Bierzemy udział w jakimś dziwnym procederze,
próbując zdemaskować Nastkę. Mógłbym ją podejrzewać o wszystko, ale nie o to,
że zarabia na życie, sprzedając własne ciało. Nawet do głowy mi to nie
przyszło, ale teraz zaczyna się to powoli układać w logiczną całość. Młodsza
Wolska nie może pochwalić się jakimś znaczącym wykształceniem, bo z tego co
wiem, skończyła tylko liceum i nie wiem nawet czy podeszła do matury. To nie
jest ten czas, że praca czeka na ciebie zaraz po skończeniu szkoły. Trzeba
najpierw skończyć studia, najlepiej jeszcze jakieś konkretne i do tego jeszcze
szereg kursów. Owszem, zastanawiałem się już od dłuższego czasu skąd Anastazja
czerpie kasę na te wszystkie przyjemności, ale wmawiałem sobie, że znalazła
dzianego faceta i przeszła na jego utrzymanie.
Dzisiaj rano szatynka zadzwoniła do mnie i zapytała
czy nie zająłbym się nadprogramowo Alicją, bo jej wyskoczyło coś pilnego. Nigdy
wcześniej jej się nie zdarzało proponować mi takie rzeczy, bo najchętniej
zupełnie ograniczyłaby mój kontakt z małą. Oczywiście przystałem na to, bo
miałem nadzieję, że w ten sposób dowiem się więcej. Jak jakiś kompletny kretyn
siedzę w samochodzie pod jej blokiem i czekam aż Wolska wyjdzie ze swojego
mieszkania. Jej sportowe auto stoi jeszcze na parkingu, więc najprawdopodobniej
jest w środku swojego M4. Na stałym łączu z Antosią, melduję jej o postępach
swoich obserwacji.
-Przynajmniej choć ten jeden raz w życiu role się
odwróciły i teraz ja śledzę, a nie jestem śledzony.- irytują mnie sytuację, gdy
na spacerze z bliskimi czy zwyczajnym wyjściu po bułki do sklepu towarzyszy mi
jakiś fotoreporter. Może w Rzeszowie nie działa to na taką skalę, ale gdy tylko
pojawię się w rodzinnym domu, to zaraz ktoś życzliwy donosi o tym największym
plotkarskim portalom i potem muszę oglądać się w kolorowych gazetach i czytać
na swój temat niestworzone historie. Antosia mówi mi właśnie o tym co mnie
czeka, gdy dobrze wypełnię swoje zadanie. Aż robię się czerwony na samą myśl o
tym, co dziewczyna ma mi do powiedzenia. Kto by pomyślał, że niepozorna pani
pedagog może skrywać w sobie taką nieposkromioną naturę dzikiej i
nieokiełznanej kobiety. Czasami łapię się za głowę, gdy dochodzi między nami do
zbliżeń.
-Wyszła z mieszkania!- muszę się otrząsnąć ze
umysłowego zniewolenia słowami Łukowskiej, bo Nastka właśnie wyszła z
mieszkania. Nie czekam nawet na pożegnanie ze strony szatynki, po prostu
rozłączam się i rzucam telefon na siedzenie obok. Włączam silnik, bym był
gotowy ruszyć od razu za Wolską. Nie powiem, żebym był jakoś szczególnie opanowany
w tej sytuacji, ale staram się jakoś trzymać poziom i próbuję robić wszystko,
by nie zdradzić swojej obecności za samochodem Anastazji. Specjalnie wziąłem
nawet wóz od Moniki, bo mój rozpoznałaby bez problemu w pierwszej chwili. Dla
niepoznaki staram się trzymać za nią dwa samochody dalej, a w duchu modlę się,
by rzeszowska sygnalizacja świetlna sprzyjała moim poczynaniom.
-Niech to szlag!- ona przejeżdża na pomarańczowym
świetle, a ja muszę się zatrzymać. Wiem tylko tyle, że skręciła na skrzyżowaniu
w lewo, więc i ja robię to samo, gdy zielona barwa umożliwia mi kontynuowanie
jazdy. Na całe szczęście szybko udało mi się zlokalizować ją na nowo, więc
mogłem odetchnąć z ulgą. Jej samochód zatrzymał się pod znanym, a
jednocześnie nieznanym mi lokalem. Od razu chcę zaznaczyć, że nigdy nie
korzystałem i nie zamierzam korzystać z usług pań z „Hadesu”, ale co nie co o
tym miejscu słyszałem. Nasze tropy zaprowadziły nas w miejsce, w którym kobiety
oddają swoje ciało za pieniądze. Nie mam pojęcia jaki udział w tym wszystkim ma
Wolska, ale na pewno nie przyjeżdża tu dla relaksu.
