Po kątach rzeszowskiej hali czuć już nerwowość
związaną ze zbliżającymi się Mistrzostwami Świata rozgrywanymi na terenie
naszego kraju. Co prawda karty zostały już dawno rozdane i powołanie do kadry
na tę imprezę już dawno kurzy się na lodówkach wybrańców, to i tak nie można
odrzucić od siebie nerwowości. Każdy chce pokazać się z jak najlepszej strony,
każdy chce na te kilkanaście dni trafić z formą. Czy uda nam się ta sztuka?
Mamy taką nadzieję. Pod okiem Kowala ćwiczymy różne warianty kontrataku. Nie
wiem czym jest to związane, ale w ogóle nie mogę się dograć z Fabianem, a
wszystko zaczęło się od rozmowy z Tosią. Do tej pory patrzyłem na niego jak na normalnego kolegę z zespołu, a teraz robię to przez pryzmat jego przeszłości.
Nie powinienem przynosić prywaty na boisko, ale czasem jest to takie trudne. W
ogóle nie powinienem się tym przejmować, a mimo wszystko to robię. Dlaczego?
Usiłuję sobie odpowiedzieć na to pytanie za każdym razem, gdy w moich myślach
pojawia się Łukowska. Tłumaczę to sobie związkiem jej osoby z Alą, ale nie
jestem idiotą i wiem, że na dłuższą metę nie mogę się oszukiwać. Szatynka to
młoda i atrakcyjna kobieta, więc może nic dziwnego w tym, że patrzę na nią
przez pryzmat jej kobiecych kształtów i ładnej buźki?
-Kurwa!!!- wydzieram się na całe gardło, zanim
zamroczony padam na parkiet. Przez swoje zamyślenie oberwałem piłką od Akhrema.
Nikt się mnie nie pożałował. Dostałem opierdol za to, że na treningu myślę o
dupie Maryny. Maksymalnie chciałem się skoncentrować na tym co robię i już do
końca zajęć mi się to udawało.
-Mogę mieć do ciebie pytanie?- właśnie myślałem o
tym, by samemu wziąć go w ogień pytań, a w najgorszym przypadku powiedzieć, co
o nim sądzę. Nie wypadało mi jednak wciskać się między wódkę a zakąskę, skoro
on mnie uprzedził.
-No pytaj.
-Znasz się z Antoniną Łukowską?- spodziewałem się
takiego pytania i nie zawiodłem się. Drzyzga przygląda mi się z uwagą. Nie mam
potrzeba kłamać.
-Znam, jest wychowawczynią Alicji. A czemu pytasz?- nie
oczekuję od niego spowiedzi i szczerych wyznań. Sytuację znam z opowieści
Łukowskiej i nie mam powodów, by jej nie wierzyć. Młody rozgrywający jest w
moich oczach dupkiem, skończonym i egoistycznym dupkiem. Nie byłem święty i
pewnie nadal daleko mi do ideału, ale nigdy nie potraktowałbym tak kobiety,
która pod sercem nosiłaby moje dziecko. Ktoś może powiedzieć, że był młody, że
przestraszył się odpowiedzialności. Ok., można się z tym zgodzić, ale to jest
jednak istota, życie. Mam wiele doświadczeń związanych z nieplanowaną ciążą.
Przechodziłem przez to wszystko razem z Anią. Miała 19 lat, gdy mała przyszła
na świat. Matura pisana z brzuchem i świadomość, że dzieciak nie pozna swojego
ojca, bo ten miał i ma nadal gdzieś swoją córkę. Dla niej też nie była to
komfortowa sytuacja, a mimo wszystko się nie poddała. Inni widzieli dla niej
ratunek, a ona i tak im nie uległa. Nigdy nie zapomnę jej przeraźliwego płaczu,
kiedy dzwoniła do mnie spod gabinetu prywatnego ginekologa i prosiła bym po nią
przyjechał. Nie musiała nic mówić, dobrze znałem cel tej wizyty. Pierwsza
reakcja? Nie wierzyłem, że moja Anka mogła być do czegoś takiego zdolna. Kiedy
mi wszystko wyjaśniła nie mogłem zrozumieć, jak jej rodzice mogli jej coś
takiego zaproponować. Zamiast wspierać i zastanowić się nad pomocą dla córki,
to woleli zastawić kilka rzeczy w lombardzie i dać jej pieniądze na skrobankę.
-Ty wiesz dlaczego się rozstaliśmy, prawda?- czyżby
moje spojrzenie mówiło wszystko? Być może. Nigdy nie potrafiłem kłamać jak z nut.
