Zamieszkałam ze Zbyszkiem. Śmiała decyzja i wymagają
ode mnie
wielu wyrzeczeń i poświęceń, ale z drugiej strony cieszę się, że
dzielę z nim jego cztery rzeszowskie kąty. Pierwsze dni były dla mnie trudne, bo tak dawno nie dzieliłam z nikim żadnej przestrzeni, a już na
pewno nie tak dużej jak mieszkanie Bartmana. Kiedy już odnalazłam się w nowej
rzeczywistości, zaczęłam sobie śmielej poczynać, co niekoniecznie aprobował
Zbyszek. Facet też się przyzwyczaił do jakiegoś rytmu dnia bez kobiety w mieszkaniu,
a tu przyszła taka Antonina Łukowska, chcąca zaprowadzić swoje porządki. Już
niejednokrotnie doszło między nami do ostrej wymiany zdań, ale efekt tego był
taki, że w ramach naprawy relacji wylądowaliśmy w sypialni. Muszę powiedzieć,
że w ostatnim czasie dość często zostawiamy dużo energii za jej drzwiami.
Ostatnio się zastanowiłam, że może powinnam pójść do ginekologa i zacząć brać
jakieś tabletki antykoncepcyjne, bo przerywane stosunki są niezdrowe, a cały
czas na farcie nie możemy jechać. No właśnie, jechać… Mam dziś egzamin na prawo
jazdy. O 9. Denerwuję się mocno, bo nie chciałabym przeciągać tego w
nieskończoność. Pogodę trafiłam idealną. Jak na połowę marca, dosyć mocno
świeci słońce i zniknęły już zaspy śniegu na poboczach rzeszowskich ulic. Taka
aura ma też swoje minusy, bo im cieplej, tym więcej ludzi na drogach. Mam
przeczucie, że obleję dziś właśnie na przejściu dla pieszych albo z powodu
rowerzysty.
-Nie denerwuj się i pamiętaj, że najlepsi kierowcy
zdają za drugim razem.-odezwał się ten, co wyrwał swoje prawko za pierwszym
razem, to teraz łatwo mu się wymądrzać. Zaspany siada obok mnie przy stole,
zabierając mi kanapkę z talerza. Uroki życia ze Zbyszkiem zdecydowanie
przewyższają liczbę minusów. Nie jestem na niego zła o to, że zabrał mi kawałek
chleba, bo i tak z nerwów nie jestem w stanie nic przegryźć.
-Będę leciała. Trzymaj za mnie kciuki jak będziesz u
Kubiaków.- chłopaki powoli już zaczynają myśleć o przeprowadzce do Spały.
Fajnie byłoby mieć prawo jazdy i móc sobie pozwolić na wypady do siedziby
zgrupowania polskich siatkarzy chociażby w drugiej części sezonu
reprezentacyjnego. Na razie będę zmuszona korzystać z pomocy Moniki, która
zresztą z chęcią będzie mi służyć miejscem w samochodzie.
-Zdasz kochanie! Powodzenia!- żeby siła tego
pocałunki, jakim obdarzył mnie brunet potrafiła działać cuda, to byłabym
spokojna i nastawiona zdecydowanie na wynik pozytywny. Zrobiło mi
się cieplej na sercu, ale wiem, że jak wyjdę z mieszkania i będę sukcesywnie
zbliżać się do WORD-u, to będzie ze mną coraz gorzej.
Zibi chciał jechać ze mną na miejscu i podtrzymywać mnie
na duchu, ale ja nie chciałam się na to zgodzić, bo jestem takim człowiekiem,
że muszę się zawsze sama uporać z wszelkimi przeciwnościami. Podejrzewam, że
jego obecność działaby na mnie jeszcze gorzej stresogennie, dlatego wolę tam
jechać taksówką i liczyć na to, że wszystko się ułoży….
...w tej
poczekalni siedzi tak, jakby czekało się na wyrok śmierci.Co i róż otwierają
się drzwi i pojawia się w nich egzaminator wyczytujący jakieś nazwisko. Do tej
pory moje jeszcze nie padło. W między czasie dwie osoby zdążyły przyjechać na
miejscu i wysiadły z samochód z zaliczonym pozytywnie egzaminem na prawko.
