piątek, 8 sierpnia 2014

Dwudziestkajedynka

Trzy miesiące minęły jak z bicza strzelił. Nawet się nie obejrzałam, a Zbyszek zdążył załatwić wszystkie formalności związane ze ślubem i weselem. Nie naciskałam na niego i nie upierałam się, by uroczystość odbyła się jeszcze przed porodem, ale on chyba mocno przejął się słowami mojej mamy. Oczywiście wiadomość o dziecku sparaliżowała moich rodziców. Oni są jeszcze mocno zakorzenieni w tradycji, w której najpierw powinien być ślub, a dopiero potem chrzest. Oczywiście próbowałam się postawić, ale nie miałam wpływu na rozmowę mamy i Zbyszka, która odbyła się za zamkniętymi drzwiami mojego pokoju. Próbowałam podpytać go o przebieg tej rozmowy, ale za każdym razem odpowiadał mi wymijająco, a ostatnim razem to nawet doszedł do wniosku, że zgadza się z moją mamą i stąd ten szybki ślub. Nie miałam wyjścia, musiałam się zgodzić. Właściwie to w moim udziale przypadł mi tylko wybór sukni ślubnej, a całą resztą zajął się Zibi. Wystarczyło, że na jednym ze spotkań z Iwoną i Moniką wspomniałam o sukni, to te od razu siłą zaciągnęły mnie do jednego z najlepszych salonów sukni ślubnych i prześcigały się w pomysłach na mój wygląd podczas tego najważniejszego dnia w życiu. Zgodnie stwierdziły, że nie mogą się do końca rozwinąć z fasonami przez mój błogosławiony stan, ale nie poddawały się i myślały intensywnie w co mnie ubrać, bym czuła się jak księżniczka. To normalne, że dziewczyny miały zupełnie odmienne koncepcje i żadna z ich propozycji nie pokrywała się w najmniejszym calu. No może zgadzały się tylko w tym, że suknia musi być śnieżnobiała. Obiekcje co do tego pomysłu miała moja mama, ale dała się w końcu przejednać i spuściła z tonu.
-Jeśli teraz nie znajdziemy sukni to jedziesz do pierwszej lepszej krawcowej i będziemy szyć od podstaw, bo już nie mam siły użerać się z Iwoną!- tak wygląda każdy nasz wyjazd na miasto, a odbyłyśmy ich już 4. Ignaczak także nie pozostaje dłużna Kubiakowej i zazwyczaj wywiązuje się między nimi kłótnia, prowadzona oczywiście w żartobliwy i pełen humoru sposób. Mam wrażenie, że im szukanie tej sukienki sprawia zdecydowanie większą radość niż mnie, ale nie daję tego po sobie poznać. Każdą z ich propozycji przyjmuję z uśmiechem i chętnie przymierzam. Rekordowa ilość założonych sukienek to 12 propozycji, kiedy to pojechałyśmy do Warszawy. Dziewczyny zgodnie doszły do wniosku, że takie fatałaszki jesteśmy w stanie znaleźć i w Rzeszowie, dlatego nie zdecydowałyśmy się na żaden zakup, bo podobno pierwsze propozycje były najlepsze.
-Czuję, że dziś kupimy! W tej intencji nawet modliłam się podczas ostatniej mszy świętej, więc musi być dobrze!- spojrzałyśmy na brunetkę spod oka i wybuchnęłyśmy śmiechem. Zgodnie z Moniką doszłyśmy do wniosku, że Ignaczakowa jest dla nas wzorem matki i żony. Ona jest po prostu wszędzie, wszystkim zarządza i wszystko bierze na swoją głowę. Mam nadzieję, że za kilkanaście lat będę mogła powiedzieć, że także jestem dobrą matką i żoną.