Kiedyś oświadczyłem przyjaciółce, że w dorosłym życiu będę miał po kilka kobiet
naraz i żadna nie dowie się o istnieniu tych innych. Anka wtedy dość
skrupulatnie i rzeczowo podsumowała moją osobę. Jak mówiła, warunki anatomiczne
pozwoliłby mi zaspokoić cały harem kobiet, ale nie potrafiłbym oszukiwać, kłamać
jak z nut. Fabiana też nie zamierzam oszukiwać. Szczere osądy są moją wizytówką
i w tym przypadku nie zamierzam sobie folgować. Niech wie, że jako człowiek w
moich oczach zmalał do minimalnych rozmiarów, żeby nie powiedzieć, że nawet do
zera.
-Wiem i nie rozumiem w ogóle jak ty masz czelność
jeszcze chcieć zawracać jej głowę. Zostawiłeś ją dla innej, gdy była z tobą w
ciąży i straciła dziecko, a teraz uważasz, że nic się nie stało?! Należy tylko
współczuć Monice, bo jeżeli kolejnym razem też się tak zachowasz, to co wtedy?
Jak się boisz odpowiedzialności to przestań ruchać albo sobie wazektomię zrób!-
nie wiem co mi odbiło. Mój podniesiony głos zwrócił uwagę Lotmana, ale i innych
chłopaków ustawionych nieco dalej na płycie boiska. Mam szczęście, że Amerykanin
nie daje rady wyłapać sensu zdań wypowiadanych w szybkim tempie. Zresztą, to
nie mój wstyd.
-A ty to niby święty tak? Nie zamierzam ci się z
niczego tłumaczyć. Zapomnij w ogóle, że z tobą rozmawiałem.- gówniarz. Typowy
gówniarz, który myśli, że wszystko mu wolno. Cholernie przypomina mi swojego
ojca, o którym osobiście nie mam dobrego zdania, z wzajemnością zresztą.
Nasza wymiana zdań pozwoliła mi się naładować
energią. Może i negatywną, ale i tak był to wyraźnie pozytywny bodziec na moją
skuteczność kończonych ataków. Zdecydowanie pewniej mi się atakuję, gdy piłkę
sypie Lucas. Może to kwestia zgrania z czeskim rozgrywającym, ale i też moje
nastawienie. Drzyzdze zawsze będę w stanie coś wytchnąć, a nabiegając do ataku
mam głowę pełną negatywnych emocji względem jego osoby. Czasem jest lepiej
wiedzieć mniej.
-No panowie! Chcę podziękować za wspólnie
przepracowany do tej pory okres. Sporą część z Was jestem zmuszony oddać w
opiekę trenerów narodowych reprezentacji, co zresztą czynię z chęcią, bo muszę od Was trochę
odpocząć. A tak na poważnie to mam nadzieję, że po zakończonych mistrzostwach
będę miał w swojej drużynie najwięcej medalistów.- ściskamy sobie wzajemnie
dłonie, bo już niedługo co niektórzy z nas staną naprzeciwko siebie po dwóch
różnych stronach siatki i nie będzie miejsca na sentymenty.
-Ty się Piter nie ciesz głupio do Lotmana, bo ja mam
nadzieję, że to ty będziesz paradował po Podpromiu ze złotem na szyi.- tego
wszyscy sobie życzymy. Kiedy idziemy do szatni, Fabian posyła mi kąśliwe
spojrzenie. Ignoruję go, bo nie zamierzam się z gnojem kłócić. Biorę szybki
prysznic, pakuje przepocony podkoszulek, spodenki, nakolanniki i buty do
treningowej torby i wychodzę z hali. Obok samochodu zaraz po mnie z duszą na
ramieniu pojawił się Nowakowski, któremu wcześniej obiecałem podwózkę do domu.
Gdy tylko wsiedliśmy do samochodu zaczął marudzić, że Ola gdzieś pojechała, a
on został bez samochodu. Już tyle czasu, zarówno w klubie jak i reprezentację
słyszę, że musi się rozejrzeć za jakimś samochodem dla narzeczonej, ale jak tak
dalej pójdzie, to blondynka będzie musiała zainwestować w mocniejsze buty, bo
przy Piotrku czeka ją forma transportu „pięta, palec”.
