Po świętach szybko musieliśmy dojść do siebie i
oboje ze
Zbyszkiem rzuciliśmy się w wir zajęć. On powoli myślał już o kolejnym
sezonie reprezentacyjnym, a ja zapisałam się na kurs prawo jazdy. Nie szło tak źle, jak mogło mi się wydawać, a pierwsze godziny jazd mój instruktor opisał
jako zadowalające i z szansami na zdanie prawo jazdy w niedalekim czasie.
Cieszyłam się, choć ogólnie nie byłam w ostatnim czasie w najlepszym nastroju.
Ciągle miałam w głowie to, co wydarzyło się w Warszawie. Oczywiście nie czuję
się winna, bo Zbyszek zna prawdę i mi wierzy, ale obawiam się, że nie będzie
nam łatwo i albo Zbyszek zrezygnuje ze mnie kosztem rodziców albo z rodziców
kosztem mnie. Żadne wyjście nie jest dobre. Nie chciałabym stać między nimi,
ale nie chciałabym też z niego rezygnować. Na co dzień udajemy, że wszystko
jest w porządku. Zbyszek skupił się na meczu finałowym, a ja oddałam się pracy
w szkole. Wiosna zapasem, więc mogłam myśleć o klasowej wycieczce. Udało mi
się namówić panią dyrektor, by zgodziła się na 5-dniową wycieczkę w Bieszczady.
-Pani Antosiu, mogę panią prosić do siebie?-
ostatnio u dyrekcji byłam w sprawie Alicji jeszcze w tamtym roku. Od czasu do
czasu kontrolowała moje poczynania, a od kiedy doszły do niej słuchy, że jestem
związana z kimś z otoczenia małej, wydawać by się mogło, że zupełnie mi
odpuściła i zaufała w tej kwestii. Cóż, nie wszyscy są tego zdania. Pojawiły
się głosy, że faworyzuję Alicję w stosunku do innych dzieci. Przyznam szczerze,
że większej głupoty dawno nie słyszałam. Mam też wrażenie, że od kiedy pod
szkołą zaczął pojawiać się Zbyszek, by odebrać mnie z pracy, koleżanki po fachu
traktują mnie z dystansem. Naprawdę nie myślałam, że związek ze znaną osobą
jest aż tak trudny. Wyobrażałam sobie raczej życie usłane różami. Na ulicy
ludzie wytykają mnie palcami. Na Podpromiu robią mi zdjęcia, a potem wstawiają
na jakieś portale i wytykają każdy błąd, każdą najmniejszą modową gafę. Kiedy
byłam z Fabianem, ludzie nie interesowali się aż tak bardzo prywatnym życiem
swoich ulubieńców. A może interesowali, tylko Drzyzga był żółtodziobem i nikt
nie brał go na serio? Nie ma to już znaczenia.
Wchodzę do gabinetu przełożonej i siadam przed jej
biurkiem. Takie sytuacje zawsze stresują i nie ma od tego ucieczki. Nigdy nie
można do końca przewidzieć co zostanie ci zarzucone przez szafa. Analizuje
ostatnie tygodnie swojej pracy w szkole i nie przypominam sobie, bym popełniła
jakieś wykroczenie, ale zaraz się pewnie przekonam czy mój tok myślenia jest
słuszny.
-Zaprosiłam panią do siebie, by zapytać czy nie
myśli pani ze swoim partnerem o tym, by adaptować małą Alicję?- gdyby krzesło
nie miało oparcia, to najpewniej byłabym zmuszona zbierać swoje kilogramy z
podłogi. Wszystkiego mogłam się spodziewać, ale nie tego, że stara będzie dbać
o moje rodzinne życie. Z drugiej strony musi być dobrze poinformowana o moim
związku ze Zbyszkiem, bo inaczej skąd by miała pewność, że między nami jest
dobrze?
