Dwa dni Zbyszek jest już w Spale, a ja w końcu
zdecydowałam się
na wizytę u Anastazji. Po głębszym zastanowieniu Bartman doszedł
do wniosku, że powinnam zaczekać na niego. Nie lubi gdy robi się coś wbrew jego woli, ale nie widzę
powodu, bym miała sobie sama z tym nie poradzić. Mnie przynajmniej Wolska nie
upije i nie sprawi, że zacznę postrzegać ją w dobrym świetle. Dla mnie szatynka
jest uosobieniem zła na ziemi i gdybym mogła, to bym ją wytargała za kudły, ale
nie zrobię tego. Chcę ją tylko zmusić do tego, by nie sprzeciwiła się, gdy
wystąpię ze Zbyszkiem do sądu o przyznanie nam praw do opieki nad Alą. Najlepiej
byłoby, gdyby całkowicie zrezygnowała z praw do niej, ale jestem realistką i
wiem, że nie odpuści nam tak łatwo. Trudno. Ja nie jestem w ciemię bita i choć
może nie wyglądam, to potrafię zawalczyć o to co dla mnie ważne. Podjechałam
samochodem Zbyszka pod blok Wolskiej i wysiadłam z niego. Za szybko wstałam i
zakręciło mi się w głowie. Wróciłam z powrotem do samochodu, bo sprawy nie
ułatwiają mi moje wysokie buty. Odetchnęłam, złapałam kilka głębszych oddechów
i wysiadłam na powrót. Tym razem o wiele lepiej mi poszło. Zamknęłam samochód,
wrzuciłam klucze do torby i zakładając na nos przeciwsłoneczne okulary,
ruszyłam przed siebie. Od samego początku mi się wydawało, że to osiedle jest
jakieś dziwne. Co prawda rzadko tu bywałam i najczęściej ze Zbyszkiem, ale
zawsze wtedy pod blokiem Nastki stały samochody, które nieodparcie kojarzyły mi
się z bandytami. Dlatego mam też jakąś dziwną niechęć do samochodu Zbyszka, bo
choć dobrze mi się nim jeździ to jednak BMW robi na mnie złe wrażenie. Dobrze,
że przynajmniej nie czarne, bo mogłabym nim małe dzieci straszyć. Dziś na całe szczęście
nie zauważam nic nadzwyczajnego, więc śmiem twierdzić, że Anastazji albo nie ma
w domu albo jest sama. Ta druga opcja satysfakcjonowałaby mnie bardziej, bo
chciałabym mieć to już za sobą. Przed orzechowymi drzwiami Wolskiej znów czuję
się jakoś dziwnie nie dobrze i zdaję sobie sprawę, że nie jadłam śniadania, nie
miałam nic w ustach od 14 poprzedniego dnia. Nic nie poradzę na to, że myśl o
spotkaniu z szatynką nie działało i nie działa nadal najlepiej na mój żołądek.
To na pewno musi chodzić o to, więc odrzucam od siebie symptomy jakiejkolwiek
choroby. Gdy cała sytuacja się skończy, podjadę na jakąś zapiekankę albo
kiełbaskę z grilla. W końcu pukam do drzwi. Nikt nie otwiera, więc ponawiam
czynność. Zaraz potem pojawia się Anastazja. Jest jakaś dziwna. Jej twarz
wygląda tak, jakby płakała. Nie wiem też czy przypadkiem pod prawym okiem nie
ma siniaka, ale być może to tylko moje domysły. No nic, nie przyszłam tu z
pierwszą pomocą i tego będę się trzymać. Wolska ma niebywały talent do tego, by
brać ludzi na litość, a ja nie zamierzam się uginać.