-Ej, a ty wiesz, że była dziewczyna Fabiana też
mieszka w Rzeszowie? Jaki ten świat jest mały, choć w sumie sytuacja
niezręczna.-całe szczęście, że już jesteśmy na miejscu, bo dzisiejszego dnia
już wystarczająco poruszałem ten temat i nie chcę się po raz kolejny
denerwować. Kilkaset metrów dalej od bloku środkowego, znajduje się mój.
Parkuję samochód, zabezpieczam odpowiednio przed zmianą położenia i wychodzę na zewnątrz. Jak ja nie lubię jesieni.
Lejący się z nieba deszcz, zimny wiatr i ani krzty słońca na niebie. Idealna
aura na to, by nabawić się depresji. Wygrzebuję z plecaka klucze do mieszkania,
by nie stać jak ten ostatni lamus pod drzwiami, klnąc świat na czym stoi.
-Asia?- oczom nie wierzę. Spodziewałbym się prędzej
kontroli rodziców czy nalotu ze strony siostry, ale nie byłej narzeczonej.
Blondynka podchodzi do mnie i wspinając się na palce, muska delikatnie
wilgotnymi wargami mój policzek. Robi mi się dziwnie ciepło, choć jeszcze przed
chwilą z zimna dolna szczęka obijała się o górną.
-Przyjechałam po resztę swoich rzeczy.- a co ja
głupi myślałem, że poszła po rozum do głowy i zdecydowała się do mnie wrócić na
zdecydowanie innych warunkach? Muszę przyznać, że tak przez chwilę pomyślałem.
Może to niemądre i niedorzeczne, ale taka jest prawda.
-Rozumiem. Wchodź i czuj się jak u siebie.- w końcu
nie marzyłem o niczym innym przez ostatni czas, byleby tylko została moją żoną
i panią na włościach…
*****
Wychodzę ze szkoły obładowana ćwiczeniami i
zeszytami jak,nie przymierzając, wielbłąd jakiś. Minęło już jednak trochę czasu
od rozpoczęcia nauki i muszę skontrolować pracę moich ancymonków. Na zewnątrz
jest tak pieruńsko zimno i do tego wieje jeszcze tak silny wiatr, że muszę
mocno trzymać mój ładunek, bo inaczej książki i zeszyty wylądują w najbliższej
kałuży. Jakże bym chciała, żeby natrafił się teraz uczeń jakiejś starszej klasy
i pomógł mi zanieść to wszystko do mojego mieszkania. Nie jest niby daleko, ale
muszę wejść z tym po schodach, a zachodzi obawa, że mogę nie dać rady.
-Może pomogę?- uprzejmie pyta nie 13-latek, a
Fabian. Nie zastanawiam się w tej chwili nad tym skąd on się tu wziął.
Najistotniejsze jest to, że będę mogła dać odrobinę wytchnienia moim zemdlałym
rękom. Nigdy więcej nie wezmę tylu ćwiczeń i zeszytów na raz. Brunet niczym
rycerz dziarskim krokiem pomaga mi się dostać z tym wszystkim do mieszkania.
Dopiero, gdy elementarze lądują na moim biurku i mogłabym oddelegować siatkarza
z mojego mieszkania, pytam skąd się tu wziął i skąd w ogóle wie, że uczę w tej
szkole. Dlaczego na myśl przychodzi mi osoba Bartmana i jego niewyparzony
jęzor?
-Zapytałem Zbyszka. Jest dobrze zorientowany
odnośnie twojej osoby. Można nawet powiedzieć, że wie dużo szczegółów z naszego
wspólnego życia.- że co proszę? Pomijam fakt, że nie podoba mi się TEN ton
Fabiana. Za dobrze go znam i wiem, że jeżeli w ten sposób artykułuje słowa, to
znaczy, że ma do mnie jakieś pretensje. O co? O to, że się komuś zwierzyłam i
opowiedziałam swoją historię od początku do końca? Uważam, że mam do tego
prawo. Owszem, wspomniałam o Drzyzdze, bo przecież Bartman pamięta nas z
czasów, gdy byliśmy parą, ale nawet przez chwilę nie podjęłam się próby oceny
jego osoby choć uważam, że mam do tego prawo.
-Nie jesteśmy razem, nie będziesz wybierał mi
przyjaciół i mówił z kim mam rozmawiać a z kim nie. Miałam ochotę, to mu
powiedziałam. Nie myślisz chyba, że oczerniłam cię w jego oczach?- nie mogłam tego
zrobić, bo na tym właśnie polega mój błąd. Fabian tak mnie zawiódł, gdy byliśmy
razem, tak bardzo mnie zranił, a ja mimo wszystko starałam się przechować w
pamięci tylko dobre wspomnienia, odrzucając to, co byłe złe.