-Powiem szczerze, że nie wiem co powiedzieć. Ciężko
mi mówić coś w tej sprawie, bo sama pani przyzna, że nie może być to decyzja
podjęta pod wpływem chwili czy nacisków.-dyplomatycznie próbuję wybrnąć z tej
sytuacji, ale chyba nie bardzo mi się to udało. To nie chodzi o to, że ja nigdy
o tym nie myślałam i nie chciałabym stworzyć rodziny dla Ali. Po prostu uważam,
że jesteśmy ze Zbyszkiem jeszcze zbyt krótko, by podjąć tak poważną decyzję. To
jest odpowiedzialność na całe życie. To nie jest zabawka, którą można wspólnie
kupić, a potem podzielić się z nią, gdy coś nie wyjdzie. Żeby się zdecydować na
coś takiego, muszę być pewna, że ja i Bartman to coś poważnego, stałego. Coś na
całe życie.
-Wiem, że nie powinnam się wtrącać i pewnie
zastanawia się pani skąd w ogóle moja śmiałość w tej sprawie, ale widziałam
państwa ostatnio na jednym z meczy. Zawiozłam syna i zostałam do końca. Nie
znam waszej sytuacji i powołuję się tylko na swoje obserwacje, a z tych wynika,
że we trójkę wyglądacie jak kochająca się rodzina i myślę, że Alicji łatwiej
byłoby wkraczać w świat wśród ludzi, którzy otaczają ją miłością.- czy ja nie
rozmyślałam przed chwilą o tym, że wszyscy patrzą mi na ręce, gdy tylko
pojawiam się gdzieś ze Zbyszkiem? Miałam na myśli dziewczyny w wieku
gimnazjalnym, a nie 50-letnią kobietę z 20-letnim stażem pedagogicznym. Ten
świat naprawdę staje na głowie.
-Sytuacja jest trudna, bo na dobrą sprawę Anastazja
Wolska zajmuje się małą i z tego co wiem nikt oprócz mnie i Zbyszka nie
zauważył, że Alicja jest zupełnie obojętna siostrze jej zmarłej mamy. Wolska
jest ciężkim przeciwnikiem i robi wszystko, byleby tylko utrudnić mi i
Zbyszkowi kontakt z nią. Ostatnio nawet pojawił się pomysł, że po zakończeniu
szkoły obie wyjadą do Kanady.-nie będę tłumaczyć, że Nastka obwinia Zbyszka za
śmierć siostry, bo nie chce się na nowo denerwować. Najgorsze jest to, że
dzieciak jest kompletnie skołowany i nie wie co ma robić. Do niej trafiają
tylko frazy, że ktoś jest winny śmierci jej ukochanej mamusi. Nie może
uwierzyć, że stoi za tym Zbyszek, ale z drugiej strony jest wobec niego nie
ufna. Coraz więcej pyta, chce wiedzieć w jakich okolicznościach zginęła Anna.
-Już dawno chciałam przyjrzeć się tej kobiecie, ale
sama pani wie, że wiązać się to może z nieprzyjemnymi konsekwencjami dla małej.
Mnie osobiście zaskakuje chociażby źródło czerpania dochodu przez panią Wolską.
Zdaje sobie pani sprawę, że jeżeli dojdzie do tego wyjazdu, to możecie już nie
zobaczyć Alicji?- uporczywie dzwoniący dzwonek na lekcję sprawia, że muszę
wyjść z gabinetu i pędzić na lekcję. Rozmowa zostaje w tym miejscu i czuję, że
to jeszcze nie jest jej koniec. Będę musiała porozmawiać ze Zbyszkiem.
Dyrektorka uświadomiła mi, że jeśli czegoś nie postanowimy i nie zrobimy wspólnie
to możemy oboje stracić Alę. Przywiązałam się do niej, pokochałam i nie wyobrażam
sobie, że mogłoby jej zabraknąć w tej naszej układance.
~*~
Nic nie trwa wiecznie, a i nasza seria została
przerwana na poczet drużyny… z Jastrzębskiego Węgla. To właśnie przeciwko
swojemu byłemu zespołowi rozegraliśmy mecz o złoty medal i musieliśmy uznać ich
wyższość w piątym meczu na naszym terenie. Wiadomo, ciężko nam było na początku
oswoić się z myślą, że złoty medal uciekł nam sprzed nosa o dwa punkty, ale z
drugiej strony drużynie ze Śląska ten sukces się należał. Od kilku lat są w
czołówce, więc nie dziwota, że udało im się wreszcie wdrapać na sam szczyt.
Kiedy pierwsze emocje po ostatnim gwizdku opadły, razem z Michałem podeszliśmy
do Lorenzo i pogratulowaliśmy mu sukcesu. Po wyjściu z hali całą drużyną
udaliśmy się do zaprzyjaźnionego hotelu, by zapić gorycz porażki, ale przede
wszystkim miłym akcentem zakończyć kilka miesięcy intensywnej pracy i walki o
najwyższe cele. Dziś też każdy z nas będzie już myślał o zasłużonym urlopie i
kolejnym sezonie reprezentacyjnym. Dla naszej reprezentacji jest to okazja do
tego, by zmazać plamę po nieudanych mistrzostwach w 2013 roku. Nikomu z nas nie
trzeba dwa razy powtarzać, że musimy włożyć w ten turniej maksimum siły i
zaangażowania, bo sukces sam nie przyjdzie i trzeba będzie zostawił kawał serca
na boisku, by wyrwać europejskim potentatom medale z gardła.
-Cieszę się, że ze mną jesteś…- przyciągam do siebie
Antosię, muskając jej policzek. Nikt nie wyobrażał sobie tego wieczoru bez
naszych połówek. Bardzo trafnie temat ujął kiedyś Krzysiek Ignaczak mówiąc, że
wszyscy zazwyczaj piszą tylko o poświęceniu siatkarzy, a nikt nie interesuje
się tym jak wiele przejść muszą nasze kobiety w trakcie sezonu ligowe czy
reprezentacyjnego. Wszystko spada na ich głowy. Dzieci, prowadzenie domu, a
nierzadko też własne stanowisko pracy. Naszym żonom czy dziewczynom daleko od definicji
„kobiety znanego sportowca” i za to chcemy im dzisiejszego wieczoru
podziękować. Na scenę wszedł najpierw Alek razem ze swoją żoną, której powiesił
na szyi srebrny medal i pocałował zachłannie na oczach nas wszystkich.
-No i jeszcze mam dla was koledzy dwie wiadomości.
Jedna jest cudowna, a ta druga to już sami ocenicie względem siebie. Po
pierwsze chcę wam powiedzieć, że razem z Natalią spodziewamy się dziecka i
jeżeli lekarz nas nie oszukał, to tym razem będzie już upragniona córeczka!-
gwizdaliśmy z zachwytu i biliśmy gromkie brawa dla małżeństwa Akhremów.
-A ta druga wiadomość jest taka, że nasza Kasia
urodzi się w Polsce, bo zamierzam grać w Rzeszowie do zakończenia kariery!-
owacje były nie mniejsze niż te wcześniejsze. Nikt z nas nie ma wątpliwości, że
Alek jest wspaniałym siatkarzem, ale przede wszystkim dobrym człowiekiem i
kolegą z zespołu. Po kapitanie na scenie pojawiali się kolejni zawodnicy z
partnerkami, a gdy przyszła pora na mnie, upewniłem się czy mam wszystko co
potrzebne mi do tej chwili. Długo nosiłem się z tym zamiarem i w końcu
zdecydowałem, że dzisiaj oświadczę się Antoninie. Może i nie jesteśmy ze sobą
długo, ale jestem przekonany, że w końcu trafiłem na odpowiednią kobietą, z
którą stworzę prawdziwy dom i rodzinę. Na początku adoptujemy Alicję, a potem
pewnie przyjdzie czas i na nasze dzieci. Oby tylko się zgodziła…
-Chciałbym podziękować za wsparcię mojej dziewczynie
Antosi. Za to, że niejednokrotnie prosto z pracy biegła na nasze mecze i zawsze
mnie wspierała. Za to, że nie boi się mnie ochrzanić, gdy gram nie tak albo
zbyt mocno manifestuję swoją złość. Chciałbym jej również powiedzieć, że bardzo
ją kocham i byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, gdyby zgodziła się
wyjść za mnie…-przyklęknąłem i wyciągnąłem pudełeczko. Kątem oka widziałem, że
zgromadzeni zamarli w oczekiwaniu na odpowiedź Łukowskiej. A ona stała ze łzami
w oczach, ujmując moją twarz w dłonie. Gdyby się miała nie zgodzić, to pewnie
już dawno by zaprotestowała i kazała mi wstać. Nie zrobiła tego, więc może…
-Wyjdę za ciebie Zbyszku! Kocham cię!- odetchnąłem z
ulgą. Wsunąłem delikatnie pierścionek<klik> na jej palec i wstałem, by móc pocałować
swoją już nie dziewczynę, a narzeczoną. Odśpiewano nam pierwsze „Gorzko…”, a co
niektórzy już zapowiedzieli się, że będę tańczyć na naszym weselu do białego
rana. Konkretnie nie myślałem jeszcze o żadnej dacie. Tę kwestię chcę uzgodnić
z Antoniną. Pierwszą decyzję podjęła już dzisiaj. Zgodziła się dzielić ze mną
moje życie i mój trudny charakter. Sam wiem, że życie ze mną nie jest usłane
różami, bo trudny mam charakter, ale będę się starał.
-Zaskoczyłeś mnie, ale nie powiem, żeby było to
niemiłe zaskoczenie. Martwię się tylko tym, że twoi rodzice nie byliby
szczęśliwi…- a ja się tym zupełnie nie przejmuję. Mam 28 lat i nie muszę
słuchać się rodziców. Owszem, pewnie nie będę zachwyceni zważywszy na to, że
nie chcą zaakceptować Antosi, ale to już ich problem. Mam tylko nadzieję, że
Michalska nie będzie znów siała fermentu, bo w głównej między przez nią to
wszystko. Gdyby nie opowiadała niestworzonych historii moim rodzicom mieli by
okazję poznać Łukowską bez zbędnego patrzenia w jej przeszłość.
-Przestań. To nie z moimi rodzicami chcę stanąć
przed ołtarzem. Ty się lepiej dobrze zastanów czy ze mną wytrzymasz. Ostatnio
coraz głośniej chrapię i rozpycham się w łóżku.- nie raz Tośka mówiła mi, że
jak jeszcze raz zwalę ją w nocy z łóżka, to pewnego poranka obudzę się sam, bo
ona wróci do swojego mieszkania na kilka godzin normalnego snu. Widzę jednak,
że szatynka jest zdeterminowana, by stawić czoła moim samolubnym
przyzwyczajeniom.
-A ty wytrzymasz setki walających się sprawdzianów,
zeszytów i ćwiczeń po swoim mieszkaniu? Będziesz musiał ustąpić mi trochę
miejsca w swojej szafie, komodzie i łazience. Do tego będę cię ograniczać w kupowaniu
zegarków i osobiście chodzić do fryzjera, byś nie zaskoczył mnie swoim
wyglądem?- robię taką minę, jakbym chciał się wycofać, ale nie zrobię tego.
Kiedy człowiek decyduje się założyć rodziny wie, że z niektórych spraw będzie
musiał zrezygnować. Nie przystoi głowie rodziny obcinać się na rekruta i
wydawać kilkunastu tysięcy złoty na zegarek, który zakłada się dwa razy do
roku.
-Myślę, że jestem w stanie to zrobić. Chodź
zatańczymy. Damy im wszystkim próbkę naszych umiejętności przed pierwszym tańcem
na weselu.- chwytam jej dłoń i oboje zmierzamy w kierunku parkietu, na którym
jak zwykle bryluje niezmordowany i wiecznie młody Igła. Mam ochotę zagrać mu na
nosie i pokazać, że nie jest tu jedynym, który czuje muzykę i potrafi tańczyć.
Akurat z głośników poleciała szybsza piosenka, w sam raz do żywszego tańca.
-Pozwolisz, że poprowadzę?- Antosia skinęła głową, a
ja przyjąłem to z uśmiechem. Wirowaliśmy jak opętani przez kilka piosenek z
rządu, a z naszych twarzy nie schodził uśmiech. Nie wiem czy kiedykolwiek byłem
tak szczęśliwy jak teraz…
~*~
Szybko poszło, prawda?
Pozdrawiam, Paulinkaa
No proszę jaki Zbyszek jest zdeterminowany żeby ułożyć sobie życie z Tośką i mam nadzieję, że im się uda. W tym związku jednak jest drugie dno czyli mała Wolska! Wygląda na to, że jeśli zdecydują się na ślub i sądowną batalię z jej opiekunką mogą mieć niespodziewanego sprzymierzeńca w postaci szefowej Tośki. Tylko jeśli oni zaczną wyciągać jakieś brudy z przeszłości Wolskiej, to ona zapewne posunie się jeszcze dalej. Już sama nie wiem jak to będzie wyglądać więc czekam z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńRzadko mi się zdarza zbierać szczękę z podłogi i tym razem ci się to udało. Jedyną rzecz którą bym w tym rozdziale zmieniła to kolejność, najpierw dałabym scenę Zbyszka a potem Tośki bo w głowie gdzieś tam z tyłu kołacze mi się myśl ze ona zgodziła się nie tylko dla Zbyszka ale też dla Ali. Chociaż w sumie co się czepiał, jak wiem że przecież Antośka kocha nie tylko Alę ale i Bartmana. Życie na świeczniku nie jest przyjemne, miałam kiedyś podobną sytuacje gdy tworzyłam związek z przewodniczącym mojego liceum, dzięki wtedy to się osłuchałam za plecami że aż mi w pięty poszło. Partnerki siatkarzy mają naprawdę ciężko szczególnie w ostatnich 4 latach chyba od Kurka to się tak na dobre zaczęło, chociaż i lament nad Winiarskim pamiętam. Sama nie wiem jakbym zareagowała na to co mówiła Antośce dyrektorka, z jednej strony była bym chyba zła że się wtrąca, a z drugiej przecież ona też chcę jak najlepiej dla Ali. Jeszcze długa droga by ta malutka dziewczynka zaznała prawdziwego szczęścia.
OdpowiedzUsuńTylko żebyś nam jakiejś niespodzianki nie zrobiła skoro tak szybko poszło;) Niech im się układa. Mam nadzieję, że uda się im zaadoptować małą ;>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;*
O proszę! Mamy mocne podkręcenie akcji. No rzeczywiście szybciutko Zbyszek zdecydował się na oświadczyny, a Tośka je przyjęła, ale najważniejsze jest to, że się kochają i jeśli oboje myślą, że to odpowiedni czas to czemu by nie? Poza tym właśnie Ala - również dla nich ich decyzja jest bardzo ważna. Będę mocno kibicować, żeby udało się im wszystko tak jak na to zasługują!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Głupie to jest że człowiek cieszy się z fikcyjnego zdania. Cóz najwidoczniej ja jestem głupia, ale jak przeczytałam o Alku spodziewającym się córy i zostającym w Rzeszowie do końca kariery to uśmiechnęłam się sama do siebie. Wczoraj na meczu sprawdzałam czy aby moja pamięć nie szwankuje i czy Alek na pewno nie opuszcza Rzeszowa po tym sezonie, odetchnęłam z ulgą, ale za rok będę trząść gaciami że odejdzie. Dla mnie to jest juz legenda Rzeszowskiego klubu, wraz z Igłą, nie wyobrażam sobie drużyny bez tej dwójki.
OdpowiedzUsuńDobra koniec tego co do fabuły ma się nijak, ale tak cholernie brakuje ni naszych rozmów że musiałam dać temu upust tutaj. Osobiście nie jestem zwolenniczką szybkich zaręczyn, staram się ich wzbraniać opowiadaniach i czekam aż parze minie określony staż minimum roku jak się znają bądź są parą, to jest chyba kwestia tego ze dla mnie zwyczajnie jest nie do pojęcia jak można wiązać się z komuś na całe życie znając kogoś 12 miesięcy. To jest moje osobiste zdanie i dotyczy ono tylko moich opowiadań, bo dziwne jest to że kiedy czytam o zaręczynach u kogoś to zawsze się uśmiecham i ciesze z takiego losu pary bohaterów. Brawa dla Zbyszka za odwagę bo w obliczu jego rodzinnej sytuacji wygląda to jak wygląda. Rodzice sprzeciwiają się jego związkowi, a ten jakby nie patrzeć teraz się z ich zdaniem kompletnie nie liczył. Ja jednak liczę że państwo Bartman zrozumieją swój błąd, nawet jeżeli zajmie im to trochę czasu. Pani dyrektor myśli chyba bardzo dobrze chociaż ja też raczej byłabym zdziwiona inicjatywą jaka wykazuje więc nie dziwię się reakcji Tośki. Mam nadzieję że Anastazja prowadzi jakiś szemrany interes i to ułatwi im zdobyć opiekę nad Ala, byle by tylko dziewczynka do tego czasu nie zaczęła juz definitywnie obwiniać Zbyszka o śmierć mamy, boje sie ze ciotka jej dużo do głowy nawtyka
Wszystko jak naradzie układa im się wmiarę dobrze. Żeby tylko adopcja i rozmowa z rodzicami zbyszka poszła tak.dobrze jak zaprzeczyły to byłoby super ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz komentuję, bo poprzedni komentarz się troszkę popsuł :<
UsuńWiem, że pewnie mnie nie znasz, ale ja już znam Ciebie i to jest najważniejsze! Tak, to zabrzmi tak, jakbym Ci się podlizywała, ale niech będzie...po prostu muszę Ci to napisać: ubóstwiam to opowiadanie! ♥ Naprawdę! Tak przyjemnie się je czyta, jest takie lekkie, a jednocześnie oryginalne. Masz w ogóle fajny styl pisania, ciekawie łączysz wątki, no cud, miód i orzeszki, haha *__*
Co mogę napisać apropo rozdziału? Jak zwykle świetny. Dzięki tematyce siatkarskiej nadrobiłam wszystkie 13 rozdziałów w zaledwie dwa dni ;) Życzę Zbysiowi i Tośce wszystkiego najlepszego! Rzeczywiście szybko poszło, więc mam nadzieję, że równie szybko się nie skończy :P Niech ta sielanka trwa, niech im się układa. I oby szanowni Bartmanowie w końcu ich zaakceptowali, bo to się w głowie nie mieści... Na szczęście Zbyszek to jest twardy gość i chwała mu za to!
Czekam teraz z niecierpliwością na kolejny rozdział, bo się wciągnęłam, haha :D A tymczasem zapraszam do mnie. http://strefa-id.blogspot.com/ Poproszę, żebyś tu mnie informowała o nowościach. + Byc może spodoba Ci się moja nowo powstała historia, także również proszę o jakiś komentarz, haha :) Pozdrawiam ciepło, caro :)*
Jeśli masz ochotę, zapraszam na jedynkę ;)
Usuńhttp://strefa-id.blogspot.com/
zapraszam na 2 :) http://strefa-id.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhttp://strefa-id.blogspot.com/ zapraszam :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na strefa-id.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńNie szybko, a idealnie poszło ;) Moja kochana :) Przepraszam w ogóle, byłam przekonana, że komentowałam.