-Wpuścisz mnie? Musimy poważnie porozmawiać i wyjaśnić sobie kilka kwestii.- w mgnieniu oka wyraz jej twarzy nagle się zmienia. Z nieopisanej wcześniej apatii nie pozostał już ślad. Z ożywaniem wciąga mnie do mieszkania, szarpiąc boleśnie za ramię. Zaczyna mi się coraz mniej podobać ta sytuacja, ale nie ma już od niej odwrotu. Zastanawiam się gdzie jest Ala, bo nieznośny odór alkoholu i papierosów nie daje mi spokoju. Oddycham z ulgą, gdy uświadamiam sobie, że mała jest u rodziców Zbyszka i razem z nimi ma jechać do Spały w odwiedziny do Bartmana. Ja się wykręciłam. Po pierwsze mam trochę pracy związanej już z zakończeniem roku szkolnego, a nie chce tego zostawiać sobie na czas po wycieczce klasowej, a po drugie to jakoś nie widzi mi się jeszcze spotkanie z „teściami”. Mam świadomość tego, że mnie nie lubią, ale też wiem, że w końcu będę musiała im stawić czoła, bo nie chciałabym ograniczać w żaden sposób kontaktów Zibiego z rodziną.
-Chciałam z tobą porozmawiać, ale widzę, że nie jest to najlepsza pora. Może innym razem- w jej salonie na kanapie leży jakiś podchmielony mięśniak, który pożera mnie wzrokiem. Nie wiem, gdzie mam podziać oczy, by nasze spojrzenia się nie skrzyżowały. Szkoda, że nie ma przy mnie teraz Zbyszka. Po pierwsze czułabym się na pewno bezpieczniej, a po drugie zobaczyłby jak wygląda tak naprawdę praca Nastki, bo na pewno nie ma ona nic wspólnego z zaopatrzeniem klubu.
-Bardzo dobrze się składa, że jesteś. Siadaj Antosiu, bo ja też mam ci coś do powiedzenia.- łapie mnie za nadgarstek i siłą zmusza do tego, by usiadła obok tego obleśnego kolesia, który ślini się na mój widok jak zbyszkowy Bobek na porcję rosołową. Przysuwa się do mnie bliżej, a mnie momentalnie mdli na zapach płynący od mężczyzny. Zbyszek mówił bym nie przychodziła i gdybym go posłuchała, to pewnie teraz oglądałabym powtórkę White Collar, a nie drżała o swoje życie.
-Od samego początku węszysz jak pies wokół mojej osoby. Tyle czasu żyłam sobie tu w nienawiści ze Zbyszkiem, ale on nawet przez chwilę nie zainteresował się tym co robię i nie przyszło mu do głowy by mnie sprawdzać. I co? I pojawiła się pani nauczycielka, pragnąca zbawić cały świat. Od momentu w którym pojawiłaś się w życiu Bartmana i Ali, ja nie mam spokoju. Tak bardzo cię interesuję czym się zajmuję? Proszę bardzo, sama ci wszystko powiem, bo zamierzam cię wykorzystać. Odpowiadam w klubie „Hot” za handel żywym towarem. Wiesz, od czasu do czasu w prasie pojawia się ogłoszenie, że potrzebujemy kelnerki albo barmanki. Zaznaczamy, że mile widziane są licealistki i studentki. Jesteś na tyle bystra, by zrozumieć jak skończyły te wszystkie dziewczyny? Nasz szef nawiązał kontakty z Turcją i głównie tam wozimy nasze dziewczyny, w zamian otrzymując kupę szmalu. Od czasu do czasu łapiemy też ekstra okazje, porywając córki czy żony nadzianych facetów, licząc na potężny okup. Jak myślisz dlaczego pomyślałam o tobie?- o kurwa! Ona chce mnie wywieźć do jakiejś Turcji, gdzie będę musiała sprzedawać swoje ciało w publicznym domu? To jakiś koszmar! Scena jak z taniego filmu kryminalnego, nie może dziać się naprawdę. Dobrze wiem, że Anastazja liczy na to, że Zbyszek zapłaci za mnie jakiś horrendalny okup, ale czy ona nie wzięła pod uwagę tego, że brunet postawiłby na nogi całą policję i w ten sposób starałby się mnie uwolnić? Tu w tym wszystkim musi być ukryty jakiś haczyk. Muszą mieć jakiś sposób na to, by tuszować swoje przestępstwa i do tego jeszcze zastraszać ludzi, by bali się nawet słówkiem o tym pisnąć komuś.