-Rozmawiając z nim poczułem się jak ostatni
skurwysyn, jak szczeniak. Dobrze wiesz, że żałuję tego co się stało, ale nie
zamierzam pokutować za to przez całe życie.- czy ja mu każę? Nie rozumiem po co
w ogóle tu przyszedł, skoro nie umie sklecić zdania bez nadmiaru krzyku i
nerwowego parskania powietrzem. Jest też druga sprawa. Po jaką cholerę Zbyszek
się w to wtrąca?! Nie prosiłam go o to, by był moim adwokatem. Do tej pory sama
dawałam sobie radę i nie zamierzam tego zmieniać tylko dlatego, że jakiemuś
siatkarzowi uroiło się, że będzie obrońcą uciśnionych.
-Dobra, weź wyluzuj. Dziękuję za pomoc, a teraz
lepiej będzie, jak już sobie pójdziesz i nie będziesz szukał ze mną kontaktu. Z
Bartmanem porozmawiać i wyjaśnię całą sytuację. Jeśli cię w jakiś sposób uraził
to przepraszam za niego, choć na dobrą sprawę nie mam sobie nic do zarzucenia.
To wszystko co miałeś mi dopowiedzenia?- a miałam już wstawiać wodę na herbatę.
W myślach zastanawiałam się czy w kuchennych szafkach znajdę coś oprócz
okruszków po zjedzonych jeżykach z bakaliami. Myślałam, że być może będzie
miło, ale się przeliczyłam.
-Powiedz mi czy ty nadal masz do mnie żal o to co
się stało?- nie, nie mam do niego żalu. Niby o co? Nikt mi nie napisał w wypisie
ze szpitala, że moja mała dziecinka umarła przez Fabiana Drzyzgę. Być może to
by się stało nawet wtedy, gdyby rozgrywający nosił mnie na rękach i nie
posiadał się ze szczęścia na wieść o potomku. Mi jest tylko żal jednego.
Mianowicie nie mogę sobie darować, że tego dziecka z nami nie ma. Mogłabym się
z Fabianem rozstać, moglibyśmy nie być razem, ale chciałabym słyszeć w tym
mieszkaniu śmiech dziecka i tupot stóp, odbijających się od orzechowych panel.
Tylko tego mi jest żal i tylko to sprawia, że w moich oczach lśnią łzy, słone
jak solanka w Wieliczce.
-Nie Fabian, nie mam żalu. A ty masz żal o to co się
z stało? Co stało się z dzieckiem, z nami…- chcę usłyszeć, że żałuje, ale nie
wiem czy chcę słyszeć, że chciałby to naprawić. Po tej rozmowie widzę, że on
się w ogóle nie zmienił. Nadal uważa, że cały świat kręci się wokół niego, że
wszyscy muszą tańczyć tak, jak on zagra. Jeśli przez chwilę miałam wątpliwości
czy nie starać się go odzyskać, to już ich nie mam. Zasada, że nie powinno się
wchodzić dwa razy do tej samej rzeki jest jak najbardziej trafna i nie sposób
się z nią nie zgodzić.
-Mam. Mam 23
lata i uważam, że bym sobie poradził z ojcostwem, że bym podołał. Mam też
świadomość, że nie spotkam już kogoś takiego jak ty. Monika jest wspaniała, ale
to nie jest to samo co było wtedy…- podchodzi do mnie bliżej i zagarnia kosmyk wystających
włosów za ucho. Mdli mnie od jego słów, uginają mi się nogi, choć staram się
podejść do tego z dystansem. Przecież to normalne, że pierwsza miłość jest
zawsze wyjątkowa i pozostaje w pamięci na długo, ale to nie znaczy, że
wszystkie następne trzeba teraz do niej porównać. Już nigdy nie będzie przecież
pierwszego pocałunku na środku chodnika pod warszawskim liceum. Nie będzie
pierwszego kontaktu seksualnego. Nie będzie już tego strachu, że coś się może
nie udać. To już za nami i do tego nie ma powrotu. Dlaczego nie jestem pewna
tych słów, gdy wargi Fabiana znajdują drogę do moich? Powinnam się odsunąć,
wyrzucić go z mieszkania, a nie robię tego. Oddaję pocałunki, kładąc swoją dłoń
na jego torsie. Przyciąga mnie do siebie bliżej. Mocna woń jego perfum zniewala
i pobudza jeszcze większe pożądanie. Drzyzga unosi mnie do góry, a ja oplatam
nogami jego biodra. Sadza mnie na niewielkim blacie w kuchni, nie przestając
całować. Nic nie mówimy. Oboje tak samo mocno tego chcemy jak i wiemy, że nie
powinniśmy tego robić. Ciepłe dłonie bruneta badają fakturę mojego brzucha,
powoli rozprawiając się z guzikami koszuli. Pomagam mu, by jak najszybciej się
jej pozbyć. Rozgrywający zdaje się podziwiać mnie w samym biustonoszu, ale tylko
przez chwilę. Szybko dopada do moich ust, łącząc nasze języki w szalony tańcu po podniebieniach. Całuje moją szyję, ramię. Łapie zębami ramiączko od stanika
i zsuwa je do dołu. Nigdy nie był taki. Nigdy też tak bardzo nie pragnęłam
perwersji, mocnego seksu. Co mi zależy? Nie jesteśmy razem. Przyciągam go do
siebie, łapiąc za pasek od spodni. Po omacku szukam błyskawicznego zamka. Nie
wyczułam kawałka metalu, ale za to poczułam jego męskość, chyba już w
gotowości. Zeskoczyłam z blatu i uklęknęłam przed nim.
