Postanowiłam,
że natychmiast wrócę do Rzeszowa i nie będę czekać aż skończy
się przymusowy urlop od rodzinnego życia, który otrzymałam od
Zbyszka. Rodzice zgodzili się pożyczyć mi swój nowy samochód,
który mąż sprezentował im na gwiazdkę. Mówiłam, że nie
będą zachwyceni tym podarunkiem, ale w tym momencie dobrze się
stało, że auto stoi na podwórku. Wizyta Fabiana tutaj całkowicie
mnie rozstroiła. Od tamtej pory nie przespałam dobrze ani jednej
nocy. Cały czas myślę o jego słowach oraz o tym jak teraz wygląda
moje małżeństwo. Paradoksalnie dzięki Drzyzdze zrozumiałam, że
muszę walczyć o mnie i Zbyszka. Jeśli oboje będziemy uciekać i
udawać, że nie ma problemu, to nic dobrego z tego nie wyniknie.
Ktoś musi wziąć sprawy w swoje ręce i to mogę być ja, nie
przeszkadza mi to. Kocham Bartmana i nie pozwolę, by to uczucie tak
po prostu się skończyło. Oboje popełniliśmy błędy, ale ktoś
pierwszy musi wyciągnąć wnioski i zabrać się do działania.
-Może
poczekaj do jutra? Warunki na drodze dziś nie są najlepsze.- na
jutro też zapowiadają opady śniegu i siarczysty mróz. Nie mogę
już dłużej czekać. Umieszczam Melę w samochodowym foteliku, a
Alę na odpowiedniej podkładce. Trochę się boję tej podróży, bo
jeszcze nie poruszałam się po drodze w takich warunkach, ale w
końcu kiedyś musi być ten pierwszy raz.
-Muszę
jechać dziś mamo. Nie martw się, będę jechać ostrożnie.
Zadzwonię jak będę na miejscu.- trochę czasu mi to zajmie. Będę
też musiała się zatrzymać na jakiejś stacji benzynowej czy
przydrożnej restauracji, by nakarmić dziewczyny i przebrać
najmłodszą latorośl. Kiedy bym nie dojechała do Rzeszowa, to
muszę coś robić. Nie mogę siedzieć bezczynnie i czekać aż
sprawa sama się wyjaśni, bo jeśli tak będę postępować, to mogę
już powoli wyobrażać sobie siebie na sali rozpraw podczas sprawy
rozwodowej.
-Uważajcie
na siebie i pozdrówcie Zbyszka. Mam nadzieję córeczko, że
wszystko się między wami ułoży.-ja też mam taką nadzieję.
Gdybym jej nie miała, to nie decydowałabym się na tą podróż.
Wsiadłam za kółko, zapięłam pasy i przeżegnałam się na drogę.
Św. Krzysztof musi mi dopomóc szczęśliwie dojechać do celu…
…dziewczyny
mi się pospały na kilka kilometrów przed Rzeszowem. Czy ja mogę
się im dziwić? Jesteśmy już w drodze prawie 10 godzinę, mi samej
kleją się oczy, ale jeszcze chwilę jestem w stanie wytrzymać. Gdy
mijam zieloną tablicę z napisem „Rzeszów”, oddycham z ulgą.
Udało mi się dojechać, a po drodze nie miałam większych
problemów. Może parę razy wpadłam w delikatny poślizg, ale udało
mi się wyjść za każdym razem obronną ręką.
-Ala!
Ala obudź się i małą, bo jesteśmy już prawie na miejscu.-
poprosiłam starszą córkę, by obudziła Amelkę, bo ja nie chcę
się rozpraszać podczas jazdy. Chciałam zaparkować obok samochodu
Zbyszka, ale miejsce zajęte było przez samochód Michała. Szukanie
wolnego miejsca nie zajęło mi wiele czasu, bo prawie po sąsiedzku
udało mi się zaparkować auto rodziców. Wzięłam Amelię do
nosidełka i Alę za rękę. Na razie zostawię walizki w
samochodzie, później się nimi zajmę. Nie ma w nich końcu rzeczy,
bez których przez najbliższy czas nie mogłybyśmy się z
dziewczynami obejść.
