Sobota stoi pod znakiem meczu ze Skrą Bełchatów. Ile
to już ważnych meczy mam na swoim koncie z tym właśnie przeciwnikiem. Zawsze
spotkania z nimi budzą emocje. Przed każdym z nich wyciągane są brudy,
personalne zatargi między poszczególnymi zawodnikami. Żadnemu kibicowi
siatkówki nie jest obcy fakt, że nie darzę się sympatią z Danielem Plińskim. To
wszystko jednak na boisku nie ma znaczenia. Tam wchodzę z pustą głową i
umiejętnościami, które zdążyłem nabyć przez ostatnie lata. Ten sezon i tak stoi
pod znakiem Mistrzostw Świata rozgrywanych w naszym kraju. Może przez to sezon
ligowy jest rozbity, ale z drugiej strony w podobnym czasie rozgrywany był
Puchar Świata w Japonii i nie było wcale dużych opóźnień.
Na Podpromie nie przyjechałem sam. Obiecałem Ali, że
zabiorę ją na mecz, bo chciała się zobaczyć ze swoimi znajomymi z Bełchatowa.
Ona jest tak rezolutnym dzieckiem, że nie można jej po prostu nie kochać. Jeszcze
kiedy przyjeżdżała z Anią na moje mecze reprezentacyjne czy klubowe, była
rozchwytywana przez kolegów z drużyny. Do dziś wszyscy z uśmiechem wspominają
wygłupy z moją chrześnicą. Skra przyjechała do nas już wczoraj i dzisiaj jako
pierwsza zameldowała się na boisku przed meczem. Gdy tylko Ala zobaczyła Pawła
Zatorskiego, nie było mowy, by spokojnie udała się z Monią na swoje miejsce na
trybunach. Sam libero też nie szczędził oznak radości, gdy zobaczył małą. Tylko
on i ja wiemy, że skrycie podkochiwał się w Wolskiej. Z początku byłem do tego
sceptycznie nastawiony i nawet przez chwilę myślałem o tym, by utrudnić w jakiś
sposób ich kontakt, ale szybko się opamiętałem. Zrozumiałem, że nie mogę
wiecznie trzymać Anki pod swoją kontrolą, bo ona ma prawo do szczęścia, nawet
jeśli kiedyś popełniła zbyt dużo błędów, wykazując się sporą naiwnością i
lekkomyślnością.
-Wujku, a pójdziesz ze mną po meczu na lody? Wiem,
że jest zimno, ale ja zjem tylko jedną gałkę.- jest zdecydowanie za słodka ta
nasza mała księżniczka Podpromia, by można było jej odmówić. Suma summarum
wyszło na to, że na lody mieliśmy iść w 10 osób, na czele ze mną, Kubim i
Moniką.
-Jego to ja muszę iść i przypilnować, bo jak się
dorwie do tych lodów, to jutro na pewno wylądujemy na pogotowiu.- uśmiecham się
pod nosem, po cichu zazdroszcząc przyjacielowi żony. Zawsze uważałem, że
świetnie do siebie pasują. Niby nie specjalnie wierzyłem w te miłości ze
szkolnych lat, ale ich przypadek zdecydowanie potwierdza regułę. Są
nierozłączni. Prawie w ogóle się nie kłócą, a jeśli już, to o jakieś pierdoły.
Mi jakoś do tej pory nie udało się znaleźć tej, z którą mógłbym pokłócić się o
ilość jedzonych lodowych gałek czy porozwalane skarpetki w drodze do sypialni.
-Chłopaki chodźcie, Andre wzywa!- na chwilę na
parkiecie pojawił się Fabian, nawołując nas do szatni. Jak zwykle odbędzie się
przedmeczowa mowa, w której trener zachęci nas do walczenia o każdą piłkę, bo z
takim przeciwnikiem nigdy nie wiadomo, który zdobyty punkt może się okazać tym
na wagę złota. Patrzę po twarzach chłopaków i wiem, że nie trzeba nam tego dwa
razy powtarzać. Czy Igła nie będzie rzucał się do każdej piłki, mimo swoich 36
lat na karku? Albo czy Misiek nie pójdzie do każdej piłki z myślą, jakby od
niej zależało jego życie? Naprawdę mamy tu grupę ludzi, która rozumie po co
ciężko zasuwa na treningach.
