czwartek, 22 maja 2014

Piętnastka

Zamieszkałam ze Zbyszkiem. Śmiała decyzja i wymagają ode mnie 
wielu wyrzeczeń i poświęceń, ale z drugiej strony cieszę się, że dzielę z nim jego cztery rzeszowskie kąty. Pierwsze dni były dla mnie trudne, bo tak dawno nie dzieliłam z nikim żadnej przestrzeni, a już na pewno nie tak dużej jak mieszkanie Bartmana. Kiedy już odnalazłam się w nowej rzeczywistości, zaczęłam sobie śmielej poczynać, co niekoniecznie aprobował Zbyszek. Facet też się przyzwyczaił do jakiegoś rytmu dnia bez kobiety w mieszkaniu, a tu przyszła taka Antonina Łukowska, chcąca zaprowadzić swoje porządki. Już niejednokrotnie doszło między nami do ostrej wymiany zdań, ale efekt tego był taki, że w ramach naprawy relacji wylądowaliśmy w sypialni. Muszę powiedzieć, że w ostatnim czasie dość często zostawiamy dużo energii za jej drzwiami. Ostatnio się zastanowiłam, że może powinnam pójść do ginekologa i zacząć brać jakieś tabletki antykoncepcyjne, bo przerywane stosunki są niezdrowe, a cały czas na farcie nie możemy jechać. No właśnie, jechać… Mam dziś egzamin na prawo jazdy. O 9. Denerwuję się mocno, bo nie chciałabym przeciągać tego w nieskończoność. Pogodę trafiłam idealną. Jak na połowę marca, dosyć mocno świeci słońce i zniknęły już zaspy śniegu na poboczach rzeszowskich ulic. Taka aura ma też swoje minusy, bo im cieplej, tym więcej ludzi na drogach. Mam przeczucie, że obleję dziś właśnie na przejściu dla pieszych albo z powodu rowerzysty.
-Nie denerwuj się i pamiętaj, że najlepsi kierowcy zdają za drugim razem.-odezwał się ten, co wyrwał swoje prawko za pierwszym razem, to teraz łatwo mu się wymądrzać. Zaspany siada obok mnie przy stole, zabierając mi kanapkę z talerza. Uroki życia ze Zbyszkiem zdecydowanie przewyższają liczbę minusów. Nie jestem na niego zła o to, że zabrał mi kawałek chleba, bo i tak z nerwów nie jestem w stanie nic przegryźć.
-Będę leciała. Trzymaj za mnie kciuki jak będziesz u Kubiaków.- chłopaki powoli już zaczynają myśleć o przeprowadzce do Spały. Fajnie byłoby mieć prawo jazdy i móc sobie pozwolić na wypady do siedziby zgrupowania polskich siatkarzy chociażby w drugiej części sezonu reprezentacyjnego. Na razie będę zmuszona korzystać z pomocy Moniki, która zresztą z chęcią będzie mi służyć miejscem w samochodzie.
-Zdasz kochanie! Powodzenia!- żeby siła tego pocałunki, jakim obdarzył mnie brunet potrafiła działać cuda, to byłabym spokojna i nastawiona zdecydowanie na wynik pozytywny. Zrobiło mi się cieplej na sercu, ale wiem, że jak wyjdę z mieszkania i będę sukcesywnie zbliżać się do WORD-u, to będzie ze mną coraz gorzej.
Zibi chciał jechać ze mną na miejscu i podtrzymywać mnie na duchu, ale ja nie chciałam się na to zgodzić, bo jestem takim człowiekiem, że muszę się zawsze sama uporać z wszelkimi przeciwnościami. Podejrzewam, że jego obecność działaby na mnie jeszcze gorzej stresogennie, dlatego wolę tam jechać taksówką i liczyć na to, że wszystko się ułoży….