-Myślisz, że Zbysiu nie zapłaci żądanej przez nas kwoty, gdy zobaczy jak kilku kolesi gwałci jego dziewczynę? Uwierz mi malutka, my mamy swoje sposoby i jesteśmy naprawdę skuteczni. Na rynku utrzymujemy się od kilku lat i do tej pory nie mieliśmy ani razu problemów z prawem.- wszystkie wnętrzności podchodzą mi do gardła. Nie mogę tego wszystkiego pojąć.
-Za co ty się tak właściwie na nas mścisz co? Co my ci ze Zbyszkiem zrobiliśmy? Wmówiłaś sobie, że to on jest winny śmierci twojej siostry choć doskonale wiesz, że to nie prawda? Kto o zdrowych zmysłach oskarża o wypadek osobę, która znajdowała się o kilkaset kilometrów od miejsca wydarzeń? Tobie jest po prostu tak łatwiej. Dobrze wiesz, że byłaś gównianą siostrą, że razem z rodzicami odwróciłaś się od Ani, gdy ta zaszła w ciążę, a teraz próbujesz udawać dobrą siostrzyczkę, która mści się za krzywdę Anki? Dorośnij dziewczyno i zobacz co zrobiłaś ze swoim życiem! Zamiast pogodzić się ze stratą siostry i cieszyć się obecnością Ali, weszłaś na drogę przestępstwa. Nie wiem ile jest prawdy w tym co mówisz, ale zastanów się jaką krzywdę wyrządzasz innym i do tego czerpiesz jeszcze z tego satysfakcję. Trudno mi uwierzyć, że można być tak do szpiku kości przesiąkniętym złem i nienawiścią.- musiałam to powiedzieć. Nawet za cenę tego ciosu w twarz, który otrzymałam od Wolskiej. Przyłożyła mi z całej siły, rozcinając porządnie wargę. Wytrzymałam ten cios i nie osunęłam się na ziemię, ale trochę mnie zamroczyło. Ona może mnie bić ile chce, ale nie zniosę dotyku innego mężczyzny. Jeszcze tak bolesnego dotyku. Zaczynam się szamotać, gdy jego dłoń zacisnęła się wokół mojej piersi. Druga zrobiła to samo. Próbowałam się szarpać, ale przytrzymał mnie za włosy, owijając sobie mój kucyk obok ręki.
-Jak myślisz ile warta jesteś dla tego swojego siatkarzyny co? No ile?!- strasznie boli mnie skóra głowy, gdy tak mną szarpie, ale nie odzywam się ani słowem. Spod moich powiek uwalniają się łzy. Trafiłam do piekła i nie mam pewności, że wyjdę z niego cała. Nie mam pewności, że wyjdę z niego żywa…
-Wpuścisz mnie? Musimy poważnie porozmawiać i wyjaśnić sobie kilka kwestii.- w mgnieniu oka wyraz jej twarzy nagle się zmienia. Z nieopisanej wcześniej apatii nie pozostał już ślad. Z ożywaniem wciąga mnie do mieszkania, szarpiąc boleśnie za ramię. Zaczyna mi się coraz mniej podobać ta sytuacja, ale nie ma już od niej odwrotu. Zastanawiam się gdzie jest Ala, bo nieznośny odór alkoholu i papierosów nie daje mi spokoju. Oddycham z ulgą, gdy uświadamiam sobie, że mała jest u rodziców Zbyszka i razem z nimi ma jechać do Spały w odwiedziny do Bartmana. Ja się wykręciłam. Po pierwsze mam trochę pracy związanej już z zakończeniem roku szkolnego, a nie chce tego zostawiać sobie na czas po wycieczce klasowej, a po drugie to jakoś nie widzi mi się jeszcze spotkanie z „teściami”. Mam świadomość tego, że mnie nie lubią, ale też wiem, że w końcu będę musiała im stawić czoła, bo nie chciałabym ograniczać w żaden sposób kontaktów Zibiego z rodziną.
