wtorek, 30 września 2014

Dwudziestkaszóstka

Boże Narodzenie rok później…

Wszystko się udało. Teraz choroba Amelki jest już dla nas wspomnieniem. Przykrym, ale na szczęście tylko wspomnieniem. Wiele rzeczy przez ten czas udało się nam rozwiązać na naszą korzyść. Jedną z ważniejszych jest ta, że policja złapała i rozprawiła się z przestępcami, którzy zajmowali się handlem kobietach w celach prostytucji. Wielu bandziorów dostało wyroki, a my mogliśmy odetchnąć z ulgą. Wyjaśnił się również udział Anastazji w tym procederze. Otóż dziewczyna odpowiedziała kiedyś na ogłoszenie w gazecie. Miała zostać hostessą i brać udział w jakiś pokazach na terenie miasta. Poszła i szybko okazało się w czym ma brać udział. Niestety nie mogła się z tego wymiksować, bo podpisała umowę. Do tego bała się, że coś jej się stanie za niestosowanie się do umowy. Na własnej skórze poznałam co to znaczy mieć do czynienia z tymi ludźmi. Zbyszek jest na mnie trochę zły, że utrzymuję kontakt z chłopakiem, który brał udział w moim porwaniu, ale ja widzę w nim po prostu dobrego człowieka, który pogubił się w życiu. Ja i Zbyszek też się pogubiliśmy i to dość poważnie. Jesteśmy razem, ale jakby obok siebie. Miałam nadzieję, że rodzinne święta Bożego Narodzenia spędzone w malowniczej zimowej scenerii w mojej rodzinnej miejscowości sprawią, że coś drgnie w naszych relacjach, ale jak na razie nic takiego nie ma miejsca. Mój mąż krząta się z pokoju do pokoju, jakbym mnie tu nie było. Ja pomagam mamie w kuchni i doglądam Melkę, on siedzi z Alą i ogląda telewizję. Na 19 mają przyjechać rodzice i siostra Zbyszka. Nie sądziłam, że zamienią swoje wygodne mieszkanie na zabitą dechami wioskę, ale dali się namówić swojemu synowi właściwie bez szemrania.
-Tosiu co się dzieje?- moja mama w mig zauważa, że coś między nami zgrzyta, ale nie mam siły w wigilijny dzień opowiadać jej o tym, że moje małżeństwo ze Zbyszkiem przechodzi kryzys właściwie od momentu, w którym urodziła się Amelka i rozpoczęliśmy walkę o jej zdrowie. Fakt, wtedy to ja odsunęłam się od niego, ale kiedy wróciliśmy do domu po wszystkich operacjach i zabiegach, chciałam to zmienić. Wtedy to on chodził spać momentalnie, gdy kładliśmy się do łóżka. Nasz seks nie przypomina seksu, jest raczej próbą wypełniania małżeńskiego obowiązku.
-Nie mamo, wszystko w porządku. Trochę się denerwuję wizytą rodziców Zbyszka. Wiesz, niby mi już odpuścili, ale oni są jakby z innego świata…- czasami mi się wydaje, że Zbyszek jest z innego świata, zupełnie innego niż ja.
-Przestań kochanie. Jeśli możesz to skręć mak, bo do zrobienia został nam jeszcze makowiec. Zrobimy naprawdę porządną wigilijną wieczerzę, a i jutrzejszy obiad zapowiada się nie gorzej. Zobaczysz, że rodzina Zbyszka jeszcze zakocha się w tym co to zobaczy, bo nie chce mi się wierzyć, że w Warszawie święta mają taki urok jak tutaj.-może ma rację? Chciałabym, by tak było.
-Tosiu mogę ci pomóc?- Ala znudziła się już oglądaniem telewizji i przyszła do kuchni, by mi pomagać. Dziewczynka jest cudowna. Stara mi się pomagać na każdym kroku. Czasem mi się wydaje, że jest dla mnie większym oparciem niż Zbyszek, ale może mam po prostu już paranoję i szukam problemów gdzie ich nie ma.
-Jasne. Weź miskę z makiem, która stoi na stole i przynieś ją tutaj. Pokaże ci jak się robi makowiec.- to normalne, że matka z córką piecze ciasto. Warto dla takich chwil być rodzicem. Czas tak szybko leci, więc pewnie już niedługo Melka będzie biegała po kuchni i przeszkadzać w gotowaniu. Szukałam maszynki do mielenia maku, gdy w drzwiach pojawił się Zbyszek. Nie wszedł do środka, oparł się o futrynę i przyglądał się nam z zamyśloną miną. Wyraźnie chce mi coś powiedzieć, ale nie do końca chyba wie jak ma to zrobić. Może oboje przemówimy do siebie wieczorem ludzkim głosem? Prawie jak zwierzęta.
-Może wybralibyśmy się na spacer? Mama dokończy ciasto z Alą, a my w końcu porozmawiamy.- spojrzałam na rodzicielkę, a ta tylko z aprobatą pokręciła głową. Otrzepałam ręce z mąki, obcierając je o kuchenny fartuch. W przedpokoju zdjęłam z wieszaka swój płaszcz i dałam go sobie założyć Zbyszkowi.
-Jak zawsze gentleman…