Niestety byli też i tacy, którym się dziś nie powiodło, nie pierwszy zresztą
raz. Jak tak sobie posłuchałam tych wszystkich opowieści o zdawaniu 13 czy 15
raz, to naprawdę miałam ochotę stamtąd uciec i już nigdy więcej się nie
pojawić. Niestety nie zdążyłam wywiesić białej flagi, bo w poczekalni
zabrzmiało moje nazwisko. Wstałam i przeżegnałam się, by w tej chwili Pan Bóg
spojrzał na mnie łaskawszym okiem. Nie byłam w ostatnią niedzielę w kościele,
ale to wszystko wina Zbyszka, by zgubił gdzieś kluczyki od samochodu i nigdzie
nie mogliśmy ich znaleźć.
-Proszę pokazać mi swój dowód osobisty.- zrobiłam to
o co poprosił mnie egzaminator, na oko 30-letni mężczyzna z lekkim zarostem
dodającym mu jakiegoś tajemniczego, ale i też pozytywnego wyrazu twarzy.
-Dobrze, wszystko się zgadzam. Ja nazywam się Adam
Tul i przeprowadzę dziś z panią państwowy egzamin praktyczny kategorii B. Czy
znany jest pani przebieg egzaminu?- kiwnęłam głową. Do pokazania dostałam
światła awaryjne i sygnał dźwiękowy. Gdy wszystko zrobiłam jak trzeba, wsiadłam
do samochodu z zamiarem wykonania górki. Z początku noga z nerwów drżała mi na
sprzęgle, ale tylko przez chwilę. Kiedy uporałam się z „najdroższym zakrętem
świata” i pokonałam górkę, odetchnęłam z ulgą. Najbardziej bałam się placu, a
skoro przeszłam go bez większego zarzutu, to może i na mieście pójdzie mi
dobrze. Adaś wcale się do mnie nie odzywał, wydawał tylko polecenia dotyczące
kierunku mojej jazdy. Zaparkowałam prostopadle, zawróciłam „ na raz” i z
wykorzystaniem infrastruktury po prawej stronie oraz szereg innych manewrów,
których nawet nie byłam świadoma, a które Tul odnotowywał na karcie przebiegu
egzaminu. Pod nosem mówiłam sobie, że dobrze mi idzie i naprawdę jestem blisko
tego upragnionego plastiku. Czułam, że wracamy już do WORD-u, więc powinno mi
się udać. Dojeżdżałam do przejścia dla pieszych, przed którym stała znana
mi blond czupryna, należąca do Joanny Michalskiej. Nie wyglądała na taką, która
miałaby w tej chwili przejść przez przejście, więc byłam zdecydowanie przejechać
przez nie śmiało.
-Co pani robi?!- egzaminator dał mi po hamulcach, co
było dla mnie oczywistym sygnałem, że po jakiś 40 minut bezbłędnej jazdy mój
egzamin zakończy się wynikiem negatywnym, bo Michalska chciała mi w ten sposób
zagrać na nosie. Przecież to oczywiste, że zrobiła to specjalnie. Rozpoznała
mnie i wtargnęła nagle na pasy, uniemożliwiając mi tym samym zdanie egzaminu.
Gdyby chociaż przez chwilę wyglądała na osobę zainteresowaną przejściem w tej
chwili, to dałabym sobie spokój i zatrzymała się. Ona jednak wyczekała mnie do
końca i zrobiła najgorsze świństwo na jakie tylko mogło ją stać.
-Proszę wyjść z samochodu i na tych pasach poszukać
swojego prawo jazdy, bo już byłem w trakcie pisania słowa „pozytywny”.- Tul na
początku wydawał się być przyjemnym facetem, ale teraz to i on mnie wkurwił.
Wysiadłam z tego samochodu naładowana jak bomba zegarowa, ale nie od razu zajęłam
miejsce pasażera.
-Nie myśl sobie, że wygrałaś! Ja zrobię to prawo
jazdy, a wtedy radzę ci nie pokazać mi się na pasach, bo będą cię musieli
żyletką zeskrobywać z asfaltu!- dałam się ponieść jak gówniara z podstawówki, a
tymczasem ta matrona obdarzyła mnie tylko ironicznym uśmiechem i po prostu
sobie poszła, odwracając się na pięcie. Najpierw opluwa mnie w oczach rodziców
Zbyszka, a teraz jeszcze robi coś takiego. Chce wojny? Nie ma problemu. Ja
jestem człowiek ze wsi, a jak nam się zachodzi za skórę, to my tak łatwo nie
odpuszczamy. Ja też nie odpuszczę, bo jej tylko chodzi o to, żeby mnie złamać.