-An czy ty…?- czy ja co? Czy wezmę jego członka do
buzi? Zawsze tego chciał, ale ja miałam opory, a on na siłę niczego robić nie
chciał. Bałam się, że gdy to zrobię to jego opinia na mój temat zleci w dół.
Teraz mi nie zależy. Mam 27 lat, nie muszę się nikomu tłumaczyć co robię i z kim
uprawiam seks. Nawet jeśli jest to mój były, to mam prawo. Poruszam rytmicznie
ustami po jego męskości. Kątek oka widzę jak jest mu dobrze, jak próbuje
stłumić spazmy rozkoszy, które targają jego ciałem. Kiedyś wydawało mi się, że
nie spełniam jego oczekiwań, że nie dorosłam do spełnienia jego potrzeb. Dziś
to ja rządzę i to ja dyktuje warunki. Odsuwam się od niego i opieram przodem o
blat. Zrozumiał aluzje. Podszedł do mnie i podwinął spódnicę do góry, majtki
odchylił tylko na bok. Nie zdążyłam nawet wygodnie się ułożyć, a on już był we
mnie. było mocno i głęboko. Czułam jego jądra na swoim ciele, więc wszedł
naprawdę głęboko. Po chwili spuścił nieco z tonu, ale z nowo zwiększył
częstotliwość. Jeszcze niedawno to on sięgał szczytu, a teraz to ja gryzę kciuki,
byleby tylko z mojej buzi nie wydostał się dziki krzyk. Profesor Bilak mogłaby
jutro donieść dyrektorce, że jej najmłodszy pedagog po godzinach dopuszcza się
niecnych czynów w służbowym mieszkaniu. Wolno mi.
-Nie byłaś taka, ale podoba mi się to.- a mi nie
podoba się to, że wydzielina z jego sperma lepi się teraz do mojej pupy.
Schodzę z blatu i schylam się po leżący na podłodze stanik. Muszę iść pod
prysznic. Jestem zmęczona, ale i w jakimś stopniu spełniona. Człowiek jednak ma
swoje potrzeby, a ja za wszelką cenę chciałam sobie pokazać, że mogę żyć bez
faceta i sobie z tym radzić. Otóż to nie jest proste. Żadna książka z serii
erotyków, żaden film z czerwonym kółeczkiem nie zastąpią dobrze ukrwionego
prącia. Nawet za cenę wyrzutów sumienia, że uprawiałam seks z zajętym
mężczyzną. Coś za coś…
~*~
To co na górze było pisane już dawno i pewnie pod wpływem Szarego. Antonina już taka nie będzie, przynajmniej tak mi się na razie wydaję.
Jestem tak zestresowana jutrzejszym meczem, że szok. Boję się jak cholera, ale też wierzę, że chłopaki zagrają mecz życia i wszystko będzie dobrze. A Wy co myślicie? ;)
Pozdrawiam, zakręcona Paulinka :*
Gdyby jeszcze ktoś nie wiedział, to zapraszam tutaj<klik>
Jestem tak zestresowana jutrzejszym meczem, że szok. Boję się jak cholera, ale też wierzę, że chłopaki zagrają mecz życia i wszystko będzie dobrze. A Wy co myślicie? ;)
Pozdrawiam, zakręcona Paulinka :*
Gdyby jeszcze ktoś nie wiedział, to zapraszam tutaj<klik>