fotelu obok łóżeczka małego i wpatruje się w niego godzinami, jakby nie mógł uwierzyć, że został ojcem.
-Jak kiedyś dostaniesz telefon z komendy policji, że musisz odebrać syna z komisariatu to raz dwa uwierzysz w swoje szczęście.-przerażanie wymalowane na twarzy przyjaciela sprawia mi radość. Cieszę się, że zdecydowałem się na odwiedziny Kubiaków, bo siedzenie samemu w domu kompletnie mi nie służy.
-Mój syn będzie grzeczny jak aniołek.
-Jeśli po tobie, to na pewno.- a kto w dzieciństwie podkradał ojcu fajki i popalał za kontenerem na śmieci? Kto podpalił z kolegami szkolne boisko na dużej przerwie. Aż dziw bierze, że taka słodka, pucułowata buźka Miśka ma tyle za uszami. Pewnie zmalował jeszcze więcej, ale nie do wszystkiego się przyznał.
-Oby był podobny do Moniki.- stwierdził z nadzieją, choć jeszcze 15 minut temu był dumny z tego, że Krzyś ma pieprzyk na plecach w tym samym miejscu.
-A tak w ogóle to jak ci Antośka będzie rodzić dzieci, to też cię tak będę stresował i zobaczysz jak to fajnie.- Antosia, ja i dzieci? Nie, to zdecydowanie za wcześnie, by tak radykalnie wybiegać w przyszłość. Już widziałem u swojego boku gromadkę słodkich blondynków albo brunetów, a nic z tego nie wyszło. Będzie co Pan Bóg da, planowanie wszystkiego skrupulatnie nie ma najmniejszego sensu. Nie podejmuję tematu zaczętego przez przyjaciela, więc umiera on śmiercią naturalną. Przechodzimy do salonu, gdzie Monia ogląda jakiś film dla kobiet. Przynajmniej wnioskuję tak po minie Kubiego, który zarządza ewakuację do jego gabinetu. Dacie wiarę? Kubiak ma swój gabinet, chociaż ja raczej nazwałbym to pokojem chwały, bo w tym miejscu znajdują się wszystkiego jego trofea i pamiątki z najróżniejszych części świata.
-Zrobimy po maluchu?- wyjmuje z szuflady biurka dwie szklanki i Jack`a Danielsa. Na mojej mordzie pojawia się teraz chytry uśmieszek. Cóż, samochód odbiorę jakoś jutro, do domu wrócę taksówką, choć jak dobrze nam z Miśkiem pójdzie, to będę musiał zapewne skorzystać z gościnności przyjaciół. Zacieram ręce i siadam na biurku twarzą do niego.
-To standardowo za Krzysia, by mu się zdrowo rosło.- od jego szczęśliwego poczęcia każde spotkanie z udziałem alkoholu okraszamy takim właśnie toastem. Chcę już nabierać łyk brązowej cieczy do gardła, gdy Michał wznosi inny toast.
-Myślę, że zdecydowanie bardziej trzeba wypić za ciebie, by Tosia w końcu okazała się tą właściwą dla ciebie kobietą. A za Krzysia również możemy się napić, ale następnym razem.- i tych następnych razów było zdecydowanie więcej. Wypiliśmy za wygraną w Plus Lidze, za udany sezon reprezentacyjny, za Igrzyska Olimpijskie w Rio, za udane wesele Oli i Piotrka. Film urwał mi się na wezwaniu skierowanym pod adresem Grześka Kosoka, by i jemu szczęśliwie urodził się maluszek pod koniec czerwca.
-Ale ty i Tośś…ty też byś ją mógł zapłodnić. Masz ju swoje lata panie Bartman.- obejmujemy się za szyje, próbując wyjść na korytarz. Podświadomość działa w sposób ograniczony bo zakodowała tylko, że nie możemy obudzić Kubiaka Juniora. Dobrze byłoby też, gdyby Monika nie widziała nas w tym stanie, ale niestety nie mamy tyle szczęścia.
-Oboje śpicie na kanapie. Nawet nie myśl sobie, że w takim stanie wpuszczę cię do łóżka!
-Ale kwiatuszku…-tracimy równowagę, a próby odzyskania jej spełzły na niczym. Legliśmy jak dłudzy u stóp Moniki, nie mogąc się podnieść.
-Nie wiem jak ty, ale ja doprowadziłem się już do ostateczności.- wyszeleściłem z ledwością, ale zupełnie nie potrzebnie, bo Michał śpi już jak mops na moim ramieniu. Upadliśmy nisko, ale pozostaje mieć nadzieję, że alkohol nie był pity na darmo, a wszystkie nasze toasty spełnią się w najbliższym czasie.