-Chciałam z tobą porozmawiać, ale widzę, że nie jest to najlepsza pora. Może innym razem- w jej salonie na kanapie leży jakiś podchmielony mięśniak, który pożera mnie wzrokiem. Nie wiem, gdzie mam podziać oczy, by nasze spojrzenia się nie skrzyżowały. Szkoda, że nie ma przy mnie teraz Zbyszka. Po pierwsze czułabym się na pewno bezpieczniej, a po drugie zobaczyłby jak wygląda tak naprawdę praca Nastki, bo na pewno nie ma ona nic wspólnego z zaopatrzeniem klubu.
-Bardzo dobrze się składa, że jesteś. Siadaj Antosiu, bo ja też mam ci coś do powiedzenia.- łapie mnie za nadgarstek i siłą zmusza do tego, by usiadła obok tego obleśnego kolesia, który ślini się na mój widok jak zbyszkowy Bobek na porcję rosołową. Przysuwa się do mnie bliżej, a mnie momentalnie mdli na zapach płynący od mężczyzny. Zbyszek mówił bym nie przychodziła i gdybym go posłuchała, to pewnie teraz oglądałabym powtórkę White Collar, a nie drżała o swoje życie.
-Od samego początku węszysz jak pies wokół mojej osoby. Tyle czasu żyłam sobie tu w nienawiści ze Zbyszkiem, ale on nawet przez chwilę nie zainteresował się tym co robię i nie przyszło mu do głowy by mnie sprawdzać. I co? I pojawiła się pani nauczycielka, pragnąca zbawić cały świat. Od momentu w którym pojawiłaś się w życiu Bartmana i Ali, ja nie mam spokoju. Tak bardzo cię interesuję czym się zajmuję? Proszę bardzo, sama ci wszystko powiem, bo zamierzam cię wykorzystać. Odpowiadam w klubie „Hot” za handel żywym towarem. Wiesz, od czasu do czasu w prasie pojawia się ogłoszenie, że potrzebujemy kelnerki albo barmanki. Zaznaczamy, że mile widziane są licealistki i studentki. Jesteś na tyle bystra, by zrozumieć jak skończyły te wszystkie dziewczyny? Nasz szef nawiązał kontakty z Turcją i głównie tam wozimy nasze dziewczyny, w zamian otrzymując kupę szmalu. Od czasu do czasu łapiemy też ekstra okazje, porywając córki czy żony nadzianych facetów, licząc na potężny okup. Jak myślisz dlaczego pomyślałam o tobie?- o kurwa! Ona chce mnie wywieźć do jakiejś Turcji, gdzie będę musiała sprzedawać swoje ciało w publicznym domu? To jakiś koszmar! Scena jak z taniego filmu kryminalnego, nie może dziać się naprawdę. Dobrze wiem, że Anastazja liczy na to, że Zbyszek zapłaci za mnie jakiś horrendalny okup, ale czy ona nie wzięła pod uwagę tego, że brunet postawiłby na nogi całą policję i w ten sposób starałby się mnie uwolnić? Tu w tym wszystkim musi być ukryty jakiś haczyk. Muszą mieć jakiś sposób na to, by tuszować swoje przestępstwa i do tego jeszcze zastraszać ludzi, by bali się nawet słówkiem o tym pisnąć komuś.
-Myślisz, że Zbysiu nie zapłaci żądanej przez nas kwoty, gdy zobaczy jak kilku kolesi gwałci jego dziewczynę? Uwierz mi malutka, my mamy swoje sposoby i jesteśmy naprawdę skuteczni. Na rynku utrzymujemy się od kilku lat i do tej pory nie mieliśmy ani razu problemów z prawem.- wszystkie wnętrzności podchodzą mi do gardła. Nie mogę tego wszystkiego pojąć.