-Myślisz,
że wujo Michał przyjechał z ciocią i Krzysiem?- spojrzałam na
zegarek. Dochodzi 23 i nie chcę mi się wierzyć, że Monika
trzymałaby swojego synka do tej godziny poza domem. Może Kubiak po
prostu przyjechał w odwiedziny do przyjaciela, napili się piwa
bądź innego trunku i musiał zostawić samochód pod blokiem,
wracając do domu taksówką. Ledwo weszłam po schodach, mała
Amelia już swoje waży, a ja jestem raczej słabą kobietą. Z
radością dotarłam pod drzwi i wygrzebałam klucze. Z
mieszkania nie dochodzą mnie żadne dźwięki, więc pewnie moja
wersja z balującymi kolegami jest prawdziwa. Zbyszek pewnie teraz
śpi, więc nie będę walić do drzwi. Otworzyłam je sama i weszłam
do środka. Ala od razu pobiegła do łazienki, bo jeszcze w
samochodzie mówiła, że chce jej się siku. Tak szybko biegła do
łazienki, że potrąciła stojak na ubrania, który upadł z hukiem
na podłogę. Amelka się rozpłakała, Ala się rozpłakała, a w
przedpokoju pojawił się Zbyszek, kompletnie pijany.
-O
proszęęeee, rodzinka wróciła…- sepleni się jak zawsze po
alkoholu. Minęłam go i zaniosłam Amelkę do sypialni. Rozebrałam
i położyłam na łóżku. Momentalnie obok mnie pojawił się
Zbyszek. Odór alkoholu bije od niego na znaczną odległość.
-Co
tam słychać u Łukaszka? Może go zaprosisz do nas i spotkamy się
we trójkę? Porozmawiamy, poznamy się lepiej…- podchodzi do mnie
blisko, bardzo blisko. Jest tak blisko mnie, że czuję jego oddech
na swojej szyi. Czuję jeszcze jego nieświeży oddech z powodu
wypitego alkoholu. Dziwnie się zachowuje i jeszcze wyjeżdża z tym
Łukaszem. Ja naprawdę nie mam z nim takiego kontaktu, o jaki
posądza mnie mój mąż. Raz czy dwa do mnie zadzwonił, ja potem
oddzwoniłam i nic poza tym.
-Myślę,
że powinieneś się położyć i trochę odpocząć. Wcześniej może
weź prysznic. Idę do dziewczynek, położę je spać, a my
porozmawiamy jutro.-chcę go wyminąć, ale mi na to nie pozwala.
Zachodzi mi drogę i podnosi podbródek do góry.
-Możesz
mi powiedzieć jaką masz grupę krwi?- nie rozumiem skąd to
pytanie. Zresztą jestem przekona, że kiedyś już mu o tym mówiłam,
a nie tak trudno zapamiętać „BRh+”. Ja przynajmniej pamiętam o
tym jaką on ma grupę krwi, w razie jakiegoś nieszczęścia.
-Jeśli
aż tak bardzo potrzebujesz tej informacji to ci powiem. Mam grupę
krwi BRh+.
-A
ja mam ARh+. Amelka? Amelka ma 0Rh-. Nie uważasz, że powinnaś mi
coś powiedzieć kilkanaście miesięcy temu?- że niby co, że Mela
nie jest jego córką?! Nie wiem co on pił z Michałem, ale dobrze
to na niego nie zadziałało. Potraktowałabym jego słowa jako głupi
dowcip i efekt wypitego alkoholu, ale ten jego wzrok, te jego oczy.
Coś jest w nich nie tak, coś w jego zachowaniu jest nie tak.
-Połóż
się spać Zbyszek, porozmawiamy kiedy będziesz mówił mądrzejsze
rzeczy, bo dzisiaj to my się raczej nie dogadamy.-chciałam iść do
dziewczynek, by położyć je spać, ale mój mąż zastawił mi
drogę. Coraz mniej mi się to podoba, naprawdę coraz mniej.
-Wiem
co mówię. Nigdy wcześniej o tym nie rozmawialiśmy, a przecież
wtedy gdy cię porwali i przetrzymywali, to ty może z którymś z
tych, może Ty z tym Łukaszem...- z moich oczu popłynęły łzy,
grube i gęste. Starałam się za wszelką cenę wymazać tamte
wydarzenia z głowy, bo wspomnienia o nich są dla mnie bardzo
bolesne. Na całe szczęście oprócz obmacywania i bicia nie
spotkało mnie nic gorszego, bo nie wiem czy umiałabym żyć ze
świadomością, że zostałam zgwałcona. Po drugie nie wierzę, że
Zbyszek podejrzewa, że nie jest ojcem Amelii. Przecież mała ma
jego oczy, włoski i uśmiech. Podejrzewam, że gdy podrośnie będzie
się do niego upodabniać coraz bardziej. Co on nigdy na biologii nie
rozwiązywał krzyżówek genetycznych?!
-Przecież
ci mówiłam, że do niczego złego nie doszło i mówiłam
najszczerszą prawdę.
-No
to może to nie było na siłę co? Może ten kontakt z Łukaszem to
nie jest wcale tylko od tak sobie co? Może po prostu Amelka to jego
dziecko tylko boisz się do tego przyznać i przez cały czas mnie
oszukiwałaś? Ja nie jestem głupi Tosia i wiem, że dziecko nie
musi mieć takiej samej grupy krwi jak rodzice, bo pamiętam z
biologii krzyżówki, ale za dużo tu rzeczy układa się w całość.