...w  tej poczekalni siedzi tak, jakby czekało się na wyrok śmierci.Co i róż otwierają się drzwi i pojawia się w nich egzaminator wyczytujący jakieś nazwisko. Do tej pory moje jeszcze nie padło. W między czasie dwie osoby zdążyły przyjechać na miejscu i wysiadły z samochód z zaliczonym pozytywnie egzaminem na prawko. Niestety byli też i tacy, którym się dziś nie powiodło, nie pierwszy zresztą raz. Jak tak sobie posłuchałam tych wszystkich opowieści o zdawaniu 13 czy 15 raz, to naprawdę miałam ochotę stamtąd uciec i już nigdy więcej się nie pojawić. Niestety nie zdążyłam wywiesić białej flagi, bo w poczekalni zabrzmiało moje nazwisko. Wstałam i przeżegnałam się, by w tej chwili Pan Bóg spojrzał na mnie łaskawszym okiem. Nie byłam w ostatnią niedzielę w kościele, ale to wszystko wina Zbyszka, by zgubił gdzieś kluczyki od samochodu i nigdzie nie mogliśmy ich znaleźć.
-Proszę pokazać mi swój dowód osobisty.- zrobiłam to o co poprosił mnie egzaminator, na oko 30-letni mężczyzna z lekkim zarostem dodającym mu jakiegoś tajemniczego, ale i też pozytywnego wyrazu twarzy.
-Dobrze, wszystko się zgadzam. Ja nazywam się Adam Tul i przeprowadzę dziś z panią państwowy egzamin praktyczny kategorii B. Czy znany jest pani przebieg egzaminu?- kiwnęłam głową. Do pokazania dostałam światła awaryjne i sygnał dźwiękowy. Gdy wszystko zrobiłam jak trzeba, wsiadłam do samochodu z zamiarem wykonania górki. Z początku noga z nerwów drżała mi na sprzęgle, ale tylko przez chwilę. Kiedy uporałam się z „najdroższym zakrętem świata” i pokonałam górkę, odetchnęłam z ulgą. Najbardziej bałam się placu, a skoro przeszłam go bez większego zarzutu, to może i na mieście pójdzie mi dobrze. Adaś wcale się do mnie nie odzywał, wydawał tylko polecenia dotyczące kierunku mojej jazdy. Zaparkowałam prostopadle, zawróciłam „ na raz” i z wykorzystaniem infrastruktury po prawej stronie oraz szereg innych manewrów, których nawet nie byłam świadoma, a które Tul odnotowywał na karcie przebiegu egzaminu. Pod nosem mówiłam sobie, że dobrze mi idzie i naprawdę jestem blisko tego upragnionego plastiku. Czułam, że wracamy już do WORD-u, więc powinno mi się udać. Dojeżdżałam do przejścia dla pieszych, przed którym stała znana mi blond czupryna, należąca do Joanny Michalskiej. Nie wyglądała na taką, która miałaby w tej chwili przejść przez przejście, więc byłam zdecydowanie przejechać przez nie śmiało.
-Co pani robi?!- egzaminator dał mi po hamulcach, co było dla mnie oczywistym sygnałem, że po jakiś 40 minut bezbłędnej jazdy mój egzamin zakończy się wynikiem negatywnym, bo Michalska chciała mi w ten sposób zagrać na nosie. Przecież to oczywiste, że zrobiła to specjalnie. Rozpoznała mnie i wtargnęła nagle na pasy, uniemożliwiając mi tym samym zdanie egzaminu. Gdyby chociaż przez chwilę wyglądała na osobę zainteresowaną przejściem w tej chwili, to dałabym sobie spokój i zatrzymała się. Ona jednak wyczekała mnie do końca i zrobiła najgorsze świństwo na jakie tylko mogło ją stać.
-Proszę wyjść z samochodu i na tych pasach poszukać swojego prawo jazdy, bo już byłem w trakcie pisania słowa „pozytywny”.- Tul na początku wydawał się być przyjemnym facetem, ale teraz to i on mnie wkurwił. Wysiadłam z tego samochodu naładowana jak bomba zegarowa, ale nie od razu zajęłam miejsce pasażera.
-Nie myśl sobie, że wygrałaś! Ja zrobię to prawo jazdy, a wtedy radzę ci nie pokazać mi się na pasach, bo będą cię musieli żyletką zeskrobywać z asfaltu!- dałam się ponieść jak gówniara z podstawówki, a tymczasem ta matrona obdarzyła mnie tylko ironicznym uśmiechem i po prostu sobie poszła, odwracając się na pięcie. Najpierw opluwa mnie w oczach rodziców Zbyszka, a teraz jeszcze robi coś takiego. Chce wojny? Nie ma problemu. Ja jestem człowiek ze wsi, a jak nam się zachodzi za skórę, to my tak łatwo nie odpuszczamy. Ja też nie odpuszczę, bo jej tylko chodzi o to, żeby mnie złamać.