-Za co ty się tak właściwie na nas mścisz co? Co my ci ze Zbyszkiem zrobiliśmy? Wmówiłaś sobie, że to on jest winny śmierci twojej siostry choć doskonale wiesz, że to nie prawda? Kto o zdrowych zmysłach oskarża o wypadek osobę, która znajdowała się o kilkaset kilometrów od miejsca wydarzeń? Tobie jest po prostu tak łatwiej. Dobrze wiesz, że byłaś gównianą siostrą, że razem z rodzicami odwróciłaś się od Ani, gdy ta zaszła w ciążę, a teraz próbujesz udawać dobrą siostrzyczkę, która mści się za krzywdę Anki? Dorośnij dziewczyno i zobacz co zrobiłaś ze swoim życiem! Zamiast pogodzić się ze stratą siostry i cieszyć się obecnością Ali, weszłaś na drogę przestępstwa. Nie wiem ile jest prawdy w tym co mówisz, ale zastanów się jaką krzywdę wyrządzasz innym i do tego czerpiesz jeszcze z tego satysfakcję. Trudno mi uwierzyć, że można być tak do szpiku kości przesiąkniętym złem i nienawiścią.- musiałam to powiedzieć. Nawet za cenę tego ciosu w twarz, który otrzymałam od Wolskiej. Przyłożyła mi z całej siły, rozcinając porządnie wargę. Wytrzymałam ten cios i nie osunęłam się na ziemię, ale trochę mnie zamroczyło. Ona może mnie bić ile chce, ale nie zniosę dotyku innego mężczyzny. Jeszcze tak bolesnego dotyku. Zaczynam się szamotać, gdy jego dłoń zacisnęła się wokół mojej piersi. Druga zrobiła to samo. Próbowałam się szarpać, ale przytrzymał mnie za włosy, owijając sobie mój kucyk obok ręki.
-Jak myślisz ile warta jesteś dla tego swojego siatkarzyny co? No ile?!- strasznie boli mnie skóra głowy, gdy tak mną szarpie, ale nie odzywam się ani słowem. Spod moich powiek uwalniają się łzy. Trafiłam do piekła i nie mam pewności, że wyjdę z niego cała. Nie mam pewności, że wyjdę z niego żywa…
~*~
Piątkowy trening jak zawsze skończył się wcześniej
niż zwykle, ale na ten pierwszy weekend zgrupowania trener poprosił byśmy
zostali na miejscu, bo od razu chce załatwić dzień otwarty z mediami. Nie ma
też nic przeciwko wizytom naszych najbliższych, dla tego już od 10 minut drę
się na Ruciaka, by w końcu zostawił laptop w spokoju i w końcu wziął się do
roboty, bo za chwilę powinni się tu pojawić moi rodzice z Alą. Ze wszystkich
sił próbowałem namówić na przyjazd Tosię, ale nie dała się przekonać. Mam świadomość
tego, że jest to spowodowane stosunkiem moich rodziców do niej. Staram się ze
wszystkich sił by poznali jej dobre strony, ale z drugiej strony nie próżnuje
pewnie też Joanna.
-Najpierw ty idziesz ze swoimi do sali gier czy ja?-
chwilę zastanawiam się nad pytaniem mojego współlokatora, by w końcu zdecydować
się w pierwszej kolejności na pokój. Chciałbym szczerze porozmawiać z rodzicami
i wyjaśnić im, że Antosia nie jest żadną łowczynią posagów, że nie zależy jej
na moich pieniądzach i naprawdę jestem z nią szczęśliwy. To przecież powinno
być dla rodziców najważniejsze, szczęście ich dziecka.