Wysiadam z samochodu i tylko modlę się, by nikt nie
zauważył mojej osoby pod publicznym domem. Już widzę te nagłówki, że
reprezentant Polski zabawia się w burdelach po godzinach, a w mediach udaję
świątojebliwą osobę. Rozejrzałem się wokół siebie i nie będąc w 100% pewnych
uznałem, że jestem w miarę bezpieczny. Zabezpieczyłem pojazd i ruszyłem przed
siebie. Już od samego wejścia do „Hadesu” uderzyła mnie czerwień ścian i jakiś
specyficzny, nieznany mi dotąd zapach. Nie potrafię go porównać z niczym innym.
Niby pachnie pomarańczą, ale jakoś tak nienaturalnie, tak mdło. Nawet nie chcę
mi się myśleć co może kryć się za tym zapachem, więc nie zastanawiam się nad
tym dłużej. Robię kilka kroków dalej i napotykam na jakąś dziewczynę. Zdążyłem
zauważyć, że ten burdel działa pod przykrywką kawiarni, bo bez problemu
dostrzegam stoliki z krzesłami, a na jednej ze ścian ustawiona jest barowa
lada.
-W czym mogę pomóc?- owa dziewczyna też niby ubrana
jest normalnie, ale skąpa bluzka nie potrafi dostatecznie zakryć obfitego
biustu, wylewającego się z miseczek biustonoszu. A może właśnie o to chodzi, by
nie zakrywała?
-Szukam Anastazji Wolskiej.-widzę, że wypowiedziane
przeze mnie nazwisko budzi konsternację. Ona nawet nie wie jak ja jestem
zdziwiony, że szukam w takim miejscu prawnej opiekunki córki mojej zmarłej
przyjaciółki. Powinienem się cieszyć, że w obliczu takich spraw łatwiej będzie
mi starać się o opiekę nad Alą, ale jakoś tego nie robię.
-Ale ona już nie pracuje tutaj. To znaczy pracuje,
ale ona nie…- rzeczywiście myślałby kto, że dziewczyna zapomniała języka w buzi
i udaję cnotkę-niewydymkę.
-Może ją pani zawołać? Wiem, że jest w tym budynku.-
zachowuję się być może jakiś napalony klient, ale jak już zabrnęliśmy do tego
momentu to muszę zrobić wszystko, by wyjaśnić tę sprawę do końca. Na chwilę
zostaję sam w tym dziwacznym miejscu. Mój wzrok kieruje się w stronę potężnej
rury, która zdobi środek pomieszczenia. I ktoś tym ludziom tutaj wierzy, że
prowadzą restaurację?
-Co ty tutaj robisz?!- standardowe zachowanie z jej
strony. Atakuje mnie ode samego wejścia, choć w tym rozdaniu to ja rozdaję
karty, bo to ona znalazła się w idiotycznym położeniu, nie ja. Patrzę na nią z
wyższością, bo widzę jak się miota. Ucieka wzrokiem po ścianach, nie patrzy mi
w oczy i nerwowo wykręca sobie palce.
-Może ty mi pierwsza odpowiesz co tutaj robisz? I
proszę cię nie krzycz, bo krzykiem nic nie zdziałasz. Wydało się skąd masz pieniądze
na takie wystawne życie, ale ja nie wierzę, że ty robisz to wszystko sama z
siebie, musiało cię coś do tego skłonić.-nie wierzę, że zachowuje się tak, jak
się zachowuję. Ona obwiniała mnie w oczach Ali za śmierć Anki, nie szczędziła
kąśliwych uwag i robiła wszystko, bym czuł się nikim. Ja natomiast zamiast
odpłacić jej pięknym za nadobne, pozwalam jej się do mnie przytulić i wypłakać.
-No już, spokojnie. Można tu gdzieś usiąść i pogadać
czy wolisz stąd wyjść?- Nastka wyciąga z torby pęk kluczy i otwiera nimi jakąś
niewielkich rozmiarów pakamerę. Wchodzimy do środka i siadamy na jednej z
ustawianych pod ścianą kanap. Nie myślałem, że w mój rękaw Anastazja będzie
wylewać łzy. Życie potrafi zaskakiwać…
~*~
Czekam na niego jak idiotka do późnych godzin
nocnych. Zrobiłam Ali kolację, pomogłam jej się wykąpać i położyłam do
łóżka. Przeczytałam ulubioną bajkę i poczekałam w jej pokoju do momentu, w
którym oczy zamkną się na dobre. Sama wzięłam szybki prysznic i ubrałam się
w pidżamę i usiadłam przed telewizorem w oczekiwaniu na chłopaka.