~*~
Zdenerwowana Tosia położyła się w sypialni i
zasnęła. Już sam nie wiem ile jest prawdy w jej opowieść o tym, że Joanna
specjalnie weszła jej pod koła samochodu, by ta oblała egzamin. Nie urodziłem
się na tym świecie wczoraj i wiem, że takie rzeczy podczas egzaminu się
zdarzają. Być może to Łukowska się zagapiła, bo o to nie trudno. Nie zastanawiając
się nad tym długo, zadzwoniłem do Michalskiej i umówiłem się z nią na
spotkanie. Szatynce zostawiłem kartkę na szafce nocnej, ale nie napisałem jej,
że zamierzam spotkać się ze swoją byłą. Po prostu napisałem, że muszę coś
załatwić na mieście, starając się wrócić jak najszybciej do domu. z Michalską
umówiłem się w kawiarni w pobliżu naszej hali. Czekała już na mnie z filiżanką
kawy w ręku. Chciała się ze mną przywitać buziakiem w policzek, ale ostudziłem
jej entuzjazm.
-Właściwie już dawno powinniśmy się spotkać, by
wyjaśnić sobie kilka kwestii. Po pierwsze nie rozumiem jakim prawem wtrącasz
się do mojego związku z Antosią i opowiadasz jakieś wyssane z palce historie
moim rodzicom. Pragnę ci przypomnieć, że na własne życzenie zrezygnowałaś z nas, więc
teraz już za późno na syndrom psa ogrodnika, nie uważasz?
-Mam uwierzyć, że tak szybko zapomniałeś o tym co
było między nami? Fakt, zrobiłam błąd, myląc zauroczenie z uczuciem, ale każdy
ma prawo do błędu. Chcę żebyś wiedział, że przemyślałam sobie wszystko i jestem
gotowa o ciebie walczyć, choćby i nieczysto.- czyli jednak Tośka miała rację.
Aśka naprawdę weszła jej celowo pod koła, byleby tylko Łukowska nie zdała
egzaminu. Poczułem się jak skończony idiota ze świadomością, że nie uwierzyłem
na słowo swojej dziewczynie. No właśnie, dziewczynie. To Antosia jest moją
dziewczyną i to ją kocham. Owszem, Michalska przez długi czas była blisko memu
sercu, ale teraz to Łukowska wyznacza sens mojego istnienia i to się nie
zmieni, nie ma takiej opcji. Żadne plany blondynki nie są w stanie złamać tego
uczucia, bo choć nie jest ono długie, to oparte na solidnej podstawie
zrozumienia i wzajemnej akceptacji. Tyle lat zabiegałem o to, by czuć się
wolnym i wreszcie udało mi się to osiągnąć. Nie zmarnuję tego tylko dlatego, że
u Joanny w uczuciach nastąpiła nagła zmiana frontu. To już nie jest mój
problem, że jej facet okazał się skończonym dupkiem, a ona pogubiła się w
swoich uczuciach. Nie jest dzieckiem i powinna wiedzieć, że o miłości nie mówi
się z dnia na dzień, bo wymaga ona czasu.
-Nie mam ochoty już o tym deliberować. Myślałem, że
cechujesz się klasą, ale jak widać mylne były me przypuszczenia. Proszę cię daj
mi spokój i przestań zachowywać się tak jak mała, rozpieszczona dziewczynka,
która wyrzuciła lalkę na śmietnik, ale po kilku dniach zrozumiała, że właśnie
nią bawiła się najlepiej.- podniosłem się i wyszedłem z kawiarni, nie czekając
już na odpowiedź. Miałem wrażenie, że w moich oczach błysnął flesz, ale nigdzie
nie mogłem zlokalizować jego źródła. Może to już tylko moje urojenia i jakieś
fobie? Po zdobyciu „majstra” Polska znów oszalała na punkcie siatkówki i
zainteresowanie nami-siatkarzami gwałtownie wzrosło. Mówi się o nas więcej,
pisze się o nas więcej i chce się wiedzieć o nas więcej. Nie wiem jakim cudem w
fakcie pojawiła się wiadomość, że zamieszkałem z Antoniną, ale jak widać mam
wśród znajomych życzliwą osobę, która strzela z ucha w najbardziej poczytnych
tabloidach w naszym kraju…
…w mieszkania czekała na mnie miła niespodzianka w
postaci Ali. Dziewczynka przyjechała do nas sama uparcie przysięgając, że
Anastazja wie o wszystkim i nie oskarży mnie o to, że namówiłem małą do
ucieczki z domu. Obie dziewczyny bawiły się właśnie w salon fryzjerski, choć
może czesanie warkocza dobieranego można nazwać w mniej górnolotny sposób.