-Ok., to ja posprzątam kibel, a ty się zajmij tym
syfem tutaj.- rzeczywiście dziada i baby tu brakuje. Pod łóżkiem walają się
brudne skarpetki i inne elementy sportowej garderoby, a stojący w kącie buty
nie pachną cynamonem. Cały czas w między czasie próbuję się skontaktować z
Łukowską, ale nie odbiera. Mam nadzieję, że w końcu zrezygnowała z tego wyjścia
do Anastazji i zdecydowała się poczekać na mnie. Z początku nie byłem
przeciwny, ale zaraz potem przypomniałem sobie jak dla mnie skończyła się jedna
z wizyt w mieszkaniu Wolskiej i nie chciałbym, by szatynce stała się krzywda.
-Wiesz, że to niesprawiedliwe? Zawsze zostawiasz mi
do sprzątania pokój, a sobie bierzesz na głowę względnie czystą łazienkę. Za
karę ty będziesz chodził przez najbliższy tydzień do bufetu po kawę rano.- nie
wstaję z łóżka, gdy po omacku nie zwilżę ust mocną kawą. Ten napój stawia mnie
nogi i może kawa parzona przez panią Kazię to nie jest to co serwuje mi Tośka w
Rzeszowie, ale znacznie lepiej wstać mi z łóżka nawet po cienkiej lurze.
Wynosząc śmieci, trzymam przy uchu telefon, próbując
skontaktować się z dziewczyną. Za każdym razem odpowiada mi automatyczna
sekretarka, więc nie mogę mieć złudzeń. Łukowska na pewno poszła do Nastki i
dlatego ma wyłączony telefon, by moje upominające połączenia nie przerywały ich
rozmowy. Będę próbował później, bo skoro już do niej poszła, to chcę wiedzieć
jak przebiegła konwersacja i czy coś z niej wyniknęło. Na podjeździe przed
ośrodkiem pojawia się Opel mojego ojca. W szybie już widzę machającą do mnie
Alicję. Kocham to dziecko i jestem niezmiernie szczęśliwy, że te zabiegi
Anastazji, które miały zniszczyć naszą relację, nic nie zdziałały.
-Zbyszek! Jesteśmy!- dziewczynka wybiega z ledwo
zatrzymanego samochodu i biegnie w moją stronę, wpadając w moje ramiona. Chowam
nos w jej włoskach, całując czubek jej głowy i czoło. Witam się z rodzicami,
cały czas trzymając Alę na rękach. Do pełni szczęście brakuje mi tylko Antosi,
ale nie można mieć przecież wszystkiego. Zbliża się godzina 17, więc na
parkingu pojawia się więcej samochodów. Koledzy z drużyny idą im na spotkanie,
nie mogąc się doczekać bliskich w swoich pokojach. Zapowiada się naprawdę
rodzinna atmosfera przy grillu, zarządzonym na dzisiejszym treningu przez
Anastasiego. Najpierw mamy czas tylko dla siebie, a potem spotykamy się pod
altanką za ośrodkiem.
-Ta twoja dziewczyna nie przyjechała? Widać, że
bardzo jej na tobie zależy.- mama nie mogła sobie darować tej uszczypliwości,
ale puszczam ją mimo uszu, nie siląc się nawet na wyjaśnienia, dlaczego Tosia
nie może się pojawić w Spale. Wchodzimy wszyscy razem do środka. Od samego
wejścia słucham narzekań ojca na moją dyspozycję. Podobno rozmawiałam na mój temat
z AA i trener nie do końca jest zadowolony z moich poczynań na boisku. To są
właśnie moi rodzice. Kocham ich miłością bezgraniczną, ale z roku na rok stają
się coraz bardziej apodyktyczni. Uważam, że skończyły się czasy, w których
dostawałem bury za brak postępów w nauce czy nieumiejętne korzystanie z lekcji
gry na pianinie.
-Zbyszku a ciocia Tosia postara się załatwić dziś
sprawę z ciocią Anastazją, bym mogła z wami mieszkać?- rodzice są zdziwieni.
