Boże
Narodzenie rok później…
Wszystko
się udało. Teraz choroba Amelki jest już dla nas wspomnieniem.
Przykrym, ale na szczęście tylko wspomnieniem. Wiele rzeczy przez
ten czas udało się nam rozwiązać na naszą korzyść. Jedną z
ważniejszych jest ta, że policja złapała i rozprawiła się z
przestępcami, którzy zajmowali się handlem kobietach w celach
prostytucji. Wielu bandziorów dostało wyroki, a my mogliśmy
odetchnąć z ulgą. Wyjaśnił się również udział Anastazji w
tym procederze. Otóż dziewczyna odpowiedziała kiedyś na
ogłoszenie w gazecie. Miała zostać hostessą i brać udział w
jakiś pokazach na terenie miasta. Poszła i szybko okazało się w
czym ma brać udział. Niestety nie mogła się z tego wymiksować,
bo podpisała umowę. Do tego bała się, że coś jej się stanie za
niestosowanie się do umowy. Na własnej skórze poznałam co to
znaczy mieć do czynienia z tymi ludźmi. Zbyszek jest na mnie trochę
zły, że utrzymuję kontakt z chłopakiem, który brał udział w
moim porwaniu, ale ja widzę w nim po prostu dobrego człowieka,
który pogubił się w życiu. Ja i Zbyszek też się pogubiliśmy i
to dość poważnie. Jesteśmy razem, ale jakby obok siebie. Miałam
nadzieję, że rodzinne święta Bożego Narodzenia spędzone w
malowniczej zimowej scenerii w mojej rodzinnej miejscowości sprawią,
że coś drgnie w naszych relacjach, ale jak na razie nic takiego nie
ma miejsca. Mój mąż krząta się z pokoju do pokoju, jakbym mnie
tu nie było. Ja pomagam mamie w kuchni i doglądam Melkę, on siedzi
z Alą i ogląda telewizję. Na 19 mają przyjechać rodzice i
siostra Zbyszka. Nie sądziłam, że zamienią swoje wygodne
mieszkanie na zabitą dechami wioskę, ale dali się namówić
swojemu synowi właściwie bez szemrania.
-Tosiu
co się dzieje?- moja mama w mig zauważa, że coś między nami
zgrzyta, ale nie mam siły w wigilijny dzień opowiadać jej o tym,
że moje małżeństwo ze Zbyszkiem przechodzi kryzys właściwie od
momentu, w którym urodziła się Amelka i rozpoczęliśmy walkę o
jej zdrowie. Fakt, wtedy to ja odsunęłam się od niego, ale kiedy
wróciliśmy do domu po wszystkich operacjach i zabiegach, chciałam
to zmienić. Wtedy to on chodził spać momentalnie, gdy kładliśmy
się do łóżka. Nasz seks nie przypomina seksu, jest raczej próbą
wypełniania małżeńskiego obowiązku.
-Nie
mamo, wszystko w porządku. Trochę się denerwuję wizytą rodziców
Zbyszka. Wiesz, niby mi już odpuścili, ale oni są jakby z innego
świata…- czasami mi się wydaje, że Zbyszek jest z innego świata,
zupełnie innego niż ja.
-Przestań
kochanie. Jeśli możesz to skręć mak, bo do zrobienia został nam
jeszcze makowiec. Zrobimy naprawdę porządną wigilijną wieczerzę,
a i jutrzejszy obiad zapowiada się nie gorzej. Zobaczysz, że
rodzina Zbyszka jeszcze zakocha się w tym co to zobaczy, bo nie chce
mi się wierzyć, że w Warszawie święta mają taki urok jak
tutaj.-może ma rację? Chciałabym, by tak było.
-Tosiu
mogę ci pomóc?- Ala znudziła się już oglądaniem telewizji i
przyszła do kuchni, by mi pomagać. Dziewczynka jest cudowna. Stara
mi się pomagać na każdym kroku. Czasem mi się wydaje, że jest
dla mnie większym oparciem niż Zbyszek, ale może mam po prostu już
paranoję i szukam problemów gdzie ich nie ma.
-Jasne.
Weź miskę z makiem, która stoi na stole i przynieś ją tutaj.
Pokaże ci jak się robi makowiec.- to normalne, że matka z córką
piecze ciasto. Warto dla takich chwil być rodzicem. Czas tak szybko
leci, więc pewnie już niedługo Melka będzie biegała po kuchni i
przeszkadzać w gotowaniu. Szukałam maszynki do mielenia maku, gdy w
drzwiach pojawił się Zbyszek. Nie wszedł do środka, oparł się o
futrynę i przyglądał się nam z zamyśloną miną. Wyraźnie chce
mi coś powiedzieć, ale nie do końca chyba wie jak ma to zrobić.