-Dziewczyny musimy się jeszcze dziś rozejrzeć za sukienką dla Ali. Tak pomyślałam, że będzie to dla niej prezent na urodziny.- prezent mamy dla niej też zupełnie inny, ale na razie nie mówimy o tym głośno i utrzymujemy w tajemnicy tak długo aż będziemy pewni, że proces adopcyjny przebiegnie pomyślnie. Na razie byliśmy w sądzie dwa razy, mieliśmy wizytę kurator. Odpowiedzieliśmy na milion pytań i wytrzymaliśmy jeszcze więcej ciekawskich spojrzeń. Przeczucie podpowiada mi, że nam się uda, ale zapeszać nie można. 
-Bardzo dobry pomysł. Misi to jeszcze znajdę jakąś sukienkę w szafie, ale Sebek to już wyrósł ze swojego garnituru i muszę kupić nowy.
-Nasz Krzyś też rośnie jak na drożdżach, więc mogę zapomnieć, że zmieszczę go w ubranko, które kupiłam mu na ślub Grześka i Oli.- tak się zastanawiam kiedy dziewczyny mi powiedzą, że one również chciałaby rozejrzeć się za czymś dla siebie. Zwłaszcza Monika będzie chciała pewnie wyglądać zjawiskowo, bo przecież poprosiłam ją o to, by została moją druhną, a ta bez wahania się zgodziła.
-Ile czasu potrzebujecie na to by obkupić siebie?- pytam w końcu, a one patrzą na siebie porozumiewawczo. Mam nadzieję, że mają już w głowie jakieś konkretne fasony, bo jeśli one zamierzają szukać czegoś co je zachwyci, to spędzimy w galerii cały dzień.
-Jeśli będziemy chodzić z Monią osobno, to jakieś dwie godzinki, a jak razem to cały dzień.- nie wiem jak to jest, ale gust obie panie mają świetny, ale zupełnie odmienny. Zgodnie twierdzą, że podobają im się swoje style, ale nigdy nie czerpałyby ze swoich ubrań inspiracji. Wyskrobałam szybkiego smsa do rodziców Zbyszka i poprosiłam o to, by zostali z Alą trochę dłużej, bo będę potrzebować więcej czasu na zakupy. Na całe szczęście udało mi się dogadać z rodzicami narzeczonego. Wszystko im dokładnie wytłumaczyłam. Moja wersja nijak pokrywała się z wersją Joanny, ale Bartmanowie przestali wierzyć w każde słowo Michalskiej, a wreszcie uwierzyli mi. Cieszą się z wnuka i już zapowiadają, że będą go rozpieszczać do granic możliwości. Coś zaczynają pobekiwać, że dobrze byłoby, gdybyśmy się ze Zbyszkiem przeprowadzili do Warszawy i tam osiedli na stale. Moi rodzice byliby wniebowzięci, ale nam jest dobrze w Rzeszowie. Co prawda po tych wydarzeniach ze światem przestępczym bałam się trochę wychodzić sama z domu, ale w końcu się przełamałam, a kiedy okazało się, że policja dotarła do wszystkich osób związanych z wywozem młodych dziewczyn za granicę i pozamykała ich w więzieniach, odetchnęłam z ulgą. Fakt, że Anastazja siedzi w więzieniu ułatwia znacznie proces adopcyjny Ali i dlatego też Alicja mieszka z nami, a nie w jakimś ośrodku adopcyjnym. Martwi mnie tylko to, że zatrzymany został także Łukasz. On tak bardzo mi pomógł podczas tych kilkunastu godzin, gdy byłam pod jego nadzorem. Dostałam odpowiednią dawkę jedzenia i ciepła w postaci koca, które najprawdopodobniej uchroniły mnie przed utratą dziecka. Dzięki niemu też nie byłam tak często bita,oprócz tych kilku razów jakie otrzymałam w brzuch, a jeśli już to tylko w twarz. Lekarz mówi, że wszystko jest w porządku, choć czeka mnie jeszcze jedno z badań, które ma określić ze 100-procentową pewnością, że z dzieckiem wszystko jest w porządku. Jest to tak zwane badanie prenatalne, dość kontrowersyjne. Sama nie chciałam się na nie początkowo zgodzić, bo niby co to zmieni, jeśli dowiem się o jakiś nieprawidłowościach w rozwoju dziecka? Mam nadzieję, że dziecko urodzi się w pełni zdrowe, ale jeśli chorowałoby na coś, to i tak ze Zbyszkiem będziemy je kochać ponad życie. Mój lekarz prowadzący powiedział, że takie badanie pozwoli rozpoznać nieprawidłowości płodu na tak wczesnym etapie, co ułatwi późniejsze leczenie. Zgodziłam się, bo zdrowie maleństwa jest dla mnie najważniejsze. Czuję, że wszystko jest dobrze, a badanie tylko to potwierdzi. Zamyślona nawet nie zauważyłam, że Monika już parkowała na podziemnym parkingu rzeszowskiej galerii. Tak dobrze byłoby się zamyślić, zasnąć i obudzić się już z sukienką w torbie, ale nie jest to takie proste. Nie z tymi szalonymi kobietami.