-Skopmy im dupy panowie!
-RESO!
-VIA!
-RESO!
-VIA!
-RESO! RESO!
-VIA!
…wyrwaliśmy im to zwycięstwo prawie, że z gardła.
Prowadziliśmy już 2:0 w setach, by ostatecznie pofolgować trochę koncentracji i
dopuścić do tie-breaku. W nim jednak nie było mowy o żadnej fuszerce. Na
prawdziwego kilera w ostatniej partii wyrósł nam nasz kapitan, Alek. Kończył
piłki, które z perspektywy kibica wydawać by się mogły, że są nie do
skończenia. Szedł na pełnym ryzyku, dokładając kilka wspaniałych zagrywek.
Zwycięstwo z takim zespołem zawsze cieszy inaczej, niż nad niżej notowanym
przeciwnikiem. Po końcowym gwizdku jednak potrafimy odrzucić klubowe animozje i
przypomnieć sobie przyjaźnie zawiązane na kadrze. Rozmawiam właśnie z Zatim,
gdy pojawia się obok nas Ala. Za rękę trzyma nieznaną mi szatynkę, choć głowę
dałbym sobie uciąć, że gdzieś już widziałem tę burzę loków i niesamowity blask
jej błękitnego spojrzenia. Zdziwiony patrzę jednak na małą.
-To moja wychowawczyni. Mówiła, że chciałaby
porozmawiać z kimś kto się mną zajmuje, więc powiedziałam o tobie. Pani Tosiu,
to jest Zbyszek.- kobieta wyciąga w moim kierunku dłoń, którą z szacunkiem
ściskam. Fakt, kiedyś mówiła mi coś Monika, że podczas odbierania Ali ze szkoły
zaczepiła ją jakaś nauczycielka, ale szczerze powiedziawszy zbagatelizowałem
sprawę. Od tego przecież jest Anastazja, by pilnować spraw związanych ze
szkołą.
-Miło mi, Antonina Łukowska. Pewnie mnie nie
kojarzysz, ale my już zdążyliśmy się poznać. Kilka lat temu, gdy grałeś w
Częstochowie.- rzeczywiście wydaje mi się, że gdzieś ją już widziałem, ale
odnalezienie jej postaci we wspomnieniach spod Jasnej Góry przychodzi mi z
trudem.
-Tośka?! Co ty tu robisz?- dopiero, gdy podchodzi do
nas Fabian, wyraźnie zszokowany widokiem Antoniny tutaj, zaczynam wszystko
rozumieć. To była jego dziewczyna. Mieszkała z nim, przychodziła na nasze
mecze. Może nie mieliśmy ze sobą super kontaktu, ale kilka słów udało nam się
zamienić. Z tego co pamiętam, była zawsze niezwykle sympatyczną i otwartą
dziewczyną. Po przyjściu Drzyzgi nie mogę nic wyczytać z wyrazu jej twarzy
oprócz tego, że jest wyraźnie skonsternowana. Widać po nich, że nie planowali w
najbliższym czasie wpaść na siebie.
-Moja pani chciała z tobą porozmawiać. Wiesz, to
moje zachowanie…- Ala trzyma Łukowską za rękę, przestępując nerwowo z nogi na
nogę. Tak umiejętnie zwraca na siebie uwagę, że Drzyzga w końcu odpuszcza to
intensywne wpatrywanie się w swoją byłą i odchodzi do sektora na trybunach, w
którym znajduje się jego obecna dziewczyna, Monika.
-To możesz zaprosisz panią Tosię na lody i wtedy sobie
porozmawiamy?- cóż, to pytanie skierowane bardziej do szatynki, niż do małej.
Czuję, że grzecznie odmówi i zaproponuje rozmowę w innym terminie, ale ma
pecha, bo Ala potrafi być niezwykle przekonywująca. Nie wiele mówi, wystarczą
tylko te jej oczy, a mi osobiście miękną na ten widok nogi.