…spacerowaliśmy prawie 2 godziny. Mieliśmy rozmawiać, a milczeliśmy jak zaklęci. Nerwowo spojrzałam na zegarek.
-Zbyszek wracajmy do domu, bo jest już prawie 18. Zostawiłam mamę z ostatnimi przygotowaniami i źle się z tym czuję.- wymownie na niego spojrzałam. Chciał rozmawiać, a nie odezwał się do mnie ani słowem.
-Tosia co się z nami stało?
-Nie wiem Zbyszek, ale coraz bardziej ta sytuacja zaczyna mi ciążyć. Małżeństwem jesteśmy tylko z nazwy, a ja tak nie chcę. Albo wszystko wróci do normy…
-Albo się rozwiedziemy?- przystanęłam z wrażenia. Te słowa tak lekko wyszły z jego ust, że aż się przeraziłam. Tak łatwo to się skończy? Bez walki? Bez podjęcia próby utrzymania naszego małżeństwa przy życiu?
-Nie pomyślałam o tym…Ja yyy, ja…- chciałam powiedzieć, że go kocham, ale nie przeszło mi to przez gardło, gdy zmroził mnie chłód jego oczu.
-Myślę, że na jakiś czas powinniśmy się rozstać, dać sobie czas, by przemyśleć nasze małżeństwo. Zaraz po świętach pojadę do Rzeszowa, a ty zostaniesz u moich rodziców w Warszawie. Rozmawiałem z nimi i powiedzieli, że nie będzie z tym żadnego problemu. Wiem, że gdybyś była w Rzeszowie, to nie zniósłbym twojej obecności, by do ciebie nie przyjechać. Kocham cię i nie chcę cię stracić, ale muszę odpocząć…- odpocząć od bycia mężem i ojcem? Przecież to jest dziecinne i nieodpowiedzialne. Już kiedyś byłam w związku z nieodpowiedzialnym i egoistycznym mężczyzną. Obiecałam sobie, że nigdy więcej nie powtórzę tego błędu i co? Nie miałam pojęcia, że Zbyszek taki jest, że ma drugą stronę. Jest jak medal. Z jednej strony kochany i czuły, ale gdy tylko pojawiają się problemy, to ucieka i chowa głowę w piasek niczym struś. I co to jeszcze za pomysł, bym zatrzymała się u jego rodziców w Warszawie? Jeśli tak bardzo nie może na mnie patrzeć, to zostanę z dziećmi tutaj, u swoich rodziców.
-Nie pomyślałeś o tym, że Ala musi chodzić do szkoły? Po 6 stycznia muszę wrócić do Rzeszowa, bo mała musi chodzić do szkoły. Pogadam z Moniką, może będę mogła zatrzymać się u nich.-obróciłam nerwowo obrączkę w placu. Nagle zaczęła mnie uwierać?
-Tyle czasu myślę, że nam wystarczy. Tosia nie myśl, że ja się poddam bez walki, ale jeśli czegoś nie zrobimy, jeśli nie zatęsknimy za sobą to znaczy, że naszego małżeństwa nie można ratować, że to nie ma sensu…