~*~

Zdenerwowana Tosia położyła się w sypialni i zasnęła. Już sam nie wiem ile jest prawdy w jej opowieść o tym, że Joanna specjalnie weszła jej pod koła samochodu, by ta oblała egzamin. Nie urodziłem się na tym świecie wczoraj i wiem, że takie rzeczy podczas egzaminu się zdarzają. Być może to Łukowska się zagapiła, bo o to nie trudno. Nie zastanawiając się nad tym długo, zadzwoniłem do Michalskiej i umówiłem się z nią na spotkanie. Szatynce zostawiłem kartkę na szafce nocnej, ale nie napisałem jej, że zamierzam spotkać się ze swoją byłą. Po prostu napisałem, że muszę coś załatwić na mieście, starając się wrócić jak najszybciej do domu. z Michalską umówiłem się w kawiarni w pobliżu naszej hali. Czekała już na mnie z filiżanką kawy w ręku. Chciała się ze mną przywitać buziakiem w policzek, ale ostudziłem jej entuzjazm.
-Właściwie już dawno powinniśmy się spotkać, by wyjaśnić sobie kilka kwestii. Po pierwsze nie rozumiem jakim prawem wtrącasz się do mojego związku z Antosią i opowiadasz jakieś wyssane z palce historie moim rodzicom. Pragnę ci przypomnieć, że na własne życzenie zrezygnowałaś z nas, więc teraz już za późno na syndrom psa ogrodnika, nie uważasz?
-Mam uwierzyć, że tak szybko zapomniałeś o tym co było między nami? Fakt, zrobiłam błąd, myląc zauroczenie z uczuciem, ale każdy ma prawo do błędu. Chcę żebyś wiedział, że przemyślałam sobie wszystko i jestem gotowa o ciebie walczyć, choćby i nieczysto.- czyli jednak Tośka miała rację. Aśka naprawdę weszła jej celowo pod koła, byleby tylko Łukowska nie zdała egzaminu. Poczułem się jak skończony idiota ze świadomością, że nie uwierzyłem na słowo swojej dziewczynie. No właśnie, dziewczynie. To Antosia jest moją dziewczyną i to ją kocham. Owszem, Michalska przez długi czas była blisko memu sercu, ale teraz to Łukowska wyznacza sens mojego istnienia i to się nie zmieni, nie ma takiej opcji. Żadne plany blondynki nie są w stanie złamać tego uczucia, bo choć nie jest ono długie, to oparte na solidnej podstawie zrozumienia i wzajemnej akceptacji. Tyle lat zabiegałem o to, by czuć się wolnym i wreszcie udało mi się to osiągnąć. Nie zmarnuję tego tylko dlatego, że u Joanny w uczuciach nastąpiła nagła zmiana frontu. To już nie jest mój problem, że jej facet okazał się skończonym dupkiem, a ona pogubiła się w swoich uczuciach. Nie jest dzieckiem i powinna wiedzieć, że o miłości nie mówi się z dnia na dzień, bo wymaga ona czasu.
-Nie mam ochoty już o tym deliberować. Myślałem, że cechujesz się klasą, ale jak widać mylne były me przypuszczenia. Proszę cię daj mi spokój i przestań zachowywać się tak jak mała, rozpieszczona dziewczynka, która wyrzuciła lalkę na śmietnik, ale po kilku dniach zrozumiała, że właśnie nią bawiła się najlepiej.- podniosłem się i wyszedłem z kawiarni, nie czekając już na odpowiedź. Miałem wrażenie, że w moich oczach błysnął flesz, ale nigdzie nie mogłem zlokalizować jego źródła. Może to już tylko moje urojenia i jakieś fobie? Po zdobyciu „majstra” Polska znów oszalała na punkcie siatkówki i zainteresowanie nami-siatkarzami gwałtownie wzrosło. Mówi się o nas więcej, pisze się o nas więcej i chce się wiedzieć o nas więcej. Nie wiem jakim cudem w fakcie pojawiła się wiadomość, że zamieszkałem z Antoniną, ale jak widać mam wśród znajomych życzliwą osobę, która strzela z ucha w najbardziej poczytnych tabloidach w naszym kraju…