Może oboje przemówimy do siebie wieczorem ludzkim głosem? Prawie
jak zwierzęta.
-Może
wybralibyśmy się na spacer? Mama dokończy ciasto z Alą, a my w
końcu porozmawiamy.- spojrzałam na rodzicielkę, a ta tylko z
aprobatą pokręciła głową. Otrzepałam ręce z mąki, obcierając
je o kuchenny fartuch. W przedpokoju zdjęłam z wieszaka swój
płaszcz i dałam go sobie założyć Zbyszkowi.
-Jak
zawsze gentleman…
…spacerowaliśmy
prawie 2 godziny. Mieliśmy rozmawiać, a milczeliśmy jak zaklęci.
Nerwowo spojrzałam na zegarek.
-Zbyszek
wracajmy do domu, bo jest już prawie 18. Zostawiłam mamę z
ostatnimi przygotowaniami i źle się z tym czuję.- wymownie na
niego spojrzałam. Chciał rozmawiać, a nie odezwał się do mnie
ani słowem.
-Tosia
co się z nami stało?
-Nie
wiem Zbyszek, ale coraz bardziej ta sytuacja zaczyna mi ciążyć.
Małżeństwem jesteśmy tylko z nazwy, a ja tak nie chcę. Albo
wszystko wróci do normy…
-Albo
się rozwiedziemy?- przystanęłam z wrażenia. Te słowa tak lekko
wyszły z jego ust, że aż się przeraziłam. Tak łatwo to się
skończy? Bez walki? Bez podjęcia próby utrzymania naszego
małżeństwa przy życiu?
-Nie
pomyślałam o tym…Ja yyy, ja…- chciałam powiedzieć, że go
kocham, ale nie przeszło mi to przez gardło, gdy zmroził mnie
chłód jego oczu.
-Myślę,
że na jakiś czas powinniśmy się rozstać, dać sobie czas, by
przemyśleć nasze małżeństwo. Zaraz po świętach pojadę do
Rzeszowa, a ty zostaniesz u moich rodziców w Warszawie. Rozmawiałem
z nimi i powiedzieli, że nie będzie z tym żadnego problemu. Wiem,
że gdybyś była w Rzeszowie, to nie zniósłbym twojej obecności,
by do ciebie nie przyjechać. Kocham cię i nie chcę cię stracić,
ale muszę odpocząć…- odpocząć od bycia mężem i ojcem?
Przecież to jest dziecinne i nieodpowiedzialne. Już kiedyś byłam
w związku z nieodpowiedzialnym i egoistycznym mężczyzną.
Obiecałam sobie, że nigdy więcej nie powtórzę tego błędu i co?
Nie miałam pojęcia, że Zbyszek taki jest, że ma drugą stronę.
Jest jak medal. Z jednej strony kochany i czuły, ale gdy tylko
pojawiają się problemy, to ucieka i chowa głowę w piasek niczym
struś. I co to jeszcze za pomysł, bym zatrzymała się u jego
rodziców w Warszawie? Jeśli tak bardzo nie może na mnie patrzeć,
to zostanę z dziećmi tutaj, u swoich rodziców.
-Nie
pomyślałeś o tym, że Ala musi chodzić do szkoły? Po 6 stycznia
muszę wrócić do Rzeszowa, bo mała musi chodzić do szkoły.
Pogadam z Moniką, może będę mogła zatrzymać się u
nich.-obróciłam nerwowo obrączkę w placu. Nagle zaczęła mnie
uwierać?
-Tyle
czasu myślę, że nam wystarczy. Tosia nie myśl, że ja się poddam
bez walki, ale jeśli czegoś nie zrobimy, jeśli nie zatęsknimy za
sobą to znaczy, że naszego małżeństwa nie można ratować, że
to nie ma sensu…
~*~
Nie
wierzę, że to się dzieje naprawdę, ale nie potrafię mówić, że
pada deszcz, gdy ktoś pluje mi w oczy. Antosia zaczęła się ode
mnie odsuwać od momentu narodzin naszej córki. Choroba Meli
przyćmiła jej wszystko. Starałem się to zrozumieć, ale w pewnej
chwili stało się to już nie do zniesienia. Boję się do niej
zbliżyć, by mnie nie odepchnęła.
-Rozumiem,
że przy wigilijnym stole mamy udawać szczęśliwą rodzinkę?