Miałam nadzieję, że oglądanie jakiegoś beznadziejnego programu kabaretowego
umili mi czas, ale nic takiego nie miało miejsca. Zbyszkowy telefon milczy jak
zaklęty od naszej ostatniej rozmowy, w której tak nagle ją urwał, bo
najprawdopodobniej na horyzoncie pojawiła się Wolska. Zrozumiałam to, ale co
można robić poza domem tyle czasu?! Naprawdę zaczynam się już zastanawiać czy
aby na pewno nic złego się nie stało. Przez chwilę pojawiła się myśl, by
zadzwonić do Michała, ale wtedy szanowny pan Bartman stanął w drzwiach salonu.
Jego twarz wyglądała tak, jakby znajdowała się za mgłą. Nie musiałam go o nic
pytać by zorientować się, że jest pod wpływem alkoholu. Ciśnienie w moich
żyłach podniosło się na pewno kilka razy ponad normę.
-Gdzie ty byłeś tyle czasu?!- powiedziałam to
głośno, ale ze świadomością, że za ścianą śpi Ala i nie mogę się wydzierać, bo
mogę ją obudzić. Zbyszek rozwalił się na kanapie i najwyraźniej nie miał ochoty
tłumaczyć mi swojej aż tak długiej nieobecności. Zamiast dowiedzieć się czegoś
na temat Anastazji, to on przychodzi kompletnie zalany do domu i już prawie
zasypia na siedząco. Mamrocze coś pod nosem, ale nie można z tego wyłapać
żadnych konkretnych słów. Ok., ja nie będę się prosić. Z wysoko podniesioną
głową poszłam do sypialni, zamykając ją na klucz. Nie mam ochoty użerać się
z trzeźwiejącym Bartmanem, któremu może się zebrać w każdej chwili na amory.
Co z tego, że leżę w łóżku, skoro nie mogę zmrużyć
oka. Słyszę donośne chrapanie bruneta z salonu i zazdroszczę mu, że już od
dłuższego czasu znajduje się w innym wymiarze. Ja zamiast śnić, to rozmyślam o
tym co Zbyszek robił tak dużo czasu z Nastką. To chyba normalne, że się tym
martwię, bo jeśli nasze przypuszczenia odnośnie miejsca pracy szatynki
potwierdzą, jakby nie patrzeć Bartman spędził pół dnia z prostytutką. Nigdy się
nie zastanawiałam nad tym czy siatkarz byłby w stanie mnie zdradzić. Cholera,
ja tak mało o nim wiem na dobrą sprawę. Takiej rzeczy powinnam być pewna, a nie
jestem.
-Antosia otwórz, chcę porozmawiać.-patrzę na tarczę
zegara stojącego na mojej szafce nocnej. Dochodzi godzina 4. Długo waham się
czy mam mu otworzyć, ale w końcu to robię. Bez większych emocji wpuszczam go do
środka, sama zakopuję się pod kołdrą w pozycji siedzącej. Czekam na jego wyjaśnienia,
skoro zebrał się na odwagę i najprawdopodobniej otrzeźwiał z pierwszego
upojenia alkoholowego.
-Rozmawiałem z Nastką. Faktycznie pracuje w domu
publicznym, ale zapewniała mnie, że nie w charakterze prostytutki. Zajmuje się
zaopatrzeniem.- nie wiem czy on od tego alkoholu to jakiegoś pomieszania z
poplątaniem dostał czy co?! Jakie zaopatrzenie w burdelu?! W kondomy czy
wazelinę?! Prycham ironicznie i stawiam oczy w słup.
-No nie patrz tak na mnie. Mi też na początku ciężko
było w to uwierzyć, ale zorientowałem się w sprawie i jestem skłonny jej
uwierzyć. W ogóle długo rozmawialiśmy o życiu i ona naprawdę nie jest złym
człowiekiem.-nie no, teraz to już w ogóle uważam, że ta rozmowa nie ma sensu.
Ta dziewczyna oskarżyła go o śmierć jego przyjaciółki, szykanowała na każdym
kroku i buntowała przeciwko niemu Alicję, a on teraz mi wyskakuje z tym, że ona
nie jest złym człowiekiem?!
-Wiesz co Zbyszek, może ty lepiej idź na tę kanapę i
prześpij się, bo gadasz jakieś bzdury. Ja nie mam ochoty tego słuchać!- wskazałam
brodą na drzwi. Chciał coś powiedzieć, ale ja ostentacyjnie wyłączyłam lampkę i
kolokwialnie mówiąc, odwróciłam się do niego dupą. Nie protestował, nie
nalegał. On jest za bardzo honorowy, by się o coś kogoś prosić…
…pierwsze ciche dni po mojej przeprowadzce do
Zbyszka. Z moich doświadczeń z dzieciństwa pamiętam, że rodzice prowadzili dość
ostrą wymianę zdań, gdy tata wracał od jakiegoś kolegi po kilku głębszych, ale
zazwyczaj następnego dnia rano mama parzyła ojcu mocną kawę, a on ochoczo wypijał
ją jednym haustem. Powieliłam rodzinny schemat, ale Bartman nie tknął ode mnie
kawy. Bez słowa wyszedł z mieszkania i tyle go widziałam.