…w mieszkania czekała na mnie miła niespodzianka w postaci Ali. Dziewczynka przyjechała do nas sama uparcie przysięgając, że Anastazja wie o wszystkim i nie oskarży mnie o to, że namówiłem małą do ucieczki z domu. Obie dziewczyny bawiły się właśnie w salon fryzjerski, choć może czesanie warkocza dobieranego można nazwać w mniej górnolotny sposób.
-Mam coś dla ciebie.-Ala zeskoczyła z łóżka w naszej sypialni i wyjęła ze swojej torebki moją ulubioną czekoladę. Stanęła przede mną, a ja przykucnąłem, by łatwiej nam było nawiązać wzrokowy kontakt.
-Chcę żebyś wiedział, że nie wierzę w to, co mówi o tobie ciocia. Wiem, że nie skrzywdziłbyś mojej mamusi, bo była twoją przyjaciółką. Tak bardzo cię kocham, jak nikogo na świecie.-odłożyła czekoladę na bok i po prostu zarzuciła swoje malutkie rączki na moją szyję. Nie potrzebowałem czekolady, bo Ala sama w sobie była dla mnie największą słodyczą. Nie wiem czy kiedyś zdołam się nadziwić, że w jej małej główce jej tyle mądrych przemyśleń. Trudna sytuacja, która dla wielu ludzi dorosłych stawia trudne wymagania, dla niej jest czymś, z czym za wszelką cenę chce sobie radzić. Raz jest lepiej, raz gorzej.
-I jeszcze chcę was przeprosić za to, że w szkole zachowywałam się niegrzecznie. Już nie będę tak robić, ale proszę obiecajcie mi, że nigdzie stąd nie wyjadę i zawsze będę z wami.- Nastka straszy ciągle tym wyjazdem uparcie twierdząc, że od przyszłego roku szkolnego mała będzie poza granicami kraju tylko i wyłącznie pod jej opieką. Staram się jej uzmysłowić, że nie pozwolę jej na to bez walki, ale jestem też świadom tego, że to ona jest w prawie, bo jest prawną opiekunką.
-Nie wiem jak Zbyszek, ale ja cię nigdzie nie puszczę.-Antosia przytuliła się do Ali, całując jej czoło. Ja zrobiłem to samo. Z boku wyglądamy pewnie na kochającą się rodzinę. Szkoda, że nie możemy tego w racjonalny sposób zalegalizować. Kiedy byłem sam, a po rozstaniu z Joanną nie zanosiło na to, by pojawił się ktoś ważny w moim życiu, pojawiła się Antonina i wywróciła mój świat do góry nogami. Pokazała jak w prosty i zwyczajny sposób można cieszyć się życiem, nie szukając dodatkowych atrakcji na drogich wakacjach czy w sklepach z najbardziej ekskluzywną odzieżą. Przestawiłem się na inny tryb życia, bliski mojego sercu zza czasów młodości. Po postu byłem sobą, a Łukowska to akceptowała. Nie upominała, gdy używałem niewłaściwego słowa, nie wtrącała się nadto do moich wyborów odzieżowych, nie gospodarowała pod swoje dyktando naszym wspólnym czasem. Za każdym razem oboje przedstawiamy swoje racje i próbujemy wypracować wspólny kompromis. Nie jest tak, że wszystko idzie jak po maśle. Potrafimy się porządnie pokłócić, czasem o najmniejsze duperele.
-Wiecie, że ciocia ma chyba nowego chłopaka? Jakoś tak śmiesznie się nazywa, Alfons. Nigdy nie słyszałam takiego imienia, a wy?- otwieram szerzej oczy i spoglądam na szatynkę. Zaczynamy się śmiać, jakbyśmy spalili kilo zielska. Nieświadoma niczego Ala śmieje się razem z nami, ale nie wie, że takie imię ma też drugie, niezbyt przyjemne znaczenie.
-Stop! Zbyszek a co jeśli ona jest…- o cholera. Osoba, która zajmuje się córką mojej zmarłej przyjaciółki zarabia na życie własnym ciałem?!