-Misja „Sukienka dla Tośki”, odcinek 5.-mówi Monika, gdy wysiadamy z samochodu. Mam nadzieję, że już ostatni.
~*~

Zaplanowałem ślub w sobotę pomiędzy memoriałem a mistrzostwami Europy, a Łukowska tylko przytakiwała głową na moje propozycje. Miała jakieś wyjście? Żadnego! Mam za sobą jej rodziców. Zwłaszcza przyszła teściowa ponaglała mnie z tym ślubem, ale jestem zupełnie tego samego zdania co ona. Rodzina jest dla mnie najważniejsza, zwłaszcza Tośka i to maleństwo, które nosi pod sercem. Wszyscy koledzy z zespołu się śmieją, że zwariowałem już na punkcie dziecka, ale w ogóle się z nimi nie kłócę, bo taka jest prawda. W przerwach pomiędzy treningami wertuję imiennik i szukam jakiś sensownych imion. Mam już nawet pewne propozycje, ale jeszcze na razie nie mówię o nich głośno. To znaczy powiedziałem o nich Kubiemu. On mi truł całe 9 miesięcy o imionach, nocnikach i wózkach, więc i ja nie zamierzam mieć żadnych skrupułów.
-Damian czy Mateusz? A może Aleksander?-  pytam go na wejściu, gdy pojawia się tylko w pokoju. Ten pada skonany na łóżku. Zapomniałem, że pierwsza grupa miała dziś siłownię. Co prawda Michał jest w grupie ze mną, ale on się dziś chce zerwać na kilka godzin i pojechać do Warszawy, więc zamienił się bodajże z Cichym.
-A co jeśli będzie dziewczynka?- nie myślałem o tym. Z miejsca założyłem, że będziemy mieli syna. A jeśli córeczka? Przerzuciłem strony na i zacząłem przeglądać imiona dla dziewczynek. Matko Boska! Ja ojcem małej dziewczynki?! Przecież to jest taka odpowiedzialność! Kiedy ona dorośnie to ja będę miał do upilnowania nie tylko ją a cały Rzeszów. Najlepiej to będzie już teraz znaleźć jej chłopaka i tego się trzymać. Krzysio Kubiak jest idealnym kandydatem dla mojej córki. Co ja w ogóle gadam!
-Jak będzie dziewczynka to będę ją kochał jak nikogo na świecie. Powiem ci Michał, że trochę muszę chyba zmienić płytę, bo sfiksuję zanim dziecko się urodzi, a zostało jeszcze 6 miesięcy. Martwię się tylko tym badaniem. Myślę, że Tosia też, tylko nic nie mówi. Wiesz, ona chyba myśli, że jeśli dziecko będzie chore, to będzie miało to dla mnie jakieś znaczenie.