-Niech się pani zgodzi. Ja tak panią lubię…- kolejny
raz dostrzegam, że mała Wolska łaknie zainteresowania ze strony innych osób. W
sytuacji gdy widzę jej małe ciałko tulące się do nauczycielki stwierdzam, że
cholernie musi jej brakować mamy. Ona sama mi tego nie powie, ale przecież nie
trzeba być niewiadomo jak inteligentnym, by to zauważyć. Dla Nastki nie ma
problemu. Jej się wydaje, że jak zapewnia jej dach nad głową, jedzenie i
ubranie, to wszystko już jest w porządku. Widać, że z jej strony Ala może
zapomnieć o czułych i pełnych miłości gestach.
-No dobrze, niech będzie. To gdzie te lody?
***
Po co ja się zgodziłam? Kolejny raz dała o sobie
znać moja słabość do dzieci, a już zwłaszcza do Ali. Co prawda atmosfera w
lodziarni jest przyjazna, nie czuje się źle, ale mimo wszystko nie swojo, bo
prawie naprzeciwko siebie mam Fabiana i jego dziewczynę. Wszystko wróciło do
mnie jak bumerang. Zastanawiałam się
kiedyś jak to będzie, gdy wpadniemy na siebie w Rzeszowie. Do takiego spotkania
nie da się przygotować. Wyrzuciłam go z serca, ale nie z głowy. Zamiast
powiedzieć Zbyszkowi o tym co się dzieje z Alą i, że jej zachowanie momentami
jest dość niepojące, to nerwowo strzelam oczami w kierunku byłego chłopaka i z
obrzydzeniem patrzę, jak migdali się z tą swoją laską. Uczucie zazdrości? Tak,
bo ja jestem sama i nie mam się z kim tak migdalić. Wracając do Bartmana. Gdy
przypominam go sobie z czasów jego gry w AZS-ie to w życiu bym nie powiedziała,
że on może być taki…taki kochany. Miłość do Alicji widać od niego na kilometr i
aż się można zastanowić czy to nie jest przypadkiem jej ojciec. Co prawda wiem,
że w dokumentach małej w rubryce ojciec widnieje „NN”, ale może nie wiem
wszystkiego? Babska ciekawość daje o sobie znać, a nie ma warunków do tego, by
przeprowadzić środowiskowy wywiad.
-Możemy porozmawiać?- za to ktoś inny zapałał chęcią
rozmowy. Nie mam ochoty z nim gadać. Widzę, że ta jego lala krótko go trzyma,
bo zdecydował się na ten ruch dopiero wtedy, gdy poszła do łazienki. Spoglądam
w jego stronę, dokładnie mu się przyglądając. Zmienił się, na pewno wydoroślał.
Myślę, że ta zapuszczona bródka sprawia, że wygląda na ciut więcej lat, niż ma
w rzeczywistości. Wracaj na ziemię Ann!
-Skoro musimy. Daruj jednak powroty do przeszłości,
bo zrobi się nie miło.- jak nie o przeszłości, to o czym my mamy rozmawiać? O
pogodzie? A może o formie przed zbliżającymi się Mistrzostwami Świata. Mój
chamski tekst sprawia, że usteczka Fabiana zamykają się, a próba podjęcia przez
niego rozmowy spełza na niczym. W między czasie przy stole pojawia się jego
dziewczyna, posyłając mi nienawistne spojrzenie. I po co podeszła do mnie?
-Cześć, jestem Monika, dziewczyna Fabiana.
-A ja Antonina, była dziewczyna Fabiana.- miałam być
też matką jego dziecka, ale się nie udało. Boże, te dziewczyny to teraz
naprawdę muszą być zdesperowane, by tak zaznaczać swój teren. Gdy ja byłam z
Fabianem, to nigdy mi nie zależało na tym, by cały świat o tym wiedział. Nawet
mnie krępowało chodzenie za rękę po Warszawie czy Częstochowie.