-Mam coś dla ciebie.-Ala zeskoczyła z łóżka w naszej
sypialni i wyjęła ze swojej torebki moją ulubioną czekoladę. Stanęła przede
mną, a ja przykucnąłem, by łatwiej nam było nawiązać wzrokowy kontakt.
-Chcę żebyś wiedział, że nie wierzę w to, co mówi o
tobie ciocia. Wiem, że nie skrzywdziłbyś mojej mamusi, bo była twoją
przyjaciółką. Tak bardzo cię kocham, jak nikogo na świecie.-odłożyła czekoladę
na bok i po prostu zarzuciła swoje malutkie rączki na moją szyję. Nie
potrzebowałem czekolady, bo Ala sama w sobie była dla mnie największą słodyczą.
Nie wiem czy kiedyś zdołam się nadziwić, że w jej małej główce jej tyle mądrych
przemyśleń. Trudna sytuacja, która dla wielu ludzi dorosłych stawia trudne
wymagania, dla niej jest czymś, z czym za wszelką cenę chce sobie radzić. Raz
jest lepiej, raz gorzej.
-I jeszcze chcę was przeprosić za to, że w szkole
zachowywałam się niegrzecznie. Już nie będę tak robić, ale proszę obiecajcie
mi, że nigdzie stąd nie wyjadę i zawsze będę z wami.- Nastka straszy ciągle tym
wyjazdem uparcie twierdząc, że od przyszłego roku szkolnego mała będzie poza
granicami kraju tylko i wyłącznie pod jej opieką. Staram się jej uzmysłowić, że
nie pozwolę jej na to bez walki, ale jestem też świadom tego, że to ona jest w prawie,
bo jest prawną opiekunką.
-Nie wiem jak Zbyszek, ale ja cię nigdzie nie
puszczę.-Antosia przytuliła się do Ali, całując jej czoło. Ja zrobiłem to samo.
Z boku wyglądamy pewnie na kochającą się rodzinę. Szkoda, że nie możemy tego w
racjonalny sposób zalegalizować. Kiedy byłem sam, a po rozstaniu z Joanną nie
zanosiło na to, by pojawił się ktoś ważny w moim życiu, pojawiła się Antonina i
wywróciła mój świat do góry nogami. Pokazała jak w prosty i zwyczajny sposób
można cieszyć się życiem, nie szukając dodatkowych atrakcji na drogich
wakacjach czy w sklepach z najbardziej ekskluzywną odzieżą. Przestawiłem się na inny
tryb życia, bliski mojego sercu zza czasów młodości. Po postu byłem sobą, a
Łukowska to akceptowała. Nie upominała, gdy używałem niewłaściwego słowa, nie
wtrącała się nadto do moich wyborów odzieżowych, nie gospodarowała pod swoje
dyktando naszym wspólnym czasem. Za każdym razem oboje przedstawiamy swoje
racje i próbujemy wypracować wspólny kompromis. Nie jest tak, że wszystko idzie
jak po maśle. Potrafimy się porządnie pokłócić, czasem o najmniejsze duperele.
-Wiecie, że ciocia ma chyba nowego chłopaka? Jakoś
tak śmiesznie się nazywa, Alfons. Nigdy nie słyszałam takiego imienia, a wy?-
otwieram szerzej oczy i spoglądam na szatynkę. Zaczynamy się śmiać, jakbyśmy
spalili kilo zielska. Nieświadoma niczego Ala śmieje się razem z nami, ale nie
wie, że takie imię ma też drugie, niezbyt przyjemne znaczenie.
-Stop! Zbyszek a co jeśli ona jest…- o cholera.
Osoba, która zajmuje się córką mojej zmarłej przyjaciółki zarabia na życie
własnym ciałem?!
~*~
Wróciłam, chyba na dobre... Z racji tego, że zdałam dziś maturę ustną z angielskiego to dodaję nowości prawie na wszystkich swoich blogach. Jeszcze nie wiem jak to będzie wyglądać jeśli chodzi o regularność. Chciałabym dodawać coś wszędzie raz na tydzień, ale nie wiem czy mi się uda :)
Zapraszam:
XXIII--->tutaj<klik>
2--->tutaj<klik>
#2--->tutaj<klik>