-W ogóle moim zdaniem to wy powinniście zmienić lekarza Zbyszek. Nie pytaliście, a my z Moniką byśmy wam chętnie polecili naszego lekarza. To był taki podejściowy facet, że szok. Nie owijał w bawełnę fakt, ale też nie pierdolił na każdej wizycie, że nasze dziecko może mieć wszystkie wady rozwojowe. Moim zdaniem to nie jest normalne. I ja to bym się nigdy nie zgodził na to badanie, bo to nie ma żadnego znaczenia. Dziecko żyje, na USG nic nie widać i tego powinniście się trzymać. Urodzi się zdrowe czy chore, to i tak to będzie wasze dziecko i będziecie je kochać mimo wszystko…
-Lekarz powiedział na starcie, że ciąża może nie przebiec tak, jak te opisane w podręcznikach medycznych. Tosia pierwszą ciąże roniła, druga też nie zaczęła się najkorzystniej, bo nie wiadomo jak tamta sytuacja wpłynęła na rozwój płodu. To chodzi tylko o to…
-Rozumiem to. Musimy mocno wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Nie myśl o tym, skupiaj się na tym jak to będzie, gdy będziesz już ojcem. Zamiast na piwo będziemy wychodzić do parku na spacery. Dałbyś wiarę, że tak to nam się poukłada?- szczerze? Nie. Kiedy poznaliśmy się z Michałem, byliśmy gówniarzami, ale Kubiak był bardziej poukładany. Już wtedy nawijał o Monice i był pewny tego, że to właśnie z nią spędzi resztę życia. Ja taki nie byłem. Skakałem z kwiatka na kwiatek, jarałem się każdą zdobytą laską, a małżeństwo i dzieci to była abstrakcja, odłożona na czas po 30-stce.
Wszystko się pozmieniało, a życie jakby przyspieszyło kroku.
-Masz rację, muszę zmienić podejście. Staram się trzymać jakoś przy Tosi, by nie fundować jej jeszcze większej dawki stresu. Zagaduję ją o inne tematy, nie nawiązuję do tego badania. Zasypuję ją masą słów, by nie myślała. Przy tobie nie muszę udawać, że się nie martwię i nie boję, ale koniec z użalaniem się. Nastawiam się na to, że wszystko będzie w porządku i tego będę się trzymał.- odkładam książkę z imionami na bok, choć nie do końca porzucam ten temat. Myślę jakbym chciał dać na imię swojej córce. Musi być to jakiejś wyjątkowe imię. Chłopcy nie przywiązują wagi do imion. Zawsze się mnie chłopaki pytają czy przeszkadza mi fakt, że mam dość nietypowe imię. Nawet się nigdy nad tym nie zastanawiałem czy chciałbym mieć inne. Dla mnie Zbyszek to tak samo jak Michał czy Piotrek. Może trochę nietypowe i nie tak popularne jak wcześniej przeze mnie wymienione, ale też nie jakieś nadzwyczajne. Dziewczynki podchodzą do tego inaczej, dlatego trzeba się nad tym porządnie zastanowić. To będzie na pewno pierwsza kwestia, którą poruszę podczas wolnego weekendu w domu rodziców, gdzie ma dojechać Łukowska. Ustaliliśmy, że na czas moich reprezentacyjnych wyjazdów ona będzie razem z Alą w Warszawie, bo mamy wtedy większy komfort spotkań. Łatwiej jej dojechać ze Spały do Warszawy niż do Rzeszowa. W drugą stronę też to działa. Teraz moi rodzice są z dziewczynami w Rzeszowie, ale już dziś wieczorem mają przyjechać do stolicy, a jutro się widzimy. Obiecałem, że zawiozę Tośkę do miejsca, w którym będzie odbywać się nasze wesele. Jak tak tylko udaje, że zajmuję się tym wszystkim sam. Tak naprawdę oddałem ten temat w ręce Kingi Wojtaszek, bo ona sama zajmowała się organizacją jej ślubu z Damianem i impreza wyszła przednio, wszyscy goście