Coś mi się wydaje, że Monia nie ma pojęcia o
przeszłości swojego chłopaka i wcale mnie to nie obchodzi. Fabiś nie chwalił
się posiadaniem dziewczyny z prowincji, bo to przecież obciach. Ja też jakoś
nie chętnie w rozmowach z koleżanki z pracy wracam do tematu swojego byłego
chłopaka. Zawsze wtedy przypomina mi się jego reakcja na dziecko i wiele innych
sytuacji, w których mnie upokorzył i pokazał, gdzie moje miejsce.
-Chyba możemy nareszcie porozmawiać. Przepraszam, że
początkowo cię nie poznałem, ale wiesz, upłynął jakiś czas, a ja też często
zmieniam otoczenie.- jeszcze trzeba było powiedzieć, że często wymieniałeś
dziewczyny w łóżku. Coś mi się obiło o uszy, że był teraz w poważnym związku,
nawet widziałam tą jego narzeczoną na jakimś meczu. Zaręczyny się rozwiały, a
mi do głowy nie przychodzi inny powód, jak tylko jego zdrada. Ciekawe dlaczego…
-Nic nie szkodzi. Słuchaj, może przejdę do sedna
sprawy, gdy chwilowo Ali nie ma obok nas. Niepokoi mnie brak zainteresowania ze
strony cioci jej osobą. Alicja daje nam czasami popalić. Dzieci ją prowokują,
śmieją się, że nie ma mamy, a ona reaguje bardzo agresywnie, często dochodzi do
rękoczynów.- co miałam owijać w bawełnę. Może i nie ufam mu w 100 procentach,
ale coś muszę zrobić, bo przecież podjęłam się tego w rozmowie z dyrektorką. Moja
słowa wyraźnie zszokowały bruneta. Mogę się nawet pokusić o stwierdzenie, że
chyba go zatkało. Fakt, Ala nie wygląda na agresora, ale czasem ciężko jej
zapanować nad emocjami.
-A jak z nauką? Nie ma problemów?- zejście na temat,
w którym nie mogę powiedzieć na nią złego słowa. Uczy się pilnie, wszystkie
prace domowe wykonuje z należytą starannością. Do tej pory nigdy nie zdarzyło
się, by nie odrobiła pracy domowej. Szkoła to jednak nie tylko nauka, ale i
próba wychowania dziecka na człowieka, który będzie sobie radził w dalszym
życiu. Przemoc w żaden sposób nie rozwiązuje problemów, a jeszcze je pogłębia.
-Porozmawiam z nią. Postaram się też dotrzeć do jej
ciotki, bo tak nie może być, by ona się w ogóle nią nie interesowała. Pewnie
się zastanawiasz skąd u mnie takie zainteresowanie Alicją?- no jakbyś zgadł!
Moja wewnętrzna ciekawość właśnie siada sobie wygodnie w bijanym fotelu i z
niecierpliwością czeka na słowa wyjaśnienia ze strony Bartmana. Gdy ten ma już
otwierać usta, podchodzi do nas Kosok i proponuje zmianę lokalu na miejsce
bardziej odpowiednie do świętowania zwycięstwa nad Skrą. Nie trzeba mi
tłumaczyć, że chodzi a napoje alkoholowe, ale nie wiem czy środkowy zauważył,
że z nami jest mała dziewczynka i ona raczej nie jest wskazana w barze czy
pubie.
-Ja chyba znam takie miejsce i Ala nie będzie
musiała patrzeć na te litry wypijanego piwska.- podaje nazwę baru, o którym nie
słyszałam, ale wcale mnie to nie dziwi, bo ja nie znam w Rzeszowie takich
miejsc. Mój świat ogranicza się tylko do szkoły, służbowego mieszkania,
kościoła i pobliskiej Biedronki. Żyję trochę jak asceta, ale na razie nie
czułam w sobie potrzeby szukania rozrywki. Przyszła do mnie sama, w najmniej
oczekiwanym momencie. Oczywiście moja ciekawość jest niepocieszona, ale Zbyszek
obiecał, że kiedyś jeszcze dokończymy tę rozmowę, więc dała się przebłagać.