Przepraszam cię Zbyszek, ale ja nie zamierzam brać udziału w
takiej szopce. Jeszcze dziś powiemy rodzicom co się u nas dzieje,
jesteśmy im to winny. Moja mama zauważała, że między nami jest
coś nie tak, a i pewni twoi rodzice nie uwierzą, że ze względów
rodzinnych mam się u nich zatrzymać na jakiś czas z dziećmi.
-Po
co ich denerwować? Może wszystko się ułoży? Nie mieszajmy w to
wszystkich, bo potem będziemy się z tego tłumaczyć.- no tak.
Lepiej z dnia na dzień oznajmić wszystkim, że się rozwodzimy?
Podszedłem do niej i przytuliłem. Tak jak kiedyś, jak dawniej.
-Przepraszam…-
rozdzwonił się Tosi telefon. Spojrzała na wyświetlacz i zdziwiona
odebrała połączenie. Odeszła na bok. Nie wiedziałem z kim
rozmawia dopóki nie padło z jej ust imię „Łukasz”. Od razu
wiedziałem o kogo chodzi. Moje nerwy urosły do monstrualnych
rozmiarów. Robię wszystko by raz na zawsze odciąć się od
przeszłości, a ona wbrew mojej woli ucina sobie pogaduszki z
kolesiem, który brał udział w jej porwaniu i jeszcze mi będzie
gadać, że jest dobrym człowiekiem i każdy zasługuje na drugą
szansę.
-Nie
mów mi, że wy cały czas macie ze sobą kontakt? Tośka do kurwy
nędzy, on jest niebezpieczny!- podniosłem głos. Czuję, że to nie
będą udane święta w naszym wykonaniu. Już w drodze do rodzinnej
miejscowości mojej żony zdążyliśmy się porządnie pokłócić o
prezent jaki kupiłem dla jej rodziców. Może faktycznie powinienem
to uzgodnić z Antosią, bo to w końcu jej rodzice, ale ten samochód
trafił się w naprawdę rozsądnej cenie. Od dłuższego czasu nie
mogłem patrzeć na dotychczasowy samochód teściów, ponieważ jego
stan techniczny pozostawiał wiele do życzenia, a przede wszystkim
był dla nich samych zagrożeniem. Nadejdzie kiedyś taki czas, że
Ala i Mela przyjadą tu na ferie czy wakacje i chcę mieć po prostu
pewność, że będą jeździć w bezpiecznym samochodzie. Żona
uznała, że tak drogi prezent jest nie na miejscu, a rodzice poczują
się urażeni, gdy będą musieli go przyjąć. Co w tym złego, że
chcę w ten sposób wyrazić wdzięczność chociażby mamie za to,
że pomagała nam w najtrudniejszym dla nas okresie? Tata też nie
miał lekko, gdy na kilka miesięcy został sam z całym
gospodarstwem na głowie.
-Tyle
razy ci mówiłam, że on nie jest taki jak cała reszta tej bandy.
Nawet nie wiesz jak on mi pomagał, gdy byłam przetrzymywana w tym
okropnym miejscu. Dzięki nie mu miałam tam koc więcej i dodatkowe
porcje jedzenia. Pragnę ci przypomnieć, że już wtedy byłam w
ciąży i nie możesz wiedzieć czy te kroki z jego strony nie
pomogły przetrwać naszej córce tego najtrudniejszego czasu.
-Wiem,
ale nie podoba mi się to, że cały czas wracasz do tego co było.
Robię wszystko byś zapomniała o tym co się stało, być czuła
się bezpiecznie, a ty za wszelką cenę robisz wszystko, by my moje
działania szły psu na budę. Od dłuższego czasu właśnie w ten
sposób wygląda nasze małżeństwo, ja w prawo, ty w lewo. Uważam,
że ta przerwa na odpoczynek od siebie dobrze nam zrobi.- nie czuję
się najlepiej z tym pomysłem, ale nie mam innego wyjścia. Mam w
Rzeszowie do załatwienia takie sprawy o których Antosia nie może w
żadnym wypadku się dowiedzieć. Na pewno jeszcze nie teraz.
-I
tak moje zdanie się nie liczy, bo wszystkie decyzje podejmujesz
samodzielnie, więc nie zamierzam już wypowiadać swojego zdania na
temat tej przerwy. Zrobisz jak ze chcesz, ale ja do twoich rodziców
się nie przeniosę to możesz być tego pewien. Zostanę tutaj do
momentu aż zaczniesz nas potrzebować. Wracam do domu, a ty jak
chcesz to już od teraz zacznij się ode mnie odizolowywać. Może
wcześniej te głupoty ci wylecą z głowy.- szatynka odwróciła się
na pięcie i ruszyła w drogę powrotną do domu. Z tym jednym się z
nią zgadzam. Chciałbym już dziś pojechać do Rzeszowa i rozwiązać
pewny sprawy, od których będzie zależeć nasza przyszłość.