~*~
Wróciłam, chyba na dobre... Z racji tego, że zdałam dziś maturę ustną z angielskiego to dodaję nowości prawie na wszystkich swoich blogach. Jeszcze nie wiem jak to będzie wyglądać jeśli chodzi o regularność. Chciałabym dodawać coś wszędzie raz na tydzień, ale nie wiem czy mi się uda :)
Zapraszam:
XXIII--->tutaj<klik>
2--->tutaj<klik>
#2--->tutaj<klik>

6 komentarzy:

  1. Nie cierpię tej Aśki! Wydaje mi się, że ktoś specjalnie uwiecznił ich spotkanie, żeby Tosia się wkurzyła na Zbyszka... No nieźle tego bym się nie spodziewała, że ciocia Ali jest prostytutką, ale mnie już nic nie zdziwi:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyczuwam kłopoty! Zbyszek nie powiedział Tośce gdzie idzie i to się na nim zemści. Mam oczywiście jeszcze nadzieję, że pozwoli wytłumaczyć się Zbyszkowi i uwierzy jemu, a nie jakiejś bzdurnej fotce, bo trafiłą na faceta, który ją kocha, a ona kocha jego. Poza tym mają inny, ważniejszy cel w swoim życiu. Muszą zapewnić dom tej biednej dziewczynce.
    Tak, tak stosunek przerywany nie jest zdrowy, bo się Zibi nabawi nerwicy i ptrzestanie mu stawać:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem, że Alfons to też imię, ale mimo wszystko w tym wypadku mam złe przeczucia... Przecież oni się nią sto razy lepiej zajmą niż Anastazja. Kochają się we trójkę :)
    Po Asi nie spodziewałam się aż takich zagrań. Spaliła się jeszcze bardziej u Zbyszka i cóż, co najwyżej może nabrać Antosię jakimiś fotami i opowieściami, ale zmyślonymi.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo się cieszę, że wracasz! :))) No i gratuluję zdanej maturki z angola, haha. Nie wiem, czy mnie jeszcze pamiętasz, ale wpadałam tu kiedyś sporadzycznie. W każdym razie teraz, gdy tu powracasz, ja będę tu również systematycznie :P
    Bardzo fajny rozdział, jak zwykle zresztą. Biedna Anotnina (swoją drogą piękne imię!! ♥ Wzięłam sobie takie na bierzowanie). Ta zazdrosna Aśka musiała jej przeszkodzić w zdaniu, ech... Wiem, co przeżywa (przynajmniej po części), bo wczoraj moja siostra miała egzamin na prawo jazdy właśnie, no i też po dłuuugiej jeździe zrobiła głupi błąd, co kosztowało ją oblaniem. I bardzo to przeżywała, chociaż jej żadna pusta lala nie wepchała się na pasy, haha.
    Aśka jeszcze więcej tym swoim zachowaniem straciła w oczach Zbyszka. Chce do niego wrócić? Pomyliła zauroczenie z uczuciem? Pff, dobre sobie ;d Chyba ją były facet rzucił, to teraz wraca do Zbysia - znanego, przystojnego siatkarza, żeby się lansować. Ale na szczęście Zbychu nie jest ślepy i wie, co dobre (czyt. Antonina :D). Tylko kurczę, jak zwykle ktoś musiał tę fotkę strzelić i teraz będzie afera, czuję to w kościach :/ Mam nadzieję, że Tośka jednak nie nabierze się na jakieś bajki tej panienki i uwierzy facetowi, który kocha ją nad życie.
    No i jeszcze ta sprawa z ALFONSEM, grrr ;--; OK, owszem, takie imię rzeczywiście istnieje (na bierzmo też można sobie takie wziąć XD), ale nie wydaje mi się, żey on był 'nowym facetem' tej całej Anastazji. Hmm...od początku uważam, że Zbyszek i Antonina lepiej by się zajęli Alą, jednak teraz to przekonanie się podwoiło - w końcu mają pretekst, by zabrać Nastce Alę. W końcu zawód, który MOŻE wykonywać nie jest zbyt moralny...