Myśleli, że Łukowska ma w dupie moje zajęcie, a tu takie zaskoczenie.
-Dlaczego nam nie powiedziałeś, że staracie się o
prawo do opieki nad Alą? Wiesz kochanie, wcześniej się nie paliłeś do tego,
więc myśleliśmy, że z Joanną nie chcecie tego zrobić.-nie jestem przekonany czy
Ala powinna być świadkiem tej rozmowy, dlatego proszę ją by poszła do bufetu i
przyniosła sobie jakieś batonika i pomarańczowy sok, bo zapomniałem wcześniej
zrobić zakupy. Ala rezolutnie zgadza się spełnić moją prośbę i wychodzi z
pokoju. Jestem z rodzicami sam, dlatego zamierzam im wszystko wyjaśnić.
-Joanna nie była zachwycona moim pomysłem adopcji
Ali, dlatego odkładała to w czasie jak tylko mogła aż w końcu się rozstaliśmy. Z
Tosią jest zupełnie inaczej. To właśnie opieka nad małą nas do siebie zbliżyła.
Zobaczyłem, że dobro innych jest dla niej ważne, że nie zostawia tych, którzy
potrzebują pomocy. Naprawdę jest wspaniała i kocham ją, dlatego tak bardzo mi
zależy byście w końcu ją zaakceptowali i postarali się poznać, a nie wierzyli w
słowa Joanny. Nie widzicie tego, że ona próbuje was zniechęcić do Antosi, bo
chciałaby do mnie wrócić? Zamknąłem ten etap w swoim życiu, w momencie w którym
Aśka ode mnie odeszła do innego, a wy musicie się z tym w końcu
pogodzić.-staram się być spokojny. Mama nigdy nie kryła się z tym, że Michalska
jest jej faworytką w drodze do mojego serca. Tata także się przyzwyczaił, że to
przy jej boku zamierzam założyć rodzinę. Mam nadzieję, że się przestawią, gdy
zrozumieją, że jestem szczęśliwy z Antosią.
-Przepraszam cię synu. Nie miałam pojęcia, bo tak
mało nam mówisz. Zawsze radziłeś ze sobie wszystkim sam, więcej mówiłeś Ani niż
nam. Jeśli jesteś szczęśliwy z tą kob… z Antosią, to my z ojcem nie będziemy
stać wam na drodze. Pozwól, że chcielibyśmy zaprosić was do nas na obiad.
Przyjedzie Kasia, musimy się poznać, skoro w przyszłości mamy być rodziną.- nie
mam do nich żalu. Nie potrafię. Sam jestem porywczy i często najpierw powiem, a
potem dopiero pomyślę.
-Dobrze mamo, a teraz pozwolisz, że zadzwonię do
niej, bo od rana nie mam z nią kontaktu i trochę się martwię.-wyciągam z
kieszeni telefon i wystukuje z pamięci ciąg cyfr, układających się w numer
Łukowskiej. Znów nie odpowiada. Zaczynam się denerwować, ale staram się tego
nie okazywać…
…w nocy budzi mnie telefon. Nie czuję się zbyt
dobrze, bo grill nie skończył się tylko na kiełbaskach, ale i na kilku
butelkach piwa. Podnoszę głowę i staram się wyswobodzić ze szczelnego uścisku
Ali.
-Słucham?- mówię schrypniętym głosem, nie patrząc
nawet na wyświetlacz.
Zbyszek…
Oni chcą mnie wywieźć. Proszę cię, pom…- zrywam się na
równe nogi jak poparzony. Czuję się tak, jakby z twarzy odpłynęła mi cała krew,
a nogi zrobiły się jak z waty. Jest środek nocy, a moja kobieta jest w
niebezpieczeństwie!
~*~
Wymyśliłam co? Ja nie wiem skąd mi się to bierze, ale tak to sobie zaplanowałam :) I wiecie co Wam jeszcze powiem? ZDAŁAM MATURĘ! :D
Pozdrawiam :***