-Zbyszek
ty kogoś masz prawda?
-Skąd
ci to w ogóle przyszło do głowy?! Skończmy lepiej tę rozmowę bo
zaraz powiemy sobie coś, czego będziemy żałować i czego nie da
się wybaczyć. Powiedzmy, że tego pytania nie było, bo musiałbym
cię posądzić o brak zaufania, a tego bym nie chciał.- jak my w
ogóle rozmawiamy? Wracamy do domu w podłych nastrojach. Moi rodzice
już są, ale nie mam ochoty z nimi rozmawiać i tłumaczyć dlaczego
trzasnąłem drzwiami, gdy wchodziłem do łazienki. Po szybkim
prysznicu emocje trochę mi opadły, ale ciężko będzie mi usiąść
do wigilijnego stołu, bo nie jestem w stanie się zresetować i
przestać myśleć.
-Możemy
zasiadać już do kolacji?- przy stole pojawia się teść razem z
Alą i Amelią na rękach oznajmiając, że na niebie właśnie
rozbłysła pierwsza gwiazda, a wraz z tymi słowami rozbłysły oczy
mojej mamy. Czy ona kiedykolwiek w Warszawie czekała na znak od
gwiazdy? Nie, bo w naszym domu nikt nie stał w oknie, a kolacja
zaczynała się od momentu, w którym mama zdążyła wszystko
przygotować. Tu jest tak inaczej, tak tradycyjnie. Odczytany
fragment ewangelii według św. Łukasza przez głowę rodziny,
ogólne życzenia i przełamanie się opłatkiem. W tym domu naprawdę
składa się sobie życzenia, a nie powtarza utarte slogany „Wesołych
świąt i Szczęśliwego Nowego Roku”. Przyszła kolej na mnie i
Tosię. Stanęliśmy gdzieś na uboczu, by nikt nie słyszał naszych
wymuszonych życzeń.
-Wiem,
że nie wygląda to na razie dobrze, ale pamiętaj, że cokolwiek by
się nie działo, to ja cię kocham i to się nigdy nie zmieni. Nie
pytaj mnie więcej o inną kobietę, bo ja już swoją wybrałem…
~*~
Już jutro ruszam na podbój Łodzi. Strasznie się denerwuję, ale może będzie dobrze. Jak mi będzie źle, to zawsze mogę jechać sobie pod Atlas Areny i przypominać sobie drugą fazę MŚ ;)
Pozdrawiam :***
Super:))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że ten ich kryzys to nic poważnego i za jakiś czas wrócą do siebie i wszystko będzie dobrze.
Pozdrawiam i do następnego :) Gośka ^^
Dlaczego ta dwójka nie może żyć jak ludzie? Dlaczego ONI, nie ONA, nie ON, a ONI oboje niszczą taki fajny związek! Co kmuje Zbyszek i co to za tajemnica o której nie może wiedzieć żona! To nie wróży nic dobrego!
OdpowiedzUsuńZawsze tak wychwalali porozumienie, rozmowy i cuda na kiju a teraz co? Odpocząć od siebie? Zibi, ja cię proszę. Nie tylko rodzice to wyczują, ale dzieci jak najbardziej też.
OdpowiedzUsuńRozłąka nie brzmi najlepiej. U nich w Święta zamiast lepiej, to coraz gorzej :(
Pozdrawiam
No tak, to być nie miało! Jaki kryzys! Jaki kryzys ja się pytam! Teraz kiedy mają dziewczynki przy sobe, kiedy wszystko zaczęło się ukladać oni wyskakują z jakimś kryzysem! Są rodziną, muszą o siebie walczyć, a nie z góry skazywać się na niepowodzenie, daleko tak nie zajadą! Zbyszek no zrób coś!
OdpowiedzUsuńEj nie spodziewałam się że u Bartmanów nastąpi kryzys. ale powiem ci ze to jet problem wielu małżeństw i niestety nie każde młode małżeństwo potrafi przez to przejść niby wtedy mówi się że ślub był za wcześnie, że się pospieszyli i chyba jest w tym trochę racji. Cieszy mnie to ze Mela jest już zdrowa że wygrał z chorobą, a to wiele musiało kosztować Tośkę. Martwi to że Zbyszek sie wycofał ale są takie charaktery które nie zawsze sobie radzą z trudnymi sytuacjami i przezywają to na swój sposób. Nie wiem co Bartman planuje ale oby toi było skuteczne i ratowało to małżeństwo
OdpowiedzUsuń