~*~

Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę, ale nie potrafię mówić, że pada deszcz, gdy ktoś pluje mi w oczy. Antosia zaczęła się ode mnie odsuwać od momentu narodzin naszej córki. Choroba Meli przyćmiła jej wszystko. Starałem się to zrozumieć, ale w pewnej chwili stało się to już nie do zniesienia. Boję się do niej zbliżyć, by mnie nie odepchnęła.
-Rozumiem, że przy wigilijnym stole mamy udawać szczęśliwą rodzinkę? Przepraszam cię Zbyszek, ale ja nie zamierzam brać udziału w takiej szopce. Jeszcze dziś powiemy rodzicom co się u nas dzieje, jesteśmy im to winny. Moja mama zauważała, że między nami jest coś nie tak, a i pewni twoi rodzice nie uwierzą, że ze względów rodzinnych mam się u nich zatrzymać na jakiś czas z dziećmi.
-Po co ich denerwować? Może wszystko się ułoży? Nie mieszajmy w to wszystkich, bo potem będziemy się z tego tłumaczyć.- no tak. Lepiej z dnia na dzień oznajmić wszystkim, że się rozwodzimy? Podszedłem do niej i przytuliłem. Tak jak kiedyś, jak dawniej.
-Przepraszam…- rozdzwonił się Tosi telefon. Spojrzała na wyświetlacz i zdziwiona odebrała połączenie. Odeszła na bok. Nie wiedziałem z kim rozmawia dopóki nie padło z jej ust imię „Łukasz”. Od razu wiedziałem o kogo chodzi. Moje nerwy urosły do monstrualnych rozmiarów. Robię wszystko by raz na zawsze odciąć się od przeszłości, a ona wbrew mojej woli ucina sobie pogaduszki z kolesiem, który brał udział w jej porwaniu i jeszcze mi będzie gadać, że jest dobrym człowiekiem i każdy zasługuje na drugą szansę.
-Nie mów mi, że wy cały czas macie ze sobą kontakt? Tośka do kurwy nędzy, on jest niebezpieczny!- podniosłem głos. Czuję, że to nie będą udane święta w naszym wykonaniu. Już w drodze do rodzinnej miejscowości mojej żony zdążyliśmy się porządnie pokłócić o prezent jaki kupiłem dla jej rodziców. Może faktycznie powinienem to uzgodnić z Antosią, bo to w końcu jej rodzice, ale ten samochód trafił się w naprawdę rozsądnej cenie. Od dłuższego czasu nie mogłem patrzeć na dotychczasowy samochód teściów, ponieważ jego stan techniczny pozostawiał wiele do życzenia, a przede wszystkim był dla nich samych zagrożeniem. Nadejdzie kiedyś taki czas, że Ala i Mela przyjadą tu na ferie czy wakacje i chcę mieć po prostu pewność, że będą jeździć w bezpiecznym samochodzie. Żona uznała, że tak drogi prezent jest nie na miejscu, a rodzice poczują się urażeni, gdy będą musieli go przyjąć. Co w tym złego, że chcę w ten sposób wyrazić wdzięczność chociażby mamie za to, że pomagała nam w najtrudniejszym dla nas okresie? Tata też nie miał lekko, gdy na kilka miesięcy został sam z całym gospodarstwem na głowie.
-Tyle razy ci mówiłam, że on nie jest taki jak cała reszta tej bandy. Nawet nie wiesz jak on mi pomagał, gdy byłam przetrzymywana w tym okropnym miejscu. Dzięki nie mu miałam tam koc więcej i dodatkowe porcje jedzenia. Pragnę ci przypomnieć, że już wtedy byłam w ciąży i nie możesz wiedzieć czy te kroki z jego strony nie pomogły przetrwać naszej córce tego najtrudniejszego czasu.
-Wiem, ale nie podoba mi się to, że cały czas wracasz do tego co było. Robię wszystko byś zapomniała o tym co się stało, być czuła się bezpiecznie, a ty za wszelką cenę robisz wszystko, by my moje działania szły psu na budę. Od dłuższego czasu właśnie w ten sposób wygląda nasze małżeństwo, ja w prawo, ty w lewo. Uważam, że ta przerwa na odpoczynek od siebie dobrze nam zrobi.- nie czuję się najlepiej z tym pomysłem, ale nie mam innego wyjścia. Mam w Rzeszowie do załatwienia takie sprawy o których Antosia nie może w żadnym wypadku się dowiedzieć. Na pewno jeszcze nie teraz.
-I tak moje zdanie się nie liczy, bo wszystkie decyzje podejmujesz samodzielnie, więc nie zamierzam już wypowiadać swojego zdania na temat tej przerwy. Zrobisz jak ze chcesz, ale ja do twoich rodziców się nie przeniosę to możesz być tego pewien. Zostanę tutaj do momentu aż zaczniesz nas potrzebować. Wracam do domu, a ty jak chcesz to już od teraz zacznij się ode mnie odizolowywać. Może wcześniej te głupoty ci wylecą z głowy.- szatynka odwróciła się na pięcie i ruszyła w drogę powrotną do domu. Z tym jednym się z nią zgadzam. Chciałbym już dziś pojechać do Rzeszowa i rozwiązać pewny sprawy, od których będzie zależeć nasza przyszłość.
-Zbyszek ty kogoś masz prawda?
-Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?! Skończmy lepiej tę rozmowę bo zaraz powiemy sobie coś, czego będziemy żałować i czego nie da się wybaczyć. Powiedzmy, że tego pytania nie było, bo musiałbym cię posądzić o brak zaufania, a tego bym nie chciał.- jak my w ogóle rozmawiamy? Wracamy do domu w podłych nastrojach. Moi rodzice już są, ale nie mam ochoty z nimi rozmawiać i tłumaczyć dlaczego trzasnąłem drzwiami, gdy wchodziłem do łazienki. Po szybkim prysznicu emocje trochę mi opadły, ale ciężko będzie mi usiąść do wigilijnego stołu, bo nie jestem w stanie się zresetować i przestać myśleć.
-Możemy zasiadać już do kolacji?- przy stole pojawia się teść razem z Alą i Amelią na rękach oznajmiając, że na niebie właśnie rozbłysła pierwsza gwiazda, a wraz z tymi słowami rozbłysły oczy mojej mamy. Czy ona kiedykolwiek w Warszawie czekała na znak od gwiazdy? Nie, bo w naszym domu nikt nie stał w oknie, a kolacja zaczynała się od momentu, w którym mama zdążyła wszystko przygotować. Tu jest tak inaczej, tak tradycyjnie. Odczytany fragment ewangelii według św. Łukasza przez głowę rodziny, ogólne życzenia i przełamanie się opłatkiem. W tym domu naprawdę składa się sobie życzenia, a nie powtarza utarte slogany „Wesołych świąt i Szczęśliwego Nowego Roku”. Przyszła kolej na mnie i Tosię. Stanęliśmy gdzieś na uboczu, by nikt nie słyszał naszych wymuszonych życzeń.
-Wiem, że nie wygląda to na razie dobrze, ale pamiętaj, że cokolwiek by się nie działo, to ja cię kocham i to się nigdy nie zmieni. Nie pytaj mnie więcej o inną kobietę, bo ja już swoją wybrałem…