~*~
Dopiero dziś odzyskałam Internet po tym, jak w naszym kraju za bardzo panoszył się Ksawery. I pomyśleć, że ja myślałam poważnie o tym, by w przyszłości dać tak na imię swojemu synkowi, jeśli takowy się pojawi :)
Podoba mi się ten rozdział, bo jest taki o niczym i utrzymamy w kanonie sielankowym. Uwierzcie mi, że pisany przeze mnie kolejne części już takie nie są, ale to chyba wynika już z mojej natury, że muszę gmatwać ile się da.
Pozdrawiam


9 komentarzy:

  1. Mama Tośki to taka prawdziwa mama przez duże M, pełna ciepła i miłości. Mała choć przez chwilę poczuje się jak w prawdziwej kochającej się rodzinie. Prawdę mówiąc znając Twoje opowiadania myślałam, że już w tym odcinku coś namieszasz:). Na szczęście Zbyszek i Tośka choć przez chwilę mogą odetchnąć i cieszyć się tym co do siebie czują. No i Michał ma rację powinni szybko postarać się o jakieś maleństwo. Taką zielonooką dziewczynkę z burzą czarnych loków i chłopczyka podobnego do Tośki:). Mój instynkt macierzyński szaleje:).
    Internet przez Ksawerego też mi szaleje. Działa od przypadku do przypadku. Ksawery chyba mi antenę zruszał:(

    OdpowiedzUsuń
  2. Oni rozwalają system;) No ale za takie toasty trzeba wypić;D Mam nadzieję, że Zibiemu i Tosi się ułoży;)
    Pozdrawiam;>

    OdpowiedzUsuń
  3. No i co ja ci tu mogę napisać. Że rozdział świetny, że tak sielankowo się zrobiło. Że aż serduszko z radości szybciej zabiło. Cała ta historia jest tak realna. Ja nie wiem. Naprawdę świetnie piszesz. Kubiakowo-Bartmanowe opijanie, uśmiałam się bardzo, za Grzesia- to już z krzesła spadłam ze śmiechu. Pozytywnie. Trzymaj się ciepło, i niech Ksawery da ci już spokój, bo czekam na następny rozdział. Pozdrawiam e. xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam słabość gdy facetów po alkoholu jest taki pocieszny jak tutaj Kubiak z Bartmanem. Z resztą ta dwójka mi przypomniała o innym duecie który często gości w moim życiu :P naprawdę wtedy wiele się można dowiedzieć z tej ich pijackiej paplaniny. Kubiak tatusiem na 200%, oj chyba momentami to aż przesadza. Nieźle go Zbyszek postraszył tym ze i z Krzysia wyrośnie ziółko jak tata.
    Antośka się martwi że nie pasuje do Zbyszka. Cóż powiedzenie mówi przeciwieństwa się przyciągają ok, ale tych różnic nie może być też zbyt wiele. Na całe szczęście jest wie rzeczy które ich łączą i to dość poważnie, miłość do siatkówki a przede wszystkim też miłość do Ali. Obawiałam się trochę tej wizyty w rodzinnym domu Tośki ale widzę że niepotrzebnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Michał i Zbyszek pokazują, że mężczyźni po alkoholu wcale nie są agresywni, a wręcz przeciwnie niezwykle pocieszający. Co prawda mogli aż tyle tych toastów nie wznosić, ale z drugiej strony oby na zdrowie wszystkim wyszło! :D
    Wyjazd Ali i Tosi okazał się być strzałem w dziesiątkę. Mała po raz pierwszy od dawna poczuła się jak w prawdziwej rodzinie.
    A ja mam nadzieję, ze taka sielanka będzie trwała w najlepsze! ;)
    Pozdrawiam i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Co jak co ale w mojej wyobraźni Zibi i Misiek po alkoholu są jak takie dwa misie xd Też mam nadzieję, że te wszystkie toasty kiedyś się spełnią;d A co Tośki to dobrze, że się dogaduje i dobrze bawi z Alą:) Czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie na szczęście Ksawery oszczędził, nie wiem jak przeżyła bym kolejną awarię w przeciągu miesiąca. Szkoda że w swoim posłowiu napisałaś że ten "lajt" się skończy. Ja tam lubię czytać o krainie pełnej szczęśliwości. Wiesz zapragnęłam spotkać na swojej drodze zalanego Kubiaka i Bartmana bo jeżeli oni tak zawsze to ich kobiety mają i będą mieć z nimi ciekawie. Nie wiem o co Monika się tak wścieka. Może to przesadzone ale wzruszył mnie powrót Antoniny w rodzinne strony. Może to przez to że też większość czasu po za domem spędzam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bohaterowie odcinka, chyba mimo wszystko Zibi z Miśkiem :D jak ich sobie wyobraziłam w tym stanie hahahahaha genialne :D Ta para się idealnie dobrała ;p
    Alicja w końcu zażywa rodzinnego ciepła i dobroci :) I prawdziwych świąt jak się domyślam :) Zbyszek albo do nich tam wparuje albo je tak wyściska po powrocie ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na NN, i ogólnie do lektury mojego bloga!
    http://druganaturaannie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń