Jak co środa odprowadzam Alę ze szkoły do mieszkania
Nastki, ale tym razem nie zamierzam dać się tak łatwo zbyć. Muszę z nią
porozmawiać o tym, że nie zbyt dobrze zajmuje się córką swojej siostry. Może
nawet zaproponuję jej jakąś pomoc, byleby tylko zechciała ze mną współpracować.
Nigdy mnie nie lubiła. Jeszcze jak mieszkaliśmy w Warszawie to była na mnie
cięta jak osa. Ile ja się nasłuchałem obelg pod swoim adresem, gdy tylko
przekraczałem próg mieszkania przyjaciółki, to tylko ja wiem. Nie udało mi się
ustalić co było powodem jej niechęci do mnie. Ania też próbowała z nią o tym
rozmawiać, ale bezskutecznie. Może dzisiaj jest ku temu dobra okazja.
-Nie martw się Zbyszku, jak cię obronię, gdy ciocia
będzie cię wyzywać.- już nie raz mała była świadkiem obelg kierowanych w moją
stronę. Naprawdę nie wiem czym sobie zasłużyłem na to, że w jej mniemaniu
jestem skończonym chujem. Przez chwilę myślałem, że może jej się podobam i to
są oznaki jej frustracji, że nie może mnie mieć, ale szybko zrezygnowałem z
tego pomysłu, bo Anastazja na brak facetów nie może narzekać i to z najwyższej
półki.
-Dziękuję kotku, ale postaram się z ciocią poradzić
sobie sam. Ty mi obiecaj, że już nigdy nie będę musiał rozmawiać z panią Tosią
o twoim złym zachowaniu, dobrze?- już raz mi to dziś obiecała, ale wolę to
usłyszeć jeszcze raz, by Ala zrozumiała, że nie chcę już więcej słyszeć o tym,
że podrapała koleżanką czy ugryzła kolegę. Z drugiej strony to ja bym sam tym
gówniarzom pokazał, że swoje złote przemyślenia na temat śmierci Anki mogą
sobie zachować dla siebie, ale mała nie może o tym wiedzieć, bo zupełnie
straciłbym bym u niej posłuch i robiłaby co chciała.
-Dobrze, już nie będę. A narysujesz mi to, co
obiecałeś?- jak odmówić tym oczom? Nie da się. Kiwam głową na znak, że pamiętam
o naszej umowie. Na całe szczęście, że Winiar potrafi nieziemsko rysować, więc
na najbliższe zgrupowanie kadry zabiorę rysunkowy blok, pastele i podstawię mu
je pod nos z prośbą narysowania jakieś bajkowej postaci. Sam na własne oczy
widziałem cuda w pokoju jego syna i widać gołym okiem, że facet zna się na rzeczy.
Ja też coś tam kiedyś potrafiłem, ale teraz już nie mam do tego
cierpliwości, a nie lubię robić czegoś niedokładnie i po łebkach.
Pukam do drzwi mieszkania młodszej Wolskiej. Nie
mija dużo czasu, gdy szatynka pojawia się w progu. Jej podły humor nie jest dla
mnie nowością. Rzadko kiedy na jej twarzy można dostrzec coś, co można by
zakwalifikować na poczet uśmiechu.
-Coś jeszcze?- gdy Ala wchodzi do mieszkania, Nastka
chce zamknąć drzwi, ale nie pozwalam jej na to. Nawet za cenę tego, że o mały
włos nie przycięłaby mi w futrynie trzech palców.
-Chcę z tobą porozmawiać. I nie pieprz o tym, że nie
masz na to ochoty, bo i tak nie odpuszczę.- widzę, że adrenalina w jej ciele
niebezpiecznie się podnosi. Korzystniej dla mojego zdrowia byłoby teraz pewnie odwrócić się na pięcie i wyjść z jej mieszkania, ale nie mogę tego zrobić. Mój
upór zostaje wynagrodzony. Dziewczyna wpuszcza mnie do środka, głową wskazując
miejsce, w którym mam usiąść. Nie oczekuję, że zaproponuje mi kawę i świeżo
upieczone ciasto. Ania robiła tak zawsze, ale tych dwóch kobiet nie można ze
sobą zestawiać, bo to tak jakby chcieć szukać podobieństw między białym a
czarnym.
-Streszczaj się. Zaraz przyjeżdżają rodzice, a ja
muszę się spakować. O czym chcesz pogadać?- nic nie mówiła Alicja o tym, że
przyjeżdżają dziadkowe a ciocia gdzieś wyjeżdża. Zresztą jej stale nie ma w
domu i jakoś nikt z sądu rodzinnego nie zwrócił na to uwagi. Państwo Wolscy
deklarowali, że przeprowadzą się z Warszawy, by pomóc młodszej córce, ale na
deklaracjach się skończyło. Prędzej myślałem, że to Anastazja przeniesie się do
stolicy, ale ona wtedy miała kogoś stąd i nie myślała o małej tylko o swojej
wygodzie.
-Możesz mi powiedzieć dlaczego ty kompletnie nie
interesujesz się Alą?- pytanie proste, bez owijania w bawełnę i zagajania
rozmowy. Chcę tylko wiedzieć, dlaczego najbliższa rodzina nie interesuje się
tym co dzieje się z małą?
-Będziesz mnie rozliczał z tego jak się nią
zajmuję?! Brakuje jej czegoś, nie ma czego jeść w co się ubrać? Byłam kilka
razy pod jej szkołą i zdążyłam zauważyć, że jest jedną z najładniej ubranych
dziewczynek, więc nie wiem o co ci chodzi.- Boże! Ona sprowadza
wszystko tylko i wyłącznie do sfery materialnej! A gdzie szkoła, nauka i
wychowanie jej? Przecież to powinno stać na pierwszym miejscu. To o czym mówi
Wolska oczywiście jest ważne, ale przecież nie najważniejsze.
-A kiedy ostatni raz byłaś w szkole a nie na
parkingu pod nią? Rozmawiałem z wychowawczynią Ali i jest zaniepokojona tym, że
nie pojawiłaś się na zebraniu i ignorujesz jej prośby o spotkanie. Możesz
wyjaśnić dlaczego?
-A co może mi powiedzieć jakaś zapyziała stara panna
o Ali na początku roku szkolnego? Że trzeba zapłacić komitet rodzicielski? Że
będzie wycieczka do figloraju na mikołajki? Ja nie mam czasu na takie pierdoły.
Ala dostaje pieniądze na wszystko co chce, będzie jeździć na wszystkie
wycieczki, ale ktoś musi na nie zapracować. Bo co niektórzy myślą, że dziecko można zabrać na lody albo na placki z czekoladą i już wszystko jest w porządku.-wyraźnie
pije do mnie choć wie dobrze, że moja praca nie pozwala mi być z małą w pełnym
wymiarze godzin. Są dni, gdzie mogę się nią zajmować cały dzień, ale przychodzi
też czas, gdy nie ma mnie w Rzeszowie 2-3 dni. Z tym, że jestem wujkiem z
doskoku ma trochę racji, ale inaczej nie mogę, choćbym chciał.
-Dobrze wiesz, że mogę ci pomóc finansowo jeśli
chodzi o Alę.- no bo na jej kosmetyki i markowe ciuchy nie zamierzam dokładać
ani złotówki. Na dobrą sprawę to ja nie wiem czy ona się zajmuje, że stać ją na
takie życie. Mieszkanie w centrum Rzeszowa, sportowy samochód. Ludzie w jej
wieku studiują i myślą o przyszłości, a ona żyje całkiem nieźle w
teraźniejszości.
-Wsadź sobie te swoje pieniądze w dupę i jeśli nie
masz mi nic już do powiedzenia to wyjdź z mojego mieszkania. Zastanów się
jeszcze jak spełnisz obietnicę Ali, że zabierzesz ją na mecze. Ta twoja blond
larwa chyba już ci nie pomoże.-nerwowo zaciskam pięści. Przed wybuchem
powstrzymuje mnie wychylona głowa Ali. Podchodzę do niej i żegnam się, muskając
ustami jej włosy i czoło.
-Bądź grzeczna. I pamiętaj, że ja zawszę dotrzymuję
obietnic.- już dawno obiecałem jej, że będzie mnie dopingować na
najważniejszych meczach podczas światowego turnieju na naszych parkietach.
Kiedy snułem te plany, byłem jeszcze z Joanną. Jej brak jednak wcale nie
uniemożliwia mi ściągnięcia Ali do siebie. Przecież na trybunach będą na pewno
połówki chłopaków i jestem pewien, że nie będzie problemu, by któraś z nich
zajęła się na trybunach małą. Gdybym był pewien, że Monika do tego czasu nie
urodzi, to nie byłoby problemu, ale żona przyjaciela ma termin porodu na
dzień, w którym rozgrywane będą półfinały i wątpię, że Michał pozwoli jej się
zbliżyć do hali na kilka dni przed planowanym rozwiązaniem.
Wychodzę z mieszkania Wolskiej i dopiero tutaj popuszczam
wodzy swojej frustracji. Wyżywam się na Bogu ducha winnej butelce, kopiąc ją
przed siebie i przeklinając głośno. Zostałem upomniany wzrokiem przez starszą
panią, spacerującą najprawdopodobniej ze swoja wnuczką. Przeprosiłem skinieniem
głowy.
-Chcesz, żebym zęby wybiła?- kopnięta przeze mnie
butelka wpada pod nogi Antoniny. Wszystkich mógłbym się spodziewać, ale nie
jej. Podnosi plastikowy pojemnik i wrzuca go do kosza, po czym podnosi głowę i
chyba czeka na wyjaśnienia. Co tu wyjaśniać? Nie potrafię się dogadać z Nastką.
Coraz bardziej zaczyna mnie frustrować ta sytuacja, bo chciałbym ją zmienić, a
kompletnie nie wiem jak się do tego zabrać. Powinien zacząć od szczerej
rozmowy, w której Wolska wytłumaczy mi co jej się we mnie nie podoba i dlaczego
jest na mnie taka cięta, ale przecież to jasne, że ona nie będzie chciała ze
mną rozmawiać dłużej niż kilka minut.
-Byłem u ciotki Ali. Próbowałem na nią jakoś
wpłynąć, ale kompletnie nie nadaje się na psychologa. Mam wrażenie, że ona robi
to przeciwko mnie, a ja nie wiem co jej zrobiłem. Do dupy z tym wszystkim. Masz
może ochotę na kawę albo piwo?- mocno zainteresowała ją wzmianka o małej i
pewnie dlatego przystała na moją propozycję. Przez te wszystkie problemy nawet
nie zauważyłem, że kompletnie przestały mnie interesować kobiety. Kiedyś na
pewno już namierzałbym jakąś dziewczynę na stałe, a teraz nie mam do tego głowy.
Wegetuję między klubem, reprezentacją i Alą. Można powiedzieć, że bez tego to
bym chyba zwariował.
-Przepraszam, że zapytam, ale kim jest dla ciebie
Ala? Bo widzę, że strasznie ci na niej zależy. Powiem szczerze, że na początku
pomyślałam, że może jesteś jej ojcem, ale chyba to nie był trafny strzał…- ha,
nie tylko Antonina tak pomyślała. Dużo osób nadal uważa, że Alicja jest moim
nieślubnym dzieckiem. Ciężko im uwierzyć, że można do tego stopnia kochać córkę
zmarłej przyjaciółkę. Ja ją kocham i jest dla mnie ważna, można nawet
powiedzieć, że najważniejsza.
-Przyjaźniłem się z jej mamą. Byłem z Anną w
momencie, gdy robiła ciążowy test. Woziłem ją na wizyty do ginekologa. Jak się
słyszy bicie takiego małego serduszka, to nawet największa góra mięśni znajduje
w sobie serce. Od razu ją pokochałem i obiecałem Ani, że pomogę jej, jak tylko
będę potrafił. Gdy zmarła obiecałem sobie, że nigdy Ali nie zostawię i zawsze
będę ją chronił i się nią opiekował.- zaczynam smarkać dla niepoznaki, by
Łukowska nie pomyślała sobie, że taki ze mnie mięczak. Zawsze łzy były i pewnie
już będą dla mnie oznaką słabości. Z rozpaczy czy żalu zawsze używałem krzyku,
starałem się nie stosować łez. Po śmierci Wolskiej wszystko się zmieniło. Krzyk
przestał pomagać, a łzy przynosiły chwilowe ukojenie.
-Nie myślałam, że potrafisz być taki… wrażliwy.
Wiesz, kilka lat temu w Częstochowie byłeś królem życia.- rzeczywiście, byłem taki.
Dziewczyny przewijały się przez moje łóżka z częstotliwością jeden do jednego,
tzn. jeden wieczór, jedna panna. Przed Aśką były dwa poważniejsze związki, ale
dopiero z blondynką poczułem, że to już czas na rodzinę, na stabilizację. Nawet
nie śmiało zaczynałem myśleć o dzieciach, a tu wszystko posypało się jak domek
z kart.
-Skoro już tak sobie rozmawiamy to szczerość za
szczerość. Dlaczego rozstałaś się z Fabianem? Wyglądaliście na naprawdę
szczęśliwych.- żałuję, że to pytanie padło z moich ust. Antosia się wyraźnie
skonsternowała, uciekając wzrokiem wszędzie, byleby tylko nie patrzeć w moje
oczy. Gafa zaliczona, no bo jakże by inaczej.
-Przepraszam, nie było pytania.-próbowałem jakoś
wybrnąć z tej sytuacji, ale bezskutecznie. Szatynka spojrzała na mnie
zaszklonymi oczami, a mnie ścisnęło serce. Miałem ochotę usiąść bliżej niej i
tak po prostu do siebie przytulić, o nic już nie pytając. Drzyzga musiał
naprawdę ostro namieszać, skoro tak zareagowała na wzmiankę o nim. Cóż, nie
wygląda na skurwysyna, ale może dobrze się maskuje.
-Cztery lata temu byłam z nim w ciąży, ale on uznał,
że nie chce tego dziecka, bo jest za młody. Kiedy wszystko przemyślał i chciał
się nami zająć było już za późno, bo poroniłam. Nie wróciłam do niego, choć
czasem się zastanawiam czy niezbyt pochopnie podjęłam tę decyzję…
~*~
Wyrzucam z siebie wszystkie nagromadzone żale i
wcale mi nie przeszkadza, że nie znam dobrze Bartmana. Najważniejsze jest to,
że on umie słuchać, że nie rzuca beznadziejnych komentarzy i złotych rad. Nikt
kto nie przeżył straty pokochanego dziecka nie wie jak to jest żyć ze
świadomością, że mogło się zrobić coś lepiej, inaczej, byleby tylko temu
zapobiec. Powiedziałam Zbyszkowi, że zbyt pochopnie podjęłam decyzję o
rozstaniu z Fabianem. Dopóki go nie zobaczyłam, byłam tej decyzji pewna. Teraz
nie wiem. W głowie odżyły wspomnienie wspólnie spędzonych chwil. Przypomniałam
sobie, że przez spory czas był mój. CAŁY! Do mnie należały jego oczy o do tej
pory niezidentyfikowanej barwie. Moje były te przydługie włoski, śmiesznie
zwijające się w niewielkie loczki przy końcach. Mój był ten uśmiech,
charakterystyczny i szczery. Teraz jest ktoś inny, ktoś zupełnie inny niż ja.
Odeszłam od niego bo myślałam, że nie damy rady zapomnieć o wszystkim złym, co
nas spotkało. Taka już jestem, on też nie protestował. Znalazł sobie kogoś
innego, a ja nie mogę mieć o to pretensji i nie mam. Jest mi tylko przykro, że
ja nie umiem sobie ułożyć życia, że nikt się mną nie interesuje.
-Nie wiedziałem, że z niego taki kawał chuja!- mówi
to tak głośno, że jakaś starsza pani siedząca z wnuczką stolik obok zatyka jej
uszy. No już bez przesady, że zaraz coś jej się stanie od jednego
przekleństwa. Nie mniej jednak napominam
Bartmana wzrokiem, by trochę hamował emocje, bo nas wyrzucą z kawiarni.
-Inaczej to już odbieram. Ba, nawet nie wiem czy
kiedykolwiek pomyślałam o nim w ten sposób.-zamyślam się. Miałam prawo go
znienawidzić a nie zrobiłam tego. Miałam prawo zwymyślać go od najgorszych a
odpuściłam. Pozwoliłam mu odejść, a teraz zastanawiam się czy podjęłam słuszną
decyzję. Kocham go jeszcze? Najtrudniejsze pytanie jakie przyszło mi postawić
sobie w ostatnim czasie. Dlaczego najtrudniejsze? Bo nie umiem na nie
jednoznacznie odpowiedzieć. Nie mogę powiedzieć, że jest dla mnie wszystkim i
jestem w stanie wrócić do niego, jeśli tylko tego zapragnie. No, ale nie mogę
też powiedzieć, że to definitywny koniec, że nic już do niego nie czuję.
-Tylko mi nie mów, że kochasz go jeszcze?!
-A ty nie kochasz już swojej Asi?! Byliście
zaręczeni i nie chce mi się wierzyć, że tak z dnia na dzień ci przeszło. Byłeś
z nią krócej niż ja z Fabianem i nie wiesz co przeszliśmy, nie masz pojęcia jak
było nam ze sobą dobrze!- teraz to ja się uniosłam, ale bez zbędnych
przekleństw. Dopóki Bartman nie oceniaj mnie, Fabiana i całej tej sytuacji, to
byłam skłonna powiedzieć, że całkiem niezły kompan z niego do rozmowy. Teraz
jednak nie chcę mi się go już słuchać. Wyciągam 10 złoty z portfela za swoją
kawę i wychodzę na zewnątrz. Szczelnie opatulam się szalem, bo jest już zimno.
Pogoda mi nie pomaga, jeszcze bardziej przytłaczając i pogrążając w depresji.
Chcę jak najszybciej wrócić do domu, zaparzyć sobie gorącej herbaty o smaku
karmelu i gruszki i pod ciepłym kocem porozmyślać o swoim życiu.
-Wsiadaj odwiozę cię!- jak cień pojawia się za mną
Zbyszek. Zaczyna mnie irytować, ale jest tak zimno, a ja wrzuciłam rano na
siebie tylko cieniutki płaszcz. Korzystam z jego oferty, ale nie daje mu nawet
cienia złudzeń na to, że chce mi się z nim rozmawiać. Już wystarczająco mocno
mnie wpienił, choć sam nie odpowiedział na niewygodne pytanie. Chyba sam
zrozumiał, że nie można tak łatwo odrzucić przeszłości i przejść do
teraźniejszości. Wiem, że on miał mniej czasu, ale to wcale nie upoważnia go do
tego, by naigrywać się ze mnie i z moich rozterek. Gdy podwiózł mnie pod dom
nauczyciela, chciałam wysiąść jak najszybciej, mówiąc tylko „dziękuję, cześć”,
ale on zatrzymał mnie. W cale mnie nie szarpał. Po prostu zamknął automatyczne
zamki w samochodzie i tyle miałam do powiedzenia.
-Nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć na twoje
pytanie, ale wiem jedno, że nigdy bym nie chciał już do niej wrócić. Za bardzo
mnie skrzywdziła, ale z drugiej strony nie może to się równać z tym, co zrobił
ci Drzyzga. Nie rozumiem tego, jak możesz jeszcze o nim myśleć, ale być może ja
nie jestem zdolny do uczuć takiego kalibru.- i jak gdyby nigdy otworzył drzwi i
wyczekującym wzrokiem patrzył na mnie, bym wysiadła. No to mi teraz przypierdolił,
nie powiem, że nie. Teraz to już mi nie pomoże tylko herbata i ciepły koc.
Teraz muszę iść do sklepu i kupić sobie dużą mleczną czekoladę z ryżem, bo bez
dużej ilości słodyczy nie przetrawię tego.
Jestem chyba jakaś inna, ale nie płaczę z powodu braku Zbyszka w składzie na ME. Przykro mi
*****
Jeszcze nie jest drastycznie, ale kto wie jak będzie za dwa tygodnie. Dziś dopiero 3 września, więc nie może mnie dziwić luz w szkole. Naprawdę zobaczę jak to będzie wyglądać, gdy będzie szkoła wchodzić na pierwsze miejsce w hierarchii zajęć.
Szkoda mi go bo pewnie zasuwał jak mógł najlepiej, ale nie wyszło. Zdarza się. Myślę, że ten turniej będzie przypominał rok 2007 z tą różnicą, że wtedy wyszło tak jakoś niespodziewanie, a teraz wszystko na to wskazuje.
Zbyszek naprawdę nie miał złych intencji wobec Antoniny i może niektóre słowa źle zabrzmiały, ale oboje przeszli przez rozstanie. Kichać czekoladę, mogła jego użyć do tego ;p
OdpowiedzUsuńAla może w końcu trafi pod lepszą opiekę, ci dziadkowie albo Zbyszek, tylko niech się bardziej postara o kobietę, to na pewno małą mu przyznają. Drzyzga to niech spada na drzewo z tymi wyznaniami po czasie.
Pozdrawiam
Hmm.. Kurcze nie ma to jak szczera rozmowa o uczuciach z przeszłości.. Każde z nich ma trudne doświadczenia. Na pewno Tośka ma gorzej dużo.. Ale cóż tu mówić mogę się z nią utożsamić pod względem uczuć, które ona teraz przeżywa. A co do Fabiana to zgadzam się z Martittą! Niech spada na drzewo:P Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńNo proszę przez chwilę dwoje skrzywdzonych ludzi się dogadało:). szkoda tylko, że to byo złudzenie. Zbyszek pewnie nie miał złych intencji ale nie pomyślał, że Tosia przeszła troszkę więcej i jest przewrażliwiona. Może jemu jako silnemu mężczyźnie jest poprostu łatwiej. W każdym razie Zibi miał rację posyłając kilka przekleństw w kierunku Drzyzgi!
OdpowiedzUsuńDużo przemyśleń, dużo zwierzeń z obu stron. Jak na początek znajomości to bardzo dużo, bo szczerość i to dotycząca najważniejszej sfery swojego życia czyli miłości u nowo poznanej osoby to raczej rzecz niespotykana. Oboje zostali zranieni i choć z początku by się wydawało ze jedno z drugim się nie dogada to Zbyszek pokazał ze jednak rozumie zachowanie Tośki przynajmniej na swój męski sposób, a tym samym ją zranił, ale może ona przemyśli sprawę i dojdzie do tego że Bartman ma rację. Martwi mnie jednak to że Antonina zaczyna zastanawiać się czy kocha Fabiana, to naprawdę źle wróży bo i jeżeli Fabian zacznie robić to samo to w końcu razem spotkają się w tym samym miejscu i może się to skończyć tym ze wylądują razem w łóżko.
OdpowiedzUsuńAnastazja to jednak zło wcielone, nie przewiduję tu żadnych lepszych relacji na lini Zbyszek-Ala-Nastia, raczej dojdzie do tego że będzie jeszcze bardziej burzowo
Mi go jedynie trochę szkoda, tak ociupinkę. Sam sobie na wywalenie z kadry zapracował, teraz musi poharować na powrót do niej, taka już kolej rzeczy w życiu sportowca. :)
OdpowiedzUsuńAnastazja mnie zaczyna przerażać. Jak ktoś taki może opiekować się dzieckiem, skoro nie widzi niczego poza czubkiem własnego nosa? Czy ona naprawdę myśli, że materializmem załatwi wszyściuteńko, że Ala kiedyś nie będzie jej miała za złe, że miała być dla niej drugą matką, a w ogóle nie spełniła tego zadania? Paskudne babsko. I szkoda, że Zbyszek nie pracuje w normalnych wymiarach, wtedy na bank powinien postarać się o prawo do opieki nad Alicją. :)
Może i Bartman jest zbyt impulsywny, ale jednak sporo racji ma. Tosia nie powinna już myśleć o Fabianie w takich kategoriach, zupełnie na to nie zasługuje. Niech sobie odpuści, naprawdę nie warto. Może nie będzie łatwo, ale dla chcącego nic trudnego. Skoro on mógł, to ona nie może? :)
Pozdrawiam :*
Prawdziwa, szczera rozmowa zawsze bardzo dużo wnosi. Jak widać w tym przypadku również pomogło. Oboje mieli swoje wzloty i upadki w życiu i oboje wyciągnęli z nich jakieś wnioski, ale teraz mają inne priorytety i będą usilnie dążyć do ich realizacji. Trzymam mocno kciuki za ich oboje, żeby uporali się z przeszłością i weszli w przyszłość już "czyści" z tych wcześniejszych upadków.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Cholercia nie umiem odnieść się do tego rozdziału bo mam taki mętlik po tym co tu przeczytałam. Ale potrafię wyciągnąć chociaż jeden wniosek. Oboje zostali zranieni tylko że inaczej sobie z tym radzą. Antonina jak na kobietę przystało rozdrapuje przeszłość, Zbyszek chce iść naprzód. Anastazja jest stuknięta, ja nie wiem kto dał jej te prawa do opieki nad Alą. Mam też podejrzenia ze rodzice Anki i dziadkowie dziewczynki wcale lepsi nie są.