    Pozdrawiam ciepło, proszę poza tym, byś (jeśli możesz) o nowych rozdziałach tutaj informowała mnie na moim asku (link na blogu) i oczywiście zapraszam również na mojego bloga. Może coś cię zainteresuje ;) http://strefa-id.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Aśka to całe zło świata, chyba by mnie krew zalała gdyby mój wróg zrobił coś takiego. Ale prawda jest też taka że czasami ludzie są tacy ze wlezą na pasy choć sekundę wcześniej tego nie sygnalizują. Jeżeli Michalska myśli że coś zdziała to się grubo myli niestety ten flesz aparatu mnie zmartwił bo przewiduje w tym kłopoty gdy wspólna fota byłej pary pojawi się gdzieś w gazecie czy w sieci.
    Anastazja, hmmm co tu dużo mówić raczej wszystko jest pewne że Alfons to nie imię a szef w co ta kobieta się wpakowała, brak mi słów

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem również ja!:)
    Już kiedyś zaczęłam czytać tę historię, niemniej jednak zgubiłam adres, a ponownie wpadłam na ten blog dopiero kilka dni temu. Muszę powiedzieć, że bardzo mi się ta historia spodobała. Szczególnie zainteresowały mnie losy małej Ali. Jestem również zaskoczona postawą Zbyszka, który wygląda na podrywacza, zainteresowanego kobietą na jedną noc. Jednak pozory mylą, a jego zachowanie jest jak najbardziej pozytywne. Zwłaszcza, gdy walczy z Anastazją o to, by mógł zajmować się dziewczynką. Co do Joanny, to opowiadanie nie pozwoliło mi wyrobić sobie pozytywnej opinii o niej. Przypuszczam, że z każdym kolejnym odcinkiem zacznie Zbyszkowi i Tosi wycinać coraz gorsze numery. Aż strach pomyśleć, co przyjdzie jeszcze do tej jej blond głowy. Mam także nadzieję, że mała Alicja czym prędzej trafi pod dobrą opiekę i nie będzie musiała słuchać tych głupot, które wpiera jej Nastka. Oczywiście dopisuję się do informowanych i z niecierpliwością czekam na następny odcinek. Zapraszam również do lektury swoich opowiadań. Pozdrawiam gorąco!:)

    OdpowiedzUsuń