Ten ożywiony kontakt z Łukaszem, ta grupa krwi i to, że po
narodzinach małej tak się ode mnie odsunęłaś. Ja tłumaczyłem
to sobie, że to przez strach o dziecko, ale teraz już sam nie wiem
co mam o tym myśleć. Wiesz dlaczego chciałem wyjechać do Rzeszowa
sam? Byłem w areszcie u Nastki. Poprosiła o spotkanie, więc
postanowiłem, że ją odwiedzę. Wiedziałem, że nie będziesz tym
pomysłem zachwycona, dlatego ci nic nie powiedziałem. Chciałem też
spotkać się z tym Łukaszem i jasno i wyraźnie mu wytłumaczyć by
się od ciebie odczepił bo ja nie dopuszczę do tego by moje
małżeństwo się rozpadło. Od tego czasu wszystko się zmieniło,
nie wiem co mam myśleć...-jego słowa przeszyły mnie na wylot, a
serce rozpadło się na miliony drobnych kawałeczków, które trudno
będzie poskładać w całość, o ile w ogóle da się je poskładać.
Tyle przykrych słów, tyle oszczerstw pod moim adresem i do tego
jeszcze ten piekielny brak zaufania i sugerowanie się opiniami
innych. Jak on może brać pod uwagę słowa kobiety, która przez
pewien czas była źródłem wszystkich naszych nieszczęść.
Insynuacje o tym, że Amelia nie jest jego córką są dla mnie po
prostu chore. Był ze mną od momentu, w którym dowiedziałam się,
że jestem w ciąży. Starał się być na każdym badaniu USG, by
następnego dnia nieść chłopakom na trening jego wydruk, chwaląc
się pierwszym paszportowym zdjęciem swojej córki.
-Nie
mogę uwierzyć, że po raz kolejny dajesz się zmanipulować Nastce?
Jak możesz po tym wszystkim jej wierzyć? Powiedziałam ci o
wszystkim co miało związek z porwaniem, widziałeś szramy po
przypaleniach na moim brzuchu. Byłeś świadkiem wielu nocy, które
przespałam niespokojnie, płacząc do poduszki. Nie wiem co miałam
zrobić, byś wierzył, że to co przeżyłam było dla mnie traumą.
Ja taka już jestem, że staram się szybko podnosić po życiowych
porażkach i tragediach. Gdyby mnie ktoś zmusił do seksu na pewno
bym ci o tym powiedziała. Twoje domysły na temat rzekomego ojcostwa
Łukasza są chore i radzę ci się dobrze zastanowić nad tym co
mówisz!- podniosłam głos, wypowiadając ostatnie zdanie. Wiem, że
Zbyszek szybko otrzeźwiał, prowadząc ze mną tę rozmowę, dlatego
nie muszę się martwić, że jutrzejszego dnia nie będzie niczego
pamiętał i udawał, że nic się nie stało. Możemy sobie
powiedzieć wszystko, co mamy do powiedzenia.
-Chcę
żebyśmy zrobili testy na moje ojcostwo. Nie będę potrafił
funkcjonować ze świadomością, że być może wychowuję nie swoje
dziecko.- mój żołądek się zacisnął. Gdybym miała w nim więcej
treści, to kto wie czy bym nie zwymiotowała. W oczach stanęły
przezroczyste kropelki łez. Staram się je powstrzymywać, by nie
płynęły ciurkiem po mojej twarzy, ale to takie trudne w takiej
chwili, gdy mąż posądza o takie rzeczy i wykazuje się tak wielkim
brakiem zaufania.
-Dobrze,
jeśli chcesz tych badań to zrobimy je, ale ja też mam ci coś do
powiedzenia. Pamiętasz jak składaliśmy przysięgę małżeńską.
Tam padły takie słowa o ślubowaniu wierności. Ja przysięgi danej
Bogu nie złamałam. Ksiądz mówił też coś o uczciwości.
Uczciwie przyznałam ci się do tego co działo się podczas tamtych
dni, gdy mojemu życiu zagrażało niebezpieczeństwo. Mówił też coś
ksiądz o tym, że mamy się nie opuścić aż do śmierci. Tego ci
nie obiecam, bo ja nie będę potrafiła żyć w obliczu twojego
braku zaufania. Niezależnie od wyniku badań nie możemy być razem,
już nie możemy być razem. Nie po słowach, które dziś tu padły.