OdpowiedzUsuńBardzo pozytywnie jestem zaskoczona postawą dyrektorki, która wręcz namawia Antosię i Zbycha do wzięcia sprawy w swoje ręce :D Ma rację, jak ją potwór wywiezie, to nie odzyskają.
Pokładam ufność w tych zaręczynach :D Taki pierwszy krok do założenia rodziny ;) Muszą zgarnąć adwokata i spełnić swoje marzenia :)
No i mam nadzieję, że Mała nie uwierzyła kompletnie w historyjkę mamusi, bo było zupełnie inaczej. Nie może stracić zaufania do Zbyszka.
Pozdrawiam
Pewnie teraz mnie zabijesz…ale nie chce ryzykować: dostałam dzisiaj taki list i przesyłam Tobie . Może i do nas szczęście się uśmiechnie. Przeczytaj ten list i zrób to co jest w nim napisane: Kogo kochasz. Uczyni to cud. Ten list został wysłany do Ciebie na szczęście. Oryginał jego znajduje się w Nowej Anglii. List ten okrążył cały świat 9 razy. Teraz szczęście zostało wysłane do Ciebie. Otrzymasz szczęście w ciągu 4 dni od daty otrzymania tego listu, jeżeli go odeślesz dalej. To nie żart. Otrzymasz je na pewno! Wyślij ten list do ludzi, o których wiesz, że potrzebują szczęścia. Nie wysyłaj pieniędzy, ponieważ szczęścia nie można kupić- nie ma ono ceny. Nie zatrzymuj tego listu. On musi opuścić twoje ręce w ciągu 96 godzin. Oficer RAF-u otrzymał 70 tysięcy dolarów. Jacek Włod wygrał 40 tysięcy i je stracił ponieważ przerwał łańcuch. Natomiast Gorawale stracił żonę w ciągu 6 dni po otrzymaniu listu. On zawiódł cyrkulację tego listu, mimo tego, że przed śmiercią żony wygrał 95 tysięcy dolarów na loterii. Pieniądze zostały przyniesione do jego domu w cztery dni po tym, gdy zdecydował się wysłać ten list. Proszę wysłać 20 kopii tego listu, zobacz co się stanie w ciągu 4 dni. Łańcuch pochodzi z Nowej Anglii i został napisany przez misjonarza w Solvi Donte( Ameryka Południowa). Ponieważ kopie muszą krążyć po świecie, musisz wysłać je do znajomych i przyjaciół. Po kilku dniach otrzymasz niespodziankę. To prawda nawet jeśli nie jesteś zabobonny. Zwróć uwagę na Contantina p. Otrzymał łańcuch w 1968 roku. Poprosił sekretarkę o sporządzenie 20 kopii i wysłał je. Parę dni później wygrał 2,9 milionów dolarów na loterii. Amella Wiel. Kierownik biura, otrzymała list i zapomniała, że list musi opuścić jej ręce W ciągu 96 godzin. Utraciła pracę. Później po odnalezieniu tego listu wysłała 20 kopii. Niedługo dostała lepszą pracę. Dolan Maranita otrzymał list. Nie uwierzył, wyrzucił go. 9 dniach ZMARŁ. Ale nie wysyłaj go do osoby, od której go dostałeś. List musi być podany dalejodeślesz dalej. To nie żart. Otrzymasz je na pewno! Wyślij ten list do ludzi, o których wiesz,
OdpowiedzUsuńhttp://strefa-id.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńkiedy bd następny???
OdpowiedzUsuńbo czekam z niecierpliwością co zdarzy się dalej
pozdrawiam
Hej własnie po długiej nieobecności pojawił się nowy rozdział, mogę liczyć na pomoc ? :)
OdpowiedzUsuńhttp://mocnym-byc.blogspot.com/