-No to kto może ściąga do nas matki, żony i kochanki
i idziemy na miasto!- w życiu nie przypuszczałabym, że Grzesiek Kosok może być
tak rozrywkowy. Cóż, pozory mylą. To samo zresztą mogę powiedzieć o Piotrku
Nowakowskim. Jego też pamiętam jeszcze z czasów mojego związku z Fabianem i to
był chyba najspokojniejszy człowiek jakiego znałam.
-Nie wiedziałem, że ty i Zbyszek, że wy coś razem…-
maszeruję za tą zgrają na samym końcu chodnika, dokładnie przyglądając się
relacjom Bartmana i Ali, gdy obok mnie znów pojawia się Fabian. Próbuję
odszukać wzrokiem jego dziewczyny, ale nigdzie jej nie widzę.
-Monika musiała iść do domu. To jak to z wami jest
co?- uczepił się mnie jak rzep psiego ogona. Co my przyjaciółmi jesteśmy, że ja
mam się mu zwierzać?
-A jeśli nawet to co, nie wolno mi? Mam trzymać
żałobę po tobie do końca życia? Pozbierałam się prędzej niż myślisz Fabisiu.-
może trochę naginam pewne fakty, ale on nie musi wiedzieć o dziesiątkach
przepłakanych nocy.
-Od czasów gdy się rozstaliśmy, nikt nie mówi do
mnie Fabiś. Wiesz, że to lubiłem…- co on próbuje wskórać? Chce mnie ośmieszyć?
Zaraz może mu się udać, bo nie wiem czy utrzymam pod powiekami napierające łzy.
Chcę przywołać wspomnienia? To nie jest znowu takie trudne, bo i ja potrafię to
zrobić bez większego problemu.
-A ja od czasu gdy się rozstaliśmy jeszcze nigdy nie
byłam tak szczęśliwa jak teraz, więc proszę cię daj mi spokój. Mam być szczera?
Nadal mnie boli to, jak ze mną wtedy postąpiłeś. Oczywiście nie oskarżam cię o
śmierć naszego dziecka, ale nie masz wrażenia, że wszystko mogłoby się potoczyć
inaczej, gdyby twoja reakcja była inna?- jak mantrę lekarz w szpitalu
powtarzał, że nadmierny stres w ciąży nie jest wskazany. Byłam wtedy zdrową i
silną kobietą, może z lekkim niedoborem żelaza we krwi, ale w dzisiejszych
czasach kto się nieboraka z objawami anemii? Ja naprawdę miałam szansę na to,
by urodzić nasze dziecko, ale się nie udało.
-Nigdy sobie tego nie darowałem i pewnie nigdy nie
daruję. Gdybym poszedł od razu po rozum do głowy, może dziś wszystko
wyglądałoby inaczej. Byłabyś pewnie moją żoną, za rękę trzymałbym naszego
szkraba.- i po co on to mówi? Czy to coś zmieni? On ma teraz dziewczynę i
widać, że jest szczęśliwy. Mnie nie przekonała od pierwszego wejrzenia, ale
może być naprawdę sympatyczną dziewczyną, która zyskuje w momencie lepszego
poznania.
-Żałujesz?- a
ja? Czy ja żałuję? Zostaliśmy oboje mocno w tyle. Reszta już na pewno siedzi w
barze. Tylko jakieś 10 metrów stoi Zbyszek z Alą, chyba w oczekiwaniu na mnie.
-Żałuję, bo nie wiem czy tak naprawdę w ogóle
przestałem cię kochać.- no i po co mi to było?! Kurwa mać!
Chyba będę zmuszona odpocząć od blogów, także szykujcie się na jakieś zawieszenia, bo Paulinkaa jest wrakiem człowieka na chwilę obecną.
Naprawdę muszę to wszystko przemyśleć. Mam dwa tygodnie.
*****
Jestem kompletnie bez formy i nic mi się nie chce...
Naprawdę muszę to wszystko przemyśleć. Mam dwa tygodnie.