~*~
Już jutro ruszam na podbój Łodzi. Strasznie się denerwuję, ale może będzie dobrze. Jak mi będzie źle, to zawsze mogę jechać sobie pod Atlas Areny i przypominać sobie drugą fazę MŚ ;)
Pozdrawiam :***


5 komentarzy:

  1. Super:))
    Mam nadzieję,że ten ich kryzys to nic poważnego i za jakiś czas wrócą do siebie i wszystko będzie dobrze.
    Pozdrawiam i do następnego :) Gośka ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego ta dwójka nie może żyć jak ludzie? Dlaczego ONI, nie ONA, nie ON, a ONI oboje niszczą taki fajny związek! Co kmuje Zbyszek i co to za tajemnica o której nie może wiedzieć żona! To nie wróży nic dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze tak wychwalali porozumienie, rozmowy i cuda na kiju a teraz co? Odpocząć od siebie? Zibi, ja cię proszę. Nie tylko rodzice to wyczują, ale dzieci jak najbardziej też.
    Rozłąka nie brzmi najlepiej. U nich w Święta zamiast lepiej, to coraz gorzej :(
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak, to być nie miało! Jaki kryzys! Jaki kryzys ja się pytam! Teraz kiedy mają dziewczynki przy sobe, kiedy wszystko zaczęło się ukladać oni wyskakują z jakimś kryzysem! Są rodziną, muszą o siebie walczyć, a nie z góry skazywać się na niepowodzenie, daleko tak nie zajadą! Zbyszek no zrób coś!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej nie spodziewałam się że u Bartmanów nastąpi kryzys. ale powiem ci ze to jet problem wielu małżeństw i niestety nie każde młode małżeństwo potrafi przez to przejść niby wtedy mówi się że ślub był za wcześnie, że się pospieszyli i chyba jest w tym trochę racji. Cieszy mnie to ze Mela jest już zdrowa że wygrał z chorobą, a to wiele musiało kosztować Tośkę. Martwi to że Zbyszek sie wycofał ale są takie charaktery które nie zawsze sobie radzą z trudnymi sytuacjami i przezywają to na swój sposób. Nie wiem co Bartman planuje ale oby toi było skuteczne i ratowało to małżeństwo

    OdpowiedzUsuń