OdpowiedzUsuńZbyszek wspaniale troszczy się o Alę i rzeczywiście dla niektórych jest rzeczą niepojętą, że można tak kochać nieswoje dziecko, ale ja uważam, że nie ma w tym nic dziwnego. Przecież ludzie adoptują dzieci, a później kochają je najbardziej na świecie. Według mnie Nastka rzeczywiście może coś mieć do siatkarza. Być może kiedyś zachował się wobec niej nie do końca tak jak trzeba, a może to w ogóle coś głębszego i ma ona powody, żeby się tak zachowywać. Tośka zaś najwyraźniej nie potrafi jeszcze do końca ruszyć dalej ze swoim życiem. Mam tylko nadzieję, że nie wróci do Fabiana, bo przecież wiadomo, że i tak się w końcu rozstaną, a nie potrafię ogarnąć kobiet, które po raz kolejny ładują się w to samo, wiedząc, że nic się nie zmieni.
OdpowiedzUsuńZa Zbyszkiem w reprezentacji będę tęsknić, bo to jego postać przyciągnęła mnie do siatkówki i to dzięki niemu pokochałam ten sport, więc wiadomo, że zawsze będę miała sentyment, jednak potrafię dostrzec, że ostatnio w reprezentacji nie był w najlepszej formie i trener mógł się skłonić z tego powodu do Boćka będącego w lepszej dyspozycji. Oby to ryzyko się opłaciło, a w przyszłym roku Zbyszek wrócił do głównego składu ;)
Pozdrawiam ;*
http://painandtroublebutafterislove.blogspot.com/
Jestem!
OdpowiedzUsuńZacznę może od końca mianowicie o braku Zbyszka w reprezentacji. Moim skromnym zdaniem dobre sie stalo, nie oszukujmy się ale zbyszek nie gral dobrze ostatnimi czasy. Potrzeba nam atakujacego z głową a nie takiego co uderza szef siebie albo non stóp kiwa...
Wracając do opowiadanią. Twój Zbyszek tutaj wydaje się taki miły, troskliwym i dojrzały. Normalnie facet ideał. On i Tola mimo że nie są jakimiś dobrymi przyjaciółmi to oboje zdohyli sie na bardzo szczera rozmowe. Każde z jich wycierpialo w zyciu i wiedza co to jieudaby zwiazk. Kimo wszystko milosc to taki uczucię ktore nie do oonca zistalobzglrobione. Czlkwiek pod ego wplywiem robi wiele rzeczy ktre wydajesię nie możliwe. Oby Rola nie chciala wrócić o Fabiana, nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.
Pozdrawiam;*
Nigdy nie przepadałam za Bartmanem,przez Twoje opowiadanie zaczynam go nawet lubić. Wykreowałaś go tu na mężczyznę idealnego. Urzeka mnie to w jaki sposob podchodzi do Ali. Nasta... Jeu jak ona może być taka wredna,taka no bez uczuciowa po prostu. Nie pojmuję jej zachowania,chociaż wydaję mi się,że to jakiegoś rodzaju maska. Wydaję mi się,że spotkało ją coś złego w przeszłości i może ma żal do siostry. Nie wiem może Bartman nie świadomie ją zranił. Sama już nie wiem,ale wydaję mi się,że nie jest taka naprawdę,że to tylko swego rodzaju maska. Mam nadzieję,że wszystko wyjaśni się już nie długo. Rozmowa Tosi i Zbyszka jest rozczulająca i urzekająca. Czasem łatwiej wygadać się osobie,którą ledwo się zna. Czekam z niecierpliwością na następny.
OdpowiedzUsuńhmm a ja Ci powiem,że mam nadzieję,że znajdą się w finale. W 2009 roku też ludzie nas przekreślali i zdobyliśmy złoto. A przed ME wygraliśmy Memoriał Wagnera,być może historia zatoczy koło i będzie tal samo. Nasi chłopcy po tych wszystkich porażkach wiedzą,że muszą się starać i wiem,że dadzą z siebie wszystko. {pzdrawiam Cię serdecznie ;* I w wolnej chwili zapraszam na http://echoprzeszlosci.blogspot.com/ Jeśli masz ochotę zajrzyj.
A może po prostu nie potrafię uwierzyć,ze ludzie mogą być aż tak wredni i cyniczni.
UsuńBartman w Twoim opowiadaniu to chłopaczek do rany przyłóż i cieszę się z tego powodu. Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach akcja nadal będzie taka dynamiczna.
OdpowiedzUsuńA co do braku Zbycha w kadrze...Nie przepadałam za nim w kadrze bo moim zdaniem grał nietylko na emocjach ale także atakował siła*ramię.
Zapraszam d siebie: http://otworz-sie-na-nowe.blogspot.com/