bawili się do białego rana i nie było chyba osoby, która powiedziałaby, że była do tej pory na lepszym weselu. Fantastyczna sprawa, gdy ma się tylu przyjaciół wokół. Wiele przyjaźni z wczesnego okresu młodości pozostało do tej pory i to jest piękne. Wiele się rozpadło, nie wytrzymało próby czasu i odległości, ale i takie sytuacje się zdarzają i nic z tym nie można zrobić, choćby nie wiem jak bardzo się chciało. Tosia w ogóle nie wniosła do naszego związku większych przyjaźni, bo nigdy nie trafiła na żadne wyjątkowe osoby. Szybko wyprowadziła się z rodzinnego domu, pobyt w Warszawie ograniczał się w sumie do nauki i związku z Fabianem, który dość niechętnie pokazywał się z szatynką wśród znajomych, więc nie miała okazji poznawać nowych ludzi i szukać wśród nich kogoś, z kim będzie mogła dzielić problemy. Niedawno mi powiedziała, że spotykając mnie znalazła właściwie wszystko na czym jej zależało. Miłość, akceptację, ale i przyjaciół, bo moja paczka z radością przyjęła Tosię i z miejsca ją pokochała. Rodzice na całe szczęście także poszli po rozum do głowy, więc problem się rozwiązał. Jesteśmy akceptowani, jesteśmy szczęśliwi.


~*~
Schodzi mi się ze wszystkim, nie mam czasu nawet na to, by podrapać się po głowie. Powiem Wam szczerze, że inaczej wyobrażałam sobie te moje najdłuższe wakacje w życiu, ale wszystko potoczyło się...Przepraszam też, że nie zawsze docieram do Was...

3 komentarze:

  1. O dziwo dość szybko znalazłam czas żeby przeczytać u ciebie nowość. Ja ostatnio organizacyjnie totalnie nie wyrabia więc wiem jak to jest. Nie wiem czy powierzyłabym organizacje całego ślubu swojemu narzeczonemu, nawet jeżeli mam do niego ogrom zaufania. Tośka jest odważna. Wybór sukni ślubnej to jest niestety katorga. To może pięknie wygląda na filmach ale w rzeczywistości jest tak ze tak wymarzona, że ta o której śniłyśmy od dziecka wygląda na nas fatalniej wtedy trzeba swoje marzenia sprowadzić na ziemie i to fajne nie jest. Ja nioby mam ten komfort że moja mama pracuje w salonie sukni i co roku przymierzam fasony z nowych kolekcji ale cóż nadal jakoś nie mam tej na którą mogła bym powiedzieć tak to będzie ta. Dobrze że z Alą sytuacja tak się rozwija, że już niedługo to Zbyszek z Tosią zostaną jej opiekunami. Co do badań prenatalnych cóż sama mam o tym mieszane zdanie. Z jednej strony dziecko kocha się zawsze tak samo, ale gdy pomyśle że chore dziecko wycierpi w życiu wiele nie tylko bólu psychicznego ale przede wszystkim fizycznego to czasami zaczynam się zastanawiać czy nie warto by było mu tego oszczędzić...

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby teraz wszystko było już w porządku i Tośka nie straciła dziecka :) Sama nie wiem czy bym komuś powierzyła organizację ślubu mimo, że mam zaufanie do tej osoby :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie dotarłam! Przepraszam za karygodne opóźnienie!
    Jest wiele trudnych tematów, które wiążą się z powaznymi związkami i dziećmi. Aborcja, badania prenatalne itp. Nie wiem czy Tośce i Zbyszkowi te badania są do szczęścia potrzebne. Przecież i tak nie zabiją tego dzieciątka, będą je kochać i świat odwrócą do góy nogami żeby mu pomóc. Czasami zbędna wiedza przeszkadza w życiu, a dzidziuś musi być zdrowy!

    OdpowiedzUsuń