-Antosiu gdzie jest Zbyszek? Bo obiecał mi, że
zawiezie mnie do szkoły.- no tak. Miał zawieźć do szkoły nas obie. Na całe
szczęście pogoda za oknem jest tak piękna, że możemy z małą śmiało skorzystać z
komunikacji miejskiej.
-Pojedziemy autobusem. Kochanie idź spakuj plecak,
za 15 minut wychodzimy z domu.- głaszczę ją po główce i całuje w czoło. Kończę
przygotować dla nas drugie śniadania. Swój jogurt pakuję do torby, a kanapki
Ali do pojemnika na żywność. Gdy dziewczynka przynosi plecak, wkładam jej
wszystko do jednej z przegródek, do tego jeszcze dokładając butelkę z piciem.
Zamykałam właśnie drzwi, gdy na schodach do mieszkania pojawił się Zbyszek. Z
bukietem czerwonych róż i z miną zbitego psa. Z wrażenia klucze wypadły mi z
ręki.
-Kotku pobiegniesz do samochodu? Tu masz kluczyki,
my zaraz przyjdziemy.- Alicja robi posłusznie to, o co prosi ją Zbyszek.
-Zanieś te kwiaty Anastazji, skoro jest takim dobrym
człowiekiem…- ja też potrafię się unieść honorem, choć muszę powiedzieć, że
ogrom bukietu zrobił na mnie wrażenie. Zbyszek nie mówił nic, po prostu patrzył
na mnie tymi swoimi zielonymi ślepiami, aż w końcu zmiękłam i wzięłam kwiaty.
-Przepraszam cię za to, że wczoraj tak długo nie
wracałem do domu. Faktycznie, trochę za dużo wypiłem i być może naiwnie
podszedłem do słów Anastazji. Obiecuję, że porozmawiam z nią raz jeszcze, nie
dam w siebie wlać grama wódki i nie dam wziąć się na litość. I chciałbym, żebyś
i ty teraz była obecna podczas tej rozmowy. Możemy nawet jechać dziś po szkole,
jeśli chcesz.-obejmuję szyję Zbyszka i zgadzam się skinieniem głowy na to,
byśmy pojechali do Wolskiej. Fakt, będę się czuła pewniej, jeśli tym razem będę
przy nim.
świetny rozdział :D dobrze że w części Zbyszek odkrył co robi siostra zmarłej przyjaciółki. ale dobrze też że Antosia nie wierzy tak szybko słowom jak Zibi :D
OdpowiedzUsuńniech się już wszystko wyjaśni i Ala mogłaby zamieszkać z Zbyszkiem i Antosią :D
pozdrawiam
Moim zdaniem Anastazja coś kręci. Jakoś jej nie ufam;/ Szkoda, że Zibi po alkoholu jest taki naiwny. Mam nadzieję, że Tosia odkryje prawdę:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńZachowanie Anastazji pachnie jakimś grubszym skandalem, po którym Zbyszek rozchwieje się emocjonalnie. I tak podziwiam go za zaangażowanie, z jakim opiekuje się małą Alą, ale musi sobie ułatwić życie i zabrać dziewczynkę do siebie. Tam będzie jej o wiele lepiej, dzięki czemu wyrośnie na dobrego człowieka. Z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki. Pozdrawiam i zapraszam do siebie!!:)
OdpowiedzUsuńChyba i ja się nie wyróżnię z tłumu kiedy powiem, że nie ufam Anastazji za grosz i węszę jakiś grubszy skandal. Ale mam nadzieję, że Zbyszek ani na chwilę się nie podda i będzie dalej walczył o Alę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Hej blog niesamowity <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://opowiadanie-tom.blogspot.com/
Nie wiem co mam myśleć o Anastazji, mam ochotę trzepnąć Zbyszka w 4 litery za jego naiwność ze tak prędko uwierzył w słówka siostry przyjaciółki. Tak nie można ona potrafi omotać sobie wokół palca każdego widać Bartmana również. Nie wierzę że jako zaopatrzeniowiec dorobiła się takich pieniędzy pozwalających na takie życie. takie rzeczy to nie w Polsce. Nie dziwię się Tośce że jej nie ufa i jest podejrzliwa też bym taka była niech Zbyszek się otrząśnie, może te "ciche chwile" nieco gu uświadomiły.
OdpowiedzUsuńKochana na dwa kolejne opowiadania dotrę jutro, albo w piątek obiecuję