Jestem przekona, że badania potwierdzą twoje ojcostwo, ale czasu i
powiedzianych słów już się nie cofnie. Odchodzę Zbyszek…-
kurwa, tylko gdzie ja mam odejść?! Mam wrócić do rodziców i
powiedzieć im o wszystkim? Za duże upokorzenie jak na jednego
człowieka. Mam iść do Kubiaków? Będę mnie namawiać do tego,
bym wybaczyła Zbyszkowi te głupoty, które wypowiedział. Pewnie
padną słowa, że sama jestem sobie winna, bo go od siebie
odpychałam, aż w końcu nabrał podejrzeń, że coś jest nie tak.
To moja wina, że nasze małżeństwo się rozpada. Po części na
pewno tak, bo wina nigdy nie leże po jednej stronie.
-Chcesz
odejść? Po tym wszystkim co przeszliśmy?- no i to mnie właśnie
najbardziej boli, że tyle potrafiliśmy przetrwać, a teraz
rozdziela nas taka przepaść. Staje między nami sprawa, która jest
niedorzeczna, a budzi tyle negatywnych emocji.
-Mam
inne wyjście? Myślisz, że po wyniku tych badań wrócę do ciebie
i powiem „No widzisz kochanie, Amelka to twoja córka, więc
wszystko jest w normie. Już możemy być szczęśliwym małżeństwem,
możemy sobie ufać”. Zbyszek ty ufasz bardziej obcym ludziom niż
mi. Już przerabialiśmy to, gdy Fabian robił ci jakieś głupie
docinki podczas treningów. Też wtedy myślałeś, że nadal coś
nas łączy, choć od razu ci powiedziałam, że w momencie, gdy
związaliśmy się na dobre, zakończyłam z nim ten chory układ.
Potem dałeś się wpuścić Anastazji i uwierzyłeś w jej
przemianę, choć od razu było wiadome, że ludzie jej pokroju nigdy
się nie zmieniają. Teraz znów jej brednie sieją między nami
niepewność, ale już tak dużego kalibru, że ja nie mogę się
pogodzić z takim brakiem zaufania z twojej strony. Nie poznaję cię
Zbyszek. Kiedyś miałeś swoje zdanie, byłeś pewny siebie, a dziś
chwiejesz się jak chorągiewka na wietrze, a ja tak nie potrafię i
nie chce.- puścił moją rękę niechętnie, gdy delikatnie ją
szarpnęłam. Tylko gdzie ja się teraz podzieję w środku nocy z
dwójką śpiących jak susły dzieci?..
…zadziałałam
impulsywnie. Zostawiłam dzieci pod opieką Zbyszka do rana,
upewniając się, że jest na tyle trzeźwy by sprostać temu
zadaniu. Wiem, że nie stanie im się żadna krzywda. Sama błąkałam
się po ulicach Rzeszowa przez prawie 3 godziny, szukając sensownego
wyjaśnienia całej tej sytuacji. Najlepsze jest to, że nic nie
przyszło mi do głowy. Zmarznięta i zmęczona zapukałam do drzwi,
do których nie powinnam pukać o 4 rano. Po pierwsze jest bardzo
późno i normalni ludzie o tej porze śpią, a nie rozmyślają nad
swoim życie. Po drugie nie powinnam mu robić żadnych nadziei, bo
nic z tego nie wyjdzie, a mimo to stanęłam przed drzwiami Fabiana i
gdy tylko pojawił się zaspany w ich progu, podeszłam do niego,
znajdując wsparcie w jego silnych ramionach. Wprowadził mnie do
mieszkania, a ja wybuchłam takim szlochem, że jak nic obudziłam
najbliższe sąsiedztwo Drzyzgi.
-Tosia
co się stało? Dlaczego ty płaczesz i dlaczego przychodzisz do mnie
o 4 nad ranem?- bo mój poukładany misternie świat legł w gruzach?
Bo nie miałam do kogo pójść? Bo potrzebuję, by ktoś mnie
przytulił właśnie tak ja Fabian i po prostu ze mną był, nie
pytając o nic. Nie chcę mu teraz mówić o tym co się stało, bo
jestem zmęczona, że ledwo trzymam się na nogach.
-Mogę
dziś u ciebie przenocować? Chociaż te kilka godzin, bo muszę
wracać koło 9 do dzieci.- wiem, że się zgodzi. Nie chcę tylko
spać w jego łóżku, więc rozkładam się na kanapie, wyciągając
spod poduszek koc. Znam ten koc. Przykrywałam się nim jeszcze w
fabianowym mieszkaniu w Warszawie. Nawet nie poczekałam na odpowiedz
Fabiana.
-Powiesz
mi co się stało?
-Rozstałam
się ze Zbyszkiem…
~*~
I tak to się wszystko przedstawia na kilka rozdziałów przed zakończeniem. Wiem, że daje du*y po całości, ale ja nigdy w zakończeniach nie byłam najlepsza, musicie mi wybaczyć i jeszcze trochę się pomęczyć...